- Mgielko, a mysliś ze tata wcolaj miał lacje z tym Klanem Gwazdy? - Doprawdy nie wiedziała, skąd w łebku Szronka wzięła się wątpliwość w słowa ich kochanego tatusia.
- No jasne, psecies to tata - prychnęła niemal obrażona - on zawse ma lacje.
- A jak se pomylił?
- Ne pomylił se! - naprawdę zaczynała tracić już cierpliwość. Nie dość, że Szronek przerwał jej wędrówkę do miejsca codziennego spoczynku, to jeszcze sugerował pomyłkę Poziomkowego Blasku.
- Ale jak to mosliwe, ze koty zyją, jak nie zyją...
- Ne wiem, po plostu tak jest.
- A jak nie? - Co jej brat wziął sobie za punkt honoru, denerwować ją od samego rana?
- A jak tak!?
- To niewazne, bo i tak to nie jes plafda!
- Cemu mne wkuzas!?
- Wcale nie! - oburzony brat, machnął ogonkiem po pyszczku Mgiełki.
- Wcale tak! - nie mogła być dłużna i uderzyła brata łapką z wysuniętymi igiełko podobnymi pazurkami.
- Ejj!
- To ty zacołeś!
- Wcale nie!
- Wcale tak!
- Cemu jestes taka wledna!?
- A ty cemu jestes taki wkuzający!?
- Wcale nie! - Szronek popchnął siostrę, przez co ta upadła. Zaraz znalazł się na niej, lekko podgryzając jej uszko. Mgiełka zamachnęła się tylnymi łapkami i kopnęła brata w brzuch, przez co ten zleciał z niej z piskiem.
- Wcale tak! - rzuciła, widząc jak ten biegnie w kierunku śpiącej Obłok. Mgiełka czuła, że za chwilkę dostaną lanie. Co za beksa z tego Szronka - pomyślała i szybko, korzystając z okazji, że mama jeszcze śpi, wybiegła ze żłobka. Podbiegła do najbliższego wystającego korzenia i ukryła się za nim. Teraz mogła się zastanowić jak wyrzucić z siebie ten nadmiar emocji. Złość buzowała w niej, niemal wylewając się litrami. Jak jej kochany braciak mógł się tak zachować? No jak!? W jej oczkach pojawiły się pierwsze łezki. Chciała się popłakać. Tak bardzo czuła się bezsilna i bezradna w tej sytuacji. Może mogłaby się zachować inaczej, ale nie umiała. Była taka bezsilna i bezwartościowa... Nagle do jej malutkiej główki wpadł pewien pomysł. Przecież mogła się pozbyć tego całego żalu do samej siebie, tylko musiałaby znaleźć Pstrągową Gwiazdę. Przecież koteczce się należy za to, że z jakichś powodów Łososiowa Łapa stwierdził, że mogłaby go zjeść i za to, że pozwoliła porwać tyle niewinnych kotów z Klanu Lisa. Na wspomnienie wczorajszych słów taty, po jej ciele przeszły dreszcze. Musiała pokazać co myśli o liderce, po prostu musiała gdzieś się wyżyć, a ona była do tego idealna! Z tym genialnym pomysłem przetarła łapką łezki i ruszyła zza korzenia. Oglądnęła się po obozie, szukając "winnego" jej wszystkim udrękom kota, tylko że nie wiedziała, gdzie szukać przywódczyni. Nagle jej oczka uchwyciły, niebieskiego i dość puszystego kota jedzącego na uboczu jedno z tych biednych zwierzątek. Niemal od razu stwierdziła, że jest "godny" by usłyszeć słowa rozzłoszczonego kociaka. Truchtem podbiegła do owego kocurka, siadając prosto przed nim.
- Wies gzie jest Pstągowa Gwazda? - postanowiła od razu przejść do sedna. Starała się, by jej ton głosu brzmiał poważnie, bo i chciała być potraktowana poważnie, jak szanujący się dorosły kot.
<Królicza Łapo?^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz