Wypuścił kurę z pyska, gdy tylko wmaszerował do obozu, po czym przeciągnął się, słysząc jak kości w jego kręgosłupie strzelają donośnie. Oblizał pysk, po czym zaciągnął martwego ptaka na stos ze zwierzyną, gdzie leżał inny, równie podobny zwierz.
Pora nagich drzew była ciężka i okrutna, nie zamierzał więc przebierać w środkach i zwyczajnie postanowił, że odtąd zezwala na polowanie na farmie dwunogów, dopóki chociażby silniejsze mrozy nie puszczą, zaś on poczuje, że jest już na tyle bezpiecznie, by znów polować. Oczywiście, miał też w tym swój własny, prywatny cel - Słodki Język.
Lis potwornie tęsknił za ich wspólnie spędzonym czasem, za wymienianiem się czułościami. Za jej niepewnymi, z lekka drżącymi liźnięciami w okolicach karku kocura. Cóż… musiał przyznać, iż polubił ją na swój własny, lisi sposób. Może dlatego stał się ostatnio taki… miękki?
Tak, tak, to dobre określenie. Medyczka klanu nocy skutecznie sprawiała iż zapominał o całym bożym świecie, zaś spotkania z nią powodowały, iż przez następne kilka wschodów oraz zachodów słońca kroczył przed siebie z głową w chmurach. Znał to uczucie, zajęło mu jednak zdecydowanie za długą chwilę, by pojąc, co ono oznaczało. Nic dziwnego, od wielu księżyców skrywała je warstwa kurzu i pajęczyn, powodując, że tylko widok niektórych kotów mu o nim przypominał.
Pora nagich drzew była ciężka i okrutna, nie zamierzał więc przebierać w środkach i zwyczajnie postanowił, że odtąd zezwala na polowanie na farmie dwunogów, dopóki chociażby silniejsze mrozy nie puszczą, zaś on poczuje, że jest już na tyle bezpiecznie, by znów polować. Oczywiście, miał też w tym swój własny, prywatny cel - Słodki Język.
Lis potwornie tęsknił za ich wspólnie spędzonym czasem, za wymienianiem się czułościami. Za jej niepewnymi, z lekka drżącymi liźnięciami w okolicach karku kocura. Cóż… musiał przyznać, iż polubił ją na swój własny, lisi sposób. Może dlatego stał się ostatnio taki… miękki?
Tak, tak, to dobre określenie. Medyczka klanu nocy skutecznie sprawiała iż zapominał o całym bożym świecie, zaś spotkania z nią powodowały, iż przez następne kilka wschodów oraz zachodów słońca kroczył przed siebie z głową w chmurach. Znał to uczucie, zajęło mu jednak zdecydowanie za długą chwilę, by pojąc, co ono oznaczało. Nic dziwnego, od wielu księżyców skrywała je warstwa kurzu i pajęczyn, powodując, że tylko widok niektórych kotów mu o nim przypominał.
Miłość.
Ah, piękne słowo. Lis sam nigdy nie sądził, że zapała palącym uczuciem do kogokolwiek innego. W swym umyśle nadal pluł we własny pysk, że tamtego dnia wysłał Cyprysowy Gąszcz do walki, zamiast pozostawić ją w obozie, nie musiałaby wtedy leżeć u medyka, a co najważniejsze - uniknąłby konfrontacji jej oraz Księżycowego Pyłu. Może wtedy szylkretowa kocica by żyła? Może mieliby teraz szczęśliwą rodzinę? Może nie zostałby… potworem? Ta… całkiem prawdopodobne. Wszak każdy wiedział, iż córka Wschodzącej Fali skutecznie uciszała jego mordercze zapędy. Niczym swego rodzaju terapeuta podający napar z melisy.
Teraz jej już nie było… Nadal pamiętał, w jaką furię wpadł, gdy dowiedział się, co tak naprawdę stało za śmiercią jego pierwszej ukochanej.
Zacisnął zęby, przypominając sobie o tym najgorszym pomiocie, który prawdopodobnie zdechł już niczym robak.
Księżycowy Pył.
Uważał go za przyjaciela, ojca, to dla niego odmówił powrót do rodzimego klanu. I jak ten gój mu się odwdzięczył!? Zrobił z niego potwora! Zamordował ukochaną! ZNISZCZYŁ MU ŻYCIE!
Ah, piękne słowo. Lis sam nigdy nie sądził, że zapała palącym uczuciem do kogokolwiek innego. W swym umyśle nadal pluł we własny pysk, że tamtego dnia wysłał Cyprysowy Gąszcz do walki, zamiast pozostawić ją w obozie, nie musiałaby wtedy leżeć u medyka, a co najważniejsze - uniknąłby konfrontacji jej oraz Księżycowego Pyłu. Może wtedy szylkretowa kocica by żyła? Może mieliby teraz szczęśliwą rodzinę? Może nie zostałby… potworem? Ta… całkiem prawdopodobne. Wszak każdy wiedział, iż córka Wschodzącej Fali skutecznie uciszała jego mordercze zapędy. Niczym swego rodzaju terapeuta podający napar z melisy.
Teraz jej już nie było… Nadal pamiętał, w jaką furię wpadł, gdy dowiedział się, co tak naprawdę stało za śmiercią jego pierwszej ukochanej.
Zacisnął zęby, przypominając sobie o tym najgorszym pomiocie, który prawdopodobnie zdechł już niczym robak.
Księżycowy Pył.
Uważał go za przyjaciela, ojca, to dla niego odmówił powrót do rodzimego klanu. I jak ten gój mu się odwdzięczył!? Zrobił z niego potwora! Zamordował ukochaną! ZNISZCZYŁ MU ŻYCIE!
Lis w przypływie furii uderzył w kamień leżący na odsłoniętym skrawku piachu, posyłając go tym samym w powietrze. Zaraz jednak wziął głęboki wdech, zaś pod zamkniętymi powiekami zatańczył obraz ukochanej Słodkiej. Mimowolnie jego serce zaczęło szybciej bić. Naprawdę pragnął ponownie ją zobaczyć…
- Ojcze - strzepnął uchem, słysząc głos Świszczącej Wichury za jego plecami. - Melduję, że granica z klanem nocy czysta - niebieski drgnął lekko, gdy na jego nos spadł płatek śniegu.
- Dobra robota - pochwalił go, widząc jednak wychudłą sylwetkę syna, dodał zaraz - Zjedz coś i odpocznij, musisz nabrać masy - polecił - Przyniosłem niedawno kurę, pozwolisz, że zjemy razem? - miauknął, chyba pierwszy raz w życiu chcąc spędzić czas z własnym potomstwem dobrowolnie. Tak… słodki język zdecydowanie zmieniała tego starego łajdaka.
- Ojcze - strzepnął uchem, słysząc głos Świszczącej Wichury za jego plecami. - Melduję, że granica z klanem nocy czysta - niebieski drgnął lekko, gdy na jego nos spadł płatek śniegu.
- Dobra robota - pochwalił go, widząc jednak wychudłą sylwetkę syna, dodał zaraz - Zjedz coś i odpocznij, musisz nabrać masy - polecił - Przyniosłem niedawno kurę, pozwolisz, że zjemy razem? - miauknął, chyba pierwszy raz w życiu chcąc spędzić czas z własnym potomstwem dobrowolnie. Tak… słodki język zdecydowanie zmieniała tego starego łajdaka.
< Świszcząca Wichuro? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz