– Nie wiem, jaka była wasza mama, ale to nierozsądne zabierać kocięta w takie miejsce, gdzie jest pełno wojowników, mogących wasz w każdej chwili... zabić.
Mrugnęła, bo przez chwilę zapomniała, że koty nie znają ich życia. Powiedział zabić tak, jakby nie atakowali ich co chwilę inni samotnicy, których potem organy były składane w ofierze matce kamieni w zamian za ptaki. Ale skąd miałby to wiedzieć? I lepiej, żeby nie wiedział, bo nie pomogłoby to ich sprawie.
– A wy nas zabijecie? – spytała prosto z mostu, skoro temat wypłynął. Cokolwiek by odpowiedział i tak by mu nie uwierzyła. Aczkolwiek musiała przyznać mu punkt w tym, że faktycznie, zabieranie piątki dzieci na zgromadzenie było głupim pomysłem ze strony Bylicy. Też była tego przeciwniczką. Mogli tam iść w mniejszej grupie.
– Nie. Tutaj nikt was nie skrzywdzi.
Uniosła brwi, a nie wiedząc, co odpowiedzieć na to stwierdzenie, milczała, dołączając się do niezręcznej ciszy.
– Mam propozycję. Pewnie… Pewnie nudzisz się tam, więc prosiłbym cię, abyś wróciła teraz do środka na noc, a jutro wrócę po ciebie i zabiorę cię na krótki spacer, dobrze? – Zamyśliła się, rozważając to. Nie miała chęci wracać do cuchnącego powoli rozkładającą się zwierzyną schronienia, ale jej plan ucieczki i tak był już spalony. Legalne oprowadzenie jej gdziekolwiek w dzień, przez klanowego kota, mogła znaleźć jakieś wyjście i uciec następnej nocy, już przygotowana.
To był jakiś plan, więc kiwnęła głową, że się zgadza i wstała, otrzepując się. Wróciła swoim śladem do żłobka.
Mrugnęła, bo przez chwilę zapomniała, że koty nie znają ich życia. Powiedział zabić tak, jakby nie atakowali ich co chwilę inni samotnicy, których potem organy były składane w ofierze matce kamieni w zamian za ptaki. Ale skąd miałby to wiedzieć? I lepiej, żeby nie wiedział, bo nie pomogłoby to ich sprawie.
– A wy nas zabijecie? – spytała prosto z mostu, skoro temat wypłynął. Cokolwiek by odpowiedział i tak by mu nie uwierzyła. Aczkolwiek musiała przyznać mu punkt w tym, że faktycznie, zabieranie piątki dzieci na zgromadzenie było głupim pomysłem ze strony Bylicy. Też była tego przeciwniczką. Mogli tam iść w mniejszej grupie.
– Nie. Tutaj nikt was nie skrzywdzi.
Uniosła brwi, a nie wiedząc, co odpowiedzieć na to stwierdzenie, milczała, dołączając się do niezręcznej ciszy.
– Mam propozycję. Pewnie… Pewnie nudzisz się tam, więc prosiłbym cię, abyś wróciła teraz do środka na noc, a jutro wrócę po ciebie i zabiorę cię na krótki spacer, dobrze? – Zamyśliła się, rozważając to. Nie miała chęci wracać do cuchnącego powoli rozkładającą się zwierzyną schronienia, ale jej plan ucieczki i tak był już spalony. Legalne oprowadzenie jej gdziekolwiek w dzień, przez klanowego kota, mogła znaleźć jakieś wyjście i uciec następnej nocy, już przygotowana.
To był jakiś plan, więc kiwnęła głową, że się zgadza i wstała, otrzepując się. Wróciła swoim śladem do żłobka.
***
Zdrzemnęła się trochę w nocy, a od wczesnego poranka siedziała niedaleko rodzeństwa. Nie mówiła im o wymknięciu się. Czekała teraz na pojawienie się rudego futra, bo kotu zbyt się chyba nie spieszyło. Jak nie przyjdzie, to będzie musiała znowu się wykraść po zmroku.
<Rudzik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz