*jeszcze na długo przed zniszczeniem Klanu Wilka*
Cała sprawa była coraz bardziej pokręcona. Szczawiowy Liść już nawet nie próbował ukrywać zazdrości, że to nie jego odwiedziła Sroczy Żar. Następnym razem babcia mogłaby przynieść nie tylko ciekawą informację, co przynajmniej jakieś pochlebne słowa na temat jego liliowej wspaniałości. Odepchnął na chwilę jednak żal do kocicy, by skupić się w pełni na słowach brata. Mysia Łapa na niego liczył. Z całego rodzeństwa, to z nim był najbardziej związany i nawet przez myśl mu nie przeszło, że mógłby mu odmówić. Poza tym kolejna przygoda brzmiała super!
— Masz szczęście, akurat mam wolny czas. — miauknął wojownik.
Ruszył w stronę wyjścia z obozu. Musieli skorzystać z tego, że akurat żaden z nich, nie musi brać się za obowiązki. Zerknął kontem oka na brata. Im szybciej zostanie uczniem, tym lepiej dla nich obu i ich nielegalnych, dalekich wycieczek, oczywiście z dużą dawką niebezpieczeństwa. Mysia Łapa dotrzymywał mu kroku. Oboje zapuścili się głęboko w tereny Klanu Klifu, idąc równym, niespiesznym krokiem. Gonił ich jednak czas. Możliwe, że zanim dojdą do granicy i z powrotem, będzie już księżyc unosił się na gwiezdnym niebie. Myśl, że nie wrócą na noc go nie przerażała. Przynajmniej będzie trochę spokoju. W legowisko wojowników ciągle ktoś chrapał albo tak się wiercił, że porządnie nie mógł się wyspać.
— Granica z Klanem Wilka jest niedaleko. Obyśmy go znaleźli. — mruknął Mysia Łapa.
Szczawiowy Liść zastrzygł uszami, nim spojrzał na kocurka.
— Iglasta Gwiazda jest za stary, by być członkiem naszej rodziny. Musiało chodzić o Kolca lub Ciernia, o ile te podane przez ciebie imiona, są faktycznie prawidłowe. Nie znam nikogo o takim. — zmrużył oczy, zastanawiając się. Oni nie znali. Ale był pewien wilczak, którego mogli tak sprać, że wyśpiewa im wszystko jak na spowiedzi.
Narażali tym Klan Klifu, jednak Szczawik był pewny, że jego klan zawsze sobie poradzi i nic im nie grozi. Poza tym wujek Lisia Gwiazda na pewno nie będzie zły. Jednak na wszelki wypadek lepiej, żeby się nie dowiedział.
Docierając do granicy, Szczawiowy Liść wychwycił od razu zapach wilczaków. Skrzywił się na ich jego zdaniem śmierdzącą woń. Głupcy. Rozejrzał się, zachowując czujność i pozwalając swoim uszom, wychwytywać najmniejszy dźwięk. Nie było żadnego zagrożenia. Liliowy przekroczył więc granicę z Klanem Wilka, ruszając teraz przed siebie. Usłyszał za sobą niepewne miauknięcie Mysiej Łapy, więc zatrzymał się, odwracając głowę w jego stronę.
— Przecież nie możemy przekraczać granicy.
— Ja przekroczyłem i co? Nikt mnie nie zjadł. Jak mamy znaleźć tego członka naszej rodziny, o którym mówiła babcia, to lepiej się streszczajmy. — mruknął liliowy kocur.
Stał. Cierpliwie czekał aż Mysia Łapa przekroczy "próg", dzielący ich tereny. Syn Berberysowej Bryzy wolniej, ale jednak, dołączył do najstarszego z miotu. Znajdowali się teraz na obcym terenie, nie należącym do ich klanu. Nie było jednak odwrotu.
Szczawiowy Liść machnął ogonem. Teraz to Mysia Łapa prowadził. Teren Klanu Wilka bardzo się różnił od tego Klanu Klifu. Zapachy również się mieszały, wprawiając go w otępienie. Zostawiali również swój, chociaż starał się, by jak najmniej śladów ich obecności po nich zostało.
Szczawiowy Liść machnął ogonem. Teraz to Mysia Łapa prowadził. Teren Klanu Wilka bardzo się różnił od tego Klanu Klifu. Zapachy również się mieszały, wprawiając go w otępienie. Zostawiali również swój, chociaż starał się, by jak najmniej śladów ich obecności po nich zostało.
Przystanął tak szybko, że ledwie Mysia Łapa zdążył również uczynić to samo. Pomarańczowe ślepia utkwił w odległej sylwetce. Mieli szczęście. Wiatr wiał od strony wilczaka, dzięki czemu jeszcze ich nie wyczuł. Zarówno Myszek, jak i Szczawik, schowali się w pobliskich krzakach. Największym cudem było to, że wilczak miał rudą sierść. Właśnie go poszukiwał liliowy. Nagietkowa Pręga. Oblizał się drapieżnie, wysuwając pazury, gotowy do zadania najboleśniejszego ciosu wojownikowi.
— Wyciągniemy od tego lisiego bobka informacje. Idziemy, Mysia Łapo. — szepnął bratu.
Nim kremowy zdążył zareagować, z wściekłym wrzaskiem Szczawik wyskoczył z krzaków, pędząc prosto na Nagietka. Przyszpilił zdezorientowanego kocura do ziemi, wbijając pazury w jego ciało. O tak, walka była tym, co kochał najbardziej.
<Myszku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz