Wpatrywała się z legowiska w odbicie księżyca w wodzie. Fiołek dzisiaj zniknął. Słyszała plotki, że wrobił Tulipanowy Płatek w zakład. Nie mogła stwierdzić, że będzie za nim jakoś bardzo tęsknić. Miała chyba jednak sentyment do niego. Dodatkowo przez to, że uciekł sam, Skowronek została bez dodatkowej ochrony. Skowronek i Deszcz, ale ważniejsza była Skowronek. Przynajmniej z nim wiedzieli, że uciekł sam, a nie, że zniknął w środku nocy jak Krokus, która nadal się nie odnalazła. Ani żywa, ani martwa.
***
Łowienie ryb szło jej coraz lepiej. Sama mogła to stwierdzić po zwiększającej się ilości udanych połowów. Teraz też czekała na mentora, gotowa zrzucić na chwilę ciężar przemyśleń, który ją dusił i zająć się czymkolwiek. W swoim legowisku zostawiła niedokończony posiłek, którego nie dała rady przełknąć.
– Kminek…musimy porozma... – Gwałtownie odwróciła głowę do siostry, bo nie słyszała jak ta podeszła. Mogła mieć cichą nadzieję, która właśnie się rozpaliła, że uda im się rozwiązać ten konflikt. Teraz mogły porozmawiać, były same.
– Przepraszam was, ale wasza siostra jest teraz zajęta. Idziemy nad wodę trenować łapanie ryb. – Nagle pojawił się Trzcinowa Sadzawka.
Deszcz i Skowronek skuliły się. Ona też opuściła uszy.
– D-dobrze. – Nim Kminek udało się coś powiedzieć, odeszły. Nie tym razem.
Mentor pacnął ją przyjacielsko ogonem i zaczął iść. Odwróciła głowę, śledząc je spojrzeniem, powoli ciągnąć się za nim na ślepo. Skowronek też zerknęła przez ramię. Speszona, szybko zerwała kontakt wzrokowy i biegiem dogoniła mentora. Na pysku zagościł jej uśmiech. Może uda im się to rozwiązać. Może nie będzie musiała być więcej samotna!
Gdy wróciła z treningu w dobrym humorze, udało jej się skończyć małego wróbla z wcześniej i wpatrując się w wyjście, czekała na powrót siostry. Ból mięśni i zmęczenie odbijało jednak swoje piętno, najpierw oparła się o ścianę, potem zsunęła na łapy, ziewając. W końcu zasnęła, wcześnie i spokojnie jak nigdy przedtem.
***
Zbudził ją śpiew ptaka. Od razu gwałtownie wstała, zdając sobie sprawę, że zasnęła w trakcie czekania na Skowronek. Rozejrzała się za nią, jednak odnalazła spojrzeniem tylko śpiących Mopkową Łapę i Sarnią Łapę. Wciągnęła pyskiem powietrze, zaniepokojona. Śladów praktycznie nie było. Nie spały w środku.
Wyleciała na zewnątrz jak wystrzelona z procy, mając deja vu z nocy, gdy zniknęła Krokus. Czemu to zawsze dzieje się, gdy ona śpi? Nie było ich nigdzie na wyspie, oprócz ledwo wyczuwalnego zapachu na brzegu. Nie pożegnały się z nią. Zostawiły tutaj. Co, jeśli umarły. Na pewno umarły, pewnie porwała je rzeka albo te rude koty, które patrzyły się na nich z brzegu. Umarły, nienawidząc jej.
– Kminkowa Łapo? – usłyszała głos Trzcinowej Sadzawki i wzdrygnęła się, unikając patrzenia w jego stronę załzawionymi oczami. Stanęła na jedno uderzenie serca na brzegu i wskoczyła do wody, łapami i oczami szukając śladów. Albo ciał. Zaraz wyciągnął ją z niej bury, siadając ją na brzegu, gdzie dostrzegła, jak szybko oddycha, jednocześnie łapiąc mało tlenu.
– Co się dzieje?
– Zniknęły – wychrypiała łamiącym się głosem. Zaprowadził ją do legowiska, mówiąc, że dzisiaj nie będą ćwiczyć. Ułożyła się w kącie, pyskiem do ściany i zakryła oczy łapą, w drugą wbijając zęby. Cały dzień miała na głupie myśli i analizy, które niczego jej nie dadzą.
***
Wniosła do obozu rybę i prawdopodobnie odrobinę zbyt agresywnie rzuciła ją na stos zwierzyny, od razu kierując się do legowiska, by odpocząć po niczym, czy też skorzystać z nieobecności innych i zacząć ryczeć w najdalszym kącie. Plan ten pokrzyżował jej jakiś przypadkowy kot, który powiedział, że Niezapominajkowa Gwiazda jej szuka. Zjeżyła jej się sierść na karku. Nie wiedziała, o co może chodzić, choć ślepym strzałem zakładała, że o znikanie rodzeństwa, albo o ich domniemane szpiegostwo. Kiwnęła kotu głową. Niepewnie obeszła obóz, bo nie wiedziała, gdzie ma prawo się znaleźć i w końcu na niego natrafiła.
<Niezapominajkowa Gwiazdo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz