Szukał wzrokiem swojego brata. Nie potrafili zwęszyć jego zapachu, a tak bardzo chciał spędzić z nim czas. Razem, we dwójkę, wśród jabłek i zielonych liści. Przy okazji zapraszając Nornicową Łapę, żeby zacisnąć między nimi romantyczną więź.
Jedyne, czego Czermieniowy Gniew chciał, to mysz.
Wibrysy Szkarłatnego Mrozu obniżyły się ze smutku. Zdołał się stęsknić za bratem, chociaż widzieli się zaledwie kilka godzin temu. Zżył się z nim, razem spędzili dzieciństwo, pobyt w Klanie Nocy oraz przybycie do Owocowego Lasu.
- We dwójkę upolujemy szybciej! I nie jedną, a całe stado myszy! Zejdź, bo umrzesz z głodu. Nie chcę tego - miauczał rudy. Oczekiwał ma chociaż jedną odpowiedź od brata. Stanął pewnie na swojej gałęzi. Skupił się, żeby znaleźć wśród zieleni czarne futrze bądź chociaż błysk żółtych oczu. - Chodź do mnie, mój Czermieńku, bo wyściskam cię na pieńku. Nie tchórz, czarnuszku, mój kochany, bo.... Eeee.. Rozdrapię twoje rany! - zaśpiewał krótką i głupiutką pioseneczkę, żeby zwrócić na siebie uwagę brata.
- Idź sam. Z głodu ledwo, co mogę się ruszyć. Uszczęśliw mnie, skoro tak bardzo ci na tym zależy - usłyszał głos czarnego. Spojrzał na ukos od siebie. Zauważył wystające zza liści ciemne uszy. To on! Czermieniek! Jego najukochańszy i najwspanialszy przyjaciel! Pomachał ogonem z radości, uśmiechając się promiennie. Znalazł go, jak podczas zabawy w chowanego. Czas zrobić mu małą niespodziankę...
- Już idę po myszkę, kochany! - miauknął Szkarłatny Mróz.
Rudy odczekał chwilę i zaczął powoli i po cichu wspinać się ku górze. Nie wydawał z siebie żadnych dźwięków. Okazało się to trudne, gdyż w jego ciele buzowała radość i energia. Bez skupienia się, wszedłby wyżej już w ciągu chwili. Zdołał nauczyć się wspinania po drzewach, co sprawiało mu większą przyjemność niż łowienie ryb w rzece. Szybciej się męczył, kondycja poprawiała się. Wszystko mówiło, że miejsce rudego znajdowało się w opuszczonym miejscu Dwunożnych.
Dotarł na tę samą gałąź, na której leżał Czermieniowy Gniew. Czarny odpoczywał, z zamkniętymi oczami. Raz po raz zastrzygł uszami i nieznacznie zmieniał pozycję, aby nie zdrętwieć.
Tu cię mam - pomyślał z triumfem Szkarłatny Mróz. Delikatnie położył jedną z przednich łap na gałęzi. Wydawała się mocna i nie drgała tak gwałtownie pod wpływem przypadkowych ruchów.
Zaczął zbliżać się do Czermienia. Kontrolował każdy swój krok, oddychał cicho. Wczuł się w sytuację, jakby właśnie polował. Za chwilę zaskoczy brata i spędzą razem kolejny wieczór.
- Orientuj się! - krzyknął tuż za wojownikiem.
Czermieniowy Gniew miauknął ze strachu, podnosząc się gwałtownie. Gałąź zadrżała. Szkarłatny Mróz od razu przywarł do kory i wbił w nią pazury, żeby nie stracić równowagi. Niestety czarny spadł.
- Nie! Nie umieraj! - Z ust rudego wydobyło się pełne smutku jąknięcie. Nie, nie, nie! To się nie mogło tak skończyć. Jego brat nie posiadał żadnego prawa, żeby umrzeć. Był za młody na taki splot wydarzeń!
Spojrzał w dół, drżąc z przejęcia i strachu. Odetchnął z ulgą, zauważając uwieszonego na niższej gałęzi czarnego. Uśmiechnął się i krzyknął radośnie, dając upust emocjom. Negatywne odczucia zniknęły w ciągu sekundy.
- Ty cholerna wywłoko! Miałeś przynieść mi mysz! - warknął Czermieniowy Gniew z wściekłością.
- Żyjesz! Tak się przestraszyłem! Chciałem zrobić ci tylko małą niespodziankę - powiedział względnie spokojnym tonem rudy. Serce nadal biło mu szybko.
- Że co?! Przez ciebie nadal czuję głód, mysia strawo! - odpowiedział Czermień, próbując wejść na gałąź
- Nie nazywaj mnie tak brzydko - rzekł Szkarłatny Mróz. - No cóż... Teraz musimy zapolować we dwójkę, skoro jesteś bliżej ziemi.
Jedyne, czego Czermieniowy Gniew chciał, to mysz.
Wibrysy Szkarłatnego Mrozu obniżyły się ze smutku. Zdołał się stęsknić za bratem, chociaż widzieli się zaledwie kilka godzin temu. Zżył się z nim, razem spędzili dzieciństwo, pobyt w Klanie Nocy oraz przybycie do Owocowego Lasu.
- We dwójkę upolujemy szybciej! I nie jedną, a całe stado myszy! Zejdź, bo umrzesz z głodu. Nie chcę tego - miauczał rudy. Oczekiwał ma chociaż jedną odpowiedź od brata. Stanął pewnie na swojej gałęzi. Skupił się, żeby znaleźć wśród zieleni czarne futrze bądź chociaż błysk żółtych oczu. - Chodź do mnie, mój Czermieńku, bo wyściskam cię na pieńku. Nie tchórz, czarnuszku, mój kochany, bo.... Eeee.. Rozdrapię twoje rany! - zaśpiewał krótką i głupiutką pioseneczkę, żeby zwrócić na siebie uwagę brata.
- Idź sam. Z głodu ledwo, co mogę się ruszyć. Uszczęśliw mnie, skoro tak bardzo ci na tym zależy - usłyszał głos czarnego. Spojrzał na ukos od siebie. Zauważył wystające zza liści ciemne uszy. To on! Czermieniek! Jego najukochańszy i najwspanialszy przyjaciel! Pomachał ogonem z radości, uśmiechając się promiennie. Znalazł go, jak podczas zabawy w chowanego. Czas zrobić mu małą niespodziankę...
- Już idę po myszkę, kochany! - miauknął Szkarłatny Mróz.
Rudy odczekał chwilę i zaczął powoli i po cichu wspinać się ku górze. Nie wydawał z siebie żadnych dźwięków. Okazało się to trudne, gdyż w jego ciele buzowała radość i energia. Bez skupienia się, wszedłby wyżej już w ciągu chwili. Zdołał nauczyć się wspinania po drzewach, co sprawiało mu większą przyjemność niż łowienie ryb w rzece. Szybciej się męczył, kondycja poprawiała się. Wszystko mówiło, że miejsce rudego znajdowało się w opuszczonym miejscu Dwunożnych.
Dotarł na tę samą gałąź, na której leżał Czermieniowy Gniew. Czarny odpoczywał, z zamkniętymi oczami. Raz po raz zastrzygł uszami i nieznacznie zmieniał pozycję, aby nie zdrętwieć.
Tu cię mam - pomyślał z triumfem Szkarłatny Mróz. Delikatnie położył jedną z przednich łap na gałęzi. Wydawała się mocna i nie drgała tak gwałtownie pod wpływem przypadkowych ruchów.
Zaczął zbliżać się do Czermienia. Kontrolował każdy swój krok, oddychał cicho. Wczuł się w sytuację, jakby właśnie polował. Za chwilę zaskoczy brata i spędzą razem kolejny wieczór.
- Orientuj się! - krzyknął tuż za wojownikiem.
Czermieniowy Gniew miauknął ze strachu, podnosząc się gwałtownie. Gałąź zadrżała. Szkarłatny Mróz od razu przywarł do kory i wbił w nią pazury, żeby nie stracić równowagi. Niestety czarny spadł.
- Nie! Nie umieraj! - Z ust rudego wydobyło się pełne smutku jąknięcie. Nie, nie, nie! To się nie mogło tak skończyć. Jego brat nie posiadał żadnego prawa, żeby umrzeć. Był za młody na taki splot wydarzeń!
Spojrzał w dół, drżąc z przejęcia i strachu. Odetchnął z ulgą, zauważając uwieszonego na niższej gałęzi czarnego. Uśmiechnął się i krzyknął radośnie, dając upust emocjom. Negatywne odczucia zniknęły w ciągu sekundy.
- Ty cholerna wywłoko! Miałeś przynieść mi mysz! - warknął Czermieniowy Gniew z wściekłością.
- Żyjesz! Tak się przestraszyłem! Chciałem zrobić ci tylko małą niespodziankę - powiedział względnie spokojnym tonem rudy. Serce nadal biło mu szybko.
- Że co?! Przez ciebie nadal czuję głód, mysia strawo! - odpowiedział Czermień, próbując wejść na gałąź
- Nie nazywaj mnie tak brzydko - rzekł Szkarłatny Mróz. - No cóż... Teraz musimy zapolować we dwójkę, skoro jesteś bliżej ziemi.
<Czermieniu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz