— No odezwij się!
Przerażona spróbowała cokolwiek powiedzieć, jednak zaczęła jedynie się dławić, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku, przypominającego słowo.
— Nie opluj się tylko — rzucił. — Nie chcesz się odezwać, to zmuszę cię siłą!
Po tych słowach złapał swoimi pazurkami łapę kotki i pociągnął lekko w swoją stronę.
– Puść! – pisnęła intuicyjnie, podświadomie wiedząc, że to go udobrucha, słowo było jednak ledwo rozpoznawalne przez jego cichość i piskliwość, połączone z nieodzywaniem się długi czas.
— Ooo, więc umiesz gadać! — zawołał, puszczając jej łapkę. — To dlaczego wcześniej się tak darłaś, może mi wyjaśnisz, co?
Cofnęła łapę jak najbliżej siebie, czując, jak ta ją niemiłosiernie parzy od dotyku. Rozluźniła się, czując, że teraz jego jeden cel się spełnił. Że kogoś zadowoliła.
– B-b-bo... – wyjąkała, nerwowo rozglądając się, wszędzie gdzie mogła, byle na niego nie patrzeć – B...bo zabolało mnie ucho – dokończyła jakimś cudem, co zajęło jej parokrotnie dłużej, niż powinno.
— Mogłaś się nie drzeć. Odebrałaś mi uwagę innych kotów — mruknął, siadając i oplatając ogon wokół łap. Chciała powiedzieć, że jakby jej nie ugryzł, to by nie krzyknęła, ale tylko położyła uszy. Nie mogła nic powiedzieć, to pewnie była tylko zabawa. A ona, będąc dziwacznym gównem, którym zawsze była, była zbyt przewrażliwiona. Przecież widziała ich zaczepiających rodzeństwo i nikt nie był zły.
– Przepraszam – szepnęła, wciąż się jąkając, trzymając głowę nisko i nie patrząc na kota.
<Lukrecja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz