BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot u Samotników!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

10 lipca 2022

Od Rozżarzonego Płomienia cd Kamiennej Agonii

 *przed zgromadzeniem*

— Jednak nie jesteś aż tak pozbawiony uczuć, jak myślałam — mruknęła, nawet się nie odwracając. — Byłabym nawet skłonna uwierzyć, że robisz to tylko po to, by Piasek cię doceniała. Ale pewnie się mylę, prawda?
Spojrzał na nią, jeżąc sierść. Kamienna Agonia. Tutaj. No jasne, cudownie. Musiał na nią wpaść. Upokorzył się przed nią dla Rudzika. Tak naprawdę po ostatniej rozmowie z nim, nie miał na nic sił. Dlatego też wybrał się na spacer, by dać mu spokój. I co? I trafił na nią. Wariatkę, która go zdradziła, która powiedziała nocniamowi jaki był, niszcząc ich miłość raz na zawsze. Miała go tylko przekonać, by byli razem szczęśliwi! A ona... ta... wronia strawa...
- Zdradziłaś mu prawdę! - syknął, ignorując jej pytanie. - Myślisz, że tym wygrałaś? Mylisz się.
Jak on jej nienawidził. Nie cierpiał. Chciał by czuła ból. Najgorszy z najgorszych. Nie mógł jednak jej skrzywdzić. Obiecał to Rudzikowi. Kotka nie odwróciła się do niego.
— A ty co byś zrobił na moim miejscu? Sam nie potrafisz przekonać go, by do ciebie wrócił, więc czego się spodziewałeś po mnie, kotce, która jest dla niego obca? — prychnęła.
Położył po sobie uszy. Bezczelne, zdradzieckie, lisie łajno.
- Na pewno nie mówiłbym, że grożę śmiercią i że jestem zły! - prychnął. - Dlaczego tak się opiera? Czemu nie chcę tego? Było nam tak dobrze... - westchnął, myśląc na głos. Nie rozumiał go. Nie wiedział co takiego w nim go brzydziło. Gdyby nie trafił do Klanu Burzy... Albo gdyby nie to spotkanie na zgromadzeniu z Tygrysią Smugą... Nadal by go kochał. Byliby razem. To jego wina... nie jego. Wmówił sobie, że go zdradzał i sam oczernił go w oczach. Tak. To było to!
— Bo zrozumiał, jakim jesteś potworem. Szukasz błędu w całej waszej relacji, ale może powinieneś poszukać błędu w sobie? — parsknęła.
W sobie? Przecież się starał wyjść na prostą! Obiecał to kocurowi. Nie zaczepiał nierudych i ignorował ich istnienie. Nie miał sobie nic do zarzucenia. Kamienna Agonia to inna sprawa. Widziała jak się przed nim płaszczył, więc musiał pilnować, by nie rozgadała tego po klanie. Zresztą i tak mało kto jej słuchał. Była już dawno skończona.
- Sama jesteś potworem - prychnął. - Zamordowałaś moją matkę, a ja w przeciwieństwie do ciebie nikogo. - skłamał. - To nie moja wina! Tylko twoja! Bo mu nagadałaś bzdur i teraz w to wierzy!
Właśnie tak to było, nie inaczej. To była jej wina, że ich relacja cofnęła się w rozwoju. Jej.
— Powtarzałam ci to milion razy. Zabiłam dla większego dobra — warknęła. — A ty groziłeś mi śmiercią Wilczej Zamieci i to nie dla polepszenia ogólnej sytuacji, a ze swoich własnych humorków. Co z tego jest gorsze? — Wbiła pazury w ziemię. — To nie są bzdury. To prawda.
Jaka bezczelna! Zamordowała mu matkę dla większego dobra? Czy ona się słyszała? Była nienormalna. On był bardziej litościwy, bo nie tknąłby Wilczej Zamieci. Tylko się z nią tak droczył, że straci życie. Prawdopodobnie.
- To. Nie. Jest prawda. I groziłem, bo byś mi nie pomogła, zresztą musiałaś odpłacić za to co zrobiłaś. Morderstwo Wilczej też mogło być dla większego dobra, bo kradnie tylko tlen i nie daje nic od siebie klanowi - prychnął.
— A ty, Rozżarzony Płomieniu, czy ty kiedykolwiek odpłaciłeś się za dyskryminację, znęcanie się nad nierudymi, popieranie Piaskowej Gwiazdy, namawianie uczennicy do krzywdzenia mnie i krzywdzenia mnie samemu? — warknęła. — Nie wydaje mi się. Wilcza Zamieć jest dobrą osobą, w przeciwieństwie do ciebie i nie potrzebuje więcej zmartwień na głowie. Przeżyła i wycierpiała więcej od ciebie, więc nie masz prawa się tak o niej wypowiadać. — syknęła. — Chciałeś zabić niewinnego kota!
A to flądra... Teraz zaczęła go obwiniać o całe zło? Śmieszna. Wolał już ją w wersji smutnego worka kości, które nie jest w stanie otworzyć pyska.
- Tak odpłaciłem się! Gdy byłaś zastępczynią sama się do tego przyczyniłaś. A Wilcza Zamieć nie jest niewinna. Dała dupy jakiemuś klifiakowi, zdradzając klan - syknął. - Ojej taka biedna z niej istota. Całe życie tylko ryczy i nie bierze się za siebie, no naprawdę cierpi.
Obrzydzało go to. Ta cała osiwiała wywłoka nic dla nich nie robiła. Była tylko pasożytem kradnącym im piszczki. Dziwne, że jego babcia dawno jej nie wygnała. On na jej miejscu pozbyłby się tej jednostki.
— PRZESTAŃ. TAK. O. NIEJ. MÓWIĆ. — warknęła, odwracając się w jego stronę i obnażając kły. — Ona przynajmniej uczy się na swoich błędach, w przeciwieństwie do ciebie!
Ojoj, Kamień się wkurzyła. Nie wiedział co dało jej kopa do życia, ale mogło to się nie wtrącać. Wszystko tylko psuła. Ale... ale może jak go pobije, to udowodni Rudzikowi, że to nie on był potworem! Że kotka nad nim się znęca i stąd padły jego wcześniejsze słowa. Musiał jakoś ją wkurzyć... tylko jak?
- Co zrobisz? Uderzysz mnie za obgadywanie twojej dziewczyny? - prychnął. - Nie zapominaj kto rządzi w klanie. - upomniał ją. - No nie wiem czy uczy. Nadal ryczy i wygląda tak żałośnie jak wcześniej.
Zacisnęła zęby. Widział jak powoli buzuje w niej gniew. A znał się na tym, bo sam często go odczuwał. Nawet znacznie cześniej niż normalnie. Chociaż po akcji z partnerem, przeważał teraz smutek i przygnębienie. Musiał się wyżyć. Na niej. Na Kamień. Wtedy od razu dzień robił się lepszy.
— Oczywiście, jak zwykle, Żar, nie umiesz wziąć spraw w swoje łapy, nie masz jaj, więc chronisz się swoją Piaskową Gwiazdą. — warknęła. — Wilcza Zamieć uratowała mi życie księżyce temu i jest odważna jak nikt inny. Nie znasz jej. Nie jest tak słaba, jak myślisz. I nie bronię jej tylko przez relację, jaka jest między nami. — syknęła, kładąc uszy.
- Ojoj, bo ci uwierzę. Gdyby była odważna to by to pokazała i nam - Podszedł do grobów jej rodziców, które ujrzał tuż za kotką. - O tu leży ta morderczyni rudych... Twoja mamusia. Wyrosłaś na taką samą szuję co ona. - zaśmiał się.
Tak... Na pewno ugodził ją tym mocno. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest wyczulona na punkcie swojej rodziny. Pęknie. Czuł to.
— Od-szcze-kaj-to. — charknęła.
Uśmiechnął się tylko szerzej. Tak. Właśnie o to chodziło. Wojowniczka była mysim móżdżkiem skoro nie widziała, jak manipulował jej uczuciami. To było jednak za mało, by jego plan się powiódł. Musiał przegiąć. I to ostro.
- Nie - po czym bezceremonialnie obsikał jej grób. - Ahhh... jaka ulga. Szczam tu od jej śmierci. To miejsce jedynie na to się nadaje. Na publiczny wychodek.
Czarna cofnęła się o krok, zaskoczona tym co kocur przed chwilą zrobił. Gdy dotarło do niej to, co się stało, zamrugała kilkukrotnie.
— TO MOJA MATKA! — warknęła. — SPRZĄTAJ TO, SPRZĄTAJ TO TY IDIOTO! Była odważna, walczyła z Piaskową Gwiazdą aż do końca! Była najlepszą matką na świecie. Nikt nie będzie jej tak upokarzał. Nie po to umarła, by ktoś taki jak ty bezcześcił jej grób! — warknęła, wysuwając pazury i jeżąc czarne futro.
- Za późno. Ziemia już wszystko wchłonęła. Chyba, że mam jeszcze nasrać? - zaśmiał się. - Dla mnie była tchórzem i zdrajcą, która mordowała naszych. Nie mam do niej szacunku, tak jak i do ciebie.
Zacisnęła zęby. Już żyłka jej pulsowała. Nadal jednak dobrze się trzymała. Czuł zawód. Sądził, że to wystarczy do tego, by się na niego rzuciła. Jeszcze nie przerwał tej granicy?
— Twoja matka z nas wszystkich drwiła. Szydziła z nas, dyskryminowała, bo byliśmy innego koloru futra. Śmiała się z mojego młodszego rodzeństwa. ZASŁUGIWAŁA. NA. ŚMIERĆ. Rozumiesz? — warknęła. — Króliczy Sus została do tego sprowokowana. Została zamordowana na MOICH OCZACH. Na oczach Glinianego Ucha i mojego ojca! Nikt nie zasługuje na taką karę! Chciała tylko nas wszystkich obronić — warknęła, pogrążałając się w coraz większej furii. Musiał nacisnąć na nią bardziej.
- No i dobrze. Zasługiwaliście na to. Tak samo ja mógłbym powiedzieć, że twoja matka zasługiwała na śmierć, bo zamordowała wiele niewinnych kotów. Powinnaś się cieszyć, że umarła na twoich oczach. Przynajmniej wiesz, że była zdrajcą. Ojoj, nie porycz się tylko. - prychnął widząc jej łzy. - Już udowodniłaś, że nie masz jaj. Jesteś pustą skorupą, słabą i powoli zapominaną przez świat. To, że się na chwilę ocknęłaś, nic nie znaczy. I tak skończysz tutaj - Wskazał na grób. - A ja będę cię podlewał - Uśmiechnął się perfidnie.
Syknęła na niego, jakby to miało zrobić na nim jakieś wrażenie.
— Pożałujecie tego wszyscy. Wszyscy. Rozumiesz? — Zbliżyła się do niego. — Nawet jeśli moja mama była morderczynią, kocham ją. Zrobiła dobrze i nie muszę tego nikomu udowadniać. Ty też jesteś zdrajcą, skoro chciałeś zamordować bez skrupułów mnie czy Wilczą Zamieć. — warknęła. — Nic nie trwa wiecznie, Piaskowa Gwiazda nawet się nie kryje z tym, kim jest. Jestem odważna i udowodniłam to już wiele razy — rzuciła, wbijając w niego ostre spojrzenie. — Ty zawsze tylko kryłeś się Piaskiem, idioto. Ja potrafiłam walczyć o swoje. Króliczy Sus też. Nie poddała się, nie podkuliła ogona, nie dała się zabić. Walczyła do końca, tyle że walka była nierówna, bo jesteście bandą tchórzy — wytknęła, zbliżając się o kolejny krok. — Nie masz prawa mówić tak ani o mnie, ani o moich rodzicach, jasne?! Zdechniesz, zdechniesz jak wszyscy i będziesz gnić w Mrocznej Puszczy przez całą wieczność, rozumiesz?!
Zbliżała się, klnęła, była na dobrej drodzę. Na co czekała? Ta zabawa powoli zaczynała go nudzić. Kamienna Agonia nie cackała się nigdy ze słowami, a przechodziła do czynów. Najwidoczniej nie doszła do siebie tak jak przypuszczał.
- Ha! Mówi to morderczyni. Też trafisz do Mrocznej Puszczy. Rozdzielisz się z kochanką, ale spotkasz mamusie. Jak twoje groźby się spełnią i tam się dostane, to z chęcią zamorduje ją raz na zawsze, tak jak ty zrobiłaś to z moją matką. A te twoje groźby są puste. Piaskowa Gwiazda będzie władać przez wieczność i tego nie zmienisz. Nikt nie pożałuje, tak bardzo jak ty.
— Piaskowa Gwiazda musi umrzeć, czy w ciele Zająca czy nie. Nikt nie żyje wiecznie, Rozżarzony Płomieniu. — syknęła. — Króliczy Sus nie jest w Mrocznej Puszczy! Nie może! Nie zrobiła nic złego. Ja też. Nie jestem taka jak Piaskowa Gwiazda, nie morduję kotów bez żadnych skrupułów!
Nie spodobały mu się jej pierwsze słowa. Czyżby coś knuła? Oby nie. Nie pozwoli jej skrzywdzić babci. Nie po tym jak ponownie do niego wróciła i prowadzi ich klan ku potędze.
- Zrobiłaś to. Zamordowałaś tak jak ona. Trafisz tam. Uwierz. Morderstwo to morderstwo - prychnął. - A Piaskowa Gwiazda nie umrze. Chyba, że knujesz coś za jej plecami. Nie martw się. Ona pewnie o tym wie. W końcu jest też duszą z Mrocznej Puszczy. Nie zaskoczysz jej niczym. Żadnym bohaterskim zrywem. Jesteś naiwna jeśli w to wierzysz - miauknął, wycierając łapy w grób jej matki prowokacyjnie. Trzeba było dolać oliwy do ognia.
Zmarszczyła pysk z wściekłością.
— Odejdź od grobu Króliczego Susu, kretynie. TERAZ. — warknęła, ignorując jego wypowiedź.
- Nie. Musze jeszcze wytrzeć swój tyłek, by oddać jej szacunek - parsknął, czyniąc to.
Kotka wysunęła pazury i skoczyła, przygniatając go do ziemi. Nareszcie. Ile musiał się namęczyć, by ta w końcu przeszła do czynów? Miał nadzieję, że nie skończy się na groźbach. Musiał wyglądać bardzo źle, by Rudzik w końcu mu uwierzył.
— Przeproś, zaśmierdziały rudy zdrajco! — warknęła, podnosząc łapę do góry i wysuwając pazury, gotowa uderzyć w jego pysk.
Zawarczał na nią, szczerząc kły.
- No dalej, uderz. Nie przeproszę, nie licz na to. Prędzej wydale się ponownie na ten pseudo grób - Kopnął ją w brzuch.
Syknęła, jednak jego opór sprawił tylko, że mocniej przybiła łapę do jego piersi. Zabolało. Jednak czego się nie czyni w imię miłości?
— PRZEPROŚ. — powtórzyła. — Nie zasługujesz na to, żeby w ogóle patrzeć na jej grób! Była sto razy lepsza od ciebie!
- Ygh! Nigdy! - zaśmiał się. - Ojoj pazurki teraz pokazujesz? Zapomniałaś gdzie twe miejsce? Nie przeproszę kogoś kto zamordował mi matkę, nie licz na to.
No co z nią było? Nie mógł jej uderzyć, bo będzie na niego, znowu. To ona musiała zrobić pierwszy krok. Chociaż pozycja w jakiej się znajdowali była... dość dwuznaczna. Miał nadzieję, że Rudzik jakimś cudem nie wyjdzie z obozu i nie zobaczy tej sceny, bo zaraz posądzi go o romans z... tą wronią strawą.
— Nie mówię, że masz przepraszać mnie. Przeproś Króliczy Sus — syknęła, napinając mięśnie z całej siły. — Była najlepszą matką, jaką można sobie wyobrazić. Nikt nie będzie tego podważać. Nie na moich oczach. Nie po to oddała życie za większe dobro, żeby teraz ktoś taki jak ty to niszczył!
- Ygh. Nie przeproszę jej. To morderca. Będę szczał na nią do śmierci. Moja matka też byla dobra, a ją podważasz na moich oczach. Sama przeproś! - nie dawał za wygraną.
— TWOJA MATKA BYŁA RASISTKĄ! — wrzasnęła. — KRÓLICZY SUS BYŁA DOBRĄ OSOBĄ I NA TO NIE ZASŁUŻYŁA!
- TWOJA MATKA MORDOWAŁA NIEWINNE KOTY. BYŁA MORDERCZYNIĄ. ZASŁUŻYŁA - wrzasnął, naśladując jej ułożenie zdań.
Syknęła.
— Nie pogrywaj sobie ze mną. — warknęła. — Króliczy Sus zamordowała tylko Miodowy Obłok! Ona sama ją sprowokowała! Była niewinna! — syknęła. — NIKT nie będzie obrażać Króliczego Susu, dopóki ja stąpam po tej ziemi! WYDŁUBIĘ CI TE OCZY, JEŚLI NIE PRZEPROSISZ — wydusiła z siebie i zamachnęła się z wściekłością prosto na jego pysk.
Spiął się i zacisnął oczy, widząc jak jej łapa frunie na spotkanie z jego pyskiem. No idealnie, dawaj, przylej. Cios jednak nie nadszedł. Otworzył oko zawiedziony. Nosz co z nią bylo nie tak?!
- Ha! Teraz ty mi grozisz, bo obrażam kogoś, kto na to zasłużył? Widzisz ją w kolorowych barwach, a nie dostrzegasz prawdy, którą powie ci każdy kot w klanie. Morderca to morderca. Nikt nie ma prawa decydować o czyjejś śmierci. Kim ty jesteś, by o czymś takim decydować, co? Bawisz się w Boga? - zacytował słowa Rudzika. Widać było, że kocur miał na niego wpływ, skoro teraz mówił tak jak on. Nie wiedział czy to dobrze czy źle i w sumie się nad tym nie zastanawiał. Chodziło mu teraz o jedno.
Wojowniczka cofnęła się, puszczając rudego i czując, jak każdy jej włosek na karku się jeży.
— Po prostu odejdź i nie zawracaj mi więcej dupy. — syknęła, przerażona własnymi zamiarami.
Co. Puszczała go? Ale tak bez szarpaniny?
- Już odpuszczasz? Słaba jesteś. Jak swoja mamusia - prychnął, wstając.
Liczył, że to tylko podpucha. Że zaraz zawróci i zrobi to. Widząc jak wysunęła pazury, nawet miał już nadzieję. Jednak powstrzymała się zaatakowania go jeszcze raz, przez jego prowokacje. Zamachnęła się ogonem, odwracając wzrok.
— Moja mama nigdy nie była słaba.
- Była. Inaczej nie leżałaby w oszczanym grobie - syknął zły.
Nie mogła mu odpuścić! Co ona robiła na gwiazdy na niebie?!
— Była silna, że mimo bycia nierudym, mimo znoszenia niechcianej ciąży, mimo ciężaru czyjegoś życia i mimo gniewu Piaskowej Gwiazdy była gotowa zrobić wszystko, by ochronić mnie i rodzeństwo, a nie poddać się i pozwolić się zamordować, albo popełnić samobójstwo. Właśnie po tym dostałam moje imię. Jestem twarda jak kamień i moi rodzice wiedzieli to od zawsze. Nawet jeśli ty nie potrafisz tego zrozumieć.
- Jak dla mnie twoje imię oznacza agonie pod kamieniami - prychnął. - Za bardzo ją gloryfikujesz.
— Agonia to człon nadany mi przez Piaskową Gwiazdę, nie przez rodziców. — mruknęła, resztkami sił starając się zachować spokój. — Też podkreśla siłę, ale ja nie mam pojęcia co myślała Piasek dając mi je — prychnęła cicho. — To nie jest ważne. Ważne jest to, że w przeciwieństwie do ciebie nie widzę świata w jednej barwie, którą narzuca ci Piaskowa Gwiazda.
- Nikt mi nic nie narzuca. Sama masz ze sobą problemy. Gdybyś była silna, nie dawałabyś mi się lać i nie ryczała po kątach - zauważył z niesmakiem.
Taka słaba była użyteczna. Nie plątała się pod nogami i stanowiła rozrywkę. Teraz? Teraz wydawało mu się, że wróciła ta stara, jednak nie do końca. Hamowała się. Akurat, gdy potrzebował jej wybuchowości do swojego planu.
— Myślisz, że siła ogranicza się tylko do lania niewinnych kotów? — miauknęła. — Byłam silna, że potrafiłam znieść gwałt wroga i wytrzymać sześć księżyców u boku z kociętami największej tyranki, jaką znał Klan Burzy. Byłam silna, że znosiłam twoje pieprzone ataki. Więc nie podważaj tego, zwłaszcza że ty sam od młodu byłeś rozpieszczany, podczas gdy ja za czasów życia Piaskowej Gwiazdy wielokrotnie znosiłam śmierci bliskich mi osób i walczyłam o dożywienie każdego dnia.
- To słabość a nie siła. Jesteś przegrywem życiowym, to dlatego ci nie idzie w życiu - prychnął.
— Niezwykle sensowny argument, Żar. — przewróciła oczami. — Gratulacje, wierz w to co mówi ci Piasek i ignoruj wszystko inne, jak gdyby nie istniało. Widziałeś, żeby koty z innych klanów dyskryminowały nierude?
- Są głupie to dlatego. Nie wiedzą kim są, przez co cierpią jako popychadła. Nad Rudzikiem się znęcali. Musiałem mu pokazać kim jest, by mógł im się postawić. Jesteście nic nie wartym gównem. - zaczął się już porzadnie denerwować. Zadrwiła z niego? Zdawała sobie sprawę, dlaczego ją prowokował? Niemożliwe! Nie mogła z nim wygrać!
Westchnęła.
— Co jest bardziej wiarygodne. Że kilka kotów z jednego klanu ma rację, a większość klanów się myli, czy że kilka kotów się myli, a większość klanów ma rację?
- Nie rozumiem co tam miauczysz pod tym nosem - powiedział zdezorientowany. - Już przestałaś się złościć?
— Jak zwykle. Unikasz tematu, zamiast odpowiedzieć. Możesz pocałować Piaskową Gwiazdę w dupę. — prychnęła, wymijając go i ruszając w kierunku obozu. — Może powinnam ci jednak wydrapać te oczy.
- To Piaskowa Gwiazda wydrapałaby twoje - zamruczał pod nosem zły.
Kopnął ze złości ziemię, obserwując jak odchodzi. Gdy zniknęła mu z oczu, wrzasnął wściekły. Zadrwiła z niego.

<Kamień?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz