Bocian wywrócił oczami. Gdyby wiedział, że koteczki są takie irytujące, wolałby zostać w kociarni. Chociaż tak przynajmniej jest opcja, że nie będzie się nudził. Co innego w towarzystwie ciągle marudzącego Czapli. Podejrzewał też, że dla córki Bazylii jego towarzystwo musiało być ogromnym zaszczytem.
— Nikt ci nie kazał za mną leźć, mysi bobku.
Syn Pszczółki począł rozglądać się wokół, czujnym wzrokiem wychwytując najmniejsze szczegóły obozu. O tej porze mogło się zdawać, że będzie pełen kotów, tym czasem tylko dwójka wojowników posilała się zwierzyną blisko wyjścia z obozu. Bocian niezbyt znał przyczynę takiego stanu rzeczy. Może koty Klanu Lisy były po prostu zbyt leniwe i zamiast cieszyć się leżeniem na śniegu, wolały schować się przed zimnem w legowiskach? Kocurek jeszcze dłuższy czas rozglądał się, zanim spojrzenie jego zielonych ślepi ostatecznie stanęło na Konopi, wciąż odwróconej do niego plecami.
— Wiesz, w sumie to mam pomysł.
Zignorował prychnięcie. Podszedł bliżej koteczki i ogonem wskazał jej nie tak odległy od nich punkt. Konkretnie niebieskiego kocura, już nie tak młodego, właśnie rozmawiającego z jednym wojownikiem, którego imienia Bocian nawet nie kojarzył. Z resztą to teraz nie było najważniejsze.
— Horyzont? Czego od niego chcesz?
— Chciałaś pokazać, że jesteś odważna. — wzruszył ramionami. — Masz ku temu okazję.
Kocur chyba nie był świadomy utkwionych na nim spojrzeć dwójki kociaków. Bocian czekał tylko, czy starsza koteczka wyrazi większe chęci do jego zabawy, albo chociaż większe wielbienie jego osoby.
— Więc słuchaj, lisi bobku. — biały machnął ogonkiem, prostując się z dumą. — Ten wyrzygany kłak jest tak zapatrzony na punkcie swojego ogona, że postradał już totalnie rozum. Wyzywam cię, żebyś zaatakowała jego ogon, a najlepiej przyniosła jakiś dowód.
Był całkowicie pewny, że córka Bazylii nie przyjmie wyzwania, od razu się wycofując do żłobka, a on będzie miał większą okazję, by pokazać jej swoją władczość.
— Chyba, że wymiękasz — mruknął.
<Konopio? przepraszam, wena nie chce się słuchać>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz