Stanął przed swoim przeciwnikiem, który okazał się dorosłym wojownikiem. Nie dziwił się, że wystawili kogoś silnego, skoro sam był bardzo duży. Takiego ucznia raz dwa powaliłby jedną łapą. Akurat nie obawiał się tego sprawdzianu. Zdawał sobie sprawę z tego co potrafił i nie wątpił, że nie zawiedzie oczekiwań Stokrotkowej Gwiazdy. Gdy rozpoczął się sygnał do ataku, wpadł na rudzielca, kąsając go dość boleśnie w sierść. Z tego co mówiła Wilcza Tajga, miał się nie cackać, a iść na całość. Tak to właśnie tu wyglądało, dlatego też kły i pazury poszły w ruch. Jego przeciwnik choć niższy był doskonale wyszkolony. Sam dawał mu mocno w kość, ale widział, że poziomem sobie dorównują. Było to imponujące, ponieważ nie spodziewał się po leśnym klanie takiej siły. Jedyny kot, który był zdolny rozłożyć go na łopatki był to Szaman.
Szarpali się i szarpali, a jego biaława sierść, jak i jego przeciwnika spływała czerwienią. Nie uginał się jednak, nawet gdy trzeba było łapać głębsze oddechy. Oboje opadali z sił, aż tego starcia nie przerwała liderka, która ogłosiła koniec zmagań.
Chłodny Omen rzucił na niego okiem, prostując dumnie łeb, ale nie przewyższył go, co było widoczne gołym okiem. Czuł jak każdy go oceniał. Pewnie ten rudzielec był jakąś szychą, skoro ich pyski były rozwarte w szoku, że dał mu radę.
— Jak ci na imię? — usłyszał głos złotawej, która najpewniej chciała poddać go tej całej ceremonii.
Nie zdradził swego miana nawet Wilczej Tajdze, a tym bardziej nie pragnął ogłaszać tego publicznie. Zbliżył się do liderki, lecz Chłodny Omen zastąpił mu drogę. Stokrotkowa Gwiazda uspokoiła go, każąc mu się zbliżyć. Rudzielec niechętnie odpuścił, wciąż go obserwując, gdy stanął pysk w pysk przed kotką. Nachylił pysk i szepnął jej do ucha:
— Jestem tym kto odbiera dech, co jest u bram świata zmarłych, odprowadzający zagubione dusze. Który niesie zimno i chłód, gdy czerwień spływa z gardła. Zamykam oczy strudzonym, pozwalając na odpoczynek. Duchy mnie znają, a żywi poznają, gdy nadejdzie ich czas. — Odsunął się, a liderka spojrzała na niego przez inny pryzmat. Zrozumienie zaistniało na jej pysku. Szepnęła coś do swoich duchów, lecz nie zrozumiał, czekając na jej słowa.
— Udowodniłeś, że jesteś godny wstąpienia w nasze szeregi. Jednakże musisz poznać nasze zwyczaje, bo walkę, a także pewnie i polowanie opanowałeś do perfekcji. Dlatego też od dzisiaj dostaniesz uczniowskie miano, a gdy przejdziesz szkolenie pod nadzorem swojego mentora, dołączysz do grona wojowników. Jakie imię chciałbyś więc nosić, skoro do nas zawędrowałeś?
Zastanowił się nad tym, spoglądając na biel śniegu splamioną przez krew. Uniósł wzrok na Stokrotkową Gwiazdę i powiedział:
— Chciałbym zachować me imię w drugim członie, by ładnie komponowało się z pierwszym.
— Rozumiem... Teraz wiem kim jesteś. Duchy przemówiły i zadecydowały. Klanie Wilka! — zawołała donośnie, a widząc, że wszyscy się zebrali, podjęła dalej. — Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Biała Łapa. Twoim mentorem będzie Wilcza Tajga. Mam nadzieję, że Wilcza Tajga przekaże ci całą swoją wiedzę. Wilcza Tajgo jesteś gotowa do przeszkolenia z naszych zasad i tradycji tego oto samotnika. Otrzymałeś od swojej mentorki, Szakalego Szału doskonałe wyszkolenie i pokazałaś swoją wartość awansując w szeregi mistrzów. Będziesz mentorem Białej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz mu całą swoją wiedzę.
Lepiej być nie mogło. Podszedł do ukochanej, stykając się z nią nosem. Coś czuł, że poznanie tej kultury szybko mu pójdzie zważywszy na fakt, że znał już co niecoś z opowieści kotki. Był dłużny Stokrotkowej Gwieździe za darowanie mu jej na mentora. Teraz rodzice jej stąd nie uprowadzą. A jeżeli cenią jej życie ponad własne to... Nigdy jej nie opuszczą. Jakże wspaniale się złożyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz