Czuł się dziwnie. Otworzył oko, a gdy zobaczył Bylice i jej język tylko się skrzywił. Nie to chciał zobaczyć od razu po przebudzeniu. To jakiś koszmar. Czemu nie może go zostawić w spokoju?!
- Co się stało? - miauknął, rozglądając się po obcym miejscu. Ostatnie co pamiętał, to jak był na krzaku i... Wszystko wróciło. Znalazł wzrokiem przerażoną kotkę. Tą co go tam porzuciła na śmierć! Nie daruje jej tego. Tak chciała sobie pogrywać? No to zobaczymy kto wygra. - Bawiliście się z Krokus, ale się przegrzałeś - miauknęła starsza kocica.
Przerażona Krokus dalej patrzyła prosto na Wypłosza, cała spięta. Pewnie reszta uważała, że to dlatego, iż martwi się o kociaka. Mógł teraz ją zniszczyć. Czuł się jak pan i władca. Czemu mieliby uwierzyć jej, a nie jemu? Był tylko biednym malcem. Ona była starsza. Powinna się umieć zachować.
- Bawiłem? Nie... - miuaknął smutno. - Krokus mnie zostawiła na szczycie krzaka... i poszła sobie... - burknął, robiąc najbardziej żałoną minę na jaką było go stać.
Bylica z szokiem w oczach, odwróciła głowę w stronę przerażonej córki. Już otwierała pysk, jednak cętkowana jej przerwała:
- On kłamie! - miauknęła - Bawiliśmy się! Ale potem wspiął się na krzak i nie chciał dać mi się postawić! Nie zostawiłam go nawet na pięć sekund! - powiedziała zestresowana i przerażona.
Pf! Sądziła, że taka jest mądra? Że to ją ocali i wybroni się od konsekwencji? Po jego trupie! Napuszył się cały, mordując kotke wzrokiem.
- Nie umiem się wspinać, nie mam jednej łapy! - oburzył się. - No i po co miałbym tam włazić? Nie jestem głupi, zwłaszcza że ostatnio pogoda była straszna i umierałem z upałów. Nie wyszedłbym na zewnątrz świadomie!
Bylica powinna jemu uwierzyć. Przecież widziała w jakim był stanie. Krokus chyba była głupia sądząc, że z nim wygra.
- Bawiliśmy się! - powtórzyła jak zacięta płyta. - Wspiąłeś się na krzak bo chciałeś uciec przed zostaniem berkiem!
No to go zaskoczyła. Nie ogarnął o co jej chodzi. To znowu to jedno z jej słów, którego znaczenia nie znał. Ale według niej była to jakaś zabawa. Musiał zapamiętać, by znów się przed nią nie zbłaźnić.
- Czym niby? - zrobił zdezorientowaną minę i to szczerą, a nie podrabianą - Nawet nie wiem co to! Miałaś mi tylko jeść przynieść, a wsadziłaś na krzak! - Z tym jedzeniem nieco skłamał, bo w końcu od niej dostał. Akcja z krzakiem była dopiero później, jednak chciał ją udupczyć najbardziej jak mógł. Niech Bylica wie jaką miała złą córkę.
- Nie prawda! W berka! - powoli panikowała. Pewnie przez to, że jej kłamstwo wychodziło na światło dzienne - Poza tym to była ta gra, gdzie się nawzajem goniliśmy! Nie pamiętasz? - spytała, podchodząc do nich - Mamo, on ma chyba zaniki pamięci przez przegrzanie. - dodała, starając się brzmieć wiarygodne.
Prychnął na nią zirytowany brnięciem w to kłamstwo. Jeszcze zwalała na niego wine! On ma zaniki pamięci? Chyba odwrótnie! Sama powinna zostać zbadana, wronia strawa jedna.
- Ja nie umiem biegać! Mówiłem to nawet Bylicy - Położył po sobie uszy. - Czemu miałbym uciekać przed tobą, wiedząc że i tak nie dam rady, bo się wywróce?
Krokus zamarła, dostrzegając ten ogromny błąd, przez który się wkopała.
- Dość. - miauknęła stanowczo Bylica, a jej pysk przybrał kamienny wyraz twarzy. Wszyscy w napięciu obserwowali podstarzałą kocicę. - Porozmawiam o tym później, z tobą, Krokus - rzekła dziko pręgowana, po czym chwyciła Wypłosza za skórę na karku. Nie było to miłe uczucie, ale nie marudził. Przynajmniej oszczędzono mu kuśtykania, przez wiele króliczych skoków. Kotka skierowała się do ich uliczki, za nią podążyła reszta zdezorientowanych i zdziwionych kłamstwem cętkowanej kotów. Sama bura szła ze spojrzeniem żółtych oczu wbitym w ziemię, aż nie dotarli do swojego krzaka i nie zatopili się w jego wnętrzu.
Ha! Młoda miała przerąbane. Teraz nauczy się z nim nie zadzierać!
Bylica usiadła z nim między łapami, podczas gdy Krokus usiadła w kącie, wbijając wzrok we własne łapy.
Skrzywił pyszczek, że został aż tak otulony przez kotkę, ale co innego go radowało. Mina Krokus. Złamał ją. Dopiął swego.
- Dasz jej kare? - zapytał Bylicy. - Chciała mnie zabić. Nie lubi mnie. Mówiłem ci, że tak będzie. - miauknął smętnie.
- Jeszcze nie wiem. Ale na pewno z nia poważnie porozmawiam. - rzekła, po czym polizała małego po łebku.
No i znów to robiła! Czemu nie mogła trzymać tego jęzora przy sobie? Czuł jak jego sierść zaczyna powoli przesiąkać zapachem jej śliny! Ble!
- Mph... Powinna dostać lanie. Takie, że się nie pozbiera, a nie rozmowę - fuknął zły. - Spadłem z krzaka, to cud że nie połamałem łapek! Wtedy musiałabyś mnie zabić, bo byłbym bezużyteczny... - Spuścił główkę, by kotka uwierzyła, że prawie mógł tam umrzeć.
- Przecież nie zabiłabym cię z takiego błahego powodu! Skąd ci to przyszło do głowy? - spytała błekitna.
- Bo jakbym je złamał to nie mógłbym chodzić. A wtedy bym umarł z głodu i na zawsze był kaleką bez łap... - zabrzmiał żałośnie, ale to była część planu.
Krokus musiała dostać za swoje. Nawet jeśli musiał udawać biednego kociaka, przed niebieską.
<Krokus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz