— Twój głosik mnie drażni — przyznała szynszylowa. — Mam nadzieję, że kiedyś cię oskubią z tej paskudnej rudości. Nie jesteś żadną gwiazdą. Aż tak jesteś w sobie zakochana?
Płomień tylko wydała z siebie gardłowy pomruk. Jej powieki zatrzepotały kilkukrotnie, nie spuszczając wzroku z okropnej nierudej istotki.
— Oskubią mnie - futro mi odrośnie. Znów piękne, rude, czyste. — miauknęła rozmarzona, po czym spojrzała ze wzgardą na młodszą koleżankę. — A w twoim przypadku... Cóż, martwię się, że zostaniesz plebsem już do końca twoich dni. Na szczęście ja nie muszę się tym martwić. — uśmiechnęła się i zbliżyła jeszcze o krok od towarzyszki, ocierając się ogonem o jej brodę. — Przynajmniej masz jaja, nie to co moja siostrzyczka. Chociaż wolałabym, żebyś w stosunku do przedstawicielki rasy wyższej od ciebie odnosiła się z większym szacunkiem. Możemy się umówić, że będziesz posłuszna, a ja w zamian nie wpierdolę ci w ryj?
— Posłuszna? Tobie? — zaśmiała się prosto w twarz rudej. — Nigdy, wybij to sobie z głowy już teraz, żebyś później nie płakała.
Ruda pręgowana klasycznie strzepnęła poirytowana ogonem i położyła uszy.
— Wciąż nie ustępujesz. Ale nie martw się, jeszcze zmienisz zdanie. Sama zobaczysz.
Mówiąc to, odwróciła się dumna z siebie. Szczypiorkowa Łodyga podniosła powoli pysk w kierunku córki, gdy ta do niej podeszła.
— Mamo! — miauknęła zadowolona z siebie. — Pokazałam już kolejnemu nierudemu, gdzie jego miejsce. Ale oczywiście Gepard nie ustępuje i nie chce być posłuszna nam, rudzielcom. — prychnęła.
Na pyszczku szylkretowej pojawił się uśmiech.
— Nie zamartwiaj się na zapas. Niech tylko spróbuje podnieść na ciebie swoją łapę, to sama przyjdę i pokażę jej, gdzie jej miejsce — warknęła. — Powinna być wdzięczna, że Burzacy ją w ogóle przyjęli, a teraz jeszcze pluje na lepszych od siebie.
— Nie ustąpiłam! — pochwaliła się, mrużąc oczy. — Poza tym, ona podważała to, że masz rację. Powiedziała, że ślepo tobie wierzę — parsknęła. — Nie muszę sobie niczego udowadniać, by wiedzieć, że rudzi są lepsi. To ona ślepo wierzy, że tak nie jest. — warknęła.
Szczypiorkowa Łodyga pokiwała głową.
— Nierudzi nigdy nie błyszczeli mądrością — stwierdziła. — Więc broń honoru naszej rodziny i przede wszystkim, honoru rudzielców. Nie pozwalaj śmieciowi na obrażanie nas.
— Oczywiście, matko. — miauknęła ruda w odpowiedzi.
* * *
Ten dzień nie zapowiadał się na wyjątkowo pogodny. Niebo było prawie czyste, oprócz paru ciemnych chmur. Wiał lekki wiatr i kropił równie lekki deszcz. Kotka wyjrzała chwilę zza wyjścia z legowiska uczniów i zmrużyła oczy, gdy poczuła kropelkę osadzającą się na jej rzęsach. Zamrugała kilkukrotnie. W tej porze deszcze nie były częste, jednak czasem się zdarzały. Kotce wyjątkowo to nie przeszkadzało, wolała jednak, gdy było całkowicie sucho.
Spojrzała na pojedynczą małą kałużę i przechadzającą się obok Gepard. No tak, Gepard. Na samą myśl o kotce Płomień uśmiechnęła się złośliwie, w głowie już snując plan zemsty.
Wyszła z legowiska, wzdrygając się przez kropelki spływające po jej futrze i przysuwając pyszczek do ziemi, zaczęła skradać się w kierunku szynszylowej. Po chwili skoczyła na nią, akurat przed zabłoconą kałużą, do której nieruda wpadła. Popchnięcie jej nie było tak trudne - Płonąca Łapa była od kotki starsza o dwa księżyce. Widząc minę zaskoczonej szynszylowej, która gwałtownie wyszła z kałuży i otrzepała się z wody, klasycznie pręgowana uśmiechnęła się leciutko.
— No cześć, skarbie — miauknęła, po czym zmrużyła oczy. — Jesteś trochę przybrudna.
<Gepard?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz