Na pyszczek wojownika mimowolnie wkradł się uśmiech na widok dziecięco naiwnej taktyki Króliczka. Ale jednak, nie mógł powiedzieć, że maluch nie sprostał zadaniu. Zrobił to. Na swój sposób.
— Można tak powiedzieć. — Wyprostował się, delikatnie potrząsając przednią łapą, żeby odgonić od niej kocurka. — Ale wątpię, żeby w prawdziwej walce z prawdziwym wrogiem to zadziałało. Czasem… czasem udawanie zkontuzjowanego może pomóc, ale w inny sposób, wiesz?
— W i-inny? — Króliczek przekrzywił łebek i owinął łapki ogonem.
— No… przeciwnik nie podbiegnie do ciebie zaniepokojony jak ja, żeby zobaczyć co się stało, tylko z satysfakcją… zrobi jeszcze większą krzywdę. Ale w trakcie samej walki możesz przez chwilę udawać słabego, żeby zmylić wroga i zaatakować go, kiedy nie będzie się spodziewał. Dokładnie tak, jak teraz zaskoczyłeś mnie.
Kociak ochoczo pokiwał głową, na znak, że rozumie. Jaskrowy Pył zastrzygł uchem, uśmiechając się. Może nie był aż tak beznadziejnym nauczycielem, jak mu się z początku wydawało?
— Chcesz spróbować jeszcze raz? — Zachęcająco musnął ogonem bok kocurka.
— T-tak! — Chociaż niestabilnie, żwawo stanął na łapach, spoglądając wojownikowi prosto w oczy.
Kocur odsunął się kawałek, nie spuszczając oczu z malca i przygotowując się na jego atak. Jaką taktykę obierze tym razem? Ustawił się dwa lisie ogony od niego, unikając pytającego spojrzenia Biegnącego Potoku, która właśnie wychodziła z legowiska.
— Śmiało.
Wzrok Króliczka skakał jak szalony, jakby szukał dobrego punktu zaczepienia. Jaskrowy Pył cierpliwie czekał, aż młodzik zdecyduje się go zaatakować. Chyba wciąż starał się wymyślić, jak może go efektywnie zaskoczyć.
— Motylek! — Na wesoły pisk malucha wojownik odwrócił się, żeby po chwili poczuć łapki z wyciągniętymi pazurkami starające się wdrapać na jego grzbiet.
Z pyska kocura wydobył się stłumiony chichot. Przekrzywił łeb w drugą stronę i bardzo delikatnie chwycił małego cwaniaka za skórę na karku, żeby go z siebie ściągnąć. Natychmiast jednak zluźnił chwyt, gdy Króliczek wydobył z siebie wystraszony, protestancki pisk. Wzdrygnął się. Nie chciał nic robić wobec jego woli.
— No dobrze, wdrap się do końca.
Kociak odetchnął, uspokojony i ponownie wbił pazury w biało-rude futro, by po chwili znaleźć się na barkach. Jaskrowy Pył stęknął cicho pod ciężarem. Młodzik ważył więcej, niż kocur mógłby się tego spodziewać.
— Ciekawie to rozegrałeś. — Ledwo widocznie napiął mięśnie, by lepiej go utrzymać. — Ale… hm. Może na przyszłość w prawdziwej walce w ogóle nie używaj słów? Skupiaj się na słabościach przeciwnika. Patrz na lewo, ale zaatakuj na prawo. Wychwyć słabe punkty kota, z którym walczysz.
— Dobrze, b-będę p-pamiętał! — Kociak najwyraźniej zadowolony ze swojego sukcesu zamruczał, po czym łagodnie ssunął się z grzbietu kocura.
Uff, o ciężar mniej.
— Dobrze sobie radzisz, szybko wszystko łapiesz — stwierdził, bardziej do siebie niż do Króliczka.
— Tak? M-myślisz, że może b-być ze m-mnie do-dobry wojownik? — Nieśmiałe żółte ślepka wbiły się w kocura wyczekująco.
Ten mlasnął nerwowo, nie spodziewając się wcześniej takiego osobliwego pytania. Zamilkł na dłuższą chwilę
— Tak, myślę, że tak. — Skulił się na chłodny podmuch wiatru przechodzący mu przez futro. Pogoda dzisiaj niekoniecznie rozpieszczała. — Robi się coraz zimniej, nie przemarzłeś czasem? Może lepiej wrócisz już do mamusi? Musi się o ciebie martwić.
Jaskrowy Pył doskonale jednak wiedział, że jeśli malec zaprzeczy i zechce jeszcze z nim trochę zostać, ten nie będzie miał serca, żeby mu odmówić.
<Króliczku? Przepraszam, że tak długo>
Urocze
OdpowiedzUsuń