BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

18 lipca 2022

Od Kruczego Futra

*przed porodem*

Księżyc wędrował po niebie. Towarzyszące mu gwiazdy lśniły mocno. Błyszczały w jego blasku. Niczym ona przy Niezapominajkowej Gwiazdy. Nierozłączni i połączeni ze sobą. Jej wzrok powędrował w stronę legowiska lidera. Astrowy Poranek wraz z Tulipanowym Płatkiem rozmawiały nieprzejęte otoczeniem. Zafascynowane sobą nie widziały świata poza swoimi pyskami. Nieraz żałowała zatrudnienia ich. Zdawały się takie nieodpowiednie. Nieodpowiedzialne. Żyjące we własnej bajce. Zupełnie jakby nie dostrzegały rzeczywistości. Lub co gorsze wystrzegały się jej. Nie miały pojęcia jakie sekretu strzegły. Nie ufała im. Pewnie czaiły się na Niezapominajkową Gwiazdę. Pragnęły go, jego władzy i przywilejów. Darzyły pustym nic nie znaczącym uczuciem.
Niczym ta gnida Ptasi Jazgot. 
— Możecie już odejść. — ogłosiła, podchodząc do nich pewnym krokiem. 
Duży brzuch co rusz psuł jej wizerunek. Ocierał się o jej kończyny niezgrabnie. Wojowniczki spojrzały na nią, mamrocząc coś pod nosem i rozeszły się. Krucza prychnęła cicho. Nienawidziła polegać na innych. Nigdy nie wiedziała, kiedy te ją zawiodą. Lecz przez stan, w którym się znajdowała nie mogła więcej poradzić. 
Weszła do środka. Mrok i cisza legowiska były orzeźwiające. Ominęła puste łoże, które niegdyś zajmował lider. Zbliżyła się do dołu. 
— Oh, mój biedaku. — mruknęła, widząc zapłakanego kocura. 
Niezapominajek znów próbował wyjść. Połamane pazury u przednich łap dowodziły o jego nie powodzeniu. Podobnie jak pysk żałośnie wykrzywiony. Nienawidziła go takiego. Słabego. Pełnego lęku. Lecz była wyrozumiała. Przechodził trudny okres. Ciężko chorował. Musiała się nim zająć. Uleczyć go. Uczynić znów sprawnym. 
— Ci... — zamruczała, słysząc niezrozumiałe piski jakie z siebie wydawał. 
Wzięła jedną z piszczek. Zapach kocimiętki unosił się z niej. Ziarenka maku obijały się o siebie w niej. Powolnym i ociężałym krokiem zeszła do kocura. Złapała go za pysk. Z zielonych ślepi płynęły łzy. Nie rozumiał. Był zagubiony. Zobaczył coś, czego nie powinien i nie potrafił zapomnieć. Wyjątkowo. 
— Muchomorzy Jad mówił, że nie odzyskasz sił, jak nie będziesz jadł. — oznajmiła, przysiadając się do kocura. — Niezapominajku, proszę. Nie robisz tego tylko dla mnie. Cały Klan Nocy cię oczekuje. — zamruczała, ocierając się o niego. 
Widziała, jak poddaje się. Zielone ślepia gasną. Oddech się uspokaja. 
— Wyjdę ci mech z pyska. — mruknęła, uważnie go obserwując. 
Ostatnie czego potrzebowała to krzyków w środku nocy. Wcześniej mogła zgonić to na Zdradziecką Rybkę, lecz ten teraz wymyślił sobie zmianę trybu życia. Nic nie chciało iść zgodnie z jej zamysłami. Niezapominajek wciąż pamiętał. Nie chciał jej ulec, jak niegdyś. Kacze Pióro nie chciał zdechnąć. Jeszcze mało czego Rudzikowy Śpiew musiał wrócić, zupełnie jakby nie mógł zostać tam. A Pędzący Wiatr stać się piszczącym idiotą. 
Jak miała doprowadzić Klan Nocy do potęgi przy bandzie idiotów?
— W-wody... — słaby głos wyrwał ją z przemyśleń. 
Spojrzała na wychudzonego kocura. Nie musiała już podawać mu grzybów, by medycy wciąż wierzyli w jego chorobę. Zmiękczałe mięśnie, chude łapy, wypadająca sierść. Sypał się w oczach. Gdyby nie utrudniał wszystkiego dawno by już go wypuściła. Lecz sam to komplikował nie chcąc zapomnieć. Nie chcąc jej wybaczyć.
Inaczej wszystko zepsuje.
— Już, już, Niezapominajku. — miauknęła, podając mu pod łapy mokry mech. — Lada dzień nasze kocięta przyjdą na świat. Nie możesz się doczekać? Zostaniesz ojcem. Chciałbyś je poznać? 
Zmusiła go do pokiwania łbem. 
— Urocze. Przyniosę ci je zaraz po porodzie. A może urodzę tu? Nie miałbyś nic przeciwko? — zapytała, wbijając w niego ostry wzrok. 
Położył ulegle uszy. 
— Tak się cieszę, Niezapominajku. — odparła z lekkim uśmiechem.
Chyba zbyt surowo go oceniła. Przywarła mocniej bokiem do kocura. 
— Tak bardzo cię kocham, wiesz? — zamruczała cicho. — Obiecuję, że jeszcze będziemy szczęśliwi. 

* * * 
TW: bardzo drastyczne i chore sceny

Nadszedł ten dzień. Nie zdążyła dojść do legowiska lidera. Zdradziła go. Złamała obietnicę. A on tyle dla niej wycierpiał. Była okropna. Paskudna. Karygodna. Zdradziła go, zdradziła. Piski rozległy się koło jej brzucha.
Czwórka kociąt wiła się w poszukiwaniu pokarmu. Kruczoczarne futro kocięcia błyszczało w blasku księżyca zakradającego się do kociarni. Otuliła kociaka czule. Wiercący się koło niej biały brat skąpany w czarne plamy był niczym Niezapominajek próbował wspiąć się na jej ogon. Uśmiechnęła się lekko. Spojrzała niechętnie na pokrytą liliowym meszkiem kreaturę. W oczy kuła także druga istota o jednolicie czekoladowej sierści. Niczym ten zdradziecki Rybka. Obrzydzona nim, pośpiesznie odsunęła piszczącego kociaka od siebie. Kociaki zaczęły łkać.
— Ciii... ci... — próbowała je uspokoić.
Śpiąca Kwitnąca Stokrotka wierciła się przez sen niespokojnie otoczona szóstką kociąt. Oseski zbliżyły się do jej brzucha. Naciskając rytmicznie go, ssały mleko. Ta czynność na swój sposób była obrzydliwa. Nie mogła znieść widoku czekoladowego futra wijącego się pod jej brzuchem. Paskudnego. Ohydnego. Niegodnego. Musiała się go pozbyć. Nie miał prawa istnieć. Był powodem jej słabości. Wydała z siebie pomiot podobny tak do Zdradzieckiej Rybki. Niezapominajkowa Gwiazda nie wybaczyłby jej tego. Nie mogła jednak zmarnować jego życia. Był częścią Niezapominajka. Nie mogła go porzucić. Nie zjawił się na tym świecie bez powodu.
Miał swój cel.
Spojrzała na śpiące młode. Pełne sił witalnych. Nieskażone złem tego świata. Mające jej krew. I jego. Wzięła młode w pysk, pozostawiając pozostałe otulone mchem. Pewnym krokiem skierowała się w stronę legowiska lidera. Astrowy Poranek i Tulipany Płatek smacznie spały. Omiotła je pogardliwym spojrzeniem. Nie były godne. Musiała się ich pozbyć. Zawadzały jedynie. Wciąż zawodziły. Zwisający czekoladowy kociak wiercił się w jej, popiskując cicho. Próbowała go uciszyć, jednocześnie nie upuszczając go na ziemie. Nie miała cierpliwości do tego wynaturzenia. Jedynie pulsująca w nim krew Niezapominajkowej Gwiazdy utrzymywała go przy życiu. Zbliżyła się do dołu znajdującego się za posłaniem lidera. Słabe i drżące łapy zeszły na dół, by znaleźć się przy trzęsącym się kocurze. Uśmiechnęła się do niego czule. 
Był taki słaby. Mizerny. Wycieńczony. Musiała mu pomóc. Postawić na łapy. Nie mogła pozwolić mu się zaniedbać. Był liderem. Nie mógł odejść w zapomnieniu. Zamierzała go wyleczyć. Uzdrowić. Postawić znów na łapy. Przywrócić do świetności.
— Poznaj swojego syna. — mruknęła, kładąc na łapach vana wijące się kocie. — Obiecałam ci je przedstawić, pamiętasz?
Wzrok Niezapominajka jakby złagodniał. Skupił się całkowicie na bezbronnym kocięciu. W jego ślepiach dojrzała łzy. Tak jak myślała. Poznał się na nim. Ich umysły na pozór różne, lecz jednak uderzająco bliskie sobie.  Podeszła do nich. Dosiadła się. Wyjęła mu mech z pyska. Musiał być gotowy.
Już zaraz. Już zaraz. 
— Jak chcesz go nazwać? — szepnęła mu do ucha podekscytowana, otulając go ogonem. 
Zerknął na nią niepewnie. Czuła iskierki, które ich otaczały. To rosnące napięcie. Zaraz to zrobią. Jeszcze uderzenie serca. Jedno. Dwa. Trzy. 
— K-kur... ka — wydobyło się z zachrypiałego gardła lidera. 
Zmrużyła ślepia. Nie spodziewała się, że po bracie. Nigdy przecież nie mieli dobrego kontaktu. Rudy zdawał się nawet nie zmartwić jego zniknięciem. Wciąż wzrokiem błądził za tym całym Jabłkowym Bryzą. 
Kolejny znak, że myślą podobnie?
Ulga uderzyła w nią niczym fala o brzeg. Przyjemne ciepło rozległo się po jej ciele, zahaczając o każdy fragment. 
— Cieszę się, że się zgadzamy. Pochopnie cię oceniałam. — mruknęła, ocierając się o kocura. 
Niezapominajek uśmiechnął się lekko. Ledwo zauważalnie. Chciała by to uderzenie serca trwało wiecznie. Byli jednością. Całością w dwóch ciałach. A zaraz połączą się na zawsze. Wstała i przycisnęła łapą kocię do ziemi. Zapiszczało żałośnie. 
— C-co? — zdumiony pisk kocura rozległ się po legowisku. 
Zaskoczona nacisnęła na młode mocniej. Trzask odbił się głucho o ściany. Ciepło rozlało się pod jej łapami. Coś lepkiego przykleiło się do poduszki kotki. Zlizała, spoglądając na niego.
Szok przeszył jego ciało. Przerażony wbił w nią spojrzenie. Dawno już nie spoglądał jej prosto w ślepia. Tęskniła za nimi. Za tą bezgraniczną zielenią. Za tym szalejącym w nich żalem i gniewem. 
— To dla ciebie. — wręczyła mu martwego kociaka. — Jedz póki ciepłe. 
Zmarszczyła brwi, widząc jego niechęć. Nie rozumiała go czasem. Chciała jego zdrowia. 
— Nie martw się. Mamy jeszcze trójkę. — dodała, podchodząc do niego bliżej. — Nie odrzucaj poświęcenia Kurki. Oddał życie za to byś wyzdrowiał. — prychnęła, widząc jego postawę. 
Nie mogła znieść jego ślepi. Pełnych odrazy. Bólu. I lęku. Nienawidziła go takiego. Słabego i nienawidzącego jej. Wciąż błądził. Jego umysł nie pozwalał mu w pełni wyzdrowieć. Coś go blokowało. Musiała się tego pozbyć. 
Przycisnęła go do ziemi. Zmusiła do otwarcia pyska. Wiercił się. Piszczał jak zwierzę. Nie poznawała go. W końcu otworzył się na nią. Jego chaos. Jego ból. Czuła to wszystko, gdy haratał jej kończyny. Gdy gryzł i skomlał żałośnie jak pies pod jej łapami. Uwielbiała go takiego. Odmienionego. Prawdziwego. 
— Gotowy? — miauknęła podekscytowana tą chwilą. 
Już zaraz. Coraz bardziej zbliżała Kurkę pod pysk Niezapominajka. Napajała się widokiem jak ten powoli znika w pysku lidera. Drobne łapki znikają w szeregu zębów. Niewielki czekoladowy ogonem wciąż wystaje uroczo. 
— Nie podzielisz się ze mną? — droczyła się z nim, widząc jak van próbuje wypchnąć z siebie młode. — Nie ruszaj się teraz. — szepnęła mu do ucha. 
Poczuła jak zastygł. Znieruchomiał niczym kamień. Uśmiechnęła się zadowolona. Uniosła pysk kocura, w którym wciąż tkwiło młode. Złapała lekko za ogonek, by wyciągnąć kociaka do połowy. Ujęła tylną część Kurki swoim pyskiem. Druga część tkwiła zaś w Niezapominajka. Zbliżyła pysk do ukochanego. Wpatrywali się w swoje ślepia. On przerażony, ona pełna namiętności. Jeden gryz. Przycisnęła swój pysk mocniej do jego, zmuszając go do przełknięcia. 

* * *

— KURKO! — jej przeraźliwy krzyk rozległ się po obozowisku. 
Spanikowani wojownicy wpadli do legowiska karmicielek. 
— Nie ma go! — miauknęła zapłakana. — Nie ma!
— Co się stało, Krucze Futro? — miauknęła zaspana Kwitnąca Stokrotka.
Odwróciła się w stronę czarnej. Zaczęła doceniać podrzucone bachory Trzcinowej Sadzawki. Zmęczona opieką nad szóstką kociąt karmicielka była zbyt wykończona by cokolwiek zauważyć. 
— K-kurka... Kurka zaginał. — oznajmiła, zalewając się łzami. 
— Tragedia. — miauknęła Malinowy Pląs. — Węgorzy Pysku, Gerberowy Nosie, sprawdźcie obóz dokładnie. Krucze Futro, powiedz kiedy ostatnio go widziałaś?
Czarna wbiła wzrok w drżące w łapy. Idioci. Idioci się naprawdę na to nabrali. Nie sądziła, że pójdzie tak żałośnie łatwo. 
— J-ja...
— Mamo, ja widziałem, jak ta pani wychodziła w nocy. — do jej uszu dotarł niepokojący jazgot. 
Szybko zwróciła łeb w jego stronę. Szyszek. Buras. Pomiot Kwitnącej Stokrotki i tego nawiedzonego przybłędy. Krucza gdyby nie obietnica złożona Przepiórczemu Gniazdu sama pozbyłaby się go z ich klanu. Udawał ważniejszego niż był. Działał Kruczej na nerwy. Nienawidziła tego pyska o kamiennym wyrazie. 
— Krucza...? — miauknęła Malinowy Pląs, lustrując kotkę zaniepokojonym spojrzeniem. 
Obiecała sobie w myślach, że pozbędzie się młodego przy pierwszej lepszej okazji. Miał zbyt lepki jęzor. Załzawione ślepia spojrzały na czekoladową. Matkę tego niedorajdy. Tak niską, że nie stanowiła dla niej żadnego wyzwania.
— J-ja... ja poszłam do N-niezapominajkowej Gwiazdy. Dosłownie na parę uderzeń serca. — wyznała zgodnie z prawdą. Otuliła się ogonem. — Chciałam mu powiedzieć, że... że został ojcem. W-wiedziałam, że to podniesie go n-na duchu. G-gdybyś tylko widziała błysk w jego oku. — mruknęła smutno, spoglądając na wojowniczce. 
Malinowy Pląs położyła uszy. 
— Nie powinnaś zostawiać młodych samych. — starsza pouczyła kotkę. 
Krucze Futro zjeżyła się. Wbiła pazury w suchą ziemię. 
— Nie powinnam przyjmować pupilków Burzaków do Klanu Nocy. — mruknęła bardziej do siebie. — Sprawdźcie las. Dobrze wiemy, kto jako jedyny z nas nocą kręci się po obozowisku. 
Widziała morze emocji, które zakwitło na pysku Malinowego Pląsu. Od oburzenia do bezradności. 
— Znaleźć lepiej syna. Udowodnij jego niewinność. — oznajmiła jedynie. — Kwitnąca Stokrotko mogłabyś przypilnować młodych? Nie przeżyję kolejnej straty. Niech Przepiórcze Gniazdo ci pomoże. — poprosiła. 
Musiała stamtąd wyjść. Dusiła się smrodem ich idiotyzmu. Wybiegła. Niczym prawdziwie przejęta matka pognała w stronę lasu. Lecz nie zamierzała się zatrzymać. Udawać szukania. Nikt jej nie obserwował. Była wolna. Chociaż na parę uderzeń serca. Wyrwała się od wciąż obserwujących jej ślepi. Dobiegła do skraju lasu. Smród Klanu Burzy unosił się w powietrzu. Skrzywiła się lekko. Niegdyś to były ich tereny. Śmiało postawiła na nich łapę. To tu przeżyła wspomnienia z Niezapominajkową Gwiazdą. Razem bawili się w tej rzece. Wspólnie turlali się na tamtej plaży. Wśród tych kwiatów czaili się na myszy. Nie zamierzała rezygnować tego miejsca. Z tych szczęśliwych wspomnień. Nieznana sylwetka pojawiła się na horyzoncie. Zjeżyła się. 
Burzak. 
Obserwowała ją uważnie. Jej czujne ślepia. Pewną sylwetkę. Wysoko uniesiony ogon.
— Krucze Futro, prawda? — spytała z łagodnym wyrazem pyska. — A może już Gwiazda? — zachichotała, uśmiechając się w jej stronę.
Kotka uniosła brwi. Nie była pewna do czego nieznajoma dąży. 
— Czego chcesz? — syknęła, jeżąc się. 
— Tylko nie uciekaj, moja droga. — odparła kotka. — Nie jestem groźna, a myślę, że moja oferta może cię szczerze zainteresować. Nie patrz tak na mnie krzywo, mówię wszystko szczerze — mruknęła, dając jej kolejną chwilę na przetworzenie podanych informacji.
Krucza trzepnęła ogonem. Nie zamierzała nic mówić. Zamierzała wysłuchać tej idiotki. 
— Klan Burzy zrobił się słaby. Nasza liderka to pusta idiotka, która doprowadzi nas na dno. Nie mamy nic więcej do stracenia, więc chciałabym ci coś zaproponować.
Podejrzliwy wzrok czarnej zlustrował Burzaka. 
— Co takiego? — prychnęła zainteresowana. 
Nieznajoma uśmiechnęła się. 
— Podam ci wszelkie niezbędne informację, dzięki którym bez problemu dostaniecie się nawet i do samego obozu. Powiem ci, którędy najlepiej przemknąć  niezauważalnie większą grupą. Wyłapię nawet moment, w którym najłatwiej będzie twojemu klanowi zaatakować, aby zyskać jak najwięcej — oświadczyła pewnie. — Ustalę wszystko, jeśli obiecujesz, że pogrzebiesz ten klan z ziemią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz