Przyglądał się kotom w obozie, już od
dłuższego czasu z wejścia do żłobka. Nie wychodził tylko z jednego ważnego
powodu – nie chciał się przed nikim ośmieszyć. Zazdrościł Gąsiorkowi w pewnym
sensie jego swobody.
Drugim powodem było to, że próbował się nauczyć korzystać nie tylko ze wzroku.
On jak na razie, gdy tylko jego oczy się męczyły, musiał czekać, aż będzie mógł ich używać ponownie.
Drugim powodem było to, że próbował się nauczyć korzystać nie tylko ze wzroku.
On jak na razie, gdy tylko jego oczy się męczyły, musiał czekać, aż będzie mógł ich używać ponownie.
Znalazł na to nawet sposób, po prostu
zamykał je na jakiś czas.
Czuł się wtedy jak w jakimś magicznym miejscu, które pozwalało mu widzieć wszystko dookoła bez patrzenia. I wyczuwał wszystko coraz lepiej! Mógł słyszeć ćwierkanie ptaków niedaleko, jakby stał tuż obok. Tak samo wiedział, czy ktoś się do niego zbliżał, czy nie. Wykrzywiał wtedy tylko pyszczek, ustawiając swoje wibrysy tak, by mogły wyłapać ten ruch. Tak samo wiercił się, przyprawiając przechodzące koty o dziwne spojrzenia za nim.
Co jakiś czas otwierał morskie ślepia, chcąc zobaczyć czy odgadł to, co wyczuwał. No i sprawdzał też, czy może jednak mógł widzieć normalnie.
— Co robisz? — usłyszał nagle nad sobą, na co podniósł głowę nagle przestraszony. Spojrzał w bok na przyglądającego mu się Gąsiorka. Liliowy przekrzywił głowę, nie wyglądając na przekonanego tym, co odpierdzielał jego brat. A przyglądał mu się od dłuższego czasu.
Przebiśnieg tylko stulił uszy, z lekka się naburmuszając. Uważał się za gorszego od brata, a słysząc jego przytyki względem ich matki, coraz częściej stwierdzał, że z nim będzie tak samo.
— Próbuje nie być taki jak matka — odmruknął jakby zestresowany — Nie chce być ślepy jak ona.
— Bzdety — odparł nagle liliowy, jakby wytrącając Przebiśniega z myślenia — Przecież nie jesteś jak ona, jesteś o wiele lepszy!
Niebieski jakby wyciągnął pazury, czując, jak gniew na samego siebie rośnie w jego głowie. Wcale nie, był żałosny. Co z niego będzie za uczeń w ogóle, będzie go ktoś chciał? Nic tylko problemy! Pewnie nawet szkolenia nie ukończy przez swoją wadę!
— Kiedy ja już nie widzę dobrze! — odwarknął uniesionym głosem, po chwili jednak spuszczając łeb i kładąc go na łapach — Jeszcze chwila i pewnie też tak uznasz…
Cholernie bał się tego, że zostanie takim samym wyrzutkiem. Bez umiejętności, zawadzający wszystkim. Już nawet jego pochodzenie go nie uratuje. Co z tego, że był prawnukiem Iglastej Gwiazdy? Zresztą, był przy okazji kocurem. A słyszał już te paskudne wieści o tym od matki, która trajkotała radośnie jak najęta. Nie wiedział, czy docierało do niej to, że jej synowie będą mieli pod górkę. Co tam, najważniejsze, że jej w dupsko było dobrze.
Po chwili jednak poczuł, jak Gąsiorek łapie go za kark, podnosząc do pionu. Niczym szmaciana lalka, dziwiąc się, że jego brat daje radę go podnieść. Przecież był cięższy niż on.
— Rusz tyłek — odwarknął liliowy niezbyt wyraźnie, stawiając Przebiśniega na przednie łapy — Idziesz ze mną kogoś poznać.
Niebieski srebrny point tylko otworzył szerzej swoje słabe oczy, czując, jak jego brat popycha go do przodu. Przez kilka uderzeń serca nadal nie potrafił stwierdzić, co takiego chciał zrobić Gąsiorek. Widząc jednak jego determinację i czując ból, gdy łeb brata wbijał mu się w kręgosłup, wstał i ruszył przed siebie. Wtedy też od razu został wyprzedzony przez liliowego, który zaczął kierować go, kocur sam nie wiedział gdzie. A raczej do kogo. Dopiero gdy rosła sylwetka wysokiego, białego kota wyrosła mu przed oczami, aż przycupnął na ogonie, spoglądając na niego.
— Mroczny Omenie, to mój brat Przebiśneg, poznałeś go już? — zapytał Gąsiorek pewny siebie, unosząc ogon.
Kocur przeskanował go swoimi niebieskimi oczami, unosząc pysk nieco wyżej. Przebiśnieg aż zadrżał od dziwnego chłodu, który przeszedł mu po grzbiecie. To o tym kocurze ostatnio nawijał jego brat! Słyszał o nim już wiele, sam chciał go poznać niedawno po opowieściach Gąsiorka. Słyszał również sporo przekleństw głównie z pyska Zakrzywionej Ości, która zawitała ostatnio do żłobka. Sam niebieski point był z deczka zestresowany, może nawet onieśmielony.
— Nie miałem okazji — odparł kocur chłodno, nadal nie spuszczając z niego wzroku.
Przebiśnieg szybko potrząsnął głową, cicho odkaszlując i podnosząc się na wszystkie łapy. Nie mógł przecież wyglądać jak niedorajda. Wszystko, byle nie być niczym matka. Inaczej w życiu taki wojownik nie będzie chciał go poznać.
— Dzień dobry — odparł jakby od niechcenia, starając się nie mrużyć oczu.
Ukrywając swoje zestresowanie, pomimo tego, jak dobrze było widać po jego nastroszonej sierści.
Czuł się wtedy jak w jakimś magicznym miejscu, które pozwalało mu widzieć wszystko dookoła bez patrzenia. I wyczuwał wszystko coraz lepiej! Mógł słyszeć ćwierkanie ptaków niedaleko, jakby stał tuż obok. Tak samo wiedział, czy ktoś się do niego zbliżał, czy nie. Wykrzywiał wtedy tylko pyszczek, ustawiając swoje wibrysy tak, by mogły wyłapać ten ruch. Tak samo wiercił się, przyprawiając przechodzące koty o dziwne spojrzenia za nim.
Co jakiś czas otwierał morskie ślepia, chcąc zobaczyć czy odgadł to, co wyczuwał. No i sprawdzał też, czy może jednak mógł widzieć normalnie.
— Co robisz? — usłyszał nagle nad sobą, na co podniósł głowę nagle przestraszony. Spojrzał w bok na przyglądającego mu się Gąsiorka. Liliowy przekrzywił głowę, nie wyglądając na przekonanego tym, co odpierdzielał jego brat. A przyglądał mu się od dłuższego czasu.
Przebiśnieg tylko stulił uszy, z lekka się naburmuszając. Uważał się za gorszego od brata, a słysząc jego przytyki względem ich matki, coraz częściej stwierdzał, że z nim będzie tak samo.
— Próbuje nie być taki jak matka — odmruknął jakby zestresowany — Nie chce być ślepy jak ona.
— Bzdety — odparł nagle liliowy, jakby wytrącając Przebiśniega z myślenia — Przecież nie jesteś jak ona, jesteś o wiele lepszy!
Niebieski jakby wyciągnął pazury, czując, jak gniew na samego siebie rośnie w jego głowie. Wcale nie, był żałosny. Co z niego będzie za uczeń w ogóle, będzie go ktoś chciał? Nic tylko problemy! Pewnie nawet szkolenia nie ukończy przez swoją wadę!
— Kiedy ja już nie widzę dobrze! — odwarknął uniesionym głosem, po chwili jednak spuszczając łeb i kładąc go na łapach — Jeszcze chwila i pewnie też tak uznasz…
Cholernie bał się tego, że zostanie takim samym wyrzutkiem. Bez umiejętności, zawadzający wszystkim. Już nawet jego pochodzenie go nie uratuje. Co z tego, że był prawnukiem Iglastej Gwiazdy? Zresztą, był przy okazji kocurem. A słyszał już te paskudne wieści o tym od matki, która trajkotała radośnie jak najęta. Nie wiedział, czy docierało do niej to, że jej synowie będą mieli pod górkę. Co tam, najważniejsze, że jej w dupsko było dobrze.
Po chwili jednak poczuł, jak Gąsiorek łapie go za kark, podnosząc do pionu. Niczym szmaciana lalka, dziwiąc się, że jego brat daje radę go podnieść. Przecież był cięższy niż on.
— Rusz tyłek — odwarknął liliowy niezbyt wyraźnie, stawiając Przebiśniega na przednie łapy — Idziesz ze mną kogoś poznać.
Niebieski srebrny point tylko otworzył szerzej swoje słabe oczy, czując, jak jego brat popycha go do przodu. Przez kilka uderzeń serca nadal nie potrafił stwierdzić, co takiego chciał zrobić Gąsiorek. Widząc jednak jego determinację i czując ból, gdy łeb brata wbijał mu się w kręgosłup, wstał i ruszył przed siebie. Wtedy też od razu został wyprzedzony przez liliowego, który zaczął kierować go, kocur sam nie wiedział gdzie. A raczej do kogo. Dopiero gdy rosła sylwetka wysokiego, białego kota wyrosła mu przed oczami, aż przycupnął na ogonie, spoglądając na niego.
— Mroczny Omenie, to mój brat Przebiśneg, poznałeś go już? — zapytał Gąsiorek pewny siebie, unosząc ogon.
Kocur przeskanował go swoimi niebieskimi oczami, unosząc pysk nieco wyżej. Przebiśnieg aż zadrżał od dziwnego chłodu, który przeszedł mu po grzbiecie. To o tym kocurze ostatnio nawijał jego brat! Słyszał o nim już wiele, sam chciał go poznać niedawno po opowieściach Gąsiorka. Słyszał również sporo przekleństw głównie z pyska Zakrzywionej Ości, która zawitała ostatnio do żłobka. Sam niebieski point był z deczka zestresowany, może nawet onieśmielony.
— Nie miałem okazji — odparł kocur chłodno, nadal nie spuszczając z niego wzroku.
Przebiśnieg szybko potrząsnął głową, cicho odkaszlując i podnosząc się na wszystkie łapy. Nie mógł przecież wyglądać jak niedorajda. Wszystko, byle nie być niczym matka. Inaczej w życiu taki wojownik nie będzie chciał go poznać.
— Dzień dobry — odparł jakby od niechcenia, starając się nie mrużyć oczu.
Ukrywając swoje zestresowanie, pomimo tego, jak dobrze było widać po jego nastroszonej sierści.
<Omen? wybacz za lekkiego gniocika, ale nie wiedziałam jak zacząć>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz