*przed zgromadzeniem*
— Jednak nie jesteś aż tak pozbawiony uczuć, jak myślałam — mruknęła, nawet się nie odwracając. — Byłabym nawet skłonna uwierzyć, że robisz to tylko po to, by Piasek cię doceniała. Ale pewnie się mylę, prawda?
Spojrzał na nią, jeżąc sierść. Kamienna Agonia. Tutaj. No jasne, cudownie. Musiał na nią wpaść. Upokorzył się przed nią dla Rudzika. Tak naprawdę po ostatniej rozmowie z nim, nie miał na nic sił. Dlatego też wybrał się na spacer, by dać mu spokój. I co? I trafił na nią. Wariatkę, która go zdradziła, która powiedziała nocniamowi jaki był, niszcząc ich miłość raz na zawsze. Miała go tylko przekonać, by byli razem szczęśliwi! A ona... ta... wronia strawa...
- Zdradziłaś mu prawdę! - syknął, ignorując jej pytanie. - Myślisz, że tym wygrałaś? Mylisz się.
Jak on jej nienawidził. Nie cierpiał. Chciał by czuła ból. Najgorszy z najgorszych. Nie mógł jednak jej skrzywdzić. Obiecał to Rudzikowi. Kotka nie odwróciła się do niego.
— A ty co byś zrobił na moim miejscu? Sam nie potrafisz przekonać go, by do ciebie wrócił, więc czego się spodziewałeś po mnie, kotce, która jest dla niego obca? — prychnęła.
Położył po sobie uszy. Bezczelne, zdradzieckie, lisie łajno.
- Na pewno nie mówiłbym, że grożę śmiercią i że jestem zły! - prychnął. - Dlaczego tak się opiera? Czemu nie chcę tego? Było nam tak dobrze... - westchnął, myśląc na głos. Nie rozumiał go. Nie wiedział co takiego w nim go brzydziło. Gdyby nie trafił do Klanu Burzy... Albo gdyby nie to spotkanie na zgromadzeniu z Tygrysią Smugą... Nadal by go kochał. Byliby razem. To jego wina... nie jego. Wmówił sobie, że go zdradzał i sam oczernił go w oczach. Tak. To było to!
— Bo zrozumiał, jakim jesteś potworem. Szukasz błędu w całej waszej relacji, ale może powinieneś poszukać błędu w sobie? — parsknęła.
W sobie? Przecież się starał wyjść na prostą! Obiecał to kocurowi. Nie zaczepiał nierudych i ignorował ich istnienie. Nie miał sobie nic do zarzucenia. Kamienna Agonia to inna sprawa. Widziała jak się przed nim płaszczył, więc musiał pilnować, by nie rozgadała tego po klanie. Zresztą i tak mało kto jej słuchał. Była już dawno skończona.
- Sama jesteś potworem - prychnął. - Zamordowałaś moją matkę, a ja w przeciwieństwie do ciebie nikogo. - skłamał. - To nie moja wina! Tylko twoja! Bo mu nagadałaś bzdur i teraz w to wierzy!
Właśnie tak to było, nie inaczej. To była jej wina, że ich relacja cofnęła się w rozwoju. Jej.
— Powtarzałam ci to milion razy. Zabiłam dla większego dobra — warknęła. — A ty groziłeś mi śmiercią Wilczej Zamieci i to nie dla polepszenia ogólnej sytuacji, a ze swoich własnych humorków. Co z tego jest gorsze? — Wbiła pazury w ziemię. — To nie są bzdury. To prawda.
Jaka bezczelna! Zamordowała mu matkę dla większego dobra? Czy ona się słyszała? Była nienormalna. On był bardziej litościwy, bo nie tknąłby Wilczej Zamieci. Tylko się z nią tak droczył, że straci życie. Prawdopodobnie.
- To. Nie. Jest prawda. I groziłem, bo byś mi nie pomogła, zresztą musiałaś odpłacić za to co zrobiłaś. Morderstwo Wilczej też mogło być dla większego dobra, bo kradnie tylko tlen i nie daje nic od siebie klanowi - prychnął.
— A ty, Rozżarzony Płomieniu, czy ty kiedykolwiek odpłaciłeś się za dyskryminację, znęcanie się nad nierudymi, popieranie Piaskowej Gwiazdy, namawianie uczennicy do krzywdzenia mnie i krzywdzenia mnie samemu? — warknęła. — Nie wydaje mi się. Wilcza Zamieć jest dobrą osobą, w przeciwieństwie do ciebie i nie potrzebuje więcej zmartwień na głowie. Przeżyła i wycierpiała więcej od ciebie, więc nie masz prawa się tak o niej wypowiadać. — syknęła. — Chciałeś zabić niewinnego kota!
A to flądra... Teraz zaczęła go obwiniać o całe zło? Śmieszna. Wolał już ją w wersji smutnego worka kości, które nie jest w stanie otworzyć pyska.
- Tak odpłaciłem się! Gdy byłaś zastępczynią sama się do tego przyczyniłaś. A Wilcza Zamieć nie jest niewinna. Dała dupy jakiemuś klifiakowi, zdradzając klan - syknął. - Ojej taka biedna z niej istota. Całe życie tylko ryczy i nie bierze się za siebie, no naprawdę cierpi.
Obrzydzało go to. Ta cała osiwiała wywłoka nic dla nich nie robiła. Była tylko pasożytem kradnącym im piszczki. Dziwne, że jego babcia dawno jej nie wygnała. On na jej miejscu pozbyłby się tej jednostki.
— PRZESTAŃ. TAK. O. NIEJ. MÓWIĆ. — warknęła, odwracając się w jego stronę i obnażając kły. — Ona przynajmniej uczy się na swoich błędach, w przeciwieństwie do ciebie!
Ojoj, Kamień się wkurzyła. Nie wiedział co dało jej kopa do życia, ale mogło to się nie wtrącać. Wszystko tylko psuła. Ale... ale może jak go pobije, to udowodni Rudzikowi, że to nie on był potworem! Że kotka nad nim się znęca i stąd padły jego wcześniejsze słowa. Musiał jakoś ją wkurzyć... tylko jak?
- Co zrobisz? Uderzysz mnie za obgadywanie twojej dziewczyny? - prychnął. - Nie zapominaj kto rządzi w klanie. - upomniał ją. - No nie wiem czy uczy. Nadal ryczy i wygląda tak żałośnie jak wcześniej.
Zacisnęła zęby. Widział jak powoli buzuje w niej gniew. A znał się na tym, bo sam często go odczuwał. Nawet znacznie cześniej niż normalnie. Chociaż po akcji z partnerem, przeważał teraz smutek i przygnębienie. Musiał się wyżyć. Na niej. Na Kamień. Wtedy od razu dzień robił się lepszy.
— Oczywiście, jak zwykle, Żar, nie umiesz wziąć spraw w swoje łapy, nie masz jaj, więc chronisz się swoją Piaskową Gwiazdą. — warknęła. — Wilcza Zamieć uratowała mi życie księżyce temu i jest odważna jak nikt inny. Nie znasz jej. Nie jest tak słaba, jak myślisz. I nie bronię jej tylko przez relację, jaka jest między nami. — syknęła, kładąc uszy.
- Ojoj, bo ci uwierzę. Gdyby była odważna to by to pokazała i nam - Podszedł do grobów jej rodziców, które ujrzał tuż za kotką. - O tu leży ta morderczyni rudych... Twoja mamusia. Wyrosłaś na taką samą szuję co ona. - zaśmiał się.
Tak... Na pewno ugodził ją tym mocno. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest wyczulona na punkcie swojej rodziny. Pęknie. Czuł to.
— Od-szcze-kaj-to. — charknęła.
Uśmiechnął się tylko szerzej. Tak. Właśnie o to chodziło. Wojowniczka była mysim móżdżkiem skoro nie widziała, jak manipulował jej uczuciami. To było jednak za mało, by jego plan się powiódł. Musiał przegiąć. I to ostro.
- Nie - po czym bezceremonialnie obsikał jej grób. - Ahhh... jaka ulga. Szczam tu od jej śmierci. To miejsce jedynie na to się nadaje. Na publiczny wychodek.
Czarna cofnęła się o krok, zaskoczona tym co kocur przed chwilą zrobił. Gdy dotarło do niej to, co się stało, zamrugała kilkukrotnie.
— TO MOJA MATKA! — warknęła. — SPRZĄTAJ TO, SPRZĄTAJ TO TY IDIOTO! Była odważna, walczyła z Piaskową Gwiazdą aż do końca! Była najlepszą matką na świecie. Nikt nie będzie jej tak upokarzał. Nie po to umarła, by ktoś taki jak ty bezcześcił jej grób! — warknęła, wysuwając pazury i jeżąc czarne futro.
- Za późno. Ziemia już wszystko wchłonęła. Chyba, że mam jeszcze nasrać? - zaśmiał się. - Dla mnie była tchórzem i zdrajcą, która mordowała naszych. Nie mam do niej szacunku, tak jak i do ciebie.
Zacisnęła zęby. Już żyłka jej pulsowała. Nadal jednak dobrze się trzymała. Czuł zawód. Sądził, że to wystarczy do tego, by się na niego rzuciła. Jeszcze nie przerwał tej granicy?
— Twoja matka z nas wszystkich drwiła. Szydziła z nas, dyskryminowała, bo byliśmy innego koloru futra. Śmiała się z mojego młodszego rodzeństwa. ZASŁUGIWAŁA. NA. ŚMIERĆ. Rozumiesz? — warknęła. — Króliczy Sus została do tego sprowokowana. Została zamordowana na MOICH OCZACH. Na oczach Glinianego Ucha i mojego ojca! Nikt nie zasługuje na taką karę! Chciała tylko nas wszystkich obronić — warknęła, pogrążałając się w coraz większej furii. Musiał nacisnąć na nią bardziej.
- No i dobrze. Zasługiwaliście na to. Tak samo ja mógłbym powiedzieć, że twoja matka zasługiwała na śmierć, bo zamordowała wiele niewinnych kotów. Powinnaś się cieszyć, że umarła na twoich oczach. Przynajmniej wiesz, że była zdrajcą. Ojoj, nie porycz się tylko. - prychnął widząc jej łzy. - Już udowodniłaś, że nie masz jaj. Jesteś pustą skorupą, słabą i powoli zapominaną przez świat. To, że się na chwilę ocknęłaś, nic nie znaczy. I tak skończysz tutaj - Wskazał na grób. - A ja będę cię podlewał - Uśmiechnął się perfidnie.
Syknęła na niego, jakby to miało zrobić na nim jakieś wrażenie.
— Pożałujecie tego wszyscy. Wszyscy. Rozumiesz? — Zbliżyła się do niego. — Nawet jeśli moja mama była morderczynią, kocham ją. Zrobiła dobrze i nie muszę tego nikomu udowadniać. Ty też jesteś zdrajcą, skoro chciałeś zamordować bez skrupułów mnie czy Wilczą Zamieć. — warknęła. — Nic nie trwa wiecznie, Piaskowa Gwiazda nawet się nie kryje z tym, kim jest. Jestem odważna i udowodniłam to już wiele razy — rzuciła, wbijając w niego ostre spojrzenie. — Ty zawsze tylko kryłeś się Piaskiem, idioto. Ja potrafiłam walczyć o swoje. Króliczy Sus też. Nie poddała się, nie podkuliła ogona, nie dała się zabić. Walczyła do końca, tyle że walka była nierówna, bo jesteście bandą tchórzy — wytknęła, zbliżając się o kolejny krok. — Nie masz prawa mówić tak ani o mnie, ani o moich rodzicach, jasne?! Zdechniesz, zdechniesz jak wszyscy i będziesz gnić w Mrocznej Puszczy przez całą wieczność, rozumiesz?!
Zbliżała się, klnęła, była na dobrej drodzę. Na co czekała? Ta zabawa powoli zaczynała go nudzić. Kamienna Agonia nie cackała się nigdy ze słowami, a przechodziła do czynów. Najwidoczniej nie doszła do siebie tak jak przypuszczał.
- Ha! Mówi to morderczyni. Też trafisz do Mrocznej Puszczy. Rozdzielisz się z kochanką, ale spotkasz mamusie. Jak twoje groźby się spełnią i tam się dostane, to z chęcią zamorduje ją raz na zawsze, tak jak ty zrobiłaś to z moją matką. A te twoje groźby są puste. Piaskowa Gwiazda będzie władać przez wieczność i tego nie zmienisz. Nikt nie pożałuje, tak bardzo jak ty.
— Piaskowa Gwiazda musi umrzeć, czy w ciele Zająca czy nie. Nikt nie żyje wiecznie, Rozżarzony Płomieniu. — syknęła. — Króliczy Sus nie jest w Mrocznej Puszczy! Nie może! Nie zrobiła nic złego. Ja też. Nie jestem taka jak Piaskowa Gwiazda, nie morduję kotów bez żadnych skrupułów!
Nie spodobały mu się jej pierwsze słowa. Czyżby coś knuła? Oby nie. Nie pozwoli jej skrzywdzić babci. Nie po tym jak ponownie do niego wróciła i prowadzi ich klan ku potędze.
- Zrobiłaś to. Zamordowałaś tak jak ona. Trafisz tam. Uwierz. Morderstwo to morderstwo - prychnął. - A Piaskowa Gwiazda nie umrze. Chyba, że knujesz coś za jej plecami. Nie martw się. Ona pewnie o tym wie. W końcu jest też duszą z Mrocznej Puszczy. Nie zaskoczysz jej niczym. Żadnym bohaterskim zrywem. Jesteś naiwna jeśli w to wierzysz - miauknął, wycierając łapy w grób jej matki prowokacyjnie. Trzeba było dolać oliwy do ognia.
Zmarszczyła pysk z wściekłością.
— Odejdź od grobu Króliczego Susu, kretynie. TERAZ. — warknęła, ignorując jego wypowiedź.
- Nie. Musze jeszcze wytrzeć swój tyłek, by oddać jej szacunek - parsknął, czyniąc to.
Kotka wysunęła pazury i skoczyła, przygniatając go do ziemi. Nareszcie. Ile musiał się namęczyć, by ta w końcu przeszła do czynów? Miał nadzieję, że nie skończy się na groźbach. Musiał wyglądać bardzo źle, by Rudzik w końcu mu uwierzył.
— Przeproś, zaśmierdziały rudy zdrajco! — warknęła, podnosząc łapę do góry i wysuwając pazury, gotowa uderzyć w jego pysk.
Zawarczał na nią, szczerząc kły.
- No dalej, uderz. Nie przeproszę, nie licz na to. Prędzej wydale się ponownie na ten pseudo grób - Kopnął ją w brzuch.
Syknęła, jednak jego opór sprawił tylko, że mocniej przybiła łapę do jego piersi. Zabolało. Jednak czego się nie czyni w imię miłości?
— PRZEPROŚ. — powtórzyła. — Nie zasługujesz na to, żeby w ogóle patrzeć na jej grób! Była sto razy lepsza od ciebie!
- Ygh! Nigdy! - zaśmiał się. - Ojoj pazurki teraz pokazujesz? Zapomniałaś gdzie twe miejsce? Nie przeproszę kogoś kto zamordował mi matkę, nie licz na to.
No co z nią było? Nie mógł jej uderzyć, bo będzie na niego, znowu. To ona musiała zrobić pierwszy krok. Chociaż pozycja w jakiej się znajdowali była... dość dwuznaczna. Miał nadzieję, że Rudzik jakimś cudem nie wyjdzie z obozu i nie zobaczy tej sceny, bo zaraz posądzi go o romans z... tą wronią strawą.
— Nie mówię, że masz przepraszać mnie. Przeproś Króliczy Sus — syknęła, napinając mięśnie z całej siły. — Była najlepszą matką, jaką można sobie wyobrazić. Nikt nie będzie tego podważać. Nie na moich oczach. Nie po to oddała życie za większe dobro, żeby teraz ktoś taki jak ty to niszczył!
- Ygh. Nie przeproszę jej. To morderca. Będę szczał na nią do śmierci. Moja matka też byla dobra, a ją podważasz na moich oczach. Sama przeproś! - nie dawał za wygraną.
— TWOJA MATKA BYŁA RASISTKĄ! — wrzasnęła. — KRÓLICZY SUS BYŁA DOBRĄ OSOBĄ I NA TO NIE ZASŁUŻYŁA!
- TWOJA MATKA MORDOWAŁA NIEWINNE KOTY. BYŁA MORDERCZYNIĄ. ZASŁUŻYŁA - wrzasnął, naśladując jej ułożenie zdań.
Syknęła.
— Nie pogrywaj sobie ze mną. — warknęła. — Króliczy Sus zamordowała tylko Miodowy Obłok! Ona sama ją sprowokowała! Była niewinna! — syknęła. — NIKT nie będzie obrażać Króliczego Susu, dopóki ja stąpam po tej ziemi! WYDŁUBIĘ CI TE OCZY, JEŚLI NIE PRZEPROSISZ — wydusiła z siebie i zamachnęła się z wściekłością prosto na jego pysk.
Spiął się i zacisnął oczy, widząc jak jej łapa frunie na spotkanie z jego pyskiem. No idealnie, dawaj, przylej. Cios jednak nie nadszedł. Otworzył oko zawiedziony. Nosz co z nią bylo nie tak?!
- Ha! Teraz ty mi grozisz, bo obrażam kogoś, kto na to zasłużył? Widzisz ją w kolorowych barwach, a nie dostrzegasz prawdy, którą powie ci każdy kot w klanie. Morderca to morderca. Nikt nie ma prawa decydować o czyjejś śmierci. Kim ty jesteś, by o czymś takim decydować, co? Bawisz się w Boga? - zacytował słowa Rudzika. Widać było, że kocur miał na niego wpływ, skoro teraz mówił tak jak on. Nie wiedział czy to dobrze czy źle i w sumie się nad tym nie zastanawiał. Chodziło mu teraz o jedno.
Wojowniczka cofnęła się, puszczając rudego i czując, jak każdy jej włosek na karku się jeży.
— Po prostu odejdź i nie zawracaj mi więcej dupy. — syknęła, przerażona własnymi zamiarami.
Co. Puszczała go? Ale tak bez szarpaniny?
- Już odpuszczasz? Słaba jesteś. Jak swoja mamusia - prychnął, wstając.
Liczył, że to tylko podpucha. Że zaraz zawróci i zrobi to. Widząc jak wysunęła pazury, nawet miał już nadzieję. Jednak powstrzymała się zaatakowania go jeszcze raz, przez jego prowokacje. Zamachnęła się ogonem, odwracając wzrok.
— Moja mama nigdy nie była słaba.
- Była. Inaczej nie leżałaby w oszczanym grobie - syknął zły.
Nie mogła mu odpuścić! Co ona robiła na gwiazdy na niebie?!
— Była silna, że mimo bycia nierudym, mimo znoszenia niechcianej ciąży, mimo ciężaru czyjegoś życia i mimo gniewu Piaskowej Gwiazdy była gotowa zrobić wszystko, by ochronić mnie i rodzeństwo, a nie poddać się i pozwolić się zamordować, albo popełnić samobójstwo. Właśnie po tym dostałam moje imię. Jestem twarda jak kamień i moi rodzice wiedzieli to od zawsze. Nawet jeśli ty nie potrafisz tego zrozumieć.
- Jak dla mnie twoje imię oznacza agonie pod kamieniami - prychnął. - Za bardzo ją gloryfikujesz.
— Agonia to człon nadany mi przez Piaskową Gwiazdę, nie przez rodziców. — mruknęła, resztkami sił starając się zachować spokój. — Też podkreśla siłę, ale ja nie mam pojęcia co myślała Piasek dając mi je — prychnęła cicho. — To nie jest ważne. Ważne jest to, że w przeciwieństwie do ciebie nie widzę świata w jednej barwie, którą narzuca ci Piaskowa Gwiazda.
- Nikt mi nic nie narzuca. Sama masz ze sobą problemy. Gdybyś była silna, nie dawałabyś mi się lać i nie ryczała po kątach - zauważył z niesmakiem.
Taka słaba była użyteczna. Nie plątała się pod nogami i stanowiła rozrywkę. Teraz? Teraz wydawało mu się, że wróciła ta stara, jednak nie do końca. Hamowała się. Akurat, gdy potrzebował jej wybuchowości do swojego planu.
— Myślisz, że siła ogranicza się tylko do lania niewinnych kotów? — miauknęła. — Byłam silna, że potrafiłam znieść gwałt wroga i wytrzymać sześć księżyców u boku z kociętami największej tyranki, jaką znał Klan Burzy. Byłam silna, że znosiłam twoje pieprzone ataki. Więc nie podważaj tego, zwłaszcza że ty sam od młodu byłeś rozpieszczany, podczas gdy ja za czasów życia Piaskowej Gwiazdy wielokrotnie znosiłam śmierci bliskich mi osób i walczyłam o dożywienie każdego dnia.
- To słabość a nie siła. Jesteś przegrywem życiowym, to dlatego ci nie idzie w życiu - prychnął.
— Niezwykle sensowny argument, Żar. — przewróciła oczami. — Gratulacje, wierz w to co mówi ci Piasek i ignoruj wszystko inne, jak gdyby nie istniało. Widziałeś, żeby koty z innych klanów dyskryminowały nierude?
- Są głupie to dlatego. Nie wiedzą kim są, przez co cierpią jako popychadła. Nad Rudzikiem się znęcali. Musiałem mu pokazać kim jest, by mógł im się postawić. Jesteście nic nie wartym gównem. - zaczął się już porzadnie denerwować. Zadrwiła z niego? Zdawała sobie sprawę, dlaczego ją prowokował? Niemożliwe! Nie mogła z nim wygrać!
Westchnęła.
— Co jest bardziej wiarygodne. Że kilka kotów z jednego klanu ma rację, a większość klanów się myli, czy że kilka kotów się myli, a większość klanów ma rację?
- Nie rozumiem co tam miauczysz pod tym nosem - powiedział zdezorientowany. - Już przestałaś się złościć?
— Jak zwykle. Unikasz tematu, zamiast odpowiedzieć. Możesz pocałować Piaskową Gwiazdę w dupę. — prychnęła, wymijając go i ruszając w kierunku obozu. — Może powinnam ci jednak wydrapać te oczy.
- To Piaskowa Gwiazda wydrapałaby twoje - zamruczał pod nosem zły.
Kopnął ze złości ziemię, obserwując jak odchodzi. Gdy zniknęła mu z oczu, wrzasnął wściekły. Zadrwiła z niego.
<Kamień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz