Minął tydzień od mianowania potomków Koniczynki. Tamten dzień dla Klanu Burzy okazał się nader radosny, gdyż bardzo rzadko, w grono uczniów, przyjmuje się więcej niż trzy kocięta. A tu nagle wpadły cztery. Orlik długo czekał na to wydarzenie. W ostatnim tygodniu, przed ukończeniem szóstego księżyca, zamiast bawić się ze Słonikiem, Mniszkiem i Bluszcz, rozmawiał z nimi na ten temat. Tylko i wyłącznie, wręcz popadli w paranoję. Śnili o tym, ale z drugiej strony rodzeństwo nie chciało się ze sobą rozstawać. W miarę dopasowali się do siebie charakterami, chociaż różnili się światopoglądem i kolorami sierści. Płynęła w nich krew Koniczynki i Ostrzenia, troskliwej matki i przykładnego (chociaż martwego) ojca.
Minął tydzień od mianowania Orlika na Orlikową Łapę i... Szczerze się zawiódł. Może to wina mentora? Wyobrażał sobie, że otrzyma osobnika z dużą wiedzą, pokładami cierpliwości i optymistycznym podejściem do życia, a trafił mu się Narcyzowy Pył. Kocur atencjusz. Dosłownie i w przenośni. Dzień w dzień opowiadał białemu, czego to nie dokonał, czego to nie wygarnął starszyźnie. Uśmiechał się, ukazując wszystkie zęby i czekał, aż uczeń nie rzeknie chociaż jednego, drobnego komplementu.
- Orliczku, Orliczku, wysil się. Już trzeci dzień chwalisz biel moich twardych kłów, a ja o tym wiem od dawna. Byłem zadowolony, gdy odkryłeś ich kolor, jestem z ciebie dumny, ale oczekuję większej bystrości. - Niebieski wojownik patrzył surowo na ucznia.
- Masz... Istnie gęsty ogon... i długi... A twój spryt i ambicje są... wspaniałe - powiedział Orlikowa Łapa, chcąc zakończyć tę dziwną grę wstępną i zacząć trening.
- Hmmm... - zamyślił się teatralnie Narcyz - Może być, acz wczorajsza uwaga odnośnie moich zębów była lepsza...no nic. Czas na naukę.
Nareszcie... Sam potomek zastępczyni Klanu Burzy może i okazał się dosłownym narcyzem, ale lubił walczyć. Już w tym pierwszym tygodniu nauki kładł duży nacisk na skuteczną obronę i wycelowany atak oraz obserwację słabych punktów wroga. Oceniał białego surowo, lecz sprawiedliwie. Na chwilę zapominał o ciągłej chęci otrzymywania atencji.
- Ogon niżej, nie odwracaj głowy w inne strony, to walka, nie pokaz piękności futra. - Narcyzowy Pył bacznie przyglądał się Orlikowej Łapie, by uczeń nie nabył złych nawyków. Syn Ostrzenia podporządkowywał się każdej uwadze, może prócz tej odnośnie źle mówionych komplementów i adoracyjnych tytułów.
- Dobrze się spisałeś, Orlikowa Łapo. W nagrodę... - Narcyz rozejrzał się wokoło, jakby miał wyjawić jakąś wielką tajemnicę. - Pokażę ci nasze tereny. Wyjdziemy dalej od traktoru, który zresztą powinieneś znać.
Orlikowa Łapa nie mógł uwierzyć. Mentor proponował mu wyjście poza obóz? Wgłąb terenów Klanu Burzy? Nie spodziewał się tego, w ogóle nie oczekiwał od Narcyzowego Pyłu podobnej propozycji.
- Tak, wiem gdzie znajduje się traktor... - Chciał odpowiedzieć, ale mentor od razu przerwał wypowiedź własnego ucznia.
- To ruszamy ku przygodzie! Chodź za mną. Znam te tereny lepiej od innych członków klanu. - Ruszył tanecznym krokiem w kierunku wyjścia z obozu.
Orlikowa Łapa szedł za mentorem. Kroczyli po wydeptanych ścieżkach, trochę wykopanymi w śniegu tunelami. Im bardziej oddalali się od obozu Klanu Burzy, tym trudniej bylo przedrzeć się przez śnieg. Narcyz miał dłuższe nogi, przez co podążanie przez białą pustynię nie sprawiało mu trudności. Orlikowa Łapa wręcz biegł, żeby nie zostawać w tyle.
Doszli do rzeki. Woda płynęła szybko, obmywając brzeg. Uczeń dyszał ze zmęczenia i na myśl o dłuższym odpoczynku uśmiechnął się. Przeszli bardzo długą drogę. Do nosa białego dotarło dużo zapachów, w tym... Kotów, lecz innych niż te, zamieszkujące wysokie trawy. Obecne tutaj kotki i kocury wydzielały inny zapach. Pachniały... rzeką, martwą rzeką. Widocznie żywią się mieszkańcami wodnej toni.
- Witaj na terenie Klanu Nocy. Tutaj miejscowe koty jedzą ryby, czyli takie obrzydliwe i oślizgłe robale wodne. - Narcyzowy Pył wzdrygnął się na myśl o łuskowanym stworze.
- Czy... My opuściliśmy Klan Burzy? - zdziwił się Orlikowa Łapa. - Mogą nas zaatakować!
Mentor prychnął.
- Gdyby jakiś miejscowy kot tu był, już dawno bym go zwęszył i poleciłbym ciche i skryte wycofanie się - rzekł.
- Tylko po drugiej stronie rzeki stoi nocniak - szepnął Orlikowa Łapa, wzrokiem pokazując kremową kotkę Narcyzowi.
- Ooo, takiej sytuacji nie przewidziałem, ale mogę opisać ci Klan Nocy. Zobacz, skryci, cisi, śmierdzący rybą. Żyjący w zgodzie z rzeką. I bardzo, bardzo brutalni. Oj, nie chciałbyś z nimi zadrzeć, Orliczku - snuł opowieść Narcyzowy Pył cichym tonem. Dlaczego wiecznie nazywa go Orliczkiem? Eh...
- Cisza, Śledziku. Zapomniałaś, że to moje bardzo-ważne-zadanie? Bardzo-bardzo. Ty mnie musisz śledzić. - Usłyszeli to, co rzekła kremowa. Wyglądała na zadowoloną. Drgnęła z zimna, przysuwający do siebie gęsty ogon. Rozluźniła się, przymknęła oczy i skierowała głowę ku słońcu.
- Mówi do ryb. Paranoja. - Przewrócił oczami Narcyz. - Idziemy na teren innego klanu. Tutaj nie ma nic ciekawego. - Mentor cofnął się ostrożnie. - Ugnij łapy, powoli się wycofuj. Patrz, na co depczesz.
Orlikowa Łapa wykonał polecenie nauczyciela. Niebieskimi oczami patrzył na ziemię i starał się omijać leżące wśród trzcin gałęzie. Skąd one się wzięły? Nie wiedział i wolał nie poznać prawdy.
Skryte wycofanie skończyło się fiaskiem, gdyż Narcyz nadepnął na jedną gałązkę. Cienką, ale taka wystarczyła, aby zdradzić ich pozycję. Kremowa kotka z Klanu Nocy otworzyła oczy i spojrzała w ich kierunku. Wstała, napinając mięśnie.
- Ratuj się kto może! Rybojady atakują! - Sierść Narcyzowego Pyłu napuszyła się. Mentor zwiał szybko, chowając się w śniegu kilka metrów od rzeki. - Chowaj się, albo wypierze ci mózg gadką o śledziach - powiedział wystraszony syn zastępczyni do Orlikowej Łapy.
Biały jednak wycofał się powoli, przyglądając się kremowej.
<Brzoskwiniowa Łapo?>
Minął tydzień od mianowania Orlika na Orlikową Łapę i... Szczerze się zawiódł. Może to wina mentora? Wyobrażał sobie, że otrzyma osobnika z dużą wiedzą, pokładami cierpliwości i optymistycznym podejściem do życia, a trafił mu się Narcyzowy Pył. Kocur atencjusz. Dosłownie i w przenośni. Dzień w dzień opowiadał białemu, czego to nie dokonał, czego to nie wygarnął starszyźnie. Uśmiechał się, ukazując wszystkie zęby i czekał, aż uczeń nie rzeknie chociaż jednego, drobnego komplementu.
- Orliczku, Orliczku, wysil się. Już trzeci dzień chwalisz biel moich twardych kłów, a ja o tym wiem od dawna. Byłem zadowolony, gdy odkryłeś ich kolor, jestem z ciebie dumny, ale oczekuję większej bystrości. - Niebieski wojownik patrzył surowo na ucznia.
- Masz... Istnie gęsty ogon... i długi... A twój spryt i ambicje są... wspaniałe - powiedział Orlikowa Łapa, chcąc zakończyć tę dziwną grę wstępną i zacząć trening.
- Hmmm... - zamyślił się teatralnie Narcyz - Może być, acz wczorajsza uwaga odnośnie moich zębów była lepsza...no nic. Czas na naukę.
Nareszcie... Sam potomek zastępczyni Klanu Burzy może i okazał się dosłownym narcyzem, ale lubił walczyć. Już w tym pierwszym tygodniu nauki kładł duży nacisk na skuteczną obronę i wycelowany atak oraz obserwację słabych punktów wroga. Oceniał białego surowo, lecz sprawiedliwie. Na chwilę zapominał o ciągłej chęci otrzymywania atencji.
- Ogon niżej, nie odwracaj głowy w inne strony, to walka, nie pokaz piękności futra. - Narcyzowy Pył bacznie przyglądał się Orlikowej Łapie, by uczeń nie nabył złych nawyków. Syn Ostrzenia podporządkowywał się każdej uwadze, może prócz tej odnośnie źle mówionych komplementów i adoracyjnych tytułów.
- Dobrze się spisałeś, Orlikowa Łapo. W nagrodę... - Narcyz rozejrzał się wokoło, jakby miał wyjawić jakąś wielką tajemnicę. - Pokażę ci nasze tereny. Wyjdziemy dalej od traktoru, który zresztą powinieneś znać.
Orlikowa Łapa nie mógł uwierzyć. Mentor proponował mu wyjście poza obóz? Wgłąb terenów Klanu Burzy? Nie spodziewał się tego, w ogóle nie oczekiwał od Narcyzowego Pyłu podobnej propozycji.
- Tak, wiem gdzie znajduje się traktor... - Chciał odpowiedzieć, ale mentor od razu przerwał wypowiedź własnego ucznia.
- To ruszamy ku przygodzie! Chodź za mną. Znam te tereny lepiej od innych członków klanu. - Ruszył tanecznym krokiem w kierunku wyjścia z obozu.
Orlikowa Łapa szedł za mentorem. Kroczyli po wydeptanych ścieżkach, trochę wykopanymi w śniegu tunelami. Im bardziej oddalali się od obozu Klanu Burzy, tym trudniej bylo przedrzeć się przez śnieg. Narcyz miał dłuższe nogi, przez co podążanie przez białą pustynię nie sprawiało mu trudności. Orlikowa Łapa wręcz biegł, żeby nie zostawać w tyle.
Doszli do rzeki. Woda płynęła szybko, obmywając brzeg. Uczeń dyszał ze zmęczenia i na myśl o dłuższym odpoczynku uśmiechnął się. Przeszli bardzo długą drogę. Do nosa białego dotarło dużo zapachów, w tym... Kotów, lecz innych niż te, zamieszkujące wysokie trawy. Obecne tutaj kotki i kocury wydzielały inny zapach. Pachniały... rzeką, martwą rzeką. Widocznie żywią się mieszkańcami wodnej toni.
- Witaj na terenie Klanu Nocy. Tutaj miejscowe koty jedzą ryby, czyli takie obrzydliwe i oślizgłe robale wodne. - Narcyzowy Pył wzdrygnął się na myśl o łuskowanym stworze.
- Czy... My opuściliśmy Klan Burzy? - zdziwił się Orlikowa Łapa. - Mogą nas zaatakować!
Mentor prychnął.
- Gdyby jakiś miejscowy kot tu był, już dawno bym go zwęszył i poleciłbym ciche i skryte wycofanie się - rzekł.
- Tylko po drugiej stronie rzeki stoi nocniak - szepnął Orlikowa Łapa, wzrokiem pokazując kremową kotkę Narcyzowi.
- Ooo, takiej sytuacji nie przewidziałem, ale mogę opisać ci Klan Nocy. Zobacz, skryci, cisi, śmierdzący rybą. Żyjący w zgodzie z rzeką. I bardzo, bardzo brutalni. Oj, nie chciałbyś z nimi zadrzeć, Orliczku - snuł opowieść Narcyzowy Pył cichym tonem. Dlaczego wiecznie nazywa go Orliczkiem? Eh...
- Cisza, Śledziku. Zapomniałaś, że to moje bardzo-ważne-zadanie? Bardzo-bardzo. Ty mnie musisz śledzić. - Usłyszeli to, co rzekła kremowa. Wyglądała na zadowoloną. Drgnęła z zimna, przysuwający do siebie gęsty ogon. Rozluźniła się, przymknęła oczy i skierowała głowę ku słońcu.
- Mówi do ryb. Paranoja. - Przewrócił oczami Narcyz. - Idziemy na teren innego klanu. Tutaj nie ma nic ciekawego. - Mentor cofnął się ostrożnie. - Ugnij łapy, powoli się wycofuj. Patrz, na co depczesz.
Orlikowa Łapa wykonał polecenie nauczyciela. Niebieskimi oczami patrzył na ziemię i starał się omijać leżące wśród trzcin gałęzie. Skąd one się wzięły? Nie wiedział i wolał nie poznać prawdy.
Skryte wycofanie skończyło się fiaskiem, gdyż Narcyz nadepnął na jedną gałązkę. Cienką, ale taka wystarczyła, aby zdradzić ich pozycję. Kremowa kotka z Klanu Nocy otworzyła oczy i spojrzała w ich kierunku. Wstała, napinając mięśnie.
- Ratuj się kto może! Rybojady atakują! - Sierść Narcyzowego Pyłu napuszyła się. Mentor zwiał szybko, chowając się w śniegu kilka metrów od rzeki. - Chowaj się, albo wypierze ci mózg gadką o śledziach - powiedział wystraszony syn zastępczyni do Orlikowej Łapy.
Biały jednak wycofał się powoli, przyglądając się kremowej.
<Brzoskwiniowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz