Spoglądała na ceremonię mianowanie z obrzydzeniem na pysku. Nie, żeby nie była dumna z kolegi, który w końcu zakończył swój trening i miał zostać pełnoprawnym wojownikiem. Po prostu absurdem w jej opinii była liderka.
Krocząca Gwiazda wcale nie pasowała do tej sceny. Pusty wyraz pyska nie wykazywał ani odrobiny zadowolenia. Ponurym wzrokiem mierzyła otoczenie, jakby stanie na czele klanu było dla niej największą karą, jaka mogła ją spotkać. Wyglądała tak mizernie i źle, że Skała w duchu liczyła na niespodziewany piorun z nieba, mogący zakończyć jej żywot.
Potrząsnęła głową. Nie można tak źle myśleć o innych, nawet jeśli byli w jej mniemaniu potworami pokroju Borsuk. Przetarła łapą pysk, by pozbyć się swędzącego uczucia z nosa. Usłyszała kroki i momentalnie podniosła wzrok na zbliżającego się Mlecza. Zmieniła swoje negatywne nastawienie i pogratulowała mu, bo w końcu był to dla niego wielki dzień i nie powinna go teraz psuć.
Wiedziała, że będzie odbywał obowiązkowe czuwanie. Wspomnienia własnego dnia ceremonii mignęły jej z tyłu głowy. Pechowym trafem była mianowana wraz z bratem, nad czym bardzo ubolewała aż po dzień dzisiejszy, bo chciała być od niego lepsza, ale ich wujek zadecydował inaczej.
- Powodzenia – odezwała się w końcu, wstając i odchodząc z uśmiechem na pysku. Z optymistycznym sposobem myślenia żyje się znacznie lepiej.
Krocząca Gwiazda wcale nie pasowała do tej sceny. Pusty wyraz pyska nie wykazywał ani odrobiny zadowolenia. Ponurym wzrokiem mierzyła otoczenie, jakby stanie na czele klanu było dla niej największą karą, jaka mogła ją spotkać. Wyglądała tak mizernie i źle, że Skała w duchu liczyła na niespodziewany piorun z nieba, mogący zakończyć jej żywot.
Potrząsnęła głową. Nie można tak źle myśleć o innych, nawet jeśli byli w jej mniemaniu potworami pokroju Borsuk. Przetarła łapą pysk, by pozbyć się swędzącego uczucia z nosa. Usłyszała kroki i momentalnie podniosła wzrok na zbliżającego się Mlecza. Zmieniła swoje negatywne nastawienie i pogratulowała mu, bo w końcu był to dla niego wielki dzień i nie powinna go teraz psuć.
Wiedziała, że będzie odbywał obowiązkowe czuwanie. Wspomnienia własnego dnia ceremonii mignęły jej z tyłu głowy. Pechowym trafem była mianowana wraz z bratem, nad czym bardzo ubolewała aż po dzień dzisiejszy, bo chciała być od niego lepsza, ale ich wujek zadecydował inaczej.
- Powodzenia – odezwała się w końcu, wstając i odchodząc z uśmiechem na pysku. Z optymistycznym sposobem myślenia żyje się znacznie lepiej.
***
Nowa pora roku prócz upałów i nadmiaru chmur na niebie, przyniosła ze sobą wiele chorób. Spora część klanu wydawała się funkcjonować nie do końca prawidłowo, patrząc na ich ciągłe zmęczenie i pokaszliwania. W powietrzu dało się wyczuć nieprzyjemny zapach stęchlizny, co Skała starała się ignorować, bo mieli wystarczająco wiele problemów ostatnimi czasy.
Sama nie czuła się najlepiej. Łapy miała miękkie, ledwo się na nich utrzymywała, kiedy próbowała, chociażby wyjść z legowiska. Ciągle chciało jej się spać, a klejące się do snu powieki nie ułatwiały polowań. Ziewała, szybko się męczyła i przez większość czasu bezczynnie siedziała w miejscu.
Zgrywała silną, dopóki nie zdała sobie sprawy, że w takim tempie pozbawi siebie życia. Brat będzie się z niej śmiał za brak rozwagi, więc chcąc nie chcąc – musiała iść do medyków.
Powłóczyła łapami do ich legowiska, gdzie z oddali widziała już kręcącego się trójłapego kocura, marudzącego na problemy ich klanu. Wsunęła się do środka i przeżyła lekki szok, widząc Jastrzębia. Najwyraźniej i dla niego to nie był szczęśliwy czas, bo w łapie miał kolca, z którym wyjęciem nie było większego problemu. Powstrzymała się od komentarza na temat tego, jak bardzo musi być ślepy, by nie zauważyć na swej drodze ostrej przeszkody.
Spojrzała na niego, ale zignorował ją, choć pewnie również był zaciekawionym tym, co jej dolegało, skoro raczyła przytaskać tu swój zadek. Momentalnie powstrzymała się od ziewnięcia, bo jej problemy to w końcu jej sprawa.
W kącie widziała dwóch uczniów, Motylą i Liściastą Łapę. Zajmujący się nimi Deszczowa Chmura, kręcił się przy stosiku z ziołami. Koteczce prawdopodobnie dolegało to samo co Skale, by wyglądała na wypłukaną z energii życiowych. Za to drugi osobnik został użądlony, ale ze spokojem czekał na pomoc od uzdrowicieli, wyciągając przed siebie napuchniętą część ciała.
Czarna miała mieszane uczucia co do dzieciaków Dymnego Nieba. W końcu był to brat najwspanialszej istoty, jaką widział ten las – Płonącej Waśni. Malce miały szczęście, przez wzgląd na to pokrewieństwo. Motylek nawet była trochę podobna do swojej ciotki, chociaż według Skalnego Szczytu, nikt nie był w posiadaniu tak pięknego ubarwienia futra, jakie miała Płomień.
Otrząsnęła się, gdy Potrójny Krok podszedł do niej z marudnym wyrazem na pysku. Od razu zrelacjonowała swoje problemy, a liliowy z westchnięciem poszedł po niezbędne medykamenty i wcisnął jej to, co trzeba, zalecając większą dbałość o swoje zdrowie, bo potem przez takich jak ona ma masę roboty.
Nie skomentowała tego, tylko podziękowała mu za pomoc i już miała wyjść, kiedy w przejściu zjawił się Mleczowy Pył. Również nie wyglądał najlepiej, patrząc na jego zmęczenie w oczach.
- A tobie co? – zagadnęła, bez żadnego powitania.
- Sam nie wiem – westchnął, mijając ją, a z głębi legowiska dało się usłyszeć markotne pojękiwanie starszego medyka. Nie było problemy z diagnozą odwodnienia, więc Potrójny Krok od razu wiedział, co robić.
Skała postanowiła z boku poczekać na przyjaciela, patrząc na pracę uzdrowicieli.
Szanowała trud, jaki wkładali w swoją robotę, ale sama nie wyobrażała sobie tkwić tu przez większość dnia. O wiele przyjemniej było biegać po trawie i czuć przyjemny powiew wiatru w futrze, niż robić to, co robili oni.
Wyszła w końcu, bo zaczynało jej się za bardzo nudzić. Spojrzała na miejsce, w którym niedawno doszło do tylu tragedii. Najpierw występek Jastrzębiego Podmuchu, jej śmierć i krótki triumf Kroczącej Gwiazdy. Trwało to zaledwie chwilę, bo zaraz po tym Skała rzuciła się na osłabioną matkę, ostatecznie pozbawiając jej życia.
Skrzywiła się, gdy znowu zalała ją fala zmartwień, a sumienie zaczęło odzywać się gdzieś z tyłu głowy. Powtarzała sobie, że zrobiła dobrze, ale nawet to nie było w stanie jej przekonać.
- Wszystko w porządku? – usłyszała głos liliowego kocura. – Wyglądasz niewesoło… - stwierdził niepewnie.
Westchnęła z jeszcze większym bólem, bo w końcu w tej akcji zginęła i jego rodzicielka. Różnica między nimi była taka, że niebieska naprawdę nie zasługiwała na zakończenie swojego żywota, a Borsuk już tak.
- Jasne, trochę się tylko zamyśliłam, bo wiesz, tylu chorych teraz. Nie jest to nic dobrego, to tak, jakby nasz cały klan był osłabiony – mruknęła, wzdychając. – Po prostu trochę słabo, że tak się dzieje – skończyła swoją wymówkę. Nie zamierzała poruszać przy nim tematu ostatnich zdarzeń, bo pewnie tęsknił za Jastrzębim Podmuchem i wspominanie o niej nie przyniosłoby niczego dobrego.
<Mleczowy Pyle?>
wyleczeni: Skalny Szczyt, Jastrzębia Gwiazda, Motyla Łapa, Liściasta Łapa, Mleczowy Pył
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz