- Nie wiem... Nie pytałem jej...
W zasadzie ciekawe spostrzeżenie. Co tam musiało się dziać? Ale czy powinno go to interesować? Dzięki nim miał fajną zabawkę! Po co mu było wiedzieć, jak doszło do tego, że kotka ryczała i słuchała się na każdym kroku? Ważne, że to robiła!
- Może zapytaj ją następnym razem, co? - zasugerowała siostra.
On? Czemu nie mogła sama do niej podjeść? Skoro była tak tego ciekawa, powinna do niej zagadać, a nie próbować się nim wysłużyć!
- Sama zawsze możesz zapytać - zauważył. - Czemu ja?
- Bo to ty z nią gadałeś! A ja jej w ogóle nie znam!
- To możesz poznać! Ty lubisz się rządzić, to na pewno jak się nią pobawisz, to zrozumiesz co mam na myśli.
To był błąd. Ujrzał jak srebrna nadymała policzki i spojrzała na niego tym swoim morderczym wzrokiem. Dobrze, że wisiał w pysku Orzecha, bo już czuł nadciągające kłopoty. Mina siostry wręcz pożerała mu duszę, mimo tego, że wyglądała na pierwszy rzut oka na bardzo uroczą.
- Że co ja lubię?
- Nic? - palnął, chcąc udobruchać wyłaniającego się potwora.
- Lepiej ze mną ni igraj braciszku. - ostrzegła go, chcąc skrzyżować łapki, lecz nie miała takiej możliwości.
- Ale przecież nic złego nie powiedziałem! Czemu od razu się tak fochasz? - Nadymał policzki.
Kotka nie odpowiedziała mu, odwracając łebek w przeciwnym kierunku.
No i się fochnęła! Pisnął zirytowany, bo nie lubił zostawać bez odpowiedzi. Spróbował wyrwać się z pyska wojownika, ale jedyne co osiągnął, to drgnięcie łapki. Głupi dorośli! Tu odbywały się dramaty, a nawet na nie nie reagowali! Skoro Mgiełka nie chciała już z nim gadać, to też nie będzie. Również odwrócił główkę, skupiając uwagę na obcych widokach.
***
Ujrzał jak siostrzyczka coraz częściej wierciła się nieustannie, próbując wyrwać ze szczęki matki. Ta tylko pogłębiała uścisk, by kocię jej nie uciekło. Było dla niego to dziwne, bo niebieska zawsze była tą grzeczną i ułożoną istotką.
- Mgiełko, co ci jest? - chlapnęła przez zęby już z lekka poirytowana mama, która też nie wiedziała co się dzieję.
- Daj mi mamo iść obok ciebie! Jestem już duża! Jak nie dotrzymam ci kroku, to wtedy mnie podniesiesz! - miauknęła oburzona.
Słysząc to, sam zaczął dopominać się o możliwość samodzielnej wędrówki. Skoro ona to i on! Nie będzie obserwować jak starsza sobie tupta, a on tu tak wisi jak kawałek piszczki!
- Ja też chcę! Moje łapki zesztywniały! Chcę pochodzić! - powiedział.
Orzechowe Serce rzucił Tulipan pytające spojrzenie. Miał nadzieję, że mama się zgodzi i będą mogli iść obok siebie jak prawdziwi wojownicy!
Kotka zerknęła raz to na kocura, raz na syna. Po krótkim namyśle rzuciła Mgiełkę delikatnie na ziemię, polecając znajomemu zrobić to samo z Nastroszonym.
- Ostatni raz. - miauknęła. - I mam was na oku, Orzechowe Serce również.
- Dobrze mamusiu! - mruknęła pełna energii mała, idąc przed siebie.
Został również postawiony na ziemi, co przyjął z wielką radością. Od razu ruszył za siostrą, by nie zostać w tyle. Koty przecież szły dalej! Teraz jednak nie widział ładnych widoków, a masę łap. Nie zraził się tym jednak, skacząc za Mgiełką.
- Zobaczymy po jakim czasie się zmęczysz - rzucił do kotki, równając z nią krok.
- Ja mam dużo energii! - fuknęła. - Lepiej patrz na własne łapy braciszku.
- Moje łapki są silne! Nim usnę, to mogę biegać i biegać! - miauknął pewnie, biegnąc.
Mieli krótsze łapki od dorosłych, przez co tempo jakie nakładali, było dla nich naprawdę prawdziwą gonitwą! Nie miał jednak zamiaru zostać w tyle! Pokaże siostrzyce, że coś mu wychodzi! Wyścigi czas było zacząć!
<Mgiełko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz