– Widzimy się jutro. Ale nie z samego rana, daj mi się wyspać. Lepiej dla ciebie, jak będę wyspana – poinformowała uczniaka, po czym nie czekając na odpowiedź odeszła. Nie wiedziała, jaki jest ten cały Wiewiórcza Łapa i nie spieszyło się jej do poznania go. Nie przepadała jakoś szczególnie za kociakami z jej klanu. Uważała, że to małe, głośne i robi problemu, chociaż oczywiście znała też ich wartość. Wiedziała, że kiedyś zostaną silnymi wojownikami, bądź mądrymi medykami. Teraz jednak, byli conajwyżej wkurzający, a Miód strasznie nie lubiła, gdy jej ktoś grał na nerwach. Postanowiła sobie, że wydobędzie z Wiewióra to, co najlepsze, ale nici z zawierania jakichkolwiek relacji. Nie na tym polegała jej praca.
– Hejjj, Kuleczko! – Zza jej pleców dobiegł głos Narcyza, który ostatnimi czasy miał się coraz lepiej. To cieszyło Miodek. Martwiła się trochę o przyjaciela, kiedy tak leżał u medyków i pachniał całymi dniami. Wiedziała, że przecież kocur musi pokazywać wszystkim wokół, jaki to nie jest wspaniały, a cóż z tego, skoro tylko czekał, aż wyzdrowieje?
– Czego chcesz? – burknęła zwyczajowo, a on zwyczajowo nie zwrócił na to żadnej uwagi.
– Dostałaś ucznia! Gratulacje, gratulacje! Zobaczysz, jak to fajnie, ja miałem już kilku. Na pewno świetnie go wyszkolisz. Chociaż oczywiście nie tak świetnie, jak ja, bo ja jestem najlepszy, ale... Rozumiesz. – Uśmiechnął się do niej szeroko. Miodek drgnęła lekko. Dlaczego to lisie łajno tak uroczo się uśmiecha? Och, gdyby tylko umiała zrozumieć własne uczucia względem tego kocura. Czy świat nie byłby wtedy łatwiejszy?
– Jeszcze się ździwisz – odparła, unosząc dumnie łeb – tak go wyszkolę, że twoi uczniowie będą zbierać pyski z podłogi.
Narcyz zaśmiał się.
– Pfff, chciałbym to zobaczyć. Przykro mi Kuleczko, ale nikt w tym klanie nie szkoli tak dobrze, jak ja. Spójrz chociaż na Orliczka! Zuch wojownik, świetniuteńki. Oczywiście, ja jestem lepszy, no ale...
– Tak, tak, ty jesteś najlepszy, wiem, zapamiętałam. Pierwsza zasada Narcyzologii, co? – Uderzyła go przyjacielsko w bok.
– W rzeczy samej!
Jeśli kiedyś Narcyz wyczuje jej sarkazm, przyniesie mu dorodnego królika. To chyba jednak nie było dzisiaj.
~*~
Coś uderzyło ją w bok.
– Noooo daaaalej! – zabrzmiało nad jej uchem. Miód otworzyła jedno oko, aby przed jej pyskiem zarysowała się ruda sylwetka uczniaka, który był już wyraźnie poddenerwowany. Kocica warknęła, odpychając go łapą.
– Spadaj! Chyba ci mówiłam, zaczynamy jak się wyśpię – rzuciła poirytowana, układając się z powrotem i zamykając oczy.
– Ale wszyscy już wyszli! – Wiewiór wydawał się nadwyraz zdenerwowany jej postawą. Głupi dzieciak, co on sobie myślał?
– Ale ty nie jesteś wszyscy. No już, idź sobie, wyjdziemy, jak wyjdziemy – zadeklarowała, po chwili przewracając się na drugi bok. Kociak prychnął z dozą irytacji.
– Jesteś mentorem! Powinnaś zabierać mnie rano na trening.
– Zabiorę cię na trening, jak będę miała ochotę. Idź już sobie, przyjdę po ciebie.
Nie po to skończyła własny trening, aby ją jakiś gówniarz wyciągał z łóżka! Odpowiednia ilość snu dobrze działała na urodę, a ona nie zamierzała na niej tracić przez jakiegoś wypierdka. Sprzeczali się tak jeszcze chwilę, aż mały się poddał i wyszedł. Kocica leżała przez jakiś czas, z żalem jednak stwierdziła, że nie może zasnąć. Dźwignęła się więc na równe łapy i wyszła na zewnątrz.
– To twój szczęśliwy dzień – mruknęła do rudzielca – ale nie myśl sobie, że ujdzie ci na sucho wyciąganie mnie z leża. Dostaniesz za to parę ćwiczeń. A teraz chodź, pokaże ci nasze tereny. Traktor ci się spodoba. – Ostatnie słowa wypowiedziała z lekkim uśmiechem na pysku. Nie oglądając się na młodszego, wybyła z obozu. Cóż, tak właśnie zaczynał się jej pierwszy dzień jako mentorki. Oby był owocny.
~*~
Wrócili znacznie później, niż inne grupy, ale to dlatego też, że później wyszli. Wiewiórcza Łapa był dość... Problematyczny. Ciągle jej pyskował i szukał zaczepki. Miodek oczywiście odparowywała mu się raz za razem i tak trwali w konflikcie między jej monologami. Kiedy jednak pokazała mu wstępnie pozycje, jaką powinien przyjąć do polowania, kocur w skupieniu jej słuchał i robił to, co kazała. Cóż, może zależało mu na zostaniu dobrym wojownikiem, ale właściwie to kij go wiedział.
– Zjeżdżaj mi z oczu. I pamiętaj, nie próbuj mnie więcej wyciągać z wyrka – rzuciła na odchodne. Za to ostatnie też mu się oberwało. Część terenów Klanu Burzy przebiegli, dopóki kocurek nie zrobił się zmęczony. Miód powiedziała, że to "nauczka", a ten odparował jej, że nie powinien obrywać za to, jaką ona jest leniwą dupą. Kremowa tylko zapytała go, czy nie chce się przebiec drugi raz. Odpuścił. Teraz także nic nie mówiąc odszedł od wojowniczki, która w spokoju ruszyła po swój obiad. No, prawie. Coś małego i niebieskiego stanęło jej na drodze.
– Pseplasam panią. – Kociak. Kolejny kociak. Czy one nie mogły dać jej spokoju?
– No, czego dusza pragnie? Tylko szybko, jestem głodna – odparła, starając się nie brzmieć przy tym nazbyt złośliwie. W gruncie rzeczy, ta mała kulka nic złego jej nie zrobiła. Po prostu sobie stała.
< Burzo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz