- Cześć, Czermień! - Uniósł głowę widząc Gałąź, która siedziała na swojej imienniczce. - Pobawmy się tak jak kiedyś! Pogryź mnie - rozkazała.
Ewidentnie było z nią coś nie tak. Mała masochistka.
- Nie mam dla ciebie czasu. Idź się bawić ze Szkarłatem.
- No weeeź. On się zmienił. Nie chcę nawet się bić! - Zeskoczyła sprawnie na ziemię. - Dalej. Pokaże ci czego się nauczyłam!
- Nie - syknął odchodząc.
- Ej no weź! Dlaczego? - Młodsza ruszyła za nim.
- Nie chcę oberwać od Szyszki za to, że skąpałem cię we krwi.
Gałąź prychnęła.
- Tsa... Bo byś mi dał radę.
- Owszem. - prychnął.
Ta mała się naprawdę prosiła o kłopoty. Odwrócił się do niej w momencie, kiedy ta skoczyła w jego stronę. Szybko zrobił unik i odrzucił łapą. Uczennica poturlała się po ziemi z kamiennym wyrazem pyska. Miał nadzieję, że odpuści, ale czego on oczekiwał? Przecież już za kociaka dawała mu się we znaki. Rozejrzał się po okolicy, ale znajdowali się dość spory kawałek od obozu, bliżej ogrodzenia. Może jednak nie zaszkodzi trochę dać tej małej kupie futra w kość?
Kotka znów się na niego rzuciła, ale nie udało jej się trafić w ogon. Dziabła go za to w łapę. Wkurzony złapał ją za kark, jednak ta trzymała się mocno. Poczuł jak spływa jego pierwsza krew. Przygniótł ją do ziemi, na co ta pisnęła. Od ostatniego czasu nabrał masy i nie był wcale za lekki. Czując jak luzuje szczęki, zerwał się na łapy i dał jej po pysku. Ta upadła, turlając się, aż nie zatrzymała się pod drzewem. Jej pierś unosiła się i opadała. Na szczęście w porę powstrzymał się od wyciągnięcia pazurów, dlatego prócz obić, uczennica nie była ranna. Widząc jak traci przytomność, poczuł ochotę, aby wbić kły w jej ciałko. Po rozkoszować się krwią. Uczucie rosło, rosło i rosło. Nie wiedział kiedy znalazł się tuż nad nią.
- Gałązko? - rozległ się głos.
Na Klan Gwiazd! To musiała być jej mentorka. Chwycił młodą za kark i szybko odbiegł z miejsca zdarzenia. Musiał ją obudzić. Wiedział, że pewnie nie zdradzi, co się właściwie stało. W końcu uważała to za zabawę. Mimo to wolał, aby nikt nie znalazł ją nieprzytomną, tuż przy ogrodzeniu. Kiedy głos Gąski umilkł, położył kotkę na ziemi. Trącił ją łapą. Ta zamrugała zdziwiona i powoli się uniosła.
- Co się stało? - zapytała rozglądając się po leżących na ziemi jabłkach.
- Wygrałem. To się stało. A teraz żryj to - Wepchnął jej pysk w owoc.
Ta zdziwiona odsunęła się.
- A niby po co?
- Jak to po co? Wygrałem. Jedz. - Oderwał kawałek sfermentowanego jabłka i wepchnął jej do pyska.
Ta zakrztusiła się i przełknęła.
- Yh... Fuj.
Hm... Czyli pomylił się sądząc, że to pomoże kotce. Ta tylko czknęła.
- Poddaje się. Słuchaj no. Morda w kubeł, bo inaczej bul, bul, jasne? - warknął.
- Bul, bul... - zaśmiała się. - Bul, bul. Jasne. Ale się wszystko tu kręci.
Kręci? Czy te jabłka były trujące? Przeklnął pod nosem. Znów rozległ się głos jej mentorki. Wskoczył szybko na drzewo, kryjąc się w liściach. Gąska widząc swoją uczennice, odetchnęła z ulgą. Zaczęła ją wypytywać, gdzie była, ale widząc, że z nią coś nie tak, na dodatek dostrzegając ugryzione jabłko, westchnęła.
- Nie wolno ich jeść... To tak jakbyś zażyła kocimiętkę! Chodźmy do Wschodu. - powiedziała, popychając swoją uczennice w stronę obozu.
Czermień obserwował jak Gałąź, wolno i chwiejnie idzie. Jak kocimiętka? Spojrzał w dół na owoce. Wpadł na genialny pomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz