- I jak Kamienna Agonio, jesteś zadowolona? - zawołała Róża w jej kierunku, nieco łamliwym, można powiedzieć, że rozbawionym głosem - Wreszcie jestem w stanie ci uwierzyć! A myślałam, że nie jestem aż tak głupia.
Czarna zignorowała ostatnie słowa wojowniczki. Jej ucho zadrgało, a ona sama skierowała wzrok zielonych oczu na córkę Wilczej Zamieci.
— Potraktuję to jako komplement — wymamrotała, przewracając oczami. Ustąpiła twardziej na gruncie, czując, jak gniew w niej wzrasta przez niesprawiedliwości, jakich dopuściła się po raz kolejny Piaskowa Gwiazda. — Tyle czasu zajęło domyślenie się, że wcale nie oszalałam. Chyba nie muszę dłużej ukrywać prawdy. — zaśmiała się nerwowo. — Tak, Piaskowa Gwiazda wróciła i przez cały ten czas to nie Zającowi odbiło w głowie. To ona. Znałam Zająca od czasów kocięcych, wychowywaliśmy się razem i wiem, że nie postępowałby tak, jak Piasek. Nie chciałabym, żebyście przez nią uważały go za złego kota. Ale nie mogłam nikomu powiedzieć prawdy, nikomu, komu nie ufam wystarczająco. Wydłubałaby mi oczy i powyginała wszystkie kończyny, gdyby się dowiedziała, że rozpowiadam. A końcowo i tak się przyznała. Co za ironia.
Może mówiła dużo, ale nie obchodziło ją to. Chciała napawać się tym, że mogła wydusić w końcu z siebie prawdę, którą tak długo trzymała w sobie.
Różana Przełęcz przemilczała pierwsze słowa wojowniczki, wpatrując się w nią ponurym wzrokiem.
— Wiesz, od kiedy trwa to całe koło spierdolenia wywołane przez Piaskową Gwiazdę? — dwa ostatnie słowa wojowniczka wymówiła z obrzydzeniem i niechęcią. — Chcę wiedzieć, jak długo żyłam w kłamstwie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
— Mniej więcej od waszej pierwszej kary przez wymknięcie się na zgromadzenie. — odparła ze złością w głosie. — Ale sama Piaskowa Gwiazda? Męczyła ten klan jeszcze zanim opętała Zająca. Nie dożyłam nawet trzech marnych księżyców bez niej na pozycji lidera. Wszystko, co się tu dzieje to tylko i wyłącznie jej wina. Jej i Rozżarzonego Płomienia. To on ją przywołał. Sam mi to mówił.
Ogon kotki drgał raz po raz, kiedy nadal patrzyła się tym samym wzrokiem na Kamień
— A Rozżarzony Płomień szkolił Czajkę. — mruknęła cicho — Był blisko niej. Ufała mu. Broniła, kiedy coś zarzucałam. — Przerwała na chwilę, jakby analizując całą sytuację. — Phahah... jak głupim trzeba być, by tego nie zauważyć. Mogłam jakoś zareagować. I ta cała sytuacja to jeszcze dodatkowo JEGO wina — Znów biła pazury w lekko nagrzaną, twardą powierzchnię.
Kamień skinęła głową. Rozumiała jej ból. Gdy ktoś bliski odwraca się od ciebie. Nie przeżywała tego, zawsze była blisko z Glinką, ale fakt, że Czajka zaczęła bardziej podążać za Żarem, za Piaskową Gwiazdą, niż za tym, co faktycznie słuszne...
— Co się dziwić — fuknęła, trzepiąc ogonem. — Od początku był jej oczkiem w głowie. A spróbuj tylko mu odpyskować, czy teraz, czy za czasów, gdy Piaskowa Gwiazda żywa władała tym klanem. Od razu leciał się do niej skarżyć, a ty miałeś przejebane, zwłaszcza jako nierudy. Nienawidzę jej. Nienawidzę go i Piaskowej Gwiazdy jak nikogo innego. Krzywdziła was, krzywdziła mnie, krzywdzi każdego wokół siebie. Zamordowała moją matkę na moich oczach, mój ojciec padł przez mordercę nierudych, by nas zastraszać, wydłubała Wilczej Zamieci jedno oko, poraniła mojego brata, oddała moich braci na demoralizację przez jej pionka, a teraz... jeszcze mnie zgwałciła... jako Zając — wykrztusiła z siebie ze złością, czując, jak na ostatnie słowa zbiera jej się na wymioty. — Powinna być w grobie. Już dawno. Zajęcza Gwiazda umówił się z Mroczną Puszczą na kolejne życie, w razie, gdyby umarł. Piaskowa Gwiazda go zabiła, on powstał i zamordował ją. Ale coś poszło nie tak i on... on teraz siedzi w Miejscu, Gdzie Brak Gwiazd. Od początku wiedziałam, że to nie był dobry pomysł.
— Da się go przywrócić? — Róża zadała pytanie, po krótkim milczeniu — Wysłać Piasek tam, gdzie jej miejsce, albo najlepiej całkowicie wymazać jej istnienie. Skoro dało się ją przyzwać, to da się jej też pozbyć. A jeśli nie zdobędziemy informacji po dobroci, można wydusić je siłą z Żara. Nie ważne jakim sposobem, do momentu, w którym Piaskowa Gwiazda się nie dowie... . — Przerwała, zwężając źrenice. Głos kotki był jakby nieobecny.
— Oczywiście. — czarna zacisnęła zęby, przypominając sobie warunek, jaki miała spełnić zabijając Jastrzębią Gwiazdę. — Grunt w tym, że nawet, gdyby została wypędzona, jej dusza wciąż błąkałaby się gdzieś po Mrocznej Puszczy. — westchnęła, opuszczając ogon. — Jeśli trafię tam po wszystkim, co zrobiłam, to przyrzekam, że zabiję jej ducha, tak, by zdechła na zawsze. Nie mam nic do stracenia. I tak jedną łapą już tam stoję. A jeśli chodzi o Rozżarzonego Płomienia, to... nie jest dobry pomysł. Igranie z Piasek to nie przelewki, a on wygdakałby jej wszystko jak wrona nim się obejrzysz. I już cię tu nie ma. Albo skończysz zmasakrowana czy bez jednego oka jak Wilcza. Piasek wie, jak chronić swoją dupę. Niestety.
Nie chciała tak o sobie myśleć, ale nie mogłaby wierzyć, że po zamordowaniu Pszczoły czy Jastrzębia, po tym wszystkim, co zrobiła, jaka była dla innych, przodkowie byliby w stanie jej wybaczyć. Pogodziła się już z myślą, że pewnie trafi na wieczne potępienie i będzie tam tkwiła razem z tymi, którzy przez księżyce ją prześladowali.
Szylkretowa wojowniczka strzepnęła ogonem z irytacją
— I kiedy to się stanie, co do tego czasu. Mamy czekać bezczynnie, aż wszystkich powybija? A nawet jeśli to nastąpi, nie da się jej... zabić? Musi być sposób, by odłączyć się od ciała i trafić tam, gdzie ona, na jakiś czas. I gdzie w tym wszystkim klan gwiazdy. Przecież tak bardzo świetny miał być — warknęła z ironią, unosząc wzrok ku chmurom. — A co do Żara. Wystarczy, że nie będzie wiedział kto go przesłuchuje, kto go okalecza. Jest na to wiele sposobów. Znaleźć poza klanem jakiegoś kota, zamaskować jego zapach, wydłubać rozżarzonemu oczy - wymieniała, chociaż sama do końca w to nie wierzyła. Albo po prostu chciała sobie to wszystko wyobrazić.
Czarna westchnęła.
— Wiem. Po prostu trzeba być ostrożnym. Piaskowa Gwiazda groziła mi śmiercią najbliższych i nie chcę popełnić złego ruchu ani jej podpaść, mimo, że już dawno zdążyłam nieźle ją wkurzyć. — prychnęła, wspominając uczniowskie czasy, a także rebelię. — A Klan Gwiazdy? Czy ktokolwiek w ogóle wierzy w jego istnienie? Starałam się, ale nie mogę. Skoro niby są tak wszechmogący, czemu pozwolili, by Piasek wróciła. Czemu pozwolili, by moi rodzice i mentor umarli. — mówiąc o mentorze zastrzygnęła uszami. Róża... Ona też powinna wiedzieć. — Może... zmienię temat, ale muszę ci to powiedzieć. Jesteś jego siostrą i powinnaś być świadoma. Zwęglony Ka...Pszczółka — poprawiła się. Nie podobało jej się, że Piasek go tak nazwała. Miała nadzieję, że Żar jej nie powiedział, że to ona była morderczynią Pszczelego Pyłku. — On... to reinkarnacja mojego mentora, Zwęglonego Futra. Umarł dawno temu w pożarze na zgromadzeniu, gdy nie mogło mnie przy nim być — wyznała, spoglądając na swoje pazury i wsuwając je z nerwów głęboko w ziemię.
— Nawet jeśli istnieje, to chyba wolałabym trafić na tą drugą stronę. Ona się przynajmniej angażuje - prychnęła ironicznie. — Oh Kamienna Agonio... w to uwierzyć nie mogę — Przerwała, kierując na chwilę wzrok gdzieś w przestrzeń — Albo...
p r z y n a j m n i e j nie teraz. Może do tej pory twoje dziwactwa okazały się prawdą, jednak nie wyobrażam sobie Węgielka jako nikogo innego, niż mojego brata. Poza tym... nie ważne. — Zeskoczyła ze swojego kamienia, by zaraz potem strzepnąć uchem. — Bardziej przydatna by mi była informacja na temat mojego pochodzenia — dorzuciła, jednak zaraz zaczęła kolejny temat, jakby nie spodziewając się odpowiedzi — A oprócz Piasek mamy problemy z klanem Nocy. Oraz klanem Wilka.
— W obecnej sytuacji musimy tylko pozostać w gotowości, gdyby któryś z tych klanów planował zemstę. — miauknęła nerwowo, przypominając sobie, że to przecież przez nią sojusz mógł legnąć w gruzach, a Wilczacy mogli się mścić za to, że zabiła im przywódcę. Musiała pozostawić chociażby zapach Klanu Burzy na trupie. — Mamy mimo wszystko silny klan i dobrych wojowników. — widząc poprzednie zdanie Róży i jej rezygnację, jak gdyby nie spodziewała się już usłyszeć na ten temat cokolwiek od czarnej, westchnęła, spoglądając na nią. — Skoro już mam moment szczerości, to powiem ci, kto jest twoim ojcem. Podejrzewam, że dla Wilczej Zamieci to ciężki temat — mruknęła. — Została wykorzystana przez Lisią Gwiazdę. To dlatego patrzyła na was ze wzgardą.
W oczach kotki malowało się niezadowolenie, chociaż się nie odezwała. A na kolejne słowa po raz kolejny poczuła zmieszanie, lustrując Kamienną brązowymi oczami, jakby starając się wyczytać jej myśli.
— Muszę to przemyśleć — miauknęła, po czym ruszyła w jakąś losową stronę, nie chcąc wracać do obozu.
Czarna tylko zadrgała lekko koniuszkiem ogona.
— Nie spiesz się. — westchnęła tylko, także obracając się w swoją stronę. Rozumiała, że te informacje nie były łatwe do przetrawienia. Ona sama cieszyła się, że mogła to wreszcie z siebie wydusić. Widziała w oczach Róży, że wciąż nie do końca jej ufała, ale nie oczekiwała tego zaufania. Róża zasługiwała na znajomość prawdy. A Kamień chciała jej to powiedzieć, chociażby, by mieć czyste sumienie. Miała nadzieję, że reszta odwróci się od Piaskowej Gwiazdy. Teraz, gdy wie już, kim jest, jaka jest i czego się dopuściła.
<Róża?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz