- Uważaj lepiej. - miauknął wojownik, obserwując zranioną łapę uczennicy. - Poranna Zorza zaraz przyjdzie. Wytrzymaj.
- Królik, ja nie umieram. - mruknęła Zwinkowa Łapa.
Może i nie, ale niebieskiemu źle kojarzyło się legowisko medyka. Mimo mocnej woni wielu ziół, dalej zdawało mu się, że czuje odór śmierci. Drgnął, gdy przeszyły go zimne dreszcze. Zanim zdążył jednak spanikować, Poranna Zorza wrócił z zajmowania się Murówkową Łapą. Odmrożone poduszki łap do przyjemności nie należały. Królicze Serce mógł odetchnąć z ulgą, że obu nic wkrótce nie będzie.
- Tobie też coś dolega? - upewnił się klifiak.
Królicze Serce pośpiesznie pokręcił łbem. Był tutaj tylko do towarzystwa. Sam nie wiedział co by zrobił, gdyby obie kotki zniknęły z jego życia. Chyba byłoby zbyt nudno.
***
Śniegu było coraz więcej. Pora Nagich Drzew nigdy nie należała do jego ulubionych. Tym razem nie przejmował się jednak nieprzyjemnym chłodem. Biegł przed siebie, wyciągając łapy, mimo zbyt mocnego wiatru. W panice rozglądał się wokół. Zatrzymał się w ostatniej chwili, zanim by przekroczył granicę z Siedliskiem Dwunożnych. Tutaj kończył się zapach.
- Murówka, nie wygłupiaj się!
Liczył, że kotka wyjdzie zza rogu, uśmiechnie się i odpowie, że to była dłuższa zabawa w chowanego. Od dwóch dni nie było po niej śladu. Królicze Serce mocno się zmartwił. Z początku myślał, że schowała się gdzieś, by w spokoju przeżyć żałobę po śmierci Jaszczurzej Łapy. Ale wtedy już dawno by wróciła!
- Znalazłeś ją? - Zwinkowa Łapa znalazła się w kilku susach przy nim.
Trzęsła się z zimna. Pod wieczór zawsze robiło się o wiele chłodniej, wręcz lodowato. Powinni powoli wracać do obozu, ale trop i tak było trudno złapać. Jeśli w nocy spadnie śnieg, już nigdy jej nie odnajdą. Spojrzał z niepokojem na przyjaciółkę.
- Mu-musiała pójść dalej. C-chodźmy.
- Na tereny Dwunożnych? - upewniła się Zwinka, zerkając w stronę odległego płotu.
Powoli pokiwał głową, czując równocześnie, jak strach zaczyna go paraliżować. Przystąpił kilka kroków do przodu, zanim się potknął i padł na śnieg. Zwinkowa Łapa pierwsza dotarła do ogrodzenia, wskakując na nie zwinnie.
- Nie widzę jej.
- Nie mo-mogła za-zapaść się pod ziemię! - miauknął rozpaczliwie.
Usiadł, spoglądając na własne łapy. Poczuł ciepło futra pobratymki. Westchnął ciężko, pozwalając sobie na łzy. Stracili ją.
Czy jeszcze kiedykolwiek zobaczy Murówkę?
Wyleczone: Zwinkowa Łapa, Murówkowa Łapa
:(((
OdpowiedzUsuńkiedyś jakiś jej bachorek do was wróci