Wróciła do obozu, ciągnąć ogon po ziemi. Łapy odmawiały jej posłuszeństwa, jednak nie ugięła się pod ich ciężarem. Całe ciało było ciężkie. Dopiero teraz poczuła swój wiek. Nie była już młodą i zwinną kotką, a kolejna tragedia sprawiła, że traciła siły. Wchodząc do obozu nawet nie uniosła głowy. Wszystkie grupy wróciły bezpiecznie i tylko jeden kot zginął bohaterską śmiercią, ratując swój dom. Kolejne łzy napłynęły do jej oczu. Strata córki bolała za bardzo. Wolałaby sama umrzeć, żeby tylko jej kocię mogło przeżyć.
Przeszła przez obozowisko. Szepty. Zbyt wiele szeptów. Syknęła na Trzmiela, który chciał się dowiedzieć, co się stało. Spiorunowała wzrokiem Orzełka. Czarna kotka wdrapała się na Jabłoń i "zamknęła" w swoim legowisku, zwijając się w ciasną kulkę. To nie tak powinno się skończyć. Mieli wrócić do obozu całą grupą, zabić lisa, żyć w spokoju pośród owocowych drzew. Teraz nic nie miało znaczenia. Płomykówka nie żyła, zmarła jak prawdziwa wojowniczka, jednak Szyszka zawaliła jako mama, nie potrafią jej ochronić. Już nigdy nie powie jej, że ją kocha, nie przytuli, nie usłyszy pewnego głosu czarnulki. Płakała w swoje futro. Nie docierały do niej żadne dźwięki. Z resztą nie chciała nikogo widzieć. Łzy ciekły po policzkach kotki, zaczęło ją boleć gardło. Nie pamiętała ile płakała, zanim zapadła w niespokojny sen.
Szyszka zatrzymała się pośród pustki. Ciemność otaczała ją ze wszystkich stron. Miejsce było mroczne i budzące lęk. Kotka położyła uszy na łbie, zanim zmusiła swoje łapy do ruchu, ruszając jedną z ledwo widocznych ścieżek. Starała się odnaleźć gwiazdy, księżyc, wyczuć jakąkolwiek woń. Chociaż miała świadomość poruszania, nie czuła gruntu pod łapami, zupełnie jakby jedynie powietrze ją prowadził. Miejsce wydawało się zimne.
W pewnym momencie musiała się zatrzymać. Uniosła uszy. Zdawało jej się, że usłyszała kroki kota. Obróciła się, szukając sprawcy tego dźwięku. Nic nie wyczuła, jednak, czy mógł tu się ktoś jeszcze kryć? Zmrużyła oczy na widok wyłaniającą się z mgły postać.
- Sokół? - miauknęła radośnie, rzucając się w ramiona partnera.
Kocur otulił ją ogonem i zetknął ich nosy. Przez ciało Szyszki przeszedł dreszcz.
- Zaopiekuje się nią. - zamruczał swoim mrukliwym głosem. - A ty opiekuj się naszym sadem.
Kotka zamrugała, żeby odgonić napływające łzy. Lekko skinęła głową, wciąż wtulona w swojego wojownika. Poczuła czyiś dotyk na swoim boku. Odwróciwszy się, stanęła pysk w pysk z Płomykówką. Oczy jej córki błyszczały determinacją, jej pyszczek zdobił uśmiech.
- Płomykówka. - szepnęła Szyszka.
- Szyszko!
Piękny sen minął. Czarna kotka otworzyła zmęczone oczy. Bolały ją łapy zupełnie tak, jakby naprawdę chodziła. Czy faktycznie spotkała się z Sokołem i Płomykówką? Nie dociekała. Wystarczyło, że to "spotkanie" pozostało w jej pamięci i lekko uspokoiło. Jej partner i córeczka zadbają o siebie nawzajem.
Nad nią nachylała się Błysk. Oczy zastępczyni były szeroko otwarte ze smutku. Na pewno współczuła swojej liderce. Szyszka mruknęła pod nosem, znowu zwijając się w kulkę.
- Nie mam ochoty rozmawiać, Błysk.
- Ja... wiem, ale to naprawdę ważne. - miauknęła kotka, dotykając nosem ucha liderki, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. Szyszka wypuściła ze świstem powietrze, zanim niechętnie spojrzała na zastępczynię. Błysk zaszurała łapą po podłożu, nie mogąc zebrać właściwych słów. - Leszczyna... ona...
Szyszka uniosła głowę, nagle zaciekawiona.
- Co z nią? Rozchorowała się?
Błysk spuściła głowę.
- Ona nie żyje, Szyszko. Ktoś ją zamordował.
Ktoś ją uderzył prosto w serce. To była druga rozpaczliwa i okropna wiadomość tego dnia. Szyszka w ciągu pierwszych uderzeń serca, wpatrywała się niedowierzająco w Błysk. Jednak zastępczyni nie miała powodu, żeby kłamać.
W Owocowym Lesie był morderca? W jej spokojnym raju? Jej przyjaciółka nie żyła? Znały się z Leszczyną odkąd były uczennicami, przeżyły ze sobą wiele pięknych momentów, wspólnie się wspierały, walczyły, pełniły rolę ciotek. Futro Szyszki zjeżyło się. Kotka wskoczyła na równe łapy, wbijając pazury w ziemię. Żałoba ścisnęła ją za gardło, nie była w stanie wyksztusić ani słowa.
- Każe rozpocząć śledztwo. - miauknęła Błysk, czytając jakby w myślach swojej liderki. Przyszpiliła się do jej boku, żeby podtrzymać starszą kotkę, gdyby ta miała upaść, pod wpływem tego wszystkiego.
Odbył się pogrzeb Bociana. Konopia znalazła białego kocura poza Ogrodzeniem. Strata przyjaciela musiała być ciosem dla szylkretki. Wojownik był uważny i nie pakował się w kłopoty, stąd Szyszkę zaskoczyło, że się wymknąć z Owocowego Lasu. Zapłacił przy tym największą cenę. Na pogrzebie kocura nie pojawiło się wielu pobratymców. Wschód i Konopia czuwali najdłużej. Bocian trzymał się na uboczu, przez co nie miał zbyt wielu znajomych.
Pamięć o kocurze trwała, przynajmniej do pewnego momentu.
Szyszka wróciła do obozu. Spędziła prawie cały dzień na cmentarzu. Robiło to codziennie, odkąd Leszczynka i Płomykówka odeszły. Spoglądała na własne łapy, dopóki ciche nawołanie imienia, zwróciło jej uwagę. Szyszka podniosła wzrok na Niezapominajkę. Uczennica Owieczki powoli dreptała w jej stronę, rozglądając się na boki. Stanęła przed liderką.
- O co chodzi? - spytała spokojnie czarnulka.
Niezapominajka poruszyła lekko koniuszkiem ogona.
- Bo ja... ja wiem, kto zabił babcię. - miauknęła drżącym głosem, spoglądając na liderkę, której oczy wlepiały się w nią z oczekiwaniem. - Widziałam, jak się wymknął tyłami. Długo go nie było. Babcia musiała pójść za nim i... i nie wróciła.
Szyszka słuchała jej bardzo uważnie. Niezapominajka nie miała powodów, żeby ją okłamywać.
- Kto to był?
- Bocian.
Bocian? Szyszka zmrużyła oczy, próbując połączyć wszystko w logiczną całość. Leszczyna stoczyła walkę, jednak jej śmierć nastąpiła w wyniku otrucia. Niewiele czasu później, Bocian został znaleziony martwy. Przyjaciółka kiedyś jej się skarżyła, że wojownik dziwnie się zachowuje. To już wiadomo, dlaczego Czermień tak lubił jego towarzystwo. pomyślała z przekąsem. Będzie musiała później porozmawiać z Konopią, czy wie coś w tej sprawie.
- Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś? Miałaś wiele okazji.
- Ja... ja się go bałam. - zaszurała łapką po ziemi. - Że mnie również zabije. Dlaczego to zrobił?
Spojrzała na Szyszkę, oczekując odpowiedzi na zadane pytanie. Jednakże czarnulka nie odpowiedziała, sama tonąc w swoich myślach. Nawet mieszkając w bezpiecznym miejscu, każdy pobratymiec mógł nosić maskę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz