- Tak. - odpowiedziały chórem obie.
- Tak więc jest jeszcze Klan Gwiazdy..., który zawsze jest z nami. Więc Klanów jest właściwie piątka, no i jeśli liczyć Klan Lisa, który jak wiecie jest w rozsypce to jest ich sześć. Pokażcie na pazurkach pięć. - odrzekła i spojrzał z cierpliwością na kociaki.
Burza pokazała cztery małe pazurki, a Stokrotka ledwo trzy. Matka kociąt roześmiała się cicho.
- Nie, nie, nie. - zamruczała. - Burzo, pokazałaś cztery, a nie pięć, a ty Stokrotko tylko trzy.
- Tsy? - zasepleniła żółtooka.
- Tak.
Konwaliowe Serce wysunęła wszystkie pazury, łącznie z ostatnim, który znajdował się najniżej ze wszystkich.
- Popatrzcie, tyle to pięć. - miauknęła spokojnie. - No teraz wy... - schowała ostrożnie szare szpony.
Oba kociaki wysunęły drobne ostrza, pokazały tym razem dobrze.
- Doskonale, moje mądre skarby. Brawo! - pochwaliła dwójkę i liznęła ich w odpowiedzi po małych główkach. Czuła jak w jej sercu rozpala się powoli ciepło oznaczające dumę. Cicho zamruczła. - Wracając do tematu... Są też zebrania, właśnie niedługo będzie.
- A na czym polegają te ze...zebrania? - zapytała niebieska koteczka.
Asystentka medyka podrapała się za uchem zastanawiając się jak wytłumaczyć dobrze swoim córką o co chodzi.
- Polegają na tym, że w jedno miejsce zbierają się wszystkie klany. Wybierane są osoby, które idą na to spotkanie. Zawszę są tam medycy, niektórzy uczniowie, nie ma kociaków za to idą przywódcy ich zastępcy oraz wybrani wojownicy.
- A co tam się robi? - z pyszczka Burzy poleciało następne pytanie.
- Co się robi? - mruknęła Konwalia. - Koty rozmawiają, a przywódcy mówią co się dzieje w klanie, jednym słowem - dzielimy się różnymi wieściami.
- A gdzie to jest? - tym razem zapytała się Stokrotka.
- Jest to na takiej jednej polanie, gdzie jest kamień. - odpowiedziała krótko.
***
Dała kociakom jeść, a właściwie zrobiła to Piaskowa Ścieżka, choć strasznie było ciężko ją do tego przekona, ale jednak małe przekupstwo się udało. Widziała jak brudne pyszczki od mleka kociaków powoli się otwierają. Ziewały. No tak... Było już dość późno, powinny zasnąć trochę wcześniej, ale nieźle naciągnęły swoją matkę, znaczy... Ciotkę na to by jeszcze chwilę się z nimi pobawić. Skubane miały do tego nosa. Wystarczyło im tylko zamrugać tymi ślicznymi oczkami i już po sprawie. Konwalię trochę roześmiała ta sytuacja, że udało im się ją na ciągnąć, ale cóż... Byłą dość naiwna, zwłaszcza, że to były jej córki.
- No już, idziemy spać. - miauknęła łaciata.
- Ciociuuu, możemy jeszcze chwilkę? - zaczęła marudzić Burza. - Prosę, jest tak wcesnie. Dreszcz, Jeżynka i Wiewiór jeszcze nie śpią. - spojrzała mała kotka w stronę walczących dalej ze sobą starszych kociaków.
- Ale oni są starsi. - wytłumaczyła czarna biorąc za kark Stokrotkę, a po chwili i Burzę.
- A zaśpiewasz nam kołysankę? - pisnęła druga najwyraźniej już godząc się z tym faktem.
- Kołysankę? - miauknęła Konwaliowe Serce unosząc lekko brew. Przecież jej głos był taki brzydki, kto by chciał słuchać jej darcia pyska? Zaraz by ją wygonili ze żłobka... - A-ale ja nieładnie śpiewam.
- Nie prawda. - pisnęła jedna z córek medyczki. - A jeśli nie chcesz to zanuć, ciociu Konwalio.
- No dobrze... - westchnęła cicho żółtooka. Na jej pysku pojawił się mały uśmiech. - Zaśpiewam coś.
Z pysków młodziaków poleciało ciche ''Jej''.
- Były sobie kotki dwa, całe niebieskieee oby dwaaaa. - specjalnie zmieniła tekst piosenki. - Aaaa... Aaaa... Śliczne oby dwaaaa... Aaa... - dalej już postanowił nucić widząc minę matki Dreszcza, która nie zwiastowała nic dobrego. Z pyska Piaskowej Ścieżki poleciało kilka bluźnierstw, więc musiała zakryć uszy swoim dzieciom.
- Co się stało?
- Nic, nic... Aaaa... Aaa... Kotki dwaaa....
<Burzo?>
Lecę pisać (znając mnie to napisze za 2 dni)
OdpowiedzUsuń