Siedział ze zwieszonym łbem, wpatrując się w swoje łapy. Wrócił do Klanu Nocy, a czuł się gorzej niż wcześniej. Miło było widzieć, że wszyscy żyją, jednak to jak go potraktowali, było koszmarne. Imię z Klanu Burzy przylgnęło do niego, jakby los nie chciał dać mu zapomnieć. Dodatkowo wszyscy uważali go za zdrajcę, nie rozumiejąc ile dla nich zrobił. Ile czasu im kupił na ucieczkę...
Bławatkowy Potok siedziała obok niego, spoglądając na migoczącą tafle wody. Byli od niej daleko, oparci o drzewo. Dopiero za księżyc zmuszą go do zanużenia łap ponownie w wodzie. Mimo, że byli znacznie oddaleni od brzegu, nadal czuł napięcie i stres. Kotka przejechała mu językiem po policzku, ocierając się o jego szyje łbem. Nie pomogło. On nadal tam był. Widział jego sylwetkę. Zajęcza Gwiazda. Stał tam i czekał na niego...- Nie wiem co musisz czuć... Ale jesteś silny. Skoro przeżyłeś to wszystko - miauknęła, próbując dodać mu otuchy.
- A co jak mi się nie uda? Krucza Gwiazda mnie wygna... - szepnął.
- Nawet tak nie mów! Pomożemy ci. - zapewniała go.
Dojrzał kątem oka zbliżającego się kumpla z dzieciństwa. Z nim jako opiekunem będzie ciężko się dogadać. Pamiętał, że zawsze mieli do siebie jakiś problem. Wszystko popsuło się bardziej po tym, jak kocur zaczął dręczyć Złote Runo, co wzbudziło w nim odrazę do jego osoby. I chyba z wzajemnością, patrząc na jego wyraz pyska.
- No gówniarzu - Uniósł wzrok na niego, krzywiąc pysk na to określenie. - Czas wyznaczyć reguły.
- Co takiego? - prychnął.
Już zaczynał się rządzić? Burak jeden. Rozumiał czemu on został wybrany, bo w końcu to z jego winy Zajęcza Gwiazda go dopadł, wtedy na zgromadzeniu. Miał jednak nadzieję, że nieco się ogarnie, widząc w jakim był stanie. Nie dopadły go wyrzuty sumienia? Nic a nic?
- To co słyszałeś. Nie zamierzam przez ciebie zostać wyrzucony z klanu. Dlatego masz się nas słuchać i moczyć się tam, aż się nie ogarniesz. - warknął, wskazując na wodę.
Od razu się skulił, zaciskając pysk z nerwów. No to było po nim. Wspomnienia Zająca nadal były w nim żywe, a teraz jeszcze jego dawny kumpel zacznie się nad nim znęcać.
Widząc to, Bławatkowy Potok wstała i zmusiła kocura do odsunięcia się od niego.
- Nie widzisz w jakim jest stanie? Kto wie co mu tam robili, może trochę milej?
- Przecież jestem miły - fuknął. - Skoro już siedzimy w tym razem, to trzeba wymyślić plan. - kontynuował.
- Ale go straszysz! - nie dawała za wygraną kotka.
- Ej, to wojownik, a nie jakieś kocię. Nie matkuj mu już tak. - kłócił się z nią dalej bury.
Wziął głęboki oddech, uspokajając się. Nie był już w Klanie Burzy. Tutaj był wśród swoich, wśród przyjaciół. Czemu więc reagował tak nerwowo?
Był zepsuty.
To dlatego.
- Nie matkuje - prychnęła pod nosem, siadając z powrotem obok czekoladowego. Bażancie Futro przewrócił oczami, zajmując miejsce po jego drugiej stronie.
- No nie obrażaj się, żartowałem - spróbował być miły, a widząc, że na to nie zareagował, dał mu kuśtańca w bok. - Aż tak cię przetrzepali, że języka ci w gębie zabrakło? Zawsze byłeś ten wygadany.
Nie odpowiedział i na to, kładąc po sobie uszy.
- Bażant nie pomagasz - syknęła do niego kotka. - Nie musisz z nami rozmawiać jak nie chcesz, damy ci czas - Bławatka polizała go za uchem, a on oparł głowę o jej ramię. Chciał tylko spokoju. Chciał zapomnieć o tym co przeżył w Klanie Burzy. O Zającu... i Piasek... Przymknął oczy, rozluźniając się. Był to jednak błąd, bo znów go widział. Drgnął, otwierając ślepia z sapnięciem. Rozejrzał się spanikowany, a gdy natrafił na wzrok Bażanta, który uważnie mu się przyglądał, ponownie się skulił.
- Spokojnie, Pędzący... - zaczęła kotka.
- Zdradziecka Rybko - poprawił ją Bażant. - Nie nazywaj go już tak. Widzisz, że jest cieniem samego siebie. A jak Krucza Gwiazda usłyszy jak na niego wołasz, to i tobie zmieni imię - prychnął.
Bławatkowy Potok zacisnęła pysk, pewnie próbując zachować spokój. On w tym czasie przemyślał sprawę i musiał przyznać buremu rację. Był Rybką... dawny on już przestał istnieć. Umarł w odmętach rzeki.
- Przyzwyczaiłem się już do takiego imienia, nieważne że ma dodatkowy człon, który określa mnie jako zdrajcę. Róbcie co chcecie - miauknął do tej dwójki.
- Jeśli mamy ci pomóc, musisz nam powiedzieć co ci robili - powiedział wojownik.
Dojrzał zainteresowanie w oczach nawet Bławatek, ale ta potrafiła zachować się adekwatnie do sytuacji, nie budząc na nowo jego koszmarów.
- Topił mnie, straszył, zniszczył... - tylko tyle wydostało się z jego pyska, nim w jego oczach pojawiły się łzy. - Odebrał mi wszystko. Bycie jednym z was. Wszędzie go widzę, słyszę jego głos. Powtarza te słowa... - Pokręcił głową, czując gule w gardle, niezdolny na dokończenie zdania.
Bażancie Futro zagwizdał z podziwem.
- No nieźle masz zrytą banie. Może medyk by pomógł? Ja nie znam się na leczeniu takich ran - zauważył.
Kotka go przytuliła, rzucając drugiemu kocurowi ostrzegawcze spojrzenie. Przyjął jej bliskość z wdzięcznością, mocząc jej futro łzami. Chciał by było dobrze. Ale nie było.
I nigdy nie będzie.
***
Wojowniczka była cierpliwa. Potrafiła przez chwile sprawić, że czuł się bezpiecznie. Uśmiechnął się do niej, a ona to odwzajemniła, gdy załaskotała go za uchem swoim językiem. Leżał wtulony w jej bok w legowisku wojowników. Wszyscy dawno wyszli na patrole czy polowania. Byli sami i korzystali z tego. Tej bliskości, która dawała im szczęście.
- Miło widzieć na twoim pysku uśmiech - miauknęła, kontynuując mycie jego futerka.
Zamruczał tylko na to. Rozluźniał się po koszmarnej nocy jaką przeżył. Nie wiedział, że coś złego się dzieje, póki Bażancie Futro nie wepchnął mu do pyska mchu, powodując obudzenie z koszmaru. Nie był mu za to wdzięczny, bo za mocno to zrobił i aż zaczął się krztusić, robiąc większe zamieszanie wokół siebie.
Na szczęście kumpel wyszedł wraz z pierwszymi promieniami słońca, dając mu odetchnąć. Coś czuł, że kolejna noc też nie będzie miła. Martwił się tym, co bury wymyśli, by nie budził pół klanu przez swoje wrzaski.
- Na twoim też - zrekompensował się. - Myślisz, że poszedł na mnie donieść? - Zwrócił wzrok na wyjście.
- Nie. Wtedy Krucza Gwiazda i jego by wygnała, a to dopiero pierwsze dni. Nikt nie mówił, że to będzie proste. - wyjaśniła pomiędzy liźnięciami. - Ale pierwszy krok mamy już za sobą, prawda? - zauważyła. - Dzisiaj też poobserwujesz rzekę, poprzytulamy się... Bażant nie zepsuje nam tej chwili...
- W to raczej wątpie. Zawsze pojawia się w nieodpowiedniej chwili - westchnął.
Nie odpowiedziała na to. Przymknął oczy, rozkoszując się ciszą.
Ciszą przed burzą.
- Tak. Właśnie tak. Zjesz to - Bażancie Futro przyniósł mu rybę, a widząc jego skrzywienie pyska, tylko sapnął ze złości. - Nie jesteś tym. To posiłek. Jak mysz. - starał mu się to wyperswadować.
Zdawał sobie sprawę, że nie był jak ten szczupak, który leżał martwy pod jego łapami, ale nadal słowo rybka budziło w nim złe skojarzenia i mdłości.
- No słuchaj. Jesz to albo głodujesz. Nie rób sobie większej siary - prychnął wojownik.
- Zjem, zjem... O to się nie martw. Nie bili mnie rybami... - prychnął, biorąc kęs i kolejny. Dawno nie jadł tej zwierzyny. Zapomniał aż jak smakowała.
Bury zadowolony z tego, że nie ryczał podczas posiłku, usiadł ocierając łapą pysk.
- Z Bławatkowym Potokiem podzieliliśmy się obowiązkami. - zaczął. - Wy będziecie sami randkować nad wodą, a ja będę pilnował cię w nocy i robił za siłę roboczą.
- Siłe roboczą? Od czego? - zapytał zdziwiony.
- No a jak myślisz? Ktoś musi cię w końcu z księżyc wrzucić do tej wody.
Po grzbiecie przebiegł mu dreszcz, a ryba stanęła w gardle. Wojownik widząc to, wbił w niego wzrok i zaczął powtarzać:
- Woda. Woda. Woda. Woda.
Zmarszczył brwi, czując się dziwnie.
- Co robisz? - zapytał.
- Przyzwyczajam cię do tego słowa. Wiem, że to głupie! Ale to twoja wina. Trzeba było nie mieć traumy - syknął.
- Nie prosiłem się o to! - prychnął, kręcąc głową. - A to nie pomaga - zauważył. - Bardziej tylko mi brzydnie.
- No sory, że nie będę cię klepał po głowie, liżąc jak ta twoja partnerka, byś miał miłe skojarzenia z otoczeniem.
- A byś tylko spróbował, to bym ci wlał - odpowiedział na to, krzywiąc pysk z odrazy.
Bażancie Futro spojrzał na niego nagle tak, jakby wpadł na genialny pomysł. Rozszerzył oczy, czując co mu chodzi po głowie.
- O nie. Nie ma mowy. - nie zgodził się, nim ten otworzył pysk, dzieląc się z nim tą informacją.
- No weź. Zawsze byłeś hop siup do przodu. Może właśnie tego ci brakuje! Dawnej pewności siebie. Kto w końcu poszedł na to zgromadzenie, by pomścić swoich, no kto?
- Ja? - rzucił jeszcze bardziej nieprzekonany co do tego pomysłu.
- Kto klnął ciągle na Rudzikowy Śpiew, bo był słabeuszem? - pytał go dalej.
- Ja...
- Ty! Ty zawsze byłeś w gorącej wodzie kąpany. Dawaj. Obudź siebie. - Klepnął go łapą w ramię. - Zrób coś nieobliczalnego, głupiego, co cię pobudzi.
- Mam cię obrazić? - Uniósł brew.
- A spróbuj tylko, to dzisiejszej nocy będziesz spał ze mną z mchem w pysku! - zagroził.
- A przypadkiem tak nie będzie i bez mojego złego zachowania? - zauważył.
- Będzie. Więc nie waż się i tak!
Prychnął śmiechem. Bażancie Futro zrobił zdziwioną minę, bo brał tą sprawę na poważnie. Dla niego jednak było to zabawne. Takie przekomarzanie się z kocurem...
Może rzeczywiście się uda? Przecież przeszłość go nie dopadnie ponownie. Nawet jeżeli świrował i miał omamy wzrokowe, a słowa dawnego lidera czasem pojawiały się w jego głowie, wskazując na to, że miał rację... Był silny. Przeżył piekło i przetrwał.
Jeżeli i przeżyje traume... będzie wolny.
- Spróbujmy dzisiaj podejść bliżej wody - zaproponował, ku wielkiemu zdziwieniu kocura.
- Na twoim też - zrekompensował się. - Myślisz, że poszedł na mnie donieść? - Zwrócił wzrok na wyjście.
- Nie. Wtedy Krucza Gwiazda i jego by wygnała, a to dopiero pierwsze dni. Nikt nie mówił, że to będzie proste. - wyjaśniła pomiędzy liźnięciami. - Ale pierwszy krok mamy już za sobą, prawda? - zauważyła. - Dzisiaj też poobserwujesz rzekę, poprzytulamy się... Bażant nie zepsuje nam tej chwili...
- W to raczej wątpie. Zawsze pojawia się w nieodpowiedniej chwili - westchnął.
Nie odpowiedziała na to. Przymknął oczy, rozkoszując się ciszą.
Ciszą przed burzą.
***
Zdawał sobie sprawę, że nie był jak ten szczupak, który leżał martwy pod jego łapami, ale nadal słowo rybka budziło w nim złe skojarzenia i mdłości.
- No słuchaj. Jesz to albo głodujesz. Nie rób sobie większej siary - prychnął wojownik.
- Zjem, zjem... O to się nie martw. Nie bili mnie rybami... - prychnął, biorąc kęs i kolejny. Dawno nie jadł tej zwierzyny. Zapomniał aż jak smakowała.
Bury zadowolony z tego, że nie ryczał podczas posiłku, usiadł ocierając łapą pysk.
- Z Bławatkowym Potokiem podzieliliśmy się obowiązkami. - zaczął. - Wy będziecie sami randkować nad wodą, a ja będę pilnował cię w nocy i robił za siłę roboczą.
- Siłe roboczą? Od czego? - zapytał zdziwiony.
- No a jak myślisz? Ktoś musi cię w końcu z księżyc wrzucić do tej wody.
Po grzbiecie przebiegł mu dreszcz, a ryba stanęła w gardle. Wojownik widząc to, wbił w niego wzrok i zaczął powtarzać:
- Woda. Woda. Woda. Woda.
Zmarszczył brwi, czując się dziwnie.
- Co robisz? - zapytał.
- Przyzwyczajam cię do tego słowa. Wiem, że to głupie! Ale to twoja wina. Trzeba było nie mieć traumy - syknął.
- Nie prosiłem się o to! - prychnął, kręcąc głową. - A to nie pomaga - zauważył. - Bardziej tylko mi brzydnie.
- No sory, że nie będę cię klepał po głowie, liżąc jak ta twoja partnerka, byś miał miłe skojarzenia z otoczeniem.
- A byś tylko spróbował, to bym ci wlał - odpowiedział na to, krzywiąc pysk z odrazy.
Bażancie Futro spojrzał na niego nagle tak, jakby wpadł na genialny pomysł. Rozszerzył oczy, czując co mu chodzi po głowie.
- O nie. Nie ma mowy. - nie zgodził się, nim ten otworzył pysk, dzieląc się z nim tą informacją.
- No weź. Zawsze byłeś hop siup do przodu. Może właśnie tego ci brakuje! Dawnej pewności siebie. Kto w końcu poszedł na to zgromadzenie, by pomścić swoich, no kto?
- Ja? - rzucił jeszcze bardziej nieprzekonany co do tego pomysłu.
- Kto klnął ciągle na Rudzikowy Śpiew, bo był słabeuszem? - pytał go dalej.
- Ja...
- Ty! Ty zawsze byłeś w gorącej wodzie kąpany. Dawaj. Obudź siebie. - Klepnął go łapą w ramię. - Zrób coś nieobliczalnego, głupiego, co cię pobudzi.
- Mam cię obrazić? - Uniósł brew.
- A spróbuj tylko, to dzisiejszej nocy będziesz spał ze mną z mchem w pysku! - zagroził.
- A przypadkiem tak nie będzie i bez mojego złego zachowania? - zauważył.
- Będzie. Więc nie waż się i tak!
Prychnął śmiechem. Bażancie Futro zrobił zdziwioną minę, bo brał tą sprawę na poważnie. Dla niego jednak było to zabawne. Takie przekomarzanie się z kocurem...
Może rzeczywiście się uda? Przecież przeszłość go nie dopadnie ponownie. Nawet jeżeli świrował i miał omamy wzrokowe, a słowa dawnego lidera czasem pojawiały się w jego głowie, wskazując na to, że miał rację... Był silny. Przeżył piekło i przetrwał.
Jeżeli i przeżyje traume... będzie wolny.
- Spróbujmy dzisiaj podejść bliżej wody - zaproponował, ku wielkiemu zdziwieniu kocura.
uroczo <333
OdpowiedzUsuń