Poranek zapowiadał się naprawdę spokojnie, gdyby nie czyiś donośny krzyk.
- Pfomoooocy! Latuuuunkuu!
Obudził się nagle, wyrwany z naprawdę przyjemnego snu. Ziewnął, powoli przebudzając się. Jego uwagę przykuła czarna, mała kulka biegnąca przestraszona między drzewami. Zastanowił się przez chwilę, czy nie kojarzy tego kocura bądź kotki.
Szkarłatny Mróz wstał i zszedł z drzewa na ziemię. Chłodne powietrze smagało jego futro. Przez chwilę obwąchiwał okolicę, znajdując trop uciekiniera. Doszedł do krzaka, porośniętego zielonymi liśćmi. Włożył głowę pomiędzy gałęzie i wyciągnął z niej... Małe kocię. Nie spodziewał się, że takie maluchy, już o tej porze, biegają po Owocowym Lesie.
Postawił kotkę na ziemi, a ta spojrzała na niego z wyrzutem.
- No, proszę, masz charakterek - miauknął. Z tego, co kojarzył, zwykłe maluchy nie obdarzają dorosłych takimi spojrzeniami. Mimo chłodnej reakcji czarnej uśmiechnął się promiennie, chcąc wyglądać na miłego kocura.
- Cio s tego? - zapytała się od razu.
- Nic, nic. Jestem Szkarłatny Mróz! - powiedział, wypinając dumnie pierś do przodu. - Mów mi Szkarłat, będzie krócej i łatwiej zapamiętasz. Jak się nazywasz?
Kotka spojrzała nieufnie na rudego.
- Ne pofem - skrzywiła się.
Czarna zachowywała się dosyć podobnie jak Czermieniowy Gniew, brat Szkarłatu. Niebieskooki przyzwyczaił się do podobnego zachowania. Spotykał podejrzanie dużo osób z takim charakterkiem i podejściem do życia.
- Wiesz... Znalazłem cię i się przedstawiłem. Chyba, że mam cię nazywać... - Wojownik na chwilę się zamyślił. -... kluseczka?
- Ne! Jeśtem Tajfun - odpowiedziała niezadowolona kotka, prychając z irytacją.
- No, umiesz ładnie odpowiadać - miauknął ochoczo wojownik. Spodobało mu się imię czarnej. Wydawało się znacznie bardziej oryginalne niż imiona wzięte od nazw zwierząt, roślin czy ryb, jak w przypadku Klanu Nocy. Przypomniał mu się jego mentor, Sumowy Wąs, który niestety zginął podczas walki z Klanem Klifu. Przez chwilę posmutniał, ale odegnał od siebie to uczucie. Miał przed sobą kocię i musiał poświęcić mu swoją uwagę.
- Co robisz o tej porze poza żłobkiem? - zapytał się rudy.
- Ne tfoja splawa! - Tajfun pokazała Szkarłatnemu Mrozowi język.
- Hmmm... Wstałaś wcześnie i chciałaś się zabawić, prawda? - zadał kolejne pytanie starszy. Skoro Tajfun zdołała uciec przed zagrożeniem o i tak dosyć wczesnej porze dnia, to musiała zerwać się z legowiska. Pamiętał, jak sam nudził się w miejscu przebywania królowych z ich dziećmi i często opuszczał swoją mamę. Zwyczajnie z powodu braku możliwości zabawienia się.
Tajfun spojrzała z nutą zdziwienia na wojownika.
- Nio... Mose. Ne tfoja splafa - odpowiedziała pod nosem.
- Wiesz co? Mam pomysł. Pobawimy się razem. Wstałem już i cóż... Nie zdołam zasnąć ponownie. Jeśli się zgodzisz, to nie powiem nic twoim rodzicom ani nic, że zapuściłaś się aż tutaj - zaproponował Szkarłatny Mróz.
- Pfomoooocy! Latuuuunkuu!
Obudził się nagle, wyrwany z naprawdę przyjemnego snu. Ziewnął, powoli przebudzając się. Jego uwagę przykuła czarna, mała kulka biegnąca przestraszona między drzewami. Zastanowił się przez chwilę, czy nie kojarzy tego kocura bądź kotki.
Szkarłatny Mróz wstał i zszedł z drzewa na ziemię. Chłodne powietrze smagało jego futro. Przez chwilę obwąchiwał okolicę, znajdując trop uciekiniera. Doszedł do krzaka, porośniętego zielonymi liśćmi. Włożył głowę pomiędzy gałęzie i wyciągnął z niej... Małe kocię. Nie spodziewał się, że takie maluchy, już o tej porze, biegają po Owocowym Lesie.
Postawił kotkę na ziemi, a ta spojrzała na niego z wyrzutem.
- No, proszę, masz charakterek - miauknął. Z tego, co kojarzył, zwykłe maluchy nie obdarzają dorosłych takimi spojrzeniami. Mimo chłodnej reakcji czarnej uśmiechnął się promiennie, chcąc wyglądać na miłego kocura.
- Cio s tego? - zapytała się od razu.
- Nic, nic. Jestem Szkarłatny Mróz! - powiedział, wypinając dumnie pierś do przodu. - Mów mi Szkarłat, będzie krócej i łatwiej zapamiętasz. Jak się nazywasz?
Kotka spojrzała nieufnie na rudego.
- Ne pofem - skrzywiła się.
Czarna zachowywała się dosyć podobnie jak Czermieniowy Gniew, brat Szkarłatu. Niebieskooki przyzwyczaił się do podobnego zachowania. Spotykał podejrzanie dużo osób z takim charakterkiem i podejściem do życia.
- Wiesz... Znalazłem cię i się przedstawiłem. Chyba, że mam cię nazywać... - Wojownik na chwilę się zamyślił. -... kluseczka?
- Ne! Jeśtem Tajfun - odpowiedziała niezadowolona kotka, prychając z irytacją.
- No, umiesz ładnie odpowiadać - miauknął ochoczo wojownik. Spodobało mu się imię czarnej. Wydawało się znacznie bardziej oryginalne niż imiona wzięte od nazw zwierząt, roślin czy ryb, jak w przypadku Klanu Nocy. Przypomniał mu się jego mentor, Sumowy Wąs, który niestety zginął podczas walki z Klanem Klifu. Przez chwilę posmutniał, ale odegnał od siebie to uczucie. Miał przed sobą kocię i musiał poświęcić mu swoją uwagę.
- Co robisz o tej porze poza żłobkiem? - zapytał się rudy.
- Ne tfoja splawa! - Tajfun pokazała Szkarłatnemu Mrozowi język.
- Hmmm... Wstałaś wcześnie i chciałaś się zabawić, prawda? - zadał kolejne pytanie starszy. Skoro Tajfun zdołała uciec przed zagrożeniem o i tak dosyć wczesnej porze dnia, to musiała zerwać się z legowiska. Pamiętał, jak sam nudził się w miejscu przebywania królowych z ich dziećmi i często opuszczał swoją mamę. Zwyczajnie z powodu braku możliwości zabawienia się.
Tajfun spojrzała z nutą zdziwienia na wojownika.
- Nio... Mose. Ne tfoja splafa - odpowiedziała pod nosem.
- Wiesz co? Mam pomysł. Pobawimy się razem. Wstałem już i cóż... Nie zdołam zasnąć ponownie. Jeśli się zgodzisz, to nie powiem nic twoim rodzicom ani nic, że zapuściłaś się aż tutaj - zaproponował Szkarłatny Mróz.
<Tajfun?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz