Kocurek rozejrzał się zaciekawiony. Zamrugał kilka razy, żeby wyostrzyć obraz. Niedawno otworzył oczka, trzeba było się przyzwyczaić do tych wszystkich świateł i kolorów. Widział obok siebie drobnego kociaka o półdługim, srebrnym futrze w szare pręgi. Był też drugi brat ze zmierzwioną, brązową, pręgowaną sierścią, gdzieniegdzie były białe włoski. Diament zobaczył też niską, chudą kotkę. Jej liliowe, pręgowane i postrzępione futro było sklejone oraz zakurzone. Między sierścią kociak widział kawałki liści, różnych roślin, małe kamyczki i pajęczyny.
To musi być moja mama! – pomyślał kocurek. Słyszał jej ciężki oddech, widział, jak strużka śliny kapie jej z pyska. Oprócz mleka pachniała błotem. Wyczuł też mocne zapachy dwóch innych kotów. Reszta woni była słabsza. Diament wstał niezgrabnie, pilnując, żeby łapki mu się nie ugięły. Zaciekawiony próbował ruszyć w stronę jakichś zardzewiałych gratów.
Może się tam ukryję i nikt nie będzie mógł mnie znaleźć. – pomyślał podekscytowany. Jego rodzina nie powinna się za to obrazić. Wywrócił się i upadł pyszczkiem na mech i słomę, które tworzyły jego legowisko. I wtedy zobaczył coś jeszcze ciekawszego. W jednym miejscu w szopie leżało kilka stert roślin, przeważnie liści. Nawet więcej niż kilka.
Jak fajnie byłoby tam wskoczyć! – nowy pomysł pojawił się w główce kociaka. Już pełzał tam zachwycony, kiedy czyjeś łapy powstrzymały go. Ktoś chwycił go za skórę na karku, podniósł i po chwili kociak wylądował pod obcymi łapami. Wielkimi oczami spojrzał na ciemnobrązową kotkę w rude plamki z bielą na brzuchu. Krótkie futerko przecinały pręgi. Miała pomarańczowe oczy, białą plamkę na brodzie, jeden czarny wąs i puszystą, rudą końcówkę ogona.
- Gdzie się wybierasz? – miauknęła z uśmiechem. – Diament, tak? – delikatnie pokiwał głową, żeby przytaknąć kotce. – Ja nazywam się Skowronek. Pewnie mnie nie znasz, bo nie mieszkam tu. Tylko przychodzę was odwiedzać. Jak chcesz, to możemy pójść pozwiedzać szopę, ale musisz być ostrożny. – szylkretowa kotka znowu go podniosła, podeszła do sterty zardzewiałych gratów i położyła go przy nich.
O jejku. – pomyślał Diament. – Jakie to wszystko dziwne. Co to w ogóle jest?
- To są sprzęty dwunożnych. A dwunożni to takie zwierzęta, co chodzą na dwóch łapach. Niedługo ich zobaczysz, bo czasami wchodzą do ogrodu. Trzeba się wtedy ukryć. A teraz pokażę Ci zioła. – Skowronek chwyciła kocurka i położyła go przy roślinach. – Jak już będziesz adeptem, trochę się o tym nauczysz. A na razie niczego nie ruszaj, dobrze? To niebezpieczne. – gdy kociak pokiwał głową, zamruczała zadowolona. Znowu go podniosła, Diament zwisał pod jej brodą. Delikatnie położyła kocurka na posłaniu z mchu i słomy. – Idź już lepiej spać. Pa! – miauknęła na pożegnanie, odwróciła się i wyszła z szopy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz