Nadszedł ten dzień. Była na niego gotowa. Ukończyła szósty księżyc, co oznaczało, że miała udać się do lasu, by spędzić w nim samotnie noc. To miało sprawdzić czy nadawała się, by szkolić się na wojownika. Czy się bała? Niezbyt. Mroczna Puszcza była z nią, a ona wierzyła, że takie potężne istoty, będą nad nią czuwać, aż do samego rana.
Spojrzała na Mroczną Gwiazdę, który wygłaszał przemówienie. Słuchała go z trudem, bo jej wzrok od razu pędził po zaniepokojonych pyskach wojowników, którzy niezbyt byli przekonani co do tego pomysłu.
Wieczór powoli nadchodził, gdy została wyniesiona przez Trójoką Wronę poza obóz. Dziwnie się czuła, obserwując powoli ciemniejący las. Za dnia drzewa były takie fascynujące... Teraz? Trochę złapał ją niepokój. Kocur wypuścił ją z pyska przy jakimś krzaku. Nawet jak bardzo by się postarała, to z trudem znalazłaby drogę powrotną. Za bardzo rozglądała się po otoczeniu, mało co zapamiętując, co samo w sobie ją zaskoczyło. Ta dekoncentracja znów stała się jej wrogiem. Nie miała jednak zamiaru wracać. Co by powiedział wtedy lider? Ciekawiło ją, gdzie została zaniesiona Chryzantema. Czy mogły się spotkać? Wojownik miauknął jeszcze tylko informację, że ktoś rano ją odbierze, po czym odszedł. Została sama. Ta cisza... Była dziwna. Wszystko tu zdawało się takie obce. Rozejrzała się po terenie. Kilka krzaków, mnóstwo drzew. Lekki wiatr musnął zarośla powodując, że wydały charakterystyczny odgłos. Siedziała tam tak do czasu, aż nie ściemniło się na tyle, że poczuła niepokój. Przecież coś mogło ją tu zjeść! Szybko podeszła do drzewa, którego gałęzie znajdowały się dość nisko ziemi. Akurat było to jedyne takie, na które mogła pokusić się, by spróbować swoich sił we wspinaczce. Nie potrafiła tego, nie miała pojęcia co zrobić, by tam się dostać, lecz po to miała swój genialny umysł. Zawsze potrafiła znaleźć rozwiązanie dla danej sytuacji. Wysunęła pazury, wbijając je mocno w korę. Podskoczyła, od razu zsuwając się tyłkiem na ziemię. Było ciężko. Łapki ją paliły, lecz spróbowała jeszcze raz i jeszcze raz, aż sapiąc i krzywiąc się z bólu, nie udało jej się dostać na gałąź. Nie była zbyt stabilna, bo gdy tylko wszystkie cztery łapy na niej spoczęły, poczuła jak się buja. Trzeba było zmienić plan. Odwróciła się do pnia brzuchem, po czym go przytuliła. Ta pozycja była niewygodna i pewnie wyglądała jak wiewiórka, lecz tak miała większe szansę na przeżycie. Skoro po ziemi chodziły dziki i samotnicy, a nocą mało jaki drapieżny ptak, wleciałby w gęste listowie drzewa, mogła poczuć się tu jak zwycięzca.
Ale co ze snem? Jak uśnie to spadnie. Ta noc naprawdę zdawała się bardzo ciężka.
***
Szelest liści muskających przez wiatr, który nieco się wzmógł, wyrwał ją z transu. Gałęzie trzeszczały, a las był wręcz skąpany w mroku. Pohukiwanie sowy rozległo się niedaleko, a pisk czegoś nieznanego, uniósł się w odpowiedzi. Koszmar...
- Mroczna Puszczo, daj mi siłę - szeptała modlitwy, tkwiąc tam nieruchomo.
Czuła ból ciała, przez tą niewygodną pozycję w jakiej się znajdowała. Łapy już jej zesztywniały, a pysk miał dość szorstkiej kory, która drażniła skórę. Na dodatek sen zaczął dawać o sobie znać, przez co zmuszała się raz po raz, by nie usnąć. Nie mogła. Oczy jednak samoistnie zaczęły uciekać jej w głąb czaszki. Znużenie spowodowane nudą, zimny powiew na futrze... To nie były wymarzone warunki, by odpocząć.
Udało jej się jednak dotrwać do świtu. Nic ją nie zjadło, co uznała za swojego rodzaju sukces. Nie myślała nad tym, jak poszło jej siostrze i czy w ogóle ją już kiedyś ujrzy. Marzyła o słodkim śnie.
Gdy słońce oświetliło teren, odganiając złowrogie cienie, uznała że to dobry moment, aby zejść ze swojego schronienia. Był tylko pewien problem... Jak miała to zrobić, nie skręcając karku? Poruszyła się na gałęzi, czując ciężar zmęczonych i zesztywniałych mięśni. Czy było to wykonalne? Nie była zbyt wysoko, ale zeskoczenie zdawało się bardzo ryzykowne. W sumie ktoś miał po nią tu przyjść, lecz nie zamierzała zgrywać damy w opałach. Przyniosłaby tym sobie jak i rodzinie wstyd.
No dobrze... Wzięła głębszy oddech. Czas spróbować. Wbiła pazury mocno w korę, po czym opuściła tylne kończyny. Ból w łapach dał o sobie znać. Grawitacja ciągnęła ją w dół, a ona zmuszona była się jej oprzeć, by nie zlecieć zbyt szybko. Powoli zaczęła się zsuwać, opierając ciężar ciała na nierównościach w korze. Szło jej całkiem, całkiem, chociaż już czuła pot pomiędzy palcami, a jej mięśnie wręcz wołały o pomstę do nieba.
- Co ty robisz... - rozległ się za nią zdumiony głos.
To wystarczyło, by ją zdekoncentrować. Upadła z piskiem na ziemię, krzywiąc się. Jak nic będzie po tym mieć siniaki! Ale żyła, to było najważniejsze! Spojrzała na kremowego kocura jakim był Krzaczasty Szczyt. Uniosła pyszczek wyżej, wcale nie bacząc na to, że łapy całe jej drżały z wysiłku.
- Schodziłam. Zaliczyłam test? - zmieniła temat, nie chcąc wracać do tego, co przed chwilą się stało.
Wojownik kiwnął głową, zerkając to na nią to na drzewo, dając ostatecznie spokój tej sprawie.
- Wracajmy. Mroczna Gwiazda już na was czeka - powiadomił ją.
Ruszyła za wojownikiem chwiejnie. Ciekawe czy lider da jej odpocząć... Takie wyzwania nie były na jej siły. Chociaż musiała przyznać, że te nowe doświadczenie sprawiło, że mogła poznać swoje słabości, o których nawet nie wiedziała.
***
- Gratulacje. Udało ci się przeżyć noc i nie uciec z podkulonym ogonem jak tchórz. - zaczął Mroczna Gwiazda, wpatrując się w nią z nieodgadnionym wyrazem pyska. Klan już się zebrał, dzięki czemu zauważyła mieszaninę ulgi na pyskach współklanowiczów, którzy wcześniej bardzo przejęli się tym, czy kocię sobie poradzi. - Bielik, ukończyłaś sześć księżyców i zdałaś test, więc nadszedł czas, abyś została uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Bielicza Łapa. Twoim mentorem będzie Irgowy Nektar. Mam nadzieję, że Irgowy Nektar przekaże ci całą swoją wiedzę.
Nie mogła w to uwierzyć! Wpatrywała się w zastępczynie z szeroko otwartym pyskiem. Dość szybko jej siły wróciły. Zetknęła się z nią nosem, uśmiechając się z zadowoleniem. Ciocia będzie ją szkoliła! To był najszczęśliwszy dzień w jej życiu! Uważała ją za swój wzór, przez co wiedziała, że nie będzie między nimi żadnych spięć. Była też bardzo inteligentna i traktowała ją dojrzale, co pozwalało im spędzać wspólne treningi na jakimś poziomie. No i się znały! Złota wiedziała na co ją stać. Dawała jej różne zadania odkąd pamiętała, a które miały pomóc jej ze swoją przypadłością. Mroczna Gwiazda podjął pierwszy raz mądrą decyzję! Była mu za to wdzięczna, chociaż nie przepadała za kocurem, który jej zdaniem zbytnio się odnosił ze swoim ego.
Szybko pobiegła podzielić się dobrymi nowinami mamie, która wyglądała ze żłobka wraz z jej młodszym rodzeństwem.
- Widziałaś mamo? Udało mi się! - podskakiwała radośnie, czując buzujące w niej pobudzenie.
- Gratulacje skarbie. Ucz się teraz pilnie i nie sprawiaj cioci problemów - miauknęła.
- Oczywiście! - zapewniła, kierując wzrok na złotą kotkę, która oczekiwała, aż do niej podejdzie.
Pożegnała się z królową, po czym pobiegła do mentorki.
- To od czego zaczynamy?! - sapnęła z ekscytacją.
- Na razie od odpoczynku. Widzę, że nie spałaś całą noc. Chodź, opowiesz mi jak było - Machnęła ogonem, zaprowadzając ją do legowiska uczniów, gdzie młoda uczennica wybrała sobie mech, na którym padła. Rzeczywiście. Teraz czuła jak jej organizm wręcz potrzebował takiego miękkiego posłania i chwili spokoju.
- A więc... - zaczęła opowiadać, nie patrząc na to, że w pewnym momencie jej język zaczął się plątać, po czym usnęła.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz