Chwilę się zastanowił. To wszystko co usłyszał od mentora... To było tak dużo! Musiał jednak przyswoić tą wiedzę, aby zostać docenionym.
- Na co polujemy? - zapytał zaciekawiony.
- Najczęściej na zające. Na naszym terenie pełno ich nor, więc radzę uważać pod łapy. Coś jeszcze? - Drżąca Łapa pokręcił głową. Jak na razie to co mu powiedział, wystarczyło. - W takim razie chodźmy dalej.
Zejście z tego dziwnego wynalazku Dwunożnych, sporo go kosztowało. Było tak wysoko! Orlikowy Szept z łatwością zszedł na dół, czekając na swojego ucznia. No ale... Jak on miał zejść?
- J-j-ja nie u-umiem - pisnął czując strach.
Nie chciał tu zostać na zawsze i umrzeć! Był łatwo widoczny i te lisy, o których opowiadał biały mogły go pożreć!
- Pomogę ci - westchnął mentor, wspinając się ponownie.
Złapał ucznia za kark i razem zeszli na ziemię. Drżąca Łapa odetchnął z ulgą.
- Dziękuję. - wymiauczał.
- Dojdziesz do wprawy, nie martw się.
Ruszyli dalej. Z traktora widział cały teren, jednak Orlikowy Szept chciał mu dokładniej wszystko pokazać.
Do obozu wrócili jakiś czas później. Od razu pobiegł do Oślego Ucha, opowiadając mu jak było. Jak na razie nie wpadł w panikę i zachował zimną krew! Oznaczył to sobie jako mały sukces.
***
Następnego dnia miał uczyć się polować. Już od jakiegoś czasu przysłuchiwał się słowom mentora, który tłumaczył mu, jak powinno się polować na zające. Brzmiało to bardzo skomplikowanie, ale postanowił podołać zadaniu. Najpierw wyczuł zapach ofiary. Musiał przyznać, że teren obfitował w te istoty. Przypadł do pozycji łowieckiej i zaczął się wolno zbliżać. I wtedy wszystko poszło nie tak. Najpierw pojawił się znów ten dziwny pisk. Pewnie to ptak... W końcu miał uważać na swoje omamy. Nie mogły mu przeszkodzić w polowaniu! Jednak im bardziej starał się zagłuszyć dziwne piski i trzaski, tym bardziej jego skupienie spadało. Jego serce zaczęło szybciej bić, a szum w uszach się wzmógł. Nie... Nie... Nie teraz. Walcz z tym! Musisz! Musisz z tym walczyć! Ale z każdą chwilą czuł, że nie da rady. Już zapomniał o zającu. Liczyło się tylko to, by nie popaść w panikę. Rozejrzał się, ale wszędzie widział bezkresną pustkę wraz z trawą. Poczuł jak powoli robiło mu się słabo. Postawił krok i namacał pustkę. Z piskiem wpadł do dołu. To koniec! Potwór go właśnie wciągał w otchłań! Umrze! Umrze! Zaczął szarpać się i wrzeszczeć, bijąc powietrze. Z góry padał blask światła i zaniepokojony krzyk Orlikowego Szeptu.
- Pomocy! - wołał, czując jak ściany wokół niego się zbliżają.
Jego podświadomość chciała go zabić albo ten tunel naprawdę się kurczył! Znów wrzasnął, próbując wspiąć się do światła. Jednak nie da rady. Nie da... Nie da! Nie da! Umrze tu zasypany i zgnieciony!
<Orlikowy Szepcie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz