Jemioła skierowała się do legowiska medyka, żeby tylko porozmawiać z Gepardzią Łapą. Przywitała się z Wiśniową Iskrą, nie dając jej czasu do zadawania pytań.
— Przyszłam porozmawiać z Gepardzią Łapą.
Podeszła do niebieskiej kotki, z nadzieją, że będzie chciała rozmawiać.
— Dobra dzieciaku, chcesz mieć matkę? — powiedziała niby chamsko, ale tak naprawdę tego nie zamierzała — Chyba, że nie chcesz jej mieć.
— Yyy... — zająkała się. — Jak mieć matkę?
— Czuć, że ktoś cię kocha, się tobą opiekuje... Ale z resztą, to propozycja nie do odrzucenia.
— Nie rozumiem — miauknęła, siadając. — Nie mam matki, jak mam ją teraz mieć? Jestem sierotą.
— Wiesz... Ja mogłabym być twoją matką. — Jemioła poczuła, że pod jej skórą robi się dziwnie ciepło — Chyba tego chcesz, czyż nie?
— Adoptowałabyś mnie?
— Jeśli chcesz to chętnie... Bo i tak nigdy nie poznam odpowiedniego kocura. Ale będę cię wychowywać z inną kotką, którą poznasz później...
— To trochę dziwne, jesteś pewna, że chcesz?
— Jestem pewna. Od małego ci współczułam i chciałam pomóc. — Jemiole kłamstwo prawie utknęło w gardle.
— N-na prawdę? A nie dyskryminujesz nierudych?
— Nie. Sama nie jestem doskonale ruda, moja siostra tak samo, a brat biały. Matka czarna. We mnie płynie krew nierudych, nie martw się.
— Nie próbujesz mnie wrobić?
— A co by mi to dało? Jakbym faktycznie chciała cię wrobić, to bym już dawno to powiedziała.
— Jakoś nie jestem przekonana...
— Przecież na pewno jesteś przekonana. Każdy by mnie chciał za matkę.
— Ale ja nawet cię mocno nie znam...
— Przecież jesteśmy z jednego klanu. A poza tym, każdy zna mnie tak samo mocno jak ty. Nie bardziej.
— To wciąż trochę dziwne, nie jestem przekonana, nie wiem czy to dobrzy pomysł — mruknęła.
— Przecież chciałaś mieć matkę, czyż nie? A mówił ci ktoś, że popełniłam jakąś zbrodnię? Otóż nie. Nie wiem, czemu mi nie ufasz.
— No tak, ale my się ledwo znamy, nie wiem, czy to tak działa.
—Wiesz... — Jemiołowa Skóra westchnęła teatralnie — Zawsze chciałam mieć taką córkę jak ty. Jestem dla ciebie miła... I cię kocham. Jak biologiczna matka.
— Umm, możemy spróbować...
— Dobrze. Mam nadzieję, że dobrze ci się będzie spało. — Pogłaskała córkę po głowie z obrzydzeniem. I matki żyją z tym przez cały czas. Fuj. — Wiesz, ja chyba też będę szła spać. Bo łapa mnie strasznie męczy, pewnie źle stanęłam.
— Możesz poprosić moją mentorkę o zobaczenie, czy wszystko z nią w porządku, ja jeszcze tego niestety nie umiem.
— Naprawdę nie trzeba. Przyjdę jutro. — nie czekając aż kotka znowu zacznie się spierać, skierowała się ku swojemu legowisku.
<Córeczko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz