Opuszczenie Zajęczej Gwiazdy było dla niej zadaniem niewykonalnym. Zdawało się, że w głębi duszy liczyła jeszcze, że im dłużej będzie czuwać, tym ciało szybciej wróci do życia. Łudziła się, że może Klan Gwiazdy postanowił mu przebaczyć i podarować mu dziewięć żywotów. Ale tak się nie stało. Nie usłyszała już żadnych słów z jego pyska.
Powinna triumfować, cieszyć się, wrócić do klanu z uśmiechem na pysku i obwieścić, że tyranka odeszła. Zamiast tego na smoliście czarnej twarzy widniała wilgoć łez.
Podniosła się, a razem ze sobą wzięła za kark białe ciało Zająca. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Chciała tylko, by kocur wrócił do ciała. Za późno. Wrócił, nim zdążyła się zorientować.
Oczyściła ciało ze szkarłatnej krwi, zanim odważyła się wejść do obozu. Wzięła głęboki wdech. Jak bardzo mogli nie chcieć jej widzieć w tym momencie?
Morderczyni kociąt?
Wciąż nie wiedziała, czemu Obłoczna Myśl jej to zrobiła. Przecież ją lubiła. Słuchała się jej rad. Nie miały ze sobą na pieńku, a mimo to zdradziła ją, zepsuła jej już i tak zniszczoną reputację.
Weszła do środka i niemal od razu poczuła na sobie część spojrzeń. Na początku zaskoczonych, potem spoglądających na nią z nutą nieufności, domagających się wyjaśnienia.
Spojrzenie zielonych oczu starało się spokojnie obmierzyć tłum. Podniosła głos.
— Znalazłam Zajęczą Gwiazdę w agonalnym stanie. — miauknęła, jak na ironię sama posiadając człon agonia jako część swojego imienia. — Piaskowa Gwiazda opuściła jego ciało, a on, nim umarł, zdążył mi powiedzieć, żebym to ja przejęła jego rządy. Splątane Futro została zastępczynią wybraną przez fałszywego lidera, a decyzja o awansowaniu jej na to stanowisko została podjęta, podczas gdy Zajęcza Gwiazda był opętany przez zmarłą liderkę. Z tego też powodu jestem prawowitą następczynią Zajęczej Gwiazdy.
Musiała skłamać, że dostała taki rozkaz od przywódcy. Uważali go przecież za cud Klanu Gwiazdy, o ile wciąż nie zwątpili. Dziękowała siłom wyższym, że Piaskowa Gwiazda ujawniła się pod koniec swojej obecności w Klanie Burzy. Inaczej musiałaby znaleźć inne rozwiązanie. Wytłumaczenie. Zostałaby uznana za jeszcze większą wariatkę, gdyby nagle zaczęła trajkotać o jakiejś tyrance i opętaniu.
Musiała przecież coś zrobić. Musiała przecież wziąć sprawy w swoje łapy.
W innym wypadku Splątane Futro zostałaby liderką, a klan już nigdy nie uwolniłby się od dyskryminacji.
Widziała przeróżne emocje na pyskach Burzaków. Od neutralnych, przez zmieszanie, po oburzenie. Słyszała szmery. Niektórzy jej wierzyli, inni podchodzili do sprawy neutralnie, ale nie dało się ukryć, że widziała wiele negatywnych spojrzeń. I zważając na jej opinię w klanie, wcale nie była zdziwiona.
Przeczekała ten moment. Parę uderzeń serca musiało minąć, nim klanowicze się uciszyli.
Może argument do nich przemówił. Splątane Futro przecież nie powinna być zastępczynią. Nigdy.
Musiała odprawić pogrzeb. Zajęcza Gwiazda zasługiwał na godny pochówek. W przeciwieństwie do Piasek.
* * *
Zniknęła, zaszywając się w legowisku przywódcy. Teraz ona będzie w nim mieszkać. Tu było dziwnie. Samotnie. Przywykła do zapachów innych kotów. Ale potrzebowała tej samotności i wyciszenia. Widziała białe włoski, a zapach Zajęczej Gwiazdy wciąż się tu unosił. Źle jej się robiło na samą myśl, że będzie musiała spać w miejscu, gdzie spała Piaskowa Gwiazda. Ale spali też inni przywódcy. Chabrowa Bryza, Mokra Gwiazda, którego niewiele pamiętała, czy też pradziadek, Czapla Gwiazda, o którym opowiadała jej ciocia. Ciekawiła się, czy on też spał w tym legowisku. A może gdzieś indziej?
Czy faktycznie nadawała się na lidera? Tego nie wiedziała, ale wiedziała, że chciała naprawić swoje błędy. Zrobiła ich dużo, i wiedziała, że na pewno ich nie uniknie, ale Klan Burzy zasługiwał na odpoczynek od rasizmu.
Wciąż miała jednak cholerne wyrzuty sumienia.
Przecież Wilcza nigdy jej nie wybaczy. Zabiła jej brata. I to była cała jej ,,wdzięczność" za uratowanie życia. Prychnęła. Dlaczego nie mogła zauważyć wcześniej? Zając wciąż by żył, wszystko byłoby w porządku, Wilcza byłaby szczęśliwa, a biały mógłby spędzać czas znowu z Glinką. Teraz czuła tylko dziwne kłucie w sercu.
Musiała wybrać zastępcę.
Nie wiedziała. Nie wiedziała, kogo powinna wybrać. Wilcza Zamieć? Tylko by ją obciążyła, kotka miała już wystarczająco stresu, zwłaszcza po stracie brata. Gliniane Ucho? Brat był wierny i kochany, ale nie wiedziała, czy to był dobry wybór i jak zareagowałby klan na to, że obstawia się nierudymi. Słonecznikowa Łodyga? Czy kocur wciąż jej ufał?
Dlatego zrobiła najgłupszą rzecz, jaką mogła zrobić.
Zawołała szeptem kota, którego tak nienawidziła, a który jednocześnie był ucieczką od wszystkiego, co znała, jak gdyby to miało sprawić, że duch pojawi się w jej głowie. Tak jak wtedy.
Od razu skarciła się za tą głupią czynność, ale jednocześnie... Nie chciała podejmować decyzji w samotności. Czy on wciąż siedział gdzieś z tyłu jej głowy?
— "Nie musisz szeptać, by ze mną rozmawiać. Siedzę ci w głowie" — rozległ się głos.
Skrzywiła się, czując ból. Nie mogła jednocześnie skupić się na słowach w głowie i na tym, co działo się na jawie.
Parsknęła cicho, owijając się ogonem. Może to był błąd wołać go. Jego głos irytował ją nawet po jednym słowie.
—" Przestań." — miauknęła, tym razem z myślach. To było dziwne, przerażające i obrzydliwe za jednym razem. — "potrzebuję pomocy w wyborze zastępcy... Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, że zwracam się z tym do ciebie"
— "Zaskakujesz mnie droga Kamień. Masz wątpliwości co do swojej decyzji? No, no... proszę, proszę. Nie kręć nosem. Pomogę ci z dobrego serca. Musisz wybrać kogoś kto będzie ci posłuszny, kto nie zwątpi w twoją prawdę, a który będzie w stanie trzymać krótko twoich wrogów"
Zdziwiła się, że faktycznie chciał jej pomóc, a to co mówił brzmiało... Wcale nie jakby próbował sprowadzić ją do zagłady klanu.
Kto będzie ci posłuszny.
Nie zwątpi w twoją prawdę.
Który będzie w stanie trzymać krótko twoich wrogów.
Wilcza Zamieć i Gliniane Ucho wierzyli jej i nie miałaby wątpliwości co do ich lojalności. Ale czy byli wystarczająco silni, by bronić ją w razie potrzeby?
Wtedy na myśl przyszła jej osoba, która wręcz idealnie wpasowywała się w warunki nadane przez kocura.
Tygrysia Smuga.
Miała pewne wątpliwości, czy kotka będzie posłuszna, ale wiedziała, że miały takie same poglądy. Kotka widziała też, jak czasami rozmawiała z Żarem. Mogłaby zdołać zwrócić jej wrogów na jej stronę.
— Tygrysia Smuga. — miauknęła na głos, jakby ją olśniło. — Tygrysia Smuga. Będzie się nadawać prawie idealnie.
— "Cóż... ma potencjał. Już nęka twojego wroga i całkiem nieźle sobie radzi. Dodatkowo jest ruda, czyli będziesz mieć posłuch u tej części, która cię nie popiera. Mądre zagranie."
—"Aż za taką głupią mnie uważasz, że to cię dziwi?" — fuknęła i wstała, wychodząc z legowiska. Miała nadzieję, że nie usłyszy głosu kocura, gdy nie będzie jej już potrzebny. Kto wie, co ten psychol mógł planować. Może jeszcze przyjdzie ją opętać jak Piasek Zająca. Nie mogła mu ufać.
— "Nie opętam cię, Kamień. Zepsułbym sobie zabawę."
Zastygła, czując jak dreszcz przechodzi jej po skórze.
Świetnie. Czyli teraz nie miała nawet grama prywatności. Czytał każdą jej myśl. Robił to dla zabawy. Psychol. Skierowała dalej swe kroki, by ogłosić zastępcę. Ból głowy wywołany przez obecność ducha niespecjalnie ułatwiał jej zadanie. Ciężar jednak zniknął z jej głowy, więc nie spodziewała się, że usłyszy kolejne słowa. Wskoczyła na miejsce, skąd zwykli przemawiać liderzy. Widziała już na sobie kilka spojrzeń kotów, które przechodziły przez obóz. Wiedziała, że klan musiał mieć pewnie wątpliwości, ale chciała pokazać się od jak najlepszej strony. Pokazać, że potrafi sprawić, by klan był silny, nie używając do tego swoich chorych zapędów tak jak Piaskowa Gwiazda.
— Wszystkie koty zdolne do polowania niech zbiorą się na zebranie klanu. — miauknęła twardo, starając się nie pokazać po sobie wulkanu emocji, jaki w niej buzował. Gdy widziała już, jak członkowie się zebrali, wtedy otworzyła znowu pysk, podnosząc głos. — Podjęłam decyzję. Nowym zastępcą przywódcy zostanie Tygrysia Smuga. — miauknęła, spoglądając na Burzaków.
Widocznie nie takiego zastępcy się spodziewali, była w końcu uznawana za zawziętą rasistkę, w odwrotną stronę niż Piaskowa Gwiazda. Naprawdę ciężko było jej patrzeć na te wszystkie rude koty i zapomnieć, co było wcześniej, a tym bardziej mianować rudego kota na zastępcę, ale mimo to wiedziała, że Tygrysiej Smudze można było zaufać. Przynajmniej częściowo.
Wojowniczka wydawała się zaskoczona, jednak wyszła z tłumu, a klan zaczął skandować jej imię. Czarna wiedziała, że dokonała dobrego wyboru. Mimo to wciąż nie czuła się wystarczająca.
***
Kamienna Gwiazda.
Kamienna Gwiazda.
Nowe imię wciąż brzmiało w jej uszach. Brzmiało tak dziwnie. Jednocześnie cieszyła się, że Piaskowa Gwiazda przegrała, ale... Inaczej to sobie wyobrażała. Jako euforię. Tymczasem problemy zdawały się nie znikać, a wręcz narastać. Czy Wilcza Zamieć będzie na nią zła?
Zacisnęła zęby, siedząc w nowym legowisku. Ogarnie Klan Burzy. Jeszcze się wykaraskają z dyskryminacji. Naprawi to, co zniszczyła Piasek. Teraz miała to w swoich łapach i nie mogła zawieść.
Rodzice byliby z niej dumni. Ciocia też. Westchnęła. Brakowało jej ich. Ale nawet bez ich obecności musiała pokazać, że będzie dobrą przywódczynią. Na pewno gdzieś tam byli, skądś na nią patrzą. Bez względu na to, czy z Klanu Gwiazdy, czy Mrocznej Puszczy. Przecież między tymi dwoma miejscami nie ma już prawie różnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz