Po części rozumiała panikę przyjaciółki. W końcu kiedyś, gdy była młoda, miała podobny pogląd odnośnie kociąt. Uważała, że zostanie przez nie ograniczona, zamknięta w czterech ścianach, kiedy to pragnęła wolności i poznawania świata. Jednak wraz z wiekiem jej myślenie uległo zmianie, a poród i odnalezienie młodych sprawiło, że doceniła dar jakim było powołanie na świat nowego życia. Przenigdy nie żałowała tego, że zajęła się znajdkami, tracąc sześć księżyców bycia wojownikiem. Opieka nad maluchami była wymagająca i z każdym młodym stanowiła wyzwanie jak i odrębną przygodę, w końcu każdy był inny. Właśnie to uwielbiała w macierzyństwie. Obserwować jak kulki, które były zdane tylko na nią, zyskują własny charakter, a także marzenia. Dlatego też wiedząc jak bardzo kocięta w tym wieku potrzebują matki i wzoru, za którym mogą podążać zdawała sobie sprawę, że Szakal z obowiązkami zastępcy mogła poczuć się tym wszystkim przytłoczona.
— Pomożesz Bieliku... Bielicze Pióro? — wyszeptała złota, nie odrywając wzroku od klanu będącego pod jej władzą — Pomożesz wychować ze mną dzieci, aby wyrosły na najlepszych wojowników i wyznawców Mrocznej Puszczy?
Czy pomoże? Przecież by nie odmówiła. Nawet nie miała tego w planach.
— Oczywiście, że pomogę — zapewniła ją, trącając ją swoim łbem, by przestała się zamartwiać. — Jak wiesz dla mnie to przyjemność, a nie żadna kara. Uwielbiam kocięta. Obiecuję, że nie zabraknie im miłości, ani też nie odwrócą się od ciebie. Twoja rola w klanie jest ważna, a ich powstanie wzmocni kult. Z czasem to zrozumieją.
— Mam taką nadzieję... Dziękuję — szepnęła zastępczyni, chociaż wydawało się, że napięcie jej nie opuściło.
— Martwisz się porodem? — zapytała na co dostała oczywiście twierdzącą odpowiedź. — Też się bałam... — wyznała szczerze, wracając do tamtego momentu. — To było ciężkie doświadczenie, ale jesteś silna. Wierzę, że sobie poradzisz.
Szakali Szał może i była mniej doświadczona od niej w tych sprawach, lecz jej duch nie pozwoliłby się załamać podczas powołania życia na świat. Musiała tylko oddychać i napierać. To było w tym wszystkim najważniejsze. Ale lekcje o tym postanowiła przełożyć na inny moment. Teraz złota jej potrzebowała. Tego całego wsparcia, które pomoże jej się uspokoić.
***
No i stało się. Szakali Szał została mamą i urodziła aż piątkę kociąt. Była w szoku, gdy to ujrzała. Zmęczona mama tym bardziej. Mroczna Puszcza naprawdę ich hojnie obdarowała. Chwyciła świeżą piszczkę ze stosu i skierowała kroki do żłobka, gdzie odpoczywała kocica z piątką maleństw ssących mleko. Ten widok ją bardzo rozczulił. Położyła posiłek pod łapami zastępczyni, witając się z nią i kierując wzrok na te małe berbecie.
— Są piękne. Cztery córeczki i synek. Irgowy Nektar była dumna... — wspomnienie kocicy, która nie tak dawno od nich odeszła, zakuło ją w piersi. Była dla nich wszystkich niczym matka. To ona nauczyła ją wszystkiego o macierzyństwie i była przy niej, tak jak ona teraz przy Szakal, dając jej swoje wsparcie. Niechciana łezka zakręciła się w jej oku, którą szybko starła. Nie powinna jej opłakiwać. Wiedziała w końcu, że była w lepszym miejscu i miała na nich oko. Nigdy ich nie opuści, nigdy.
— Pomóc ci wymyć maluchy po karmieniu? Zawsze tak słodko brudzą swoje pyszczki mlekiem. Skleja im się przez to sierść i przyczepia do niej masa brudu, a wymyć to, to dopiero utrapienie, gdy zaschnie.
<Szakal?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz