Słysząc, że uczeń klanu nocy skończył mówić, spojrzał na niego. W swoim wzroku pragnął przekazać buraskowi jak najwięcej zrozumienia raz wsparcia. Mimo iż znali się ledwie kilka uderzeń serca, syn Iglastej Gwiazdy miał wrażenie, że mógłby zaprzyjaźnić się z wnukiem Żwirowej Gwiazdy. Kocurek był nad wyraz sympatyczny, jednakże sprawiał też wrażenie zagubionego w tym potwornie wielkim świecie i zwyczajnie przerażonego tym, co doświadczył w krótkim życiu. Trochę tak, jak Leszczynek...
— Malinowa Łapo?! — drgnęli, słysząc jazgoczące warknięcia, należące najpewniej do jakiegoś kocura, najpewniej dużo starszego od nich wojownika klanu nocy. Źrenice Malinowej Łapy zwęziły się do granic możliwości, zaś z mordki terminatora uciekł przeraźliwy pisk oraz jęk rozpaczy. Leszczynek przełknął ślinę w gardle, słysząc kolejne wrzaski — Przysięgam, obedrę cię ze skóry, parszywa mysia strawo!
— T-to twój mentor? — wydukał, przerażony myślą, jakim potworem może być mentor buraska, po czym wysunął pazurki, by chociażby mieć minimum szans w obronie. Co prawda nadal był na ziemiach niczyich, jednakże nie wiedział, co może tamtemu kocurowi strzelić do głowy. Malinek natomiast, sam skinął jedynie łebkiem, będąc, podobnie jak Leszczynek, całkowicie przerażony sytuacją, w której się znaleźli.
— O-on n-nie żartuje — wyszeptał, rzucając rudzielcowi błagalne wręcz spojrzenie. Najwidoczniej nie miał ochoty widzieć swojego mentora, zaś Leszczynek śmiało mógł stwierdzić, że nocniak nawet nie miał zamiaru wyobrażać sobie, co starszy z nim zrobi, gdy go dorwie. Nie wiedział co robić. Zwyczajnie stał jak słup soli, zaś wrzaski stawały się z każdą chwilą głośniejsze.Wiatr zmienił swój kierunek, przynosząc woń wściekłości oraz nienawiści.
Leszczynek rozejrzał się szybko dookoła, nie wiedząc, gdzie mogą się skryć, byli na otwartej przestrzeni, jak na złość kamień zgromadzeń był zbyt daleko. W końcu jednak znalazł wyjście z tej patowej sytuacji. Niewiele myśląc wepchnął towarzysza niedoli do króliczej nory, sam zaraz się w niej kryjąc. Liczył po cichu, iż nie zostali zauważeni. Starając się oddychać jak najciszej zupełnie zapomniał o całym bożym świecie. Nie słyszał nawet szelestu trawy, wściekłego warknięcia Aroniowego Podmuchu a także nie czuł przyjemnego zapachu Malinowej Łapy, który zaraz obok niego dociskał swoje ciało do ziemi.
- C-chyba poszedł - miauknął kocurek, szturchając pręgowanego łapką. Uczeń Wilczego Serca oprzytomniał, po czym skinął głową, powoli wychodząc ze swojego ukrycia.
- N-nie ma... nie ma go! - miauknął radośnie do kolegi, nie czując już żadnego świeżego zapachu wojownika. Uśmiechnął się promiennie, trącając pręgowanego łapką, aby i ten się rozchmurzył -J-jak ty wytrzymujesz z tym burakiem? - zagaił, przekrzywiając główkę na bok, po czym usiadł wygodnie. Przecież nic się nie stanie, jeśli jeszcze chwilkę porozmawiają, prawda? Naprawdę nie chciał tak szybko go opuszczać...
< Malinowa Łapo? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz