*przed zimą*
Starała się stłumić głupi chichot, który wkradł jej się na pyszczek i opanować ciężkie dyszenie. Choć poczucie wstydu spowodowane surowym wychowaniem Zięby nieco paliło ją w łapy, nie mogła odebrać tej radości bratu - jeszcze nigdy nie widziała u niego tak szerokiego uśmiechu! Może ten jeden raz uda im się to ukryć przed mamą?
— To ty nie uciekniesz! — zawołał i mocno ją przytulił. Z ich pyszczków wydobył się radosny śmiech. — Wiesz co Iskierko? Mam plan... Wyjdźmy ze żłobka i zapytajmy kogoś czy nie przyniesie nam dla mamusi kwiatków. Wtedy jak się obudzi będzie miała niespodziankę — zaproponował.
Przez moment Iskierka nie poruszyła nawet wąsem.
— Czy ty zupełnie zwariowałeś? — szepnęła po chwili ciszy, jednym ruchem stając na równe łapy. — Już bawiąc się w wojowników łamiemy chyba ze cztery reguły! — syknęła, lecz widząc skruszony wzrok brata, wygładziła sierść.
Iskierka traktowała zasady Zięby jako najważniejsze wytyczne w jej życiu, lecz zdecydowanie brakowało jej twardego charakteru oraz asertywności kocicy. Czy bała się konsekwencji? Oczywiście! Tylko głupi nie bałby się jej mamy. Mimo tego, mając świadomość, że po raz pierwszy sprawiła braciszkowi tak ogromną radość, nie mogła mu tak po prostu odmówić.
— No… Może to nie jest najgorszy pomysł — mruknęła, ponownie siadając obok kremowego i posyłając mu nieśmiały uśmiech. Jej dotychczasowa energia magicznie wyparowała, a na jej miejscu pojawiło się niemiłe mrowienie. Strach.
— Naprawdę tak sądzisz? — ożywił się Piasek, uważnie obserwując siostrę.
— To może się udać, ale musimy być baaardzo ostrożni, rozumiesz?
— Oczywiście! To jak, idziemy? — kocurek niemalże pobiegł w kierunku wyjścia, ale zauważając zawahanie się rudej, zachęcająco trącił ją ogonem. — Nie martw się, obronię cię przed każdym przeciwnikiem!
Być może to adrenalina związana z łamaniem reguł, a być może kocięca ciekawość i głupota zwróciły Iskierce werwę ze zdwojoną siłą. Rzucając ostatnie spojrzenie na śpiącą Ziębę, koteczka dołączyła do brata i razem przekroczyli próg żłobka.
— Iskierko? Mieliśmy zapytać jakiegoś wojownika o pomoc…
— Piasku, to zbyt ryzykowne. Co, jeśli jakiś wojownik powie o tym mamie? Musimy załatwić to sami; przynajmniej będziemy mieli pewność, że znajdziemy najładniejsze kwiatki.
— Naprawdę cię dzisiaj nie poznaję — stwierdził kocurek z lekkim przerażeniem, ale po chwili namysłu zgodził się na pomysł siostry.
Żółtooka przełknęła głośno ślinę. Sama siebie nie poznawała! Jeszcze wschód słońca temu zaśmiałaby się na samą wizję takiej wyprawy. Jednak… czuła się szczęśliwa. Pierwszy raz pozwoliła sobie zrobić coś nieodpowiedniego i choć nie była z tego dumna, w głębi duszy doświadczyła przyjemnego łaskotania.
Tak jak i Piasek, Iskierka poruszała się powoli oraz uważała na stawiane przez siebie kroki, by przypadkiem nie wzbudzić podejrzeń u przechadzających się po obozie wojowników. Gdy po mozolnym marszu, upewniając się, że są w miarę niewidoczni, w końcu znaleźli jakiegoś kwiatka, ruda kotka radośnie wyskoczyła do przodu.
— Patrz, Piasku! Udało nam się! Jesteś genialny! — krzyczała, w ferworze zapominając o sytuacji, w której się znajdowali.
— Iskierko-
— A co wy tutaj robicie, małe mysie bobki? — warknął Tropiący Szlak, podchodząc do zdezorientowanych kociąt od tyłu. — Matka was nie nauczyła, że z kociarni się nie wychodzi bez opieki?
Ruda nie myślała w tamtym momencie. Gdyby spytać ją po całej tej akcji, to odpowiedziałaby, że nie robiła tego cały tamten dzień. Jednak to ona zainicjowała ich przygodę i to ona musiała wybronić siebie i brata.
— Rób to co ja — szepnęła.
Wykorzystując pełnię swoich aktorskich możliwości zaczęła płakać, drżeć, pluć i beczeć, wtulając się w kremowe futro Piaska. Bury wojownik wybałuszył oczy i nie miał pojęcia, co ma zrobić, gdy w oddali pojawiło się widmo rudej karmicielki.
— M-mamo! Ma-mamo pomocyyy! — łkała Iskierka, donośnie pociągając nosem i tuląc się do łap kocicy. W duchu modliła się, by nienawiść do rudych w niej przezwyciężyła. — Ten o-okropny nierudy n-nas po-porwał! Prawda, P-Piasku?
<braciszku? tylko nas nie wsyp>
Starała się stłumić głupi chichot, który wkradł jej się na pyszczek i opanować ciężkie dyszenie. Choć poczucie wstydu spowodowane surowym wychowaniem Zięby nieco paliło ją w łapy, nie mogła odebrać tej radości bratu - jeszcze nigdy nie widziała u niego tak szerokiego uśmiechu! Może ten jeden raz uda im się to ukryć przed mamą?
— To ty nie uciekniesz! — zawołał i mocno ją przytulił. Z ich pyszczków wydobył się radosny śmiech. — Wiesz co Iskierko? Mam plan... Wyjdźmy ze żłobka i zapytajmy kogoś czy nie przyniesie nam dla mamusi kwiatków. Wtedy jak się obudzi będzie miała niespodziankę — zaproponował.
Przez moment Iskierka nie poruszyła nawet wąsem.
— Czy ty zupełnie zwariowałeś? — szepnęła po chwili ciszy, jednym ruchem stając na równe łapy. — Już bawiąc się w wojowników łamiemy chyba ze cztery reguły! — syknęła, lecz widząc skruszony wzrok brata, wygładziła sierść.
Iskierka traktowała zasady Zięby jako najważniejsze wytyczne w jej życiu, lecz zdecydowanie brakowało jej twardego charakteru oraz asertywności kocicy. Czy bała się konsekwencji? Oczywiście! Tylko głupi nie bałby się jej mamy. Mimo tego, mając świadomość, że po raz pierwszy sprawiła braciszkowi tak ogromną radość, nie mogła mu tak po prostu odmówić.
— No… Może to nie jest najgorszy pomysł — mruknęła, ponownie siadając obok kremowego i posyłając mu nieśmiały uśmiech. Jej dotychczasowa energia magicznie wyparowała, a na jej miejscu pojawiło się niemiłe mrowienie. Strach.
— Naprawdę tak sądzisz? — ożywił się Piasek, uważnie obserwując siostrę.
— To może się udać, ale musimy być baaardzo ostrożni, rozumiesz?
— Oczywiście! To jak, idziemy? — kocurek niemalże pobiegł w kierunku wyjścia, ale zauważając zawahanie się rudej, zachęcająco trącił ją ogonem. — Nie martw się, obronię cię przed każdym przeciwnikiem!
Być może to adrenalina związana z łamaniem reguł, a być może kocięca ciekawość i głupota zwróciły Iskierce werwę ze zdwojoną siłą. Rzucając ostatnie spojrzenie na śpiącą Ziębę, koteczka dołączyła do brata i razem przekroczyli próg żłobka.
— Iskierko? Mieliśmy zapytać jakiegoś wojownika o pomoc…
— Piasku, to zbyt ryzykowne. Co, jeśli jakiś wojownik powie o tym mamie? Musimy załatwić to sami; przynajmniej będziemy mieli pewność, że znajdziemy najładniejsze kwiatki.
— Naprawdę cię dzisiaj nie poznaję — stwierdził kocurek z lekkim przerażeniem, ale po chwili namysłu zgodził się na pomysł siostry.
Żółtooka przełknęła głośno ślinę. Sama siebie nie poznawała! Jeszcze wschód słońca temu zaśmiałaby się na samą wizję takiej wyprawy. Jednak… czuła się szczęśliwa. Pierwszy raz pozwoliła sobie zrobić coś nieodpowiedniego i choć nie była z tego dumna, w głębi duszy doświadczyła przyjemnego łaskotania.
Tak jak i Piasek, Iskierka poruszała się powoli oraz uważała na stawiane przez siebie kroki, by przypadkiem nie wzbudzić podejrzeń u przechadzających się po obozie wojowników. Gdy po mozolnym marszu, upewniając się, że są w miarę niewidoczni, w końcu znaleźli jakiegoś kwiatka, ruda kotka radośnie wyskoczyła do przodu.
— Patrz, Piasku! Udało nam się! Jesteś genialny! — krzyczała, w ferworze zapominając o sytuacji, w której się znajdowali.
— Iskierko-
— A co wy tutaj robicie, małe mysie bobki? — warknął Tropiący Szlak, podchodząc do zdezorientowanych kociąt od tyłu. — Matka was nie nauczyła, że z kociarni się nie wychodzi bez opieki?
Ruda nie myślała w tamtym momencie. Gdyby spytać ją po całej tej akcji, to odpowiedziałaby, że nie robiła tego cały tamten dzień. Jednak to ona zainicjowała ich przygodę i to ona musiała wybronić siebie i brata.
— Rób to co ja — szepnęła.
Wykorzystując pełnię swoich aktorskich możliwości zaczęła płakać, drżeć, pluć i beczeć, wtulając się w kremowe futro Piaska. Bury wojownik wybałuszył oczy i nie miał pojęcia, co ma zrobić, gdy w oddali pojawiło się widmo rudej karmicielki.
— M-mamo! Ma-mamo pomocyyy! — łkała Iskierka, donośnie pociągając nosem i tuląc się do łap kocicy. W duchu modliła się, by nienawiść do rudych w niej przezwyciężyła. — Ten o-okropny nierudy n-nas po-porwał! Prawda, P-Piasku?
<braciszku? tylko nas nie wsyp>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz