Pierwszy raz wyszła poza obóz. Niepewnie dreptała za mentorem, wielkimi ślepiami lustrując okolicę. Podskakiwała na każdy głośniejszy dźwięk, z pewnym rodzajem podziwu patrząc na nonszalancję Lwiej Grzywy. Wojownik szedł pewnie, cały czas opowiadając coś podekscytowanym tonem. Nie wiedziała, co - była zbyt zajęta obserwowaniem świata.
Gdy już minął pierwszy szok i okazało się, że mentor nie ma zamiaru zrobić jej krzywdy (gdy dokładniej mu się przyjrzała, wydał się kimś bardzo miłym), zaczęło do niej docierać, jak wiele ją omijało, gdy siedziała w żłobku. Może i miała możliwość obserwowania (często niezauważona) klanowiczów i znała już chyba wszystkich, czasami nawet lepiej niż ich znajomi, ale nigdy nie miała okazji poznać okolicy.
- Pięknie tu, co? - zagadał do niej van. Pokiwała głową, spuszczając wzrok.
- Zawsze jesteś taka cicha? - Zaśmiał się, widząc jej zmieszanie.
- Yhm - zdobyła się na wydanie cichego miauknięcia.
- Rozchmurz się! - Trącił ją końcem ogona. Nieprzygotowana na to kotka drgnęła, ale zaraz, widząc wpatrzone w siebie wesołe niebieskie oczy, uśmiechnęła się niepewnie.
- Wszystko co widzisz w dole to nasze tereny - z dumą oświadczył jej mentor, rozglądając się po okolicy z czułością, jaką Pójdźka uważała za zarezerwowaną dla bliskich. Nie doczekawszy się jej reakcji, ciągnął:
- Dopiero tam daleko, za strumieniem, zaczynają się tereny Wilczaków.
Pójdźka przyjrzała mu się zaskoczona.
- Wilczaków?
- Tak, Klanu Wilka - zdziwił się jej reakcją, biorąc ją za nieświadomość, że są jeszcze inne leśne klany. - Do nich mamy najbliżej. Są jeszcze Burzaki, Nocki i Klan Lisa, ale oni to trochę inna historia.
Wpatrywała się w niego, a w wielkich oczach błyszczała ciekawość. Uśmiechnął się do niej, ale szybko odwróciła wzrok.
- Ciekawi cię to?
Skinęła głową.
- Dobrze więc - westchnął. - Chciałem ci dzisiaj pokazać tereny, ale może przełożymy to w takim razie na następny raz, a teraz trochę ci poopowiadam. Jakbym tylko zaczynał przynudzać, od razu mów! - Uśmiechnął się szeroko.
Pójdźka nie rozumiała, dlaczego opowieść miałaby być dla niej nudna, ale ostrożnie przytaknęła.
- Klan Lisa różni się od innych klanów, bo nie wierzą w Klan Gwiazdy. Dlatego ich lider nie ma żyć, a medyk kontaktu z przodkami, a wybrane koty nie chodzą na zgromadzenie. Znaczy, kiedyś ponoć byli, ale to jeszcze jak nie było cię na świecie. Mnie zresztą też - dodał ze śmiechem. - To było wtedy, gdy wzięliśmy w niewolę Wilczaków.
Cynamonowa otworzyła ślepka ze zdziwienia jeszcze szerzej. Niewola? Musiała zapytać o to mamusię.
- ...mają też dziwne imiona, wyobrażasz sobie całe życie być Pójdźką?
Odruchowo pokręciła głową, choć myślami była daleko. Jej mamusia na pewno była wspaniałą wojowniczką i dzielnie broniła klanu, ale uczennica zupełnie nie rozumiała, dlaczego jeden klan miałby wkraczać na tereny drugiego. Przecież po to każdy miał swoje, żeby żyć w spokoju, tak?
- ...a wiesz, co jeszcze dał nam Klan Gwiazdy? - Kocur się uśmiechnął podekscytowany. - Kodeks! To nawet dobrze, że nie poszliśmy oglądać terenów, kodeks jest czymś, co powinnaś znać od samego początku treningu! Przede wszystkim… - Rudemu udało się wybić ją z własnych myśli i z uwagą słuchała wszystkiego, co opowiadał o przodkach, kodeksie i zasadach, których powinna przestrzegać. Zaczarował ją swoją opowieścią i nie przerwała mu ani razu (chociaż nawet jeśli by tak nie było, i tak nie miałaby odwagi mu przerwać). Nowe zasady nie przytłoczyły jej, a wręcz przeciwnie - poczuła się trochę pewniej gdy wiedziała, co powinna a czego nie. Obiecała też sobie, że zrobi wszystko, żeby nigdy nie złamać kodeksu.
Gdy wracali do obozu, Pójdźka niepewnie zniknęła w żłobku i wtuliła się w futro mamy, szczęśliwa, że to tyle na dzisiaj, ale jakiś cichy głosik w jej głowie kazał jej się zastanawiać, co następnym razem opowie jej mentor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz