Skinął wolno główką. Nabroił i musiał teraz ponieść tego konsekwencję. Niestety... Nie spodziewał się, że w klanie są tacy skarżypyci! Zrobi to jednak, tak jak chciała kotka. Nie chciał robić sobie wrogów. Trochę przedobrzył. Postara się już bawić z Leśną Łapą tylko na osobności, nie wyzywając ich prosto w pysk.
— Przeplosze. Naplawdę mamusiu. Kocham cię najmocniej na świecie. Nie chcę byś przez to mnie nie lubiła...
— Ja też nie chciałabym cię nie lubić. I nie chciałabym, aby klan cię nie lubił, a właśnie do tego zmierzałeś — westchnęła.
Położył po sobie uszka, wtulając się w jej sierść bardziej. Nie chciał, by mama przestała go kochać! Nie zniósłby tego! Już teraz czuł straszny ból na samą myśl o tym. Była dla niego całym światem. To ona go myła, opiekowała się, dawała jeść. Życie bez niej, straciłoby swoje barwy.
Kotka pogładziła go łapą po grzbiecie, patrząc nieufnie w stronę wyjścia ze żłobka. Pewnie szukała tej rudej pani, która odpowiadała za jego złe słownictwo. Nie zdradził mamie jednak tego, że to były kłamstwa. Tak trzeba było, by jego przyjaźń z Leśną Łapą się nie skończyła.
Czując ten dotyk, zrelaksował się, mrucząc. Otarł już zaschnięte łzy z pyszczka i uśmiechnął się szczęśliwy, że mama mu wybaczyła.
— A jak tam... Pszczółka? Twój nowy kolega? — Ledwo co te słowa przeszły jej przez pysk. — Dobrze się razem bawicie?
— Mhm! — Kiwnął łebkiem. — Jest supel! Nasza ulubiona zabawa, to rzucanie kulką mchu! Ostatnio jednak był... smutny. Przez ciebie mamusiu. Bo na niego krzyczałaś... Powinnaś go przeplosić.
Nadal pamiętał ten jego wyraz pyszczka. Wtedy bardzo zdziwił się, że królowa mogła aż tak kogoś skrzywdzić. To było bardzo niepodobne do rudej, która w jego oczach, była najwspanialszym kotem, niezdolnym do szerzenia takiego zła.
— Co proszę? — wykrztusiła z lekkim obruszeniem. — Nie krzyczałam na niego — wyjaśniła delikatniej.
— Ale on płakał... Tak o, by nie był smutny mamusiu. Ja mu tłumaczyłem, że może przypadkiem to zlobiłaś, ale nie chciał mi wierzyć. Musicie też się pogodzić. Ploszę.
— Skarbie, ten gn... — urwała, z lekka przestraszona własnymi słowami. — On kłamie. Taki wiek ma, że buntuje się na wszystko i dużo zmyśla. Nie słuchaj go.
— Zmyśla? — zdziwił się. Wydawało mu się, że Leśna Łapa był z nim szczery. Kumplowali się w końcu. Mama musiała się najwidoczniej pomylić. Każdemu to się w końcu zdarzało. Pokiwał jednak łebkiem, by jej nie martwić, bo widział jej wyraz pyska. — Dobrze...
— Najlepiej, gdybyś ograniczył z nim kontakt. Jeśli byłby rozsądny, poczułby cię za brzydką mowę, albo jakkolwiek zwrócił uwagę, że to złe — rzeka, zwalając sprawę na rudego.
Co takiego?! Jak to ograniczył?! To był jego przyjaciel! Nic złego nie zrobił! Spojrzał na mamę jakby urwała się z choinki.
— Ale... ale to mój przyjaciel. Będzie smutny jak zelwe z nim kontakt. Lubi mnie — miauknął ze smutkiem w głosie.
<Mamo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz