- Bo co - rzucił wyzywająco, stając na tylnych łapach by Rumian miał jak najgorzej dosięgnąć zabawki.
- Bo to moja zabawka, a nje twoja! - Powiedział szylkretowy kociak, po czym spróbował dosięgnąć do mchu. Gdy to się nie udało to parsknął zły. - Oddawaj, bo powiem mamie i tacie!!
- Zabafkami tszeba się dzielić! - odparł od razu Szept z uśmiechem na pysku, który przekształcił się w jakieś skupienie
- Nje tym! To mój przyjaciel i tylko mój. Oddawaj!!! Ty i tak nje lubisz tego
- Pszyjaciel? - powtórzył z zainteresowaniem, opierając się jedną łapą o głowę kociaka - Pszeciesz to tylko kafałek głupiego mchu - dodał, międląc mech w drugiej łapce, zaraz jednak przestając, kiedy dostał jasną łapą w pysk.
- Przyjaciel!! Przyjaciel!!! Oddaj Przyjeciela!!!
-Ej! - zaprotestował po uderzeniu, w podzięce za dostanie z liścia gryząc zbrodniarską łapę szylkreta - Ale się zeslałaś - mruknął marszcząc pysk jakoś bez energii, niezadowolony, podrzucając kulkę mchu, która wylądowała trochę za Rumiankiem.
Szylkretowy kocur wystawił język w stronę brata, po czym walnął go ponownie w pysk łapą. Pobiegł po kulkę mchu, która wylądowała za nim i chwycił ją szybko.
- I tjak powjem mamie, że zabierasz mi przyjaciół!
- To tylko kafałek głupieko mchu! - Młodziak się wkurzył. Rumian był najbardziej irytująco agresywnym kociakiem i wcale nie chciał się z nim kłócić, a zamiast tego bił go po mordzie, kiedy ten chciał trochę go tylko rozruszać. W dupie miał, że naskarży, on też mógł powiedzieć swoje. Zamiast tego poczuł, jak jakieś nieprzyjemne swędzenie przechodzi mu po mordce, a gdy tylko szylkretowy skończył swoje jojczenie, dosłownie w tym momencie mógł poczuć, jak białe łapy Szeptu z rozpędu uderzają w jego barki. Może uderzył za mocno, może zbyt bardzo się rozpędził, jednak nie miał ochoty nad tym myśleć. Zamiast tego zdążył przekoziołkować, usiąść z naburmuszeniem na pysku i oglądać jak Rumianek leci z płaczem się poskarżyć.
- Lamelski kapuś! - woła za nim jeszcze, nie widząc nic złego w swoim zachowaniu.
Poznał dwie nowe mordki i niezmiernie się z tego cieszył. Na następnym zgromadzeniu, bo nie dopuszczał do siebie żadnych negatywnych myśli, pokroju, że jednak nie zostanie wybrany albo one nie przyjdą, na pewno je dopadnie i zacznie szukać kolejnych znajomości! To na moment pozwoliło mu zapomnieć o dwójce straconego rodzeństwa. Działało jak narkotyk. Jak ukojenie dla duszy. Potrzebował atencji, towarzystwa, potrzebował nie myśleć o realności i prawdziwych problemach, chciał pozwolić, by te słodkie uzależniające pasma z otrzymywanej podczas zgromadzenia uwagi, oplotły go całego i wciągnęły w bezkresną toń, bezpiecznie otulającą jego liche ciało w fałszywej otoczce z pozornego spokoju. Nie obchodziło go, z jakiego klanu znajdzie kolejnych kolegów. Będzie kolekcjonować wszystko, co tylko wpadnie mu w łapy. Zdobędzie tyle atencji, że już nigdy, przenigdy nie zapadnie się w sobie, jak to miało miejsce kilka tygodni temu. Ubezpieczał się. Teraz natomiast dokuczały mu myśli. Znów, zbyt głośne i zagłuszające nawet kroki przechodzących obok kotów. Tak więc, gdy dojrzał następnego dnia po zgromadzeniu Rumiankową Łapę, od razu poczuł jakiś cień ulgi.
- Siema - naparł z uśmiechem na bok szylkreta, zaraz po tym, jak się obok niego zmaterializował - Gdzie cię wczoraj wcięło, co? Na pannach się było? - zażartował, robiąc brewki brewki ruch, nie zmywając z pyska znaczącego uśmiechu.
- Bo to moja zabawka, a nje twoja! - Powiedział szylkretowy kociak, po czym spróbował dosięgnąć do mchu. Gdy to się nie udało to parsknął zły. - Oddawaj, bo powiem mamie i tacie!!
- Zabafkami tszeba się dzielić! - odparł od razu Szept z uśmiechem na pysku, który przekształcił się w jakieś skupienie
- Nje tym! To mój przyjaciel i tylko mój. Oddawaj!!! Ty i tak nje lubisz tego
- Pszyjaciel? - powtórzył z zainteresowaniem, opierając się jedną łapą o głowę kociaka - Pszeciesz to tylko kafałek głupiego mchu - dodał, międląc mech w drugiej łapce, zaraz jednak przestając, kiedy dostał jasną łapą w pysk.
- Przyjaciel!! Przyjaciel!!! Oddaj Przyjeciela!!!
-Ej! - zaprotestował po uderzeniu, w podzięce za dostanie z liścia gryząc zbrodniarską łapę szylkreta - Ale się zeslałaś - mruknął marszcząc pysk jakoś bez energii, niezadowolony, podrzucając kulkę mchu, która wylądowała trochę za Rumiankiem.
Szylkretowy kocur wystawił język w stronę brata, po czym walnął go ponownie w pysk łapą. Pobiegł po kulkę mchu, która wylądowała za nim i chwycił ją szybko.
- I tjak powjem mamie, że zabierasz mi przyjaciół!
- To tylko kafałek głupieko mchu! - Młodziak się wkurzył. Rumian był najbardziej irytująco agresywnym kociakiem i wcale nie chciał się z nim kłócić, a zamiast tego bił go po mordzie, kiedy ten chciał trochę go tylko rozruszać. W dupie miał, że naskarży, on też mógł powiedzieć swoje. Zamiast tego poczuł, jak jakieś nieprzyjemne swędzenie przechodzi mu po mordce, a gdy tylko szylkretowy skończył swoje jojczenie, dosłownie w tym momencie mógł poczuć, jak białe łapy Szeptu z rozpędu uderzają w jego barki. Może uderzył za mocno, może zbyt bardzo się rozpędził, jednak nie miał ochoty nad tym myśleć. Zamiast tego zdążył przekoziołkować, usiąść z naburmuszeniem na pysku i oglądać jak Rumianek leci z płaczem się poskarżyć.
- Lamelski kapuś! - woła za nim jeszcze, nie widząc nic złego w swoim zachowaniu.
。·◦⌟‒▾♞▾‒⌞◦· 。
Poznał dwie nowe mordki i niezmiernie się z tego cieszył. Na następnym zgromadzeniu, bo nie dopuszczał do siebie żadnych negatywnych myśli, pokroju, że jednak nie zostanie wybrany albo one nie przyjdą, na pewno je dopadnie i zacznie szukać kolejnych znajomości! To na moment pozwoliło mu zapomnieć o dwójce straconego rodzeństwa. Działało jak narkotyk. Jak ukojenie dla duszy. Potrzebował atencji, towarzystwa, potrzebował nie myśleć o realności i prawdziwych problemach, chciał pozwolić, by te słodkie uzależniające pasma z otrzymywanej podczas zgromadzenia uwagi, oplotły go całego i wciągnęły w bezkresną toń, bezpiecznie otulającą jego liche ciało w fałszywej otoczce z pozornego spokoju. Nie obchodziło go, z jakiego klanu znajdzie kolejnych kolegów. Będzie kolekcjonować wszystko, co tylko wpadnie mu w łapy. Zdobędzie tyle atencji, że już nigdy, przenigdy nie zapadnie się w sobie, jak to miało miejsce kilka tygodni temu. Ubezpieczał się. Teraz natomiast dokuczały mu myśli. Znów, zbyt głośne i zagłuszające nawet kroki przechodzących obok kotów. Tak więc, gdy dojrzał następnego dnia po zgromadzeniu Rumiankową Łapę, od razu poczuł jakiś cień ulgi.
- Siema - naparł z uśmiechem na bok szylkreta, zaraz po tym, jak się obok niego zmaterializował - Gdzie cię wczoraj wcięło, co? Na pannach się było? - zażartował, robiąc brewki brewki ruch, nie zmywając z pyska znaczącego uśmiechu.
<Rumian?>
[512 słów]
[Przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz