Miała wrażenie, że klan burzy się stacza. Mieli pyskate młode koty i masę irytujących stworzeń, które utrudniały jej życie samym oddychaniem czy pojawianiem się na patrolach, ze swoimi nikomu niepotrzebnymi komentarzami. Może nie irytujące, ale zbyteczne było również pojawienie się Kamiennej Agonii na drodze młodej calico, która to… właśnie, co takiego zrobiła? Na pewno nic, co pomogłoby w ogarnięciu się klanu. Kotka była neutralnie na minusie, jeśli można to tak nazwać. Plotki wokół niej krążące były niczym upierdliwe muchy, czepiające się padliny, a Różana nie miała pojęcia które z nich są prawdziwe. Poza tym, irytował ją fakt, że wojowniczka coś wiedziała i nie chciała się tą wiadomością podzielić. Najpierw pomyślała, żeby się nie mieszać i najzwyczajniej w świecie kotkę wyminąć, jednak ją to kłuło. Podczas gdy inni zdobyli chociażby marną mysz, była zastępczyni biła się z kamieniem, jak zabawnie.
- Rozumiem, że tępienie sobie pazurów o skałę to sposób na łowienie zwierzyny, o którym jeszcze nie słyszałam. - Wypadło z jej pyska kilka chłodnych, bezpłciowych słów, zaraz po tym, kiedy wypuściła wcześniej upolowaną zdobycz na ziemię.
- Bardziej sposób na wyładowanie emocji, gdy wszyscy wokół chcą cię zabić — burknęła sarkastycznie, spoglądając na uczennicę. — Twoja siostra wie o czym mówię. — dodała, mając na myśli sytuację, gdy Czajka zaatakowała ją przez polecenie Żara, o której Róża nie miała pojęcia, co tylko dodatkowo ją skonsternowało. Znowu te zagadki i dziury fabularne. Już omijając sprawę z powszechną mało popularną sytuacją Kamień, z której sytuacji Różana zdawała sobie sprawę. Ale co do tego ma jej siostra? No i pozostawało pytanie, która. Pasikonik, Czajka? W obie opcje calico było trudno uwierzyć, chociaż w tą pierwszą nieco trudniej. A może po prostu nie chciała?
- Możesz mieć problemy z klanem, ale mojego rodzeństwa w to nie mieszaj - Odparła zaraz, już nieco z nerwami, które starała się ukryć modląc się, by obie z nich w nic się nie mieszały. I jak się okazało, jej modły nie zostały wysłuchane.
- Mam ukrywać fakty? - do uszu uczennicy doszło ciche prychnięcie, kiedy wojowniczka oblizywała jedną z czarnych łap - Czajka mnie skrzywdziła i nie będę tego zamiatać pod trawę. Nie twierdzę, że jest złym kotem, ale uczy się od złego kota. - Czajka, skrzywdziła. Nauka od złego kota. W brązowych oczach po raz pierwszy od długiego czasu można było zobaczyć zmieszanie, malujące się z odrobiną… czyżby paniki? Wiedziała, żeby nie ufać Rozżarzonemu, a teraz to wszystko nabierało kształtu. I właśnie to było przerażające. A jeszcze bardziej podwajał ten fakt to, że Róża zaczynała wątpić we własną siostrę.
- W to, że Żar postanowił ci coś zrobić, jestem skłonna uwierzyć - Wyrzuciła z siebie, jeszcze bardziej twardo i chłodniej niż wcześniej, schylając się po martwego zająca - Ale powtarzam. Nas w to nie mieszaj. Już dość popsuliście nam życie - Strzeliła ogonem, który teraz latał na wszystkie strony, by skierować się ku obozowi. Trudno stwierdzić, czy ostatnie słowa były skierowane konkretnie do Kamień, czy do całego dorosłego towarzystwa, w jakim uczennica miała okazję żyć. Jeszcze z tyłu zdołała dosłyszeć mrukliwe ,,Jasne”, od strony Kamień, zanim całkowicie zostawiła wojowniczkę za sobą.
Niebo ściemniało od natłoku wron, które wyśpiewując swój hymn zlatywały się w jedno miejsce, najpewniej zamieszkałe przez jakąś padlinę. Ich pieśń wpływała do czarnych uszu Różanej Przełęczy, skutecznie wypełniając pustkę w jej głowie. Do kompozycji dołączył również powiew ciepłego wiatru, który miotając szylkretowym futrem, wiódł za sobą ciemne chmury zwiastujące deszcz, lub kolejną burzę która postanowiła przejść przez tereny. Jednak sama wojowniczka wyczuwała jedynie ciszę, która wytworzyła się w jej umyśle i otoczyła ją jak ochronna bańka, pomimo siedzenia na wyższym punkcie szarej skałki, nagrzanej od znikłego już jakiś czas temu słońca, która wręcz pochłaniała hałas. Dzień zaczynał się spokojnie. Dobry nastrój po wcześniejszym zgromadzeniu zakłócał jedynie niepokój związany z nowymi przywódczyniami klanów nocy i wilka. Szylkretowa miała zamiar pomówić o tym z Zajęczą Gwiazdą. Przedstawić swoje wątpliwości i niepokój odnośnie sojuszy. Jednak bańka wewnętrznego spokoju prysła. Przy pierwszych ogłoszeniach, słowach wydobywających się z białego pyska Zająca, kotka myślała, że to jakiś słaby żart. Że osoba, której do tej pory jeszcze poniekąd ufała, po prostu upadła na głowę, źle się czuje, robi te wszystkie irracjonalne rzeczy z własnych powodów, może przez natłok stresu i obowiązków. Wyśmiewała się z nawiedzonych kotek z innych klanów, podczas gdy okazało się, że oni sami mieli furiatkę na czele. I mimo początkowego sceptycyzmu, zaczęło do niej docierać, że przez te wszystkie księżyce to nie była biała mama, nie były jego słowa, a obcego, teoretycznie martwego kota, który nie miał prawa przejmować ciała jedynej dorosłej osoby, na której jej kiedykolwiek zależało. Calico wbiła pazury w skałę, czując, jak powoli wypełnia ją chęć wrócenia do obozu, chwycenia białego ciała za kark i odrywania z niego mięsa, kawałek po kawałku tak, by Piasek jak najwięcej bólu poczuła. Nawet, jeśli Róża miała teraz wielką gulę w gardle, nie potrafiła płakać. Po prostu wpatrywała się sztywno i pusto przed siebie, pomimo bólu wywołanego przez torturowanie niczemu winnego kamienia. Zając umarł? Kiedy to się zaczęło? To zabójstwo porą nagich drzew, którego były świadkiem z Czajką to była już jej sprawka? Da się go wrócić do ciała? Jeśli tak, nie może skrzywdzić Piasek, co tylko utrudnia sprawę. Zbawczyni? HA! Dobre sobie. Zagryzła mocniej zęby. Co miała teraz zrobić? Dalej udawać, że wszystko jest w porządku i jest po stronie rasistki? Jak, kiedy teraz znała prawdę? Chociaż nadal w to poniekąd wątpiła. W końcu wiązało się to z zaświatami, w które nie wierzyła. Mimo wszystko na pysk brązowookiej wkradł się krzywy uśmiech, który po chwili przerodził się w przerywany “hihot”. Oderwała łapę od kamienia, by przyłożyć ją do pyska, przejeżdżając od prawego policzka w górę, zakrywając oko. Czyli w końcu miała rację, ich obecne życie to JEST przedsionek do miejsca, gdzie brak gwiazd. Jeszcze bardziej zabawny był fakt, że kotka poczuła pewnego rodzaju ulgę. Wreszcie dziury się zapełniły, większość spraw nabrało sensu, które do tej pory pozostawały dla niej tajemnicą. Szkoda tylko, że karty zostały odkryte w taki sposób i akurat taką prawdę pokazały. I pomimo niechęci do możliwie spotkanego towarzystwa, musiała zareagować na ruch czarnego futra, który dostrzegła kątem oka. Najpierw myślała, że widziała brata, jednak szybko jej nadzieje zostały rozwiane, kiedy mózg rozpoznał Kamień, na której widok przez gardło kotki przeszło słabe, sarkastyczne prychnięcie. Czyli co, teraz można żyć na tym samym poziomie bycia szczurem?
- I jak Kamienna Agonio, jesteś zadowolona? - Zawołała w jej kierunku, nieco łamliwym, można powiedzieć, że rozbawionym głosem - Wreszcie jestem w stanie ci uwierzyć! A myślałam, że nie jestem aż tak głupia. - Ostatnie zdanie wypowiedziała bardziej do siebie, cichym, mrukliwym tonem.
<Kamień?>
- Rozumiem, że tępienie sobie pazurów o skałę to sposób na łowienie zwierzyny, o którym jeszcze nie słyszałam. - Wypadło z jej pyska kilka chłodnych, bezpłciowych słów, zaraz po tym, kiedy wypuściła wcześniej upolowaną zdobycz na ziemię.
- Bardziej sposób na wyładowanie emocji, gdy wszyscy wokół chcą cię zabić — burknęła sarkastycznie, spoglądając na uczennicę. — Twoja siostra wie o czym mówię. — dodała, mając na myśli sytuację, gdy Czajka zaatakowała ją przez polecenie Żara, o której Róża nie miała pojęcia, co tylko dodatkowo ją skonsternowało. Znowu te zagadki i dziury fabularne. Już omijając sprawę z powszechną mało popularną sytuacją Kamień, z której sytuacji Różana zdawała sobie sprawę. Ale co do tego ma jej siostra? No i pozostawało pytanie, która. Pasikonik, Czajka? W obie opcje calico było trudno uwierzyć, chociaż w tą pierwszą nieco trudniej. A może po prostu nie chciała?
- Możesz mieć problemy z klanem, ale mojego rodzeństwa w to nie mieszaj - Odparła zaraz, już nieco z nerwami, które starała się ukryć modląc się, by obie z nich w nic się nie mieszały. I jak się okazało, jej modły nie zostały wysłuchane.
- Mam ukrywać fakty? - do uszu uczennicy doszło ciche prychnięcie, kiedy wojowniczka oblizywała jedną z czarnych łap - Czajka mnie skrzywdziła i nie będę tego zamiatać pod trawę. Nie twierdzę, że jest złym kotem, ale uczy się od złego kota. - Czajka, skrzywdziła. Nauka od złego kota. W brązowych oczach po raz pierwszy od długiego czasu można było zobaczyć zmieszanie, malujące się z odrobiną… czyżby paniki? Wiedziała, żeby nie ufać Rozżarzonemu, a teraz to wszystko nabierało kształtu. I właśnie to było przerażające. A jeszcze bardziej podwajał ten fakt to, że Róża zaczynała wątpić we własną siostrę.
- W to, że Żar postanowił ci coś zrobić, jestem skłonna uwierzyć - Wyrzuciła z siebie, jeszcze bardziej twardo i chłodniej niż wcześniej, schylając się po martwego zająca - Ale powtarzam. Nas w to nie mieszaj. Już dość popsuliście nam życie - Strzeliła ogonem, który teraz latał na wszystkie strony, by skierować się ku obozowi. Trudno stwierdzić, czy ostatnie słowa były skierowane konkretnie do Kamień, czy do całego dorosłego towarzystwa, w jakim uczennica miała okazję żyć. Jeszcze z tyłu zdołała dosłyszeć mrukliwe ,,Jasne”, od strony Kamień, zanim całkowicie zostawiła wojowniczkę za sobą.
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
Niebo ściemniało od natłoku wron, które wyśpiewując swój hymn zlatywały się w jedno miejsce, najpewniej zamieszkałe przez jakąś padlinę. Ich pieśń wpływała do czarnych uszu Różanej Przełęczy, skutecznie wypełniając pustkę w jej głowie. Do kompozycji dołączył również powiew ciepłego wiatru, który miotając szylkretowym futrem, wiódł za sobą ciemne chmury zwiastujące deszcz, lub kolejną burzę która postanowiła przejść przez tereny. Jednak sama wojowniczka wyczuwała jedynie ciszę, która wytworzyła się w jej umyśle i otoczyła ją jak ochronna bańka, pomimo siedzenia na wyższym punkcie szarej skałki, nagrzanej od znikłego już jakiś czas temu słońca, która wręcz pochłaniała hałas. Dzień zaczynał się spokojnie. Dobry nastrój po wcześniejszym zgromadzeniu zakłócał jedynie niepokój związany z nowymi przywódczyniami klanów nocy i wilka. Szylkretowa miała zamiar pomówić o tym z Zajęczą Gwiazdą. Przedstawić swoje wątpliwości i niepokój odnośnie sojuszy. Jednak bańka wewnętrznego spokoju prysła. Przy pierwszych ogłoszeniach, słowach wydobywających się z białego pyska Zająca, kotka myślała, że to jakiś słaby żart. Że osoba, której do tej pory jeszcze poniekąd ufała, po prostu upadła na głowę, źle się czuje, robi te wszystkie irracjonalne rzeczy z własnych powodów, może przez natłok stresu i obowiązków. Wyśmiewała się z nawiedzonych kotek z innych klanów, podczas gdy okazało się, że oni sami mieli furiatkę na czele. I mimo początkowego sceptycyzmu, zaczęło do niej docierać, że przez te wszystkie księżyce to nie była biała mama, nie były jego słowa, a obcego, teoretycznie martwego kota, który nie miał prawa przejmować ciała jedynej dorosłej osoby, na której jej kiedykolwiek zależało. Calico wbiła pazury w skałę, czując, jak powoli wypełnia ją chęć wrócenia do obozu, chwycenia białego ciała za kark i odrywania z niego mięsa, kawałek po kawałku tak, by Piasek jak najwięcej bólu poczuła. Nawet, jeśli Róża miała teraz wielką gulę w gardle, nie potrafiła płakać. Po prostu wpatrywała się sztywno i pusto przed siebie, pomimo bólu wywołanego przez torturowanie niczemu winnego kamienia. Zając umarł? Kiedy to się zaczęło? To zabójstwo porą nagich drzew, którego były świadkiem z Czajką to była już jej sprawka? Da się go wrócić do ciała? Jeśli tak, nie może skrzywdzić Piasek, co tylko utrudnia sprawę. Zbawczyni? HA! Dobre sobie. Zagryzła mocniej zęby. Co miała teraz zrobić? Dalej udawać, że wszystko jest w porządku i jest po stronie rasistki? Jak, kiedy teraz znała prawdę? Chociaż nadal w to poniekąd wątpiła. W końcu wiązało się to z zaświatami, w które nie wierzyła. Mimo wszystko na pysk brązowookiej wkradł się krzywy uśmiech, który po chwili przerodził się w przerywany “hihot”. Oderwała łapę od kamienia, by przyłożyć ją do pyska, przejeżdżając od prawego policzka w górę, zakrywając oko. Czyli w końcu miała rację, ich obecne życie to JEST przedsionek do miejsca, gdzie brak gwiazd. Jeszcze bardziej zabawny był fakt, że kotka poczuła pewnego rodzaju ulgę. Wreszcie dziury się zapełniły, większość spraw nabrało sensu, które do tej pory pozostawały dla niej tajemnicą. Szkoda tylko, że karty zostały odkryte w taki sposób i akurat taką prawdę pokazały. I pomimo niechęci do możliwie spotkanego towarzystwa, musiała zareagować na ruch czarnego futra, który dostrzegła kątem oka. Najpierw myślała, że widziała brata, jednak szybko jej nadzieje zostały rozwiane, kiedy mózg rozpoznał Kamień, na której widok przez gardło kotki przeszło słabe, sarkastyczne prychnięcie. Czyli co, teraz można żyć na tym samym poziomie bycia szczurem?
- I jak Kamienna Agonio, jesteś zadowolona? - Zawołała w jej kierunku, nieco łamliwym, można powiedzieć, że rozbawionym głosem - Wreszcie jestem w stanie ci uwierzyć! A myślałam, że nie jestem aż tak głupia. - Ostatnie zdanie wypowiedziała bardziej do siebie, cichym, mrukliwym tonem.
<Kamień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz