- Chodź, to już blisko - burknął na kocura. - Zaraz pogadamy - dodał ciszej.
Skręcili za powaloną brzozą nad strumieniem. Później weszli w krzewy jeżyny, której kolce boleśnie przeryły im po grzbiecie. Cel już był blisko. Przy niewielkim kamieniu wujek trochę przyspieszył, by znaleźć się na niewielkiej polanie pośrodku lasu. Jesionowemu Wichrowi jednak się nie śpieszyło. Krok za krokiem, sunął smętnie przed siebie. Krzewy malin rosły tu dziko, a ich kwiaty nadawały powietrzu słodkiego zapachu. Słońce wkradało się przez szpary pomiędzy gałęziami, nadając miejscu bajkowego wyglądu.
- Możemy pozrywać parę dla Malinka - mruknął Aroniowy Podmuch do Jesionowego Wichru, szturchając lekko kocura.
Skręcili za powaloną brzozą nad strumieniem. Później weszli w krzewy jeżyny, której kolce boleśnie przeryły im po grzbiecie. Cel już był blisko. Przy niewielkim kamieniu wujek trochę przyspieszył, by znaleźć się na niewielkiej polanie pośrodku lasu. Jesionowemu Wichrowi jednak się nie śpieszyło. Krok za krokiem, sunął smętnie przed siebie. Krzewy malin rosły tu dziko, a ich kwiaty nadawały powietrzu słodkiego zapachu. Słońce wkradało się przez szpary pomiędzy gałęziami, nadając miejscu bajkowego wyglądu.
- Możemy pozrywać parę dla Malinka - mruknął Aroniowy Podmuch do Jesionowego Wichru, szturchając lekko kocura.
Rozejrzał się po krzakach, kiwając głową. Tak. Przydałoby się coś dla niego uzbierać, a krzak malin, było to coś, co upamiętni jego brata. Zaczął przechadzać się i obrywać owoce z gałązkami. Chyba był już gotów, aby stanąć nad jego grobem i złożyć upominek. Chociaż nadal czuł okropny ból w swoim wnętrzu. Nagle wpadł na lepszy pomysł, dostrzegając coś, co ledwo wystawało z ziemi. Było wielkości trawy, z malutkimi listkami.
- Wykopmy sadzonkę - Wskazał ogonem na młodą roślinkę.
Podszedł bliżej by się upewnić, czy to na pewno będzie krzak malin, a nie jakiś chwast. Po listkach mógł śmiało stwierdzić, że nie był w błędzie. Aronia podszedł i przyjrzał się temu.
- Nie wiadomo, czy nie zdechnie jeśli ją wykopiemy.
Zdechnie... Krzak malin... jak Malinek. Widząc malujący się smutek na twarzy czekoladowego, wujek przeklnął pod nosem.
- Znaczy wiesz... Wykop to i chodź... - w końcu zdecydował.
Młodszy wojownik kiwnął głową i ostrożnie wykopał roślinkę, chwytając ją delikatnie w zęby. Może jednak nie umrze? A urośnie i obrodzi w maliny? To byłoby bardzo piękne. Wiedział, że brat by się z tego mocno ucieszył.
Wracali w ciszy, niosąc dary na grób. Pierwszy raz stawiał tu łapę, dlatego Aronia musiał mu pokazać, gdzie pochowano jego brata. Podszedł do mogiły, która już obrosła świeżą trawą.
- Cześć bracie. Mamy prezenty. - powiedział wkopując sadzonkę z nadzieją, że ta się przyjmie. - To krzak malin. - wyjaśnił - A tu masz trochę gałązek i owoców. - Położył je wokół wkopanego krzaczka. - Mam nadzieję, że u ciebie w porządku i dogadałeś się z mamą i tatą.
Chwilę jeszcze posiedzieli w ciszy. Pewnie wujek wspominał swoją siostrę. Jego wyznanie naprawdę go zdziwiło. Nie tak bardzo jak to, że zakochał się w klifiaku, ale zdziwiło. Po jakimś czasie wrócili do obozu. Było lepiej. Znacznie lepiej.
***
On... Miał zostać ojcem! Ojcem! Nie do wiary! Dopiero co sam miał ojca... A teraz on miał nim zostać? Nadal trudno mu było to wszystko zrozumieć i zaakceptować. Małe kociaczki. Jego. Wyczuł, że ktoś do niego podszedł. Uniósł wzrok znad wody, w którą przez jakiś dłuższy czas się wpatrywał, na czarnego bicolora.
- Hej, wujku. - przywitał się z nim.
- Nadal opłakujesz brata?
- N-nie... To coś innego - wyznał. - Widziałeś Brzoskwinkę?
- Taa... Właśnie zastanawiałem się czemu kuleję. - powiedział siadając obok.
- To był wypadek! Trochę nas poniosło i ... - zaczął się tłumaczyć.
- O czym ty mówisz?
Idiota! Po co się zwierzasz z takich prywatnych spraw? Przecież bicolor nie mówił nigdy o swoich wpadkach z tym klifiakiem! A chyba dużo ich było wspominając ich milczące chwilę, które ośmielił się przerwać, aranżując im spotkanie. Machnął nerwowo ogonem. Teraz musiał brnąć w to dalej, widząc zaciekawiony wzrok starszego.
- Em... No... Tak wyszło... - zmieszał się. - Po prostu wiesz. Gdy dwoje się kocha...
- Oszczędź mi szczegółów - prychnął zastępca, przerywając mu.
Czekoladowy uśmiechnął się pod nosem. Uff... Jak dobrze.
- No dobrze, dobrze.
- I dlatego patrzysz się w wodę zamiast zająć się czymś pożytecznym? - zapytał starszy kocur.
- Nie... - Pokręcił głową. - Coś jeszcze się stało. Ja... Będę tatą! - Uśmiechnął się. - Będę tatą! Aż trudno mi w to uwierzyć! Będę miał dzieci, takie małe kociaki. Brzoskwinka jest w ciąży.
<Aronio? Będziesz niańką?>
Aronia opiekunka!
OdpowiedzUsuń