Gąsiorka nie było w
pobliżu. Ponownie, co jednak Przebiśnieg zrozumiał doskonale. Za dużo razy
widział, jak kłóci się z Cisową Kołysanką. Sam wolałby już wynieść się z tego
cholernego, śmierdzącego miejsca. Przez nie on sam śmierdział. Mógł poczuć po
sobie sklejone kępki sierści i to, jak bardzo swędzi go za uchem. Miał jasną
sierść, która cudownie wyróżniała się na tle wszystkich innych kotów, wiedział
o tym. Problem był taki, że wszystko było na niej widać. Każdy brud, którego on
nie zawsze sam mógł dojrzeć. Pomimo tego, jak bardzo próbował zadbać o samego
siebie.
Wtedy też poczuł nagle na sobie język rodzicielki, przy czym jego sierść
zjeżyła się gwałtownie.
— Nie! — krzyknął, uciekając spod jej pyska, na co kotka nagle podniosła
przerażona pysk.
— Oh, wybacz Przebiśnieżku — odparła zestresowana, na co młody
położył nieco uszy po sobie, słysząc, że jednak mógł jej sprawić tym nieco
przykrości — Zrobiłam ci coś?
Kocurek zmarszczył nosek, kuląc się z lekka i patrząc na nią spod byka.
Patrzyła na niego, to jeszcze widział, ale zauważał też jej zamglone oczy.
— Nie — odmruknął zirytowany, nadal kładąc uszy po sobie — Po prostu nie umiesz
tego, więc nie rób.
Cisowa Kołysanka aż nabrała powietrza w pysk, samej kładąc uszy po sobie.
Rozejrzała się dookoła, jakby próbowała dostrzec, czy ktoś na nią patrzy. Może
podpowie, co powinna teraz zrobić? Dlatego tylko cicho czknęła,
spuszczając pysk w dół. Przebiśnieg poczuł się z tym nieco źle, jednak nie
zamierzał przeprosić. Powiedział prawdę i nie będzie jej cofać.
— Oh, zapomniałam, że przecież jesteście tak cudowni, że tego nie potrzebujecie
— zachichotała zestresowana, zwijając ogon dookoła siebie — Prawda?
Kocur jednak spojrzał na nią zły, prychając cicho. Oczywiście, że oboje z
Gąsiorkiem są najlepszymi dziećmi w żłobku, ale nie znaczy to, że mają chodzić
brudni.
— Lepiej by było, gdybyś sama mnie tego nauczyła — odmruknął, chociaż wiedział,
że jego matka sama nie jest w tym najlepsza. Gdy wzrok mu nie szwankuje, może
wyraźnie zauważyć, że kotka nie wygląda lepiej od nich — Chociaż też raczej
potrzebujesz nieco pomocy, jak my.
Nie powiedział tego złośliwie, nawet nie pomyślał o tym. Widząc jej zagubienie
na pysku, westchnął cicho. Może jednak Gąsiorek ma rację i lepiej im będzie z
inną matką? Spojrzał za siebie na śpiące niedaleko kocięta, które ostatnio się
tutaj przywlekły. Sprowadziła je ta sama trajkocząca szylkretka, która nie
potrafiła sklecić jednej prostej opowiastki. Był ciekawy, czy powiedziała coś
więcej, gdy odszedł. Teraz miała własne kocięta? Ciekawe gdzie je trzymała, bo
raczej nie urodziły się takie dorosłe w jeden wschód słońca.
Zmarszczył brwi, po czym podniósł na równe łapy, podchodząc bez żadnego słowa
do kotki. Przez chwilę wpatrywał się w nią zastanawiająco, po czym wstrząsnął
głową, żeby jego wzrok się nie rozmył. Usiadł więc i fuknął zły.
— Dlaczego zabrałaś mi brata? — odparł jakby naburmuszony, patrząc na szylkretkę spod
byka — Masz już swoje, nie wystarczą ci?
Był ciekawy, co takiego jego liliowy brat uważał w niej lepszego. Dla niego od
pierwszego momentu wydawała się za głośna. Chociaż pewnie liliowy wolał
każdego, byleby nie przesiadywać przy Cichej. Niebieski mrużył oczy, próbując
widzieć wyraźnie wyraz jej pyska.
<Motyl? Oddawaj brata>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz