Patrzył zaskoczony na kotkę o dziwnej sierści. Ta również mu się przyglądała. Żadne z nich nie sądziło najwidoczniej, że Cis może nauczać kogoś jeszcze prócz nich.
— Tak jak mówiłam, dzisiaj bawicie się razem. Nie ma za co. — powiedziała spokojnym tonem, kierując się w stronę Fasolkowej Łapy. — Najpierw nazbieracie mi cis i naparstnicę, a potem przynieście mi coś do jedzenia. A jak wrócicie to pokaże wam, co z czym połączyć żeby zrobić fajną mieszankę do podtrucia kogoś, kto wam siedzi na ogonie. No, już, brać się do roboty, leniwe kupy futra, bo wyszukuję wam coś, czego długo nie zapomnicie. I nie będzie to przyjemne.
Pigwa spojrzał z wyrzutem na starszą kocicę. Nie za bardzo chciał zajmować się młodszą kotką śmierdzącą Klanem Wilka. Wystarczało mu, że niańczył już Cis w pewien sposób. Ruszyli razem w stronę lasku, aby zebrać cis i naparstnicę. Na początku nic do siebie nie mówili, tylko zerkali na siebie od czasu do czasu.
— Tooo — zaczęła w końcu kotka. — Ile się uczysz już u Cis? — zapytała.
Pigwowy Kieł zmarszczył brwi. Czas ostatnio pędził jak głupi.
— Z d-dwa księżyce — miauknął niepewnie. — A t-ty?
Kotka uśmiechnęła się lekko.
— Podobnie. A i Fasolkowa Łapa jestem — przedstawiła się liliowa.
— Pi-pigwowy Kieł — mruknął cicho. — T-tam rósł cis — dodał, wskazując łapą pagórek.
Podążyli w skazanym przez niego kierunku. Cisza znów zapanowała pomiędzy dwójką uczniów Cis. Pigwa czuł nieprzyjemne dreszcze na grzbiecie. Zawsze lubił chodzić do staruszki, bo w końcu mógł pobyć sam. Teraz zanosił się koniec tej ery. Wszystko się zmieniało. A Pigwa tak nienawidził zmian.
— Też się uczysz na medyka, nie? — zapytała liliowa, zbierając cis.
Pigwowy Kieł szybko pokręcił łbem.
— Je-jestem wo-wojownikiem — mruknął.
Kotka zaskoczona podniosła wzrok.
— Naprawdę? — miauknęła nieco zdziwiona. — Myślałam, że przez to... no wiesz... twoje oko... — wskazała na zaślepione ślipie.
Wojownik spuścił smętnie uszy.
— K-klan Klifu m-mi to zro-zrobił — wyznał cicho. — S-sam L-lisia Gwiazda...
<fasola chcesz po obgadywać klifiaków?>
— Tooo — zaczęła w końcu kotka. — Ile się uczysz już u Cis? — zapytała.
Pigwowy Kieł zmarszczył brwi. Czas ostatnio pędził jak głupi.
— Z d-dwa księżyce — miauknął niepewnie. — A t-ty?
Kotka uśmiechnęła się lekko.
— Podobnie. A i Fasolkowa Łapa jestem — przedstawiła się liliowa.
— Pi-pigwowy Kieł — mruknął cicho. — T-tam rósł cis — dodał, wskazując łapą pagórek.
Podążyli w skazanym przez niego kierunku. Cisza znów zapanowała pomiędzy dwójką uczniów Cis. Pigwa czuł nieprzyjemne dreszcze na grzbiecie. Zawsze lubił chodzić do staruszki, bo w końcu mógł pobyć sam. Teraz zanosił się koniec tej ery. Wszystko się zmieniało. A Pigwa tak nienawidził zmian.
— Też się uczysz na medyka, nie? — zapytała liliowa, zbierając cis.
Pigwowy Kieł szybko pokręcił łbem.
— Je-jestem wo-wojownikiem — mruknął.
Kotka zaskoczona podniosła wzrok.
— Naprawdę? — miauknęła nieco zdziwiona. — Myślałam, że przez to... no wiesz... twoje oko... — wskazała na zaślepione ślipie.
Wojownik spuścił smętnie uszy.
— K-klan Klifu m-mi to zro-zrobił — wyznał cicho. — S-sam L-lisia Gwiazda...
<fasola chcesz po obgadywać klifiaków?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz