Wrócił do żłobka po ciężkim dniu. Dzisiaj pomagał Wiśniowej Iskrze, ogarniał obóz i dalej zajmował się kopaniem dziury. Usiadł na swój mech zauważając, że Tygrysia Smuga głęboko już spała, tuląc do swojej piersi kocięta. Najwidoczniej też miała bardzo męczący dzień. Siedząc tak chwilę, odpoczywając, aż sam poczuł znużenie i senność. Szybko jednak to zniknęło, gdy w przejściu pojawiła się Jemiołowa Skóra. Kochana córeczka Kamiennej Gwiazdy. Nie miał z kotką zbyt miłych relacji. Ostatnio, gdy ze sobą rozmawiali, to groził, że pobije jej matkę, a ją zwyzywał od zdrajców.
- Dzieńdoberek, kociaczki - powiedziała z uśmieszkiem na pysku, który bardzo wyraźnie było widać - Dzień dobry Maleństwo. Musisz się cieszyć, że na powrót jesteś kociakiem. - rzuciła w stronę rudego.
Spojrzał w jej stronę, krzywiąc pysk. Tak, bardzo się cieszył do życia jako gówniarz. No naprawdę skakał z radości, to było jego marzenie. Tylko wziąć i całować liderkę po łapach za tą jej łaskawość.
- Nie masz nic innego do roboty? - syknął w jej stronę, waląc niezadowolony ogonem o ziemię.
Wolał, aby zawróciła, nim bardziej się rozkręci.
- Może i tak, ale chciałam się zobaczyć z naszym słodziutkim kociaczkiem. Chyba nikt cię nie odwiedza, prawda? - rzuciła - To ja chciałam ci sprawić tą przyjemność, nic innego.
Ciężko było przełknąć te drwiny skierowanego w jego stronę. Wcale nie był słodkim kociakiem! Mógł uchodzić za jej ojca czy też dziadka. Mimo to, wstyd nadal go palił w ucho, które od razu położył.
- Nie potrzebuje odwiedzin. - warknął do niej. - I bardzo niemiło cię widzieć. Zajmij się lepiej swoją kochaną mamusią, pewnie tęskni bardziej za tobą niż ja.
- Moja matka dobrze sobie radzi. - syknęła jego stronę, czując na sobie jego palący wzrok - Ale wierz mi, potrzebujesz odwiedzin i to bardziej, niż ci się wydaje. Z twoją słabą psychą zaraz byś tu zwariował.
Starał się jej nie ulec. Może miał słabą psyche, ciekawe skąd o tym wiedziała, ale nie miał zamiaru jej tego pokazywać. Przed zastępczynią mógł pokazać swoją słabość, bo już wiele razy widziała go w tym wydaniu. Nie zamierzał jednak zgrywać biedaka przed wojowniczką.
- Mam towarzystwo - Wskazał ogonem na śpiącą Tygrysią Smugę. - I nie siedzę tu ciągle, bo pomagam również Wiśniowej Iskrze. Jeżeli myślisz, że się nudzę, to jesteś w błędzie
- Ale tylko chciałam pomóc naszemu Maleństwu. - podkreśliła ostatnie słowo, z kpiną w głosie, a mu zadrgała powieka - Przecież dobrze wiesz, że potrzebujesz moich odwiedzin. Nie bardziej, niż ktoś inny. A Tygrysia Smuga nie zaoferuje ci tyle frajdy co ja, kurduplu. I na pewno się nudzisz, po tym co widziałam. Tylko prawie bez przerwy kopiesz tunele, a ja mogę zaoferować ci coś więcej. Jak będziesz grzecznym kotkiem, to może powiem Kamień, żeby zdjęła z ciebie karę.
Wbił pazury w mech, czując jak go skręca od tego imienia, które wypowiadała ciągle kotka. Starał się jednak nie wybuchnąć, by nie przeorać jej pyska. Spokojnie... wdech... wydech... Jaki kurduplu?! Był od niej znacznie większy!
- Och, doprawdy? Ciekawe co takiego ty możesz mi zaoferować - prychnął. - Tak, bo ci uwierzę, że to zrobi. Prędzej jeże zaczną latać niż się nade mną ulituje.
- Kamienna Gwiazda jest litościwa. Po prostu nie lubi, jak włazi jej się pod skórę. I mogę ci zaoferować dużo. Bardzo dużo. Nie będziesz już leżał po kątach, jeśli zaoferuję ci odwiedziny. Na każdy dzień. Tylko ty i ja.
Słysząc jej słowa, zaśmiał się. Brzmiały bardzo dwuznacznie, przez co nie mógł powstrzymać tej reakcji. Postanowił jednak nieco ją speszyć, skoro tak chciała się z nim bawić.
- Nie wiem czy jesteś w moim typie, wiesz? - Uśmiechnął się kpiąco. - Na dodatek jesteś o wiele za młoda. Szukasz sobie ojca, by cię niańczył?
- Oh nie. To tylko po to, żebym mogła patrzeć, jaki jesteś żałosny.
Mimo tej odpowiedzi nadal na pysku widniał mu uśmieszek.
- Sama na ten moment jesteś żałosna. Na dodatek rozbawiłaś mnie, więc gratulacje, Jemioło. - miauknął. - A co do twojej propozycji to nie wiem. Jakoś nie widzi mi się spędzanie z tobą czasu, tylko po to byś się ze mnie ponabijała, wiesz?
Zaśmiała się.
- Ja? Żałosna? Sam jesteś żałosny. Chyba że mam poprosić Kamień, żeby cofnęła cię do rangi płodu.
- Nie ma takiej rangi - Skrzywił się, tracąc od razu dobry humor. - I wątpię, by Kamienna Gwiazda przyjęła tą twoją propozycję. Nic nie zrobiłem, a jeżeli nie chcę być jak Piaskowa Gwiazda, to nie ukarze mnie za oddychanie dla wyłącznie twojej satysfakcji - poinformował ją.
- Ona po prostu patrzy na ciebie na wylot. Dobrze wie, że nie jesteś lepszy od rozkładającego się lisa.
Strzepnął uchem, mrużąc oczy, bo nie zrozumiał o co jej chodziło. Uznał jednak to za obrazę jego osoby. Czyli coś co robiła już znacznie wcześniej.
- Więc teraz przechodzisz do obelg? To proszę bardzo. Powiedz co masz mi do powiedzenia i wracaj do swoich obowiązków - Machnął ogonem, chcąc by ta jak najszybciej zniknęła mu z oczu.
- Nie będziesz mną pomiatał - syknęła w jego kierunku - Nie chcę wracać do obowiązków, mogę równie dobrze tu zostać.
Co za uparta gnida. Najwidoczniej tak szybko jej nie przegoni jak Kamiennej Gwiazdy.
- To sobie zostań - Wzruszył ramionami, po czym zignorował ją totalnie, kładąc się na mech, mając nadzieję, że się znudzi i zostawi go w spokoju.
Usłyszał jej kroki, gdy zbliżyła się, po czym zepchnęła go z legowiska. No proszę. Przemoc.
- Ale po co mam tu zostawać, skoro ty idziesz sobie spać? Nie będę miała kim pomiatać.
- Taki był mój cel - zdradził jej, bo najwidoczniej tego nie ogarnęła. Nadal leżał, tym razem na ziemi, grzbietem w jej stronę.
Może teraz odpuści? Ah, po co ta czarna się puszczała z Zającem... Nie miałby teraz tego problemu na głowie.
- Oj. Chyba koteczek zachorował. Mam iść po Wiśnie? Nieprzytomny się wydajesz. - Walnęła go łapą - Bo wyglądasz jak góra śluzu.
Technika opanowywania gniewu Tygrysiej Smugi najwidoczniej działała, bo nie oderwał jej tej łapy, ani nawet nie podniósł głosu. Był spokojny i zmęczony. Wolał chyba zasnąć, niż bawić się dalej w tą zabawę młodszej.
- Możesz po nią iść. Przynajmniej dostaniesz od niej w łeb, jak zobaczy co robisz - Dał jej ogonem po pysku, w odpowiedzi na uderzenie.
No i tyle było ze spokoju, chociaż jego ogon sam zareagował, a to, że stała mu na drodze, to nie było jego winą.
- Nie strasz, bo się jeszcze zesrasz. Pożałujesz tych słów, obiecuję ci.
- Co mi niby zrobisz? Jestem już na samym dnie, nie ma nic co mogłoby mnie dobić, smarkulo - prychnął.
- Wygnali cię już z klanu? Ja jakoś tego nie widzę.
Zacisnął pysk. Super. Teraz zacznie mu grozić wygnaniem. Patrząc na Kamienną Gwiazdę i jej sposób podejmowania decyzji, w tym karania, jego wywalenie mogłoby być prawdopodobne, gdyby ta nakłamała na jego temat.
- No dobrze - Odwrócił się do niej z nieprzyjemną miną. - Zgodzę się na te twoje odwiedziny, jeżeli powiesz swojej matce, że dobrze się sprawuje i gdyby coś się stało, to potwierdzisz moją wersję wydarzeń, zgoda?
- Chętnie. Jeśli mnie oczywiście nie oszukałeś - Spojrzała na kocura kątem oka.
- Nie mam w tym celu. Staram się być dobrym kotem, więc możesz sama to zweryfikować - wyjaśnił jej. - Nie zaatakowałem cię, a to znak, że jest ze mną znacznie lepiej.
- Tylko wystarcza wierzyć. - mruknęła, ale potem wyszła ze żłobka.
No to mieli umowę. Chociaż i ona mogła go oszukać w tej sprawie. Przekona się o tym później, gdy będzie trzeba wywiązać się z obietnicy. Na ten moment, tylko odetchnął z ulgą, wracając na mech, od razu zasypiając.
<Jemioła?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz