przed porwaniem
Łasica delikatnie czesząc językiem swoje miękkie futro czekała aż słońce pojawi się na horyzoncie. Arlekinka nie chciała tracić czasu na spanie, zwłaszcza że po treningach jej futro było w opłakanym stanie. Wzięła więc się za jego czyszczenie i mogła śmiało nazwać się najczystszą kotką w lesie. Zerkała co chwilę z legowiska uczniów sprawdzając, czy słońce posyłało swoje promienie pomiędzy drzewa. Zdążyła zauważyć jak w jej kierunku idzie czerwonooki albinos. Poderwała się na wszystkie łapy i pognała w jego stronę, oczywiście bez zamiaru rozmowy, chciała jedynie dowiedzieć się jakie jest jej zadanie.
- Dzień dobry Łasicza Łapo. Gotowa na trening? - zapytał obojętnie. Kocica wiedziała, że po wszystkim nie pałał do niej sympatią, ona z resztą do niego też nie.
- Oczywiście, powiedz mi tylko co mam robić i miejmy to już za sobą. - odparła zadzierając do góry brodę jakby pokazując swoją wyższość od wojownika.
- No dobrze, czyli jesteś gotowa na wspinaczkę po drzewach tak? - to pytanie zszokowało arlekinkę, już? Drzewa?
- T-tak... No oczywiście. Myślisz że JA bym nie była gotowa? - prychnęła niezadowolenie. Lśniący krzywo się uśmiechnął po czym machnął ogonem dając znak do wymarszu. Łasica rzuciła mu chłodne spojrzenie i ruszyła za mentorem.
W końcu dotarli na miejsce, szylkretka w oczekiwaniu spoglądała na swojego mentora.
- Najpierw wypatrz zwierzynę, potem zastanów się jak się do niej dostać.
Zaczęła badać wzrokiem teren, bacznie obserwując najmniejszy ruch. Udało wypatrzyć jej się dzięcioła który tym razem spokojnie siedział na gałęzi zamiast stukać dziobem w drzewo. Stwierdzając, że jest to dobra ofiara Łasica przygotowała mięśnie do skoku nieudolnie odbijając się od ziemi. Przylgnęła do kory drzewa ocierając się o nią brzuchem rozpoczęła wspinaczkę. Ptak był w odległości praktycznie mysiego ogona od niej. Łapczywie chciała rzucić się na niego, jednak jej ciało się zachwiało, w obawie o własne bezpieczeństwo kocica jeszcze bardziej "przytuliła" pień drzewa. Gdy dzięcioł odleciał wzięła głęboki wdech i wydech. Nie tak to miało wyglądać, upokorzyła się przed tym miernym albinosem, tak nie mogło być więc postanowiła spiąć tyłek i spróbować jeszcze raz. Obróciła się i zaczęła ostrożnie schodzić z drzewa gdy nagle coś zaszumiało w krzewach znajdujących się nieopodal. Ostatni krok sprawił, że mogła już na spokojnie zeskoczyć z pnia. Zastrzygła uszami i zaczęła rozglądać się w kierunku, z którego usłyszała szelest. Nigdzie nie mogła spostrzec swojego mentora, a coś z krzaków właśnie miało zamiar na nią zaszarżować. Zjeżyła sierść i wypięła kręgosłup w idealny łuk przyjmując tym samym postawę bojową, gotową do odparcia ataku. Kocia ciemna sylwetka rzuciła się w jej kierunku próbując podrapać. Łasicza Łapa odparła atak zadając tym samym cios swoimi pazurami, prawdopodobnie trafiając w szyję kota. Wróg zasyczał w bólu, jednak nie próbował dawać za wygraną, kopnął uczennicę odrzucając ją od siebie. Już szykował się do skoku, jednak ni stąd ni z owąd wyskoczył na niego Lśniący Księżyc drapiąc wszędzie gdzie tylko mógł. Łasica z podziwem spoglądała na całe zajście, aż miała ochotę kibicować mentorowi lecz szybko się rozmyśliła. Albinos sprawił, że kot podwinął ogon i uciekł jak ostatni tchórz.
- Tak kończysz, gdy zadzierasz z Łasicą! - syknęła w stronę uciekającego pokazując mu język. Lśniący Księżyc tylko pokręcił głową z rozczarowaniem.
- Dobrze sobie poradziłaś, ale jeszcze wiele przed tobą. - oznajmił zachowując powagę. Arlekinka jednak nie zamierzała wziąć sobie tych słów do serca.
[przyznano 25%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz