— Jak myślisz, kto trafi
ci się na mentora? — zapytał jednego dnia liliowy, spoglądając, jak
Przebiśnieg skanował wzrokiem przechodzące po obozie koty.
Stali przy wyjściu ze żłobka, obczajając każdego z osobna oceniającym wzrokiem.
— Patrzymy tylko na kocury, cnie? — odparł jakby zirytowany w środeczku, spoglądając po wylegujących się kotkach w obozie — Nie mam na co patrzeć, dosłownie i w przenośni.
Oboje westchnęli jakby naburmusząc się wspólnie.
— Ciesz się, przynajmniej nie trafimy na stukniętą wariatkę Szalej — Gąsiorek szepnął cicho, przy czym oboje spojrzeli się w stronę wylegującej w słońcu czekoladowej. Wwiercała w nich wzrok, na co oboje wzdrygnęli się z cichym „brr”.
Taka była prawda, kotka, od kiedy tylko pojawiła się w klanie, przyprawiała ich o ciarki. Ta scena w żłobku z wcześniej też była niepokojąca. Przebiśnieg zawsze bał się, że ta może pojawić się w najgorszym momencie, a on jej nawet nie zauważy.
— Jak to mnie niezmiernie frustruje — odparł Przebiśnieg, tarmosząc mech pod łapami — Pff, Wielka Gwiazda, ciekawe dlaczego, rozmiarem nie imponuje.
— Chyba pod względem wielkiego dupska — burknął Gąsiorek, przyprawiając brata o ciche zaksztuszenie się własnym śmiechem.
— Przestań — odparł, jakby dusząc się, kładąc przednimi łapami na ziemi — Jak cię usłyszą, obdaruje cię jeszcze Wróblim Skrzydłem.
Oboje już od dłuższego czasu zastanawiali się, komu zostaną przydzieleni. Mieli na to sporo czasu do przemyślenia, chcąc jak najszybciej uciec spod opieki Cisowej Kołysanki. Ślepa królowa nawet nie wiedziała jak się nimi zająć. Oni też mieli już dosyć tego, że nigdy nie potrafiła im nawet normalnie odpowiedzieć na proste pytanie. Już inni wiedzieli o wiele więcej.
Cis potrafiła co najwyżej trajkotać o tym, jaka klątwa ją spotkała, jak wspaniała jest ich rodzina i jak niesamowity był ich ojciec. Powoli zaczynało ich już to nudzić.
Nudy spędzali więc na obserwacji wszystkich potencjalnych mentorów w zasięgu wzroku. Z czym Przebiśnieg miał nieco więcej kłopotu.
— Lepszy on, niż jakakolwiek głupia kotka, co boi się ubrudzić futerko — sarknął Gąsior, przy czym legnął na niebieskim z głośnym westchnieniem — Trójoki?
Przebiśnieg skrzywił się, słysząc to imię. Spotkał kocura jakiś czas temu. Ciarki mu przeszły po plecach, gdy zobaczył to trzecie „oko” na środku jego czoła. Uciekł jednak szybciej, bo nie miał zamiaru się mu przyglądać.
— Podziękuje, sam go sobie weź — odparł niebieski, spoglądając na wejście do obozu i zauważając niesamowicie podobnego do ich matki kocura — Co powiesz na Pokrzywową Skórę?
— Wujek? — odparł Gąsior, podnosząc głowę i spoglądając na wchodzącego w towarzystwie którejś z kotek — Nie wiem, wydaje się za miękki. Za bardzo podporządkowany?
Przebiśnieg tylko cicho parsknął pod nosem. No tak, mógł się spodziewać, że brat nie będzie chciał nikogo, kto daje sobą pomiatać. Wtedy też do głowy wpadło mu jedno imię.
— To może Krzaczasty Szczyt? — wskazał łapą w stronę wychodzącego z legowiska wojowników kremowego kocura.
— To już o wiele lepszy wybór — przytaknął kocurek, opierając głowę o bok swojego brata — Silny, nie daje sobą pomiatać, mógłby wszystkie te baby pokonać jednym pazurem-
Tak, jak brat wymieniał te cechy, niebieski mógł zobaczyć, jak kocur tuli uszy i gniewnie coś mówi w stronę urażonej baby. I chyba nie było to za miłe, bo zaraz obskoczyła go reszta, zaczynając szczekać.
— Ta, nie byłby zły, gdybym był wystarczająco silny na starcie — Przebiśnieg westchnął ciężko, rozglądając się dalej — A ty, już masz wybrańca?
Gąsiorek tylko parsknął rozbawiony, na co jego brat strzepnął uchem lekko. No co, nic nie było zabawnego w jego pytaniu.
— To chyba oczywiste, nie? — liliowy wypiął dumnie pierś, kładąc łapę na piersi — Nikt inny nie jest mnie godzien.
Niebieski spojrzał na niego, unosząc brew w górę. Nie, nie za bardzo ogarniał, kogo mógłby chcieć jego brat. I tak nigdy do końca nie będą wiedzieć, kto będzie ich mentorami. Wielka Gwiazda na pewno nie będzie chciała, by rozwinęli się jakoś bardzo.
Gąsior tylko westchnął teatralnie, widząc spojrzenie brata na sobie.
— Mroczny Omen? — zarzucił liliowy, przy czym Przebiśnieg nastawił uszu zaciekawiony.
Mało prawdopodobne, ten kocur miał już ucznia, a raczej sobie go znalazł po Zgromadzeniu. Niebieski widział dwa nowe koty w obozie całkiem niedawno. Raczej długo nie będzie mógł nikogo wziąć pod swoje skrzydła. Chciał to powiedzieć bratu, gdy nagle poczuł, jakby po grzbiecie przeszedł mu dreszcz. Ktoś podszedł?
— M-m-mmroczny Omen?
Oboje jak na zawołanie aż podskoczyli, słysząc cichy głosik za sobą. Odwrócili wspólnie pyski, spoglądając na jedno z kociąt Motylego Trzepotu. Ten jakby skulił się w sobie, widząc, jak oba kocury wbiły w niego swój wzrok.
Przebiśnieg przekrzywił głowę, próbując sobie przypomnieć imię tego wypłosza.
— Pomóc w czymś? — zapytał niepewnie, nie wiedząc, o co mogłoby chodzić mniejszemu.
Przebiśnieg skanował wzrokiem przechodzące po obozie koty.
Stali przy wyjściu ze żłobka, obczajając każdego z osobna oceniającym wzrokiem.
— Patrzymy tylko na kocury, cnie? — odparł jakby zirytowany w środeczku, spoglądając po wylegujących się kotkach w obozie — Nie mam na co patrzeć, dosłownie i w przenośni.
Oboje westchnęli jakby naburmusząc się wspólnie.
— Ciesz się, przynajmniej nie trafimy na stukniętą wariatkę Szalej — Gąsiorek szepnął cicho, przy czym oboje spojrzeli się w stronę wylegującej w słońcu czekoladowej. Wwiercała w nich wzrok, na co oboje wzdrygnęli się z cichym „brr”.
Taka była prawda, kotka, od kiedy tylko pojawiła się w klanie, przyprawiała ich o ciarki. Ta scena w żłobku z wcześniej też była niepokojąca. Przebiśnieg zawsze bał się, że ta może pojawić się w najgorszym momencie, a on jej nawet nie zauważy.
— Jak to mnie niezmiernie frustruje — odparł Przebiśnieg, tarmosząc mech pod łapami — Pff, Wielka Gwiazda, ciekawe dlaczego, rozmiarem nie imponuje.
— Chyba pod względem wielkiego dupska — burknął Gąsiorek, przyprawiając brata o ciche zaksztuszenie się własnym śmiechem.
— Przestań — odparł, jakby dusząc się, kładąc przednimi łapami na ziemi — Jak cię usłyszą, obdaruje cię jeszcze Wróblim Skrzydłem.
Oboje już od dłuższego czasu zastanawiali się, komu zostaną przydzieleni. Mieli na to sporo czasu do przemyślenia, chcąc jak najszybciej uciec spod opieki Cisowej Kołysanki. Ślepa królowa nawet nie wiedziała jak się nimi zająć. Oni też mieli już dosyć tego, że nigdy nie potrafiła im nawet normalnie odpowiedzieć na proste pytanie. Już inni wiedzieli o wiele więcej.
Cis potrafiła co najwyżej trajkotać o tym, jaka klątwa ją spotkała, jak wspaniała jest ich rodzina i jak niesamowity był ich ojciec. Powoli zaczynało ich już to nudzić.
Nudy spędzali więc na obserwacji wszystkich potencjalnych mentorów w zasięgu wzroku. Z czym Przebiśnieg miał nieco więcej kłopotu.
— Lepszy on, niż jakakolwiek głupia kotka, co boi się ubrudzić futerko — sarknął Gąsior, przy czym legnął na niebieskim z głośnym westchnieniem — Trójoki?
Przebiśnieg skrzywił się, słysząc to imię. Spotkał kocura jakiś czas temu. Ciarki mu przeszły po plecach, gdy zobaczył to trzecie „oko” na środku jego czoła. Uciekł jednak szybciej, bo nie miał zamiaru się mu przyglądać.
— Podziękuje, sam go sobie weź — odparł niebieski, spoglądając na wejście do obozu i zauważając niesamowicie podobnego do ich matki kocura — Co powiesz na Pokrzywową Skórę?
— Wujek? — odparł Gąsior, podnosząc głowę i spoglądając na wchodzącego w towarzystwie którejś z kotek — Nie wiem, wydaje się za miękki. Za bardzo podporządkowany?
Przebiśnieg tylko cicho parsknął pod nosem. No tak, mógł się spodziewać, że brat nie będzie chciał nikogo, kto daje sobą pomiatać. Wtedy też do głowy wpadło mu jedno imię.
— To może Krzaczasty Szczyt? — wskazał łapą w stronę wychodzącego z legowiska wojowników kremowego kocura.
— To już o wiele lepszy wybór — przytaknął kocurek, opierając głowę o bok swojego brata — Silny, nie daje sobą pomiatać, mógłby wszystkie te baby pokonać jednym pazurem-
Tak, jak brat wymieniał te cechy, niebieski mógł zobaczyć, jak kocur tuli uszy i gniewnie coś mówi w stronę urażonej baby. I chyba nie było to za miłe, bo zaraz obskoczyła go reszta, zaczynając szczekać.
— Ta, nie byłby zły, gdybym był wystarczająco silny na starcie — Przebiśnieg westchnął ciężko, rozglądając się dalej — A ty, już masz wybrańca?
Gąsiorek tylko parsknął rozbawiony, na co jego brat strzepnął uchem lekko. No co, nic nie było zabawnego w jego pytaniu.
— To chyba oczywiste, nie? — liliowy wypiął dumnie pierś, kładąc łapę na piersi — Nikt inny nie jest mnie godzien.
Niebieski spojrzał na niego, unosząc brew w górę. Nie, nie za bardzo ogarniał, kogo mógłby chcieć jego brat. I tak nigdy do końca nie będą wiedzieć, kto będzie ich mentorami. Wielka Gwiazda na pewno nie będzie chciała, by rozwinęli się jakoś bardzo.
Gąsior tylko westchnął teatralnie, widząc spojrzenie brata na sobie.
— Mroczny Omen? — zarzucił liliowy, przy czym Przebiśnieg nastawił uszu zaciekawiony.
Mało prawdopodobne, ten kocur miał już ucznia, a raczej sobie go znalazł po Zgromadzeniu. Niebieski widział dwa nowe koty w obozie całkiem niedawno. Raczej długo nie będzie mógł nikogo wziąć pod swoje skrzydła. Chciał to powiedzieć bratu, gdy nagle poczuł, jakby po grzbiecie przeszedł mu dreszcz. Ktoś podszedł?
— M-m-mmroczny Omen?
Oboje jak na zawołanie aż podskoczyli, słysząc cichy głosik za sobą. Odwrócili wspólnie pyski, spoglądając na jedno z kociąt Motylego Trzepotu. Ten jakby skulił się w sobie, widząc, jak oba kocury wbiły w niego swój wzrok.
Przebiśnieg przekrzywił głowę, próbując sobie przypomnieć imię tego wypłosza.
— Pomóc w czymś? — zapytał niepewnie, nie wiedząc, o co mogłoby chodzić mniejszemu.
<Asterku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz