Wbił pazury w drzewo. Poczuł jak powoli się z niego zsuwa. Zacisnął zęby, czując jak rośnie w nim irytacja.
— Dasz radę, Srokosz. — zawołała z dołu szylkretka.
Syknął wściekle wbijając mocniej pazury w korę. Nie mógł pozwolić sobie na porażkę. Wolał nawet nie patrzeć w dół. Wykończą go. Dyskretnie się go pozbędą. Jeden zły ruch i zostanie z niego placek. Przełknął ciężko ślinę, czując jak serce zaczyna mu szybciej bić.
— Jeszcze trochę.
— Za-zamknij się! — pisnął spanikowany. — Z-zaraz spadnę. — uczepił się twardo drzewa, ciężko dysząc.
Mentorka ucichła na uderzenie serca. Obraziła się? Poszła sobie? Zostawiła go samego? Panika jeszcze bardziej ogarnęła młodego ucznia. Czuł, jak łapy mu drżą. Przerażony pisk wyrwał się mu z pyska.
— Srokosz, obok siebie masz gałąź. Dosłownie mysią długość od ciebie. — zawołała z dołu kotka.
Pokręcił łbem.
Syknął wściekle wbijając mocniej pazury w korę. Nie mógł pozwolić sobie na porażkę. Wolał nawet nie patrzeć w dół. Wykończą go. Dyskretnie się go pozbędą. Jeden zły ruch i zostanie z niego placek. Przełknął ciężko ślinę, czując jak serce zaczyna mu szybciej bić.
— Jeszcze trochę.
— Za-zamknij się! — pisnął spanikowany. — Z-zaraz spadnę. — uczepił się twardo drzewa, ciężko dysząc.
Mentorka ucichła na uderzenie serca. Obraziła się? Poszła sobie? Zostawiła go samego? Panika jeszcze bardziej ogarnęła młodego ucznia. Czuł, jak łapy mu drżą. Przerażony pisk wyrwał się mu z pyska.
— Srokosz, obok siebie masz gałąź. Dosłownie mysią długość od ciebie. — zawołała z dołu kotka.
Pokręcił łbem.
— Wejdź tutaj i mi pomóż! — miauknął rozpaczliwie.
— Nie mam jak. — przyznała kotka. — Musisz sam sobie poradzić.
Zamknął ślepia. Nie chciał nawet dopuścić do siebie takiej możliwości. Była za niego odpowiedzialna. Zmusiła go do tego. Rozkazała. A teraz stwierdziła, że mu nie pomoże.
— N-nienawidzę cię! — pisnął, puszczając się kory i pospiesznie kierując łapy w stronę gałęzi.
Nie udało się. Poczuł jak spada. Zacisnął ślepia gotowy na najgorsze. Lecz twardego uderzenia o ziemię, dostał grubą gałęzią o brzuch. Poczuł jak zjeżdża. Pospiesznie otworzył oczy i szybko zawadził pazurami o korę.
— Teraz raczej dasz radę sam zejść. — uznała kotka, spoglądając na kociaka i odległość dzielącą go od ziemi. — Czy jednak ci pomóc?
— Nie mam jak. — przyznała kotka. — Musisz sam sobie poradzić.
Zamknął ślepia. Nie chciał nawet dopuścić do siebie takiej możliwości. Była za niego odpowiedzialna. Zmusiła go do tego. Rozkazała. A teraz stwierdziła, że mu nie pomoże.
— N-nienawidzę cię! — pisnął, puszczając się kory i pospiesznie kierując łapy w stronę gałęzi.
Nie udało się. Poczuł jak spada. Zacisnął ślepia gotowy na najgorsze. Lecz twardego uderzenia o ziemię, dostał grubą gałęzią o brzuch. Poczuł jak zjeżdża. Pospiesznie otworzył oczy i szybko zawadził pazurami o korę.
— Teraz raczej dasz radę sam zejść. — uznała kotka, spoglądając na kociaka i odległość dzielącą go od ziemi. — Czy jednak ci pomóc?
Zjeżony cały ze stresu i gniewu, miał ochotę krzyczeć. Przekląć kotkę i jej durne pomysły. Fakt, że prawie go zabiła. Cały dzisiejszy dzień.
— T-tak. — wydusił z siebie, mordując kotkę wzrokiem.
— T-tak. — wydusił z siebie, mordując kotkę wzrokiem.
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz