Dużo się działo przez ten mały kawałek czasu. Zdecydowanie.
Nie miała okazji nawet poznać najmłodszych członków klanu, leżąc zaszyta w legowisku wojowników czy spędzając całe dnie poza obozem, byle nie patrzeć na oblicze fałszywego Zajęczej Gwiazdy.
Teraz to się zmieniło.
Ona zastąpiła miejsce Piaskowej Gwiazdy i miała różne wrażenia z tym związane. Czy można było powiedzieć, że była szczęśliwa? Nie do końca. Ale na pewno odczuwała coś w rodzaju satysfakcji, że Żar i reszta otrzymali swoją sprawiedliwość. Piasek zniknęła, więc rudy czy Szczypior nie mogli na nią podkablować i osłaniać się tyranką, która zdecydowanie ich sobie upodobała.
Przeszła koło żłobka, czując dreszcze. Dzieciaki Szczypior zostały uczniami. Teraz w żłobku gościły tylko dwa kocięta, których ceremonia także się zbliżała. Ale niedługo... będzie ich więcej. Tygrysia Smuga w ciąży. Tego kotka się nie spodziewała. Będzie musiała znaleźć kogoś na jej zastępstwo.
Wzrok zielonych oczu spoczął na jednym z kociąt. Nierudym. Na samą myśl, że w klanie dorastają nierude koty zrobiło jej się cieplej w środku. Gdyby Piaskowej Gwieździe zechciało się znowu opętać niewinnego lidera, mieli kolejne pokolenie nierudych. Tak jak wtedy, za czasów rebelii.
Kocię, na które się patrzyła, podniosło łebek i uśmiechnęło się. Dziwne uczucie.
— Witaj — mruknęło, spoglądając na nią.
Przez moment miała ochotę odwrócić się za siebie, jakby dzieciak mówił do kogoś innego. Wiedziała jednak, że nie uniknie rozmowy. Nigdy nie lubiła rozmawiać z kociętami, nie potrafiła być dobrą matką, i nigdy własnych kociąt nie planowała. Ale Piaskowa Gwiazda musiała pokrzyżować jej plany.
— Witaj. Jak ci na imię? — miauknęła, starając się brzmieć poważnie. Nawet nie znała imion obecnych kociąt. Ale nie dziwiła się samej sobie. Nie chciała odwiedzać żłobka, gdy w środku były te niewychowane bachory Szczypiorkowej Łodygi.
— Gepard — miauknęła radośnie. — A jak pani ma na imię?
— Kamienna... Gwiazda — odpowiedziała. Nowy człon. Wciąż nie mogła się do niego przyzwyczaić.
Dziwiła się, że młoda nie zna jej imienia, ale w końcu kocięta w głównej mierze spędzały czas jedynie w żłobku. Sama pamiętała, jak była kocięciem. Ale ona wyrywała się z kociarni na każdą możliwość, bawiąc się z Glinką na powietrzu.
— Ooo, jest pani liderką? — spytała zdziwiona koteczka. — Nie miałam o tym pojęcia, ciągle siedzę w tym żłobku — dodała, wskazując pazurkiem na miejsce.
— Tak. Od całkiem niedawna — mruknęła. Dziwnie rozmawiało się z tak młodszym od siebie kotem. — Ktoś musiał wziąć sprawy w swoje łapy. Z Piaskową Gwiazdą na czele zatopilibyśmy się tylko w wiecznej dyskryminacji.
Być może temat rasizmu czy opętania nie był zbyt łatwy do zrozumienia dla kociąt, ale nie miała zamiaru udawać głupiej, byleby ją zrozumiały. Nie miała do tego łapy, a zdawało się, że wszystkie resztki humoru odleciały z niej za każdym jednym kopnięciem w zad od życia.
— O nie! — fuknęła. — Nie cierpię tych rudych co się uważają za nie wiadomo kogo. Jest taka jedna, co uważa się za gwiazdę! Super, że pani coś z tym zrobiła.
Zielonooka uniosła jedną brew. Płonąca Łapa. Jedyne, co przeszło jej przez myśl. W końcu ona i Gepard musiały się razem wychowywać. Cholera, zaczęła nawet współczuć szynszylowej. Ona i Szczypior też się razem wychowywały. Na początku szylkretka nie była jeszcze taka zła, ale później? Wystarczyło, że słuchała się swojej jebanej matki. Nie trzeba było być niezwykle bystrym, by wiedzieć, że Króliczy Sus i Miodowy Obłok nigdy za sobą nie przepadały. A dzieci... cóż, dzieci to podłapały. Widać to doskonale po Szczypiorkowej Łodydze, która nawet nie zamierzała się kryć z nienawiścią do czarnej.
Kamienna Gwiazda przewróciła oczyma, siadając i owijając ogon wokół czarnych łap.
— Uwierz mi, to nie jedyni rasiści w klanie — westchnęła, odpowiadając wreszcie młodszej. — Tyrania pozostawiła po sobie odciski na obecnych kotach i nie trzeba długo żyć w Klanie Burzy, by to widzieć. Ale ci, którzy zasłużyli otrzymali karę. Płonąca Łapa i Wyrwana Łapa dostali innych mentorów, a teraz pozostaje czekać i mieć nadzieję, że nowi nauczyciele wybiją im z głów dyskryminację. Póki jestem liderką nie mam zamiaru jej tolerować.
Szynszylowa szeroko się uśmiechnęła.
— Jest pani niesamowita — przyznała.
Spod twardej maski wyłonił się lekki uśmiech.
— Robię to, co do mnie należy. — miauknęła Kamień. — Ty też nie powinnaś się przejmować, gdy jakiś rasista z ciebie drwi. Karmią się słabością nierudych, bo myślą, że jesteśmy gorsi. Ale tak nie jest. I niech tylko się dowiem, że ktoś znęca się nad kimś tylko dlatego, że nie ma ani plamy rudego na sierści. — splunęła, jakby mówiła o najgorszym plugastwie.
Niebieska przysunęła się do czarnej i otarła łebkiem o jej łapy.
— Tak mówiła o mnie Płonąca Łapa — wzdrygnęła się. — Ale ja jej powiedziałam, że znam swoją wartość!
Na ten niespodziewany dotyk futro Kamiennej Gwiazdy się nastroszyło, jednak nie odsunęła się od szynszylowej.
— I dobrze. Nie musisz jej niczego udowadniać — odparła Kamień, mrużąc oczy. — A ona ani jej rodzeństwo nic ci nie zrobią, ani żadnemu innemu nierudemu, chyba, że chcą dostać karę jak ich rodzice. — mruknęła.
— Chciałabym mieć mamę, taką jak pani — miauknęła malutka. — Ona mi wypominała to, że nie mam rodziców... Nie lubię jej. Czy może ją pani ukarać od razu?
To wyznanie było trochę dziwne, zważając na fakt, że ledwo się znały, jednak na dalsze słowa koteczki świeżo upieczona liderka pokręciła przecząco głową.
— Ja też straciłam rodziców i wielokrotnie było mi wypominane, czyją byłam córką, ale takie jest życie. Jednym los szczęści, inni muszą się borykać z samotnością. Nie mogę jej ukarać z takiego powodu, żeby nie wywołać burzy. Płonąca Łapa nie zrobiła jeszcze niczego wartego kary, ale jeśli coś przeskrobie, to nie mam zamiaru się z nią droczyć. — odparła.
— P-Pani też nie ma rodziców? — spytała zdziwiona kotka.
Czarna westchnęła. Nie chciała się rozwodzić nad tym, co działo się księżyce temu. Mówić zbyt wiele o sobie. To doprowadzało ją do łez.
— Moja matka została zamordowana na moich oczach przez Piaskową Gwiazdę — wyznała. — Ojciec padł ofiarą mordercy nierudych kotów, który nas zastraszał. Moja rodzina była przez długi czas krzywdzona przez Piasek i jej rasizm, ale to było księżyce temu. Musiałam się pogodzić z ich śmiercią. Tak już czasem w życiu bywa. Los nie jest litościwy, Gepard, a ci z dobrym sercem zazwyczaj cierpią najbardziej. Tak już jest i niewiele możemy z tym zrobić. Nie mamy wpływu na to, co życie nam zgotuje.
— Piaskową Gwiazdę? Tą, którą Płonąca Łapa i jej rodzeństwo podziwiają?! Okropne! — syknęła. — Zrobiłabym jej o tak! — warknęła, ryjąc sporymi jak na kocię pazurkami w podłożu.
Liderka uśmiechnęła się.
— Miałam taki sam zapał w twoim wieku — miauknęła.
Podniosła się, kierując wzrok na legowisko lidera. Całkiem... Przyjemny kociak. Widziała w niej siebie z młodości. Może tylko nieco mniej agresywną.
<Gepard?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz