— Do grupy Małej Róży należy Borówkowy Krzew, Modliszkowy Skok i Chabrowy Szept. Dowiedziałem się też, że Papla musi mieć z nimi jakiś kontakt, bo sporo o nich wie. Wiem też, że Mała Róża próbowała przekabacić na swoją stronę Motyli Trzepot, chociaż jej to nie wyszło. Przekupiłem Borówkowy Krzew za jedzenie i zdradziła mi... Dość oczywiste przekonania Małej Róży, ale nie zdążyła ugryźć się w język. Stwierdziła, że "czas kotek nadchodzi". — zameldował.
Skrzywił się na wzmiankę o Papli. Najwidoczniej kotka dalej rozpowiadała tego czego nie powinna, skoro kocur dowiedział się od niej wielu rzeczy. Ale na ten moment było to dla nich na plus. Tak naprawdę... mało co dowiedział się od czarnego vana. Sam już wydedukował, że do grupki tej pseudo kotki należą wojownicy, z którymi spędza czas. Mimo to wzmianka o Motylim Trzepocie go zaskoczyła. Nie wyszło jej? A może wyszło? To by tłumaczyło te podchody, które kotka do niego robiła. Uwieść lidera, a potem przejąć klan... Mała Róża najwidoczniej doskonale zdawała sobie sprawę z tego co robi. Nie podobało mu się to. Trzeba było działać, póki ta żmija nie zniesie jaj i nie rozpałęta się bardziej po klanie.
- Dziękuje za twój raport. Obserwuj ją dalej i gdyby coś w jej zachowaniu uległo zmianie, melduj - miauknął.
Młodszy pokiwał głową, po czym opuścił próg jego jaskini. Miał pewnie teraz inne obowiązki skoro został ojcem. Nadal dziwiło go to, że Mroczny Omen poderwał klifiaczkę i miał z nią kocięta. Sądził, że są bardziej do siebie podobni, ale najwidoczniej się mylił. Mógł życzyć mu tylko powodzenia.
Kolejną osobą, która czekała w kolejce do spotkania z nim była Irgowy Nektar. Kotka weszła prowadząc swoją córkę - Stokrotkową Polane. Dowiedział się od jej matki, że była już gotowa na próbę.
- Ile ci powiedzieli? - zapytał, a widząc jak jej wzrok mógł po prostu zgadywać.
- Jestem gotowa. Zrobię to... - miauknęła ze stanowczością. - Chcę kontynuować dziedzictwo moich krewnych.
Uśmiechnął się do niej. Tak. Wiedział, że tak uczyni. Przynajmniej jedno z dzieci Irgi wyszło na prawdziwego kota, którego potrzebował.
***
To co działo się na inicjacji Stokrotkowej Polany wyglądało podobnie jak u wdrażaniu jej matki i Mrocznego Omena. Kotka zapolowała i udowodniła im wszystkim, że nadaję się do ich grupy. Może i Mała Róża zbiera popleczników, ale on nie zamierzał być bierny i czekać. Niedługo pokaże jej, że jej marzenia się nie spełnią. Zdawał sobie sprawę o co jej tak dokładnie chodzi. Jej przekonania znał cały klan i tylko głupi zignorowałby to zagrożenie. A zwłaszcza, gdy coraz częściej jej działalność zaczęła się panoszyć po klanie.
- Jastrzębia Gwiazdo! - głos Suślego Nosa wyrwał go z rozmyślań. Spojrzał na dawnego ucznia, który dyszał i miał taką minę jakby zobaczył ducha.
- Co się stało? - zapytał, wstając z posłania.
- Dzik! O rany... Taki wielki! On... On nie żyje! Chyba Dwunożni go załatwili! - zaczął opowiadać podekscytowany.
- Gdzie on jest?
- Niedaleko. Żartowaliśmy z Makowym Ziarnem, że gdyby go przynieść tutaj, to by wykarmił obóz na wiele księżyców. Ale jest ciężki... - Trzepnął ogonem, tak jakby już próbował swoich sił w udowodnieniu Klanowi Wilka, że jest do tego zdolny.
Mógł tylko puknąć go w łeb za brak myślenia lub pochwalić za pomysł. Niemniej jednak... chciał zobaczyć to zwierzę na żywe oczy. Zwykle ta rozpędzona bestia była w ruchu i ciężko było stwierdzić jak naprawdę wyglądała.
- Prowadź... - powiedział, wychodząc z jaskini, powodując niemałe zaskoczenie na pysku czekoladowego. - Mroczny Omenie, chodź z nami - zwrócił się do vana, który właśnie wyszedł ze żłobka i od razu skierował na nich swój wzrok.
- A...ale... Po co mamy tam wracać? - zapytał nadal nie rozumiejąc wojownik.
Odwrócił do niego pysk tak, by zrozumiał to co mówił, bo czasami wątpił, że jego mózg potrafi cokolwiek zrozumieć.
- Nie powinieneś się tym interesować, ale już ci powiem, bo wiem, że nie dasz mi spokoju - westchnął, przypominając sobie ich dawne księżyce spędzone na treningu. Już wtedy go miał dosyć i dogłębnie poznał, co teraz bardzo mu się przydało. - Chce go zobaczyć i sprawdzić, czy inaczej da się rozwiązać problem z twoim pomysłem.
Czekoladowy zrobił wielkie oczy, a na pysku zagościł uśmiech.
- Naprawdę?! Ale... jak się uda to powiesz wszystkim, że to ja? Proszę! Makowe Ziarno się ucieszy i może spędzimy razem czas na... - nie dokończył, bo jego pysk został zatkany przez kitę lidera.
- Już dość, prowadź.
Kocur wypluł i wyjął z pyska kłaki starszego, po czym pokiwał głową kierując ich w stronę miejsca, gdzie leżała martwa zwierzyna.
***
Dzik... wyglądał normalnie. Był świeży. Krew jednak już nieco zaschła na jego sierści, ale nadal miała piękny czerwony kolor. Przejrzeli teren w poszukiwaniu Dwunożnych, jednak nikogo nie spotkali. Najwidoczniej zostawili trupa i się wynieśli. Przyjrzał się zwierzowi, który wyglądał... cóż. Tak jak sobie wyobrażał. Teraz tylko był martwy i mniej pobudzony do przelania kociej krwi. Przejrzał go dokładnie po czym stanął przy dwóch kocurach.
- No i co? - zapytał Suśli Nos, nadal oczekując na werdykt dawnego mentora.
- Gdzie jest najczulszy i najsłabszy punkt? - odbił pytanie.
Czekoladowy chwilę się zastanawiał, aż nie odpowiedział za niego Mroczny Omen.
- Brzuch?
*uwaga! Oskórowanie zwierzęcia*
Pokiwał głową. Tak. Brzuch. Dał znać im ogonem, by podeszli i z całych sił wbił pazury w tusze. Pomagając sobie zębami, zaczął ciągnąć za skórę, próbując zrobić wystarczającą dziurę, by dostać się do wnętrza. Wojownicy widząc co robił, nieco pomyśleli i zaczęli powtarzać jego czynności, aż nie udało im się dorwać do wnętrzności stworzenia. Trwało to jednak długo, bo skóra była gruba i robiła im tylko pod górę. Jednak wspólnie, korzystając z siły, udało im się tego dokonać. Możliwe, że pierwszy raz w historii.
- Uh... To robota dla medyka - stwierdził Suseł, krzywiąc nos na widok jaki się im zaprezentował.
- Nie marudźcie... Przynajmniej klan się naje. W końcu o to ci chodziło prawda, Suśli Nosie? - Spojrzał na kocura, który nieco niepewnie pokiwał głową.
- Ale to nie mięso... a flaki i inne... - zaczął grymasić.
- A co jadasz w myszy? Właśnie to, nawet nie zwracasz na to uwagi. Ale jak dorwiesz się do mięsa, przegryzając tak grubą skórę, to proszę bardzo. Baw się - powiedział, po czym skupił swój wzrok na Omenie.
- Przypilnuj go, a ja wrócę i przyśle wam wojowników. Lepiej zebrać co się da nim wrócą Dwunożni. Tyle jedzenia jeszcze nasz klan nie widział. Warto skorzystać, bo ostatnio mizernie wyglądaliśmy na zgromadzeniu. Trochę tłuszczu dzika każdemu się przyda.
<Omen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz