BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

24 stycznia 2016

Od Morningdew

Powoli skradałam się wśród traw. Niecałą długość drzewa ode mnie pasł się koń. Nie interesowałam się nim zbytnio, ważniejsza była niczego nieświadoma, szara myszka sus przede mną. Tylko skok dzielił mnie od ofiary. Wzięłam cichy wdech i wzbiłam się w powietrze. Upadając przygniotłam gryzonia przednimi łapami. Jeszcze żywą, sparaliżowaną strachem myszkę chwyciłam w pyszczek. Teraz prostsza część misji. Ze zdobyczą w pyszczku ruszyłam w drogę powrotną do obozu naszego klanu. 
Idąc wzdłuż rzeki przyglądałam się drugiemu brzegowi, gdzie znajdowały się Słoneczne Skały. Sylwetka kota, którą dostrzegłam w tej okolicy kilka dni wcześniej nie dawała mi spokoju. Zdołał uciec, zanim go dorwałam. Musiał usłyszeć, że płynę... Rzeka potrafi być uciążliwa, w życiu niewiele pływałam. W mojej okolicy nie było wody. Tylko skały, drzewa i trawy... 
Nagle do głowy przyszedł mi obraz Longfur. Szylkretowo-bura, długowłosa kotka odrobinę mniejsza ode mnie. To dziwne, gdy byłam w Klanie Wschodu myślałam o niej dniami i nocami. Teraz jakbym o niej zapomniała... 
W końcu dotarłam do obozu, położyłam zdobycz na stercie. Gdy podniosłam głowę zobaczyłam czarnego kocura, nowego członka klanu.
- Nightmareshadow! - zawołałam kota. Podszedł do mnie, a dzwoneczek przy jego obroży słodko zadzwonił. 
- Słucham? - powiedział przyjacielsko. Jego oczy zalśniły. 
- Jeżeli chcesz być wojownikiem musisz pozbyć się obroży - oznajmiłam stanowczo. - I jeszcze... nie siedź bezczynnie w obozie. Nie mam zamiaru sama bronić i karmić klan. 
- Co ci się nie podoba w mojej obroży? - syknął kocur.
- To chociaż oderwij ten cholerny dzwonek. 
Uniosłam dumnie ogon i wyszłam z obozu. Może dziś pora na inne danie? Ryby. To idealne jedzenie dla Klanu Nocy. Mamy ich dużo i wszystkie są nasze! Udałam się nad rzekę w celu polowania.
Wtedy dostrzegłam kota ponownie. Był teraz bliżej, stał nad brzegiem rzeki i przyglądał mi się uważnie. Miał piękną, szarą sierść, nieco ciemniejszą na oczach i grzbiecie. Jego zielone oczy wlepione we mnie zachwycały i czarowały...
- Hej! Ty! - zawołałam go. - Czego tu szukasz?
- Zależy co tu znajdę - odparł ze spokojem kocur.
- Znajdziesz kłopoty jeśli zaraz nie pójdziesz! - syknęłam. Kocura to nie ruszyło.
- To poczekam to "zaraz", aż do mnie przyjdą - zaśmiał się. Nie podobało mi się jego zachowanie.  Po sposobi mówienia doszłam do wniosku, że nie należy do żadnego klanu. Wojownicy nie narażają klanów na nasilenie konfliktów. To samotnik. Pchła, która skacze po terytoriach wyjadając nasze jedzenie. Takiego kota nie można tolerować.
Wskoczyłam do wody i zaczęłam płynąć w kierunku kocura. Czekał na mnie, nie do końca świadomy moich zamiarów. Byłam tuż przy jego łapach, gdy wyczułam dno i odepchnęłam się wyskakując do góry. Spadłam na kocura i przydusiłam go do ziemi. To był mój wyraźny sygnał, że czas walki nadszedł. Odepchnął mnie łatwo od siebie, upadłam tuż obok brzegu. Musiałam go zwabić w jakieś niewygodnie dla niego miejsce. "Zepchnę go do rzeki" - pomyślałam. Słoneczne Skały były kawałek od nas. Były idealnym miejscem by wrzucić kocura do wody. Wystarczyło tylko na nie wbiec, jednak musiałam mieć pewność, że kocur mnie zaatakuje. Odwróciłam się w jego kierunku, ale on tylko lizał łapę. Jego spokój był irytujący.
- Myślałam, że spotkałam wojownika, a nie domowego pieszczocha! - prychnęłam z pogardą. Kot przestał się myć i spojrzał na mnie wielkimi zielonymi ślepiami.
- A ja myślałem, że dorosłą kotkę, a nie narwanego ucznia! - odpowiedział równie pogardliwie. Ubodła mnie ta uwaga, wiec rzuciłam się na niego z furią. On tylko się pochylił, a ja wpadłam do wody. Wyszłam obok niego na brzeg i otrzepałam się.
- To niesamowite, jak łatwo wyprowadzić cię z równowagi! Już miałem zamiar z tobą walczyć, ale jak to ujmuje Kodeks Wojownika z kociętami się nie walczy.
Tupnęłam wściekła łapą. Kim on jest? Jak on śmie? Ileż w nim arogancji i okrucieństwa! Phy! Tośmy się dobrali!
- Takiej kotki jak ty nikt by nie chciał! - zadrwił. Miałam tych ubliżań powoli dość. - Współczuję twojemu klanowi. Twoje kocięta nic mu nie dadzą...
- Zamknij pysk! - Miałam go już powoli dość. Byłam gotowa na poważniejszą walkę. Miałam coraz większą ochotę zatopić kły w jego szyi i udusić jak Hawkfrost'a lub rozszarpać mu brzuch, jak to zrobiłam Thunderstarowi i Desertstarowi.

<Stoneclaw?>

23 stycznia 2016

Od Deerpaw CD Leafstripe

  Przełykam ślinę i patrzę na nieznajomego mi kota z przestraszonym wzrokiem.
  -- N-nie uczyłaś mnie nie tracić odwagi!-- Piszczę, próbując uciec za nauczycielką.
  -- Czego się boisz?-- Pyta, ustawiając się w pozę doświadczonej wojowniczki.
  -- On... On jest za duży! I... On mnie może zabić...-- Kładę uszy od strachu.
  Słyszę, jak Leafstripe wzdycha i szary ogon zniknął. Przekręcam głowę w bok i widzę, jak wojowniczka z naszego klanu walczy z tym kocurem. Bałam się naskoczyć na niego, jednakże zrobiłam to, a ten machnął łapą i leżę na ziemi, czując silną, pełną pazurów łapę. Próbuję ugryźć napastnika, ale Leafstripe naskoczyła na niego i ten leży na ziemi bokiem. Łapy odmawiają mi posłuszeństwa, nie mogę wstać.
  -- Deerpaw!-- Kotka podbiega do mnie i tyka łapą. Mówię ciche "Au".-- Wszystko dobrze?
  Myślę, jaka odpowiedź brzmiała by najsarkastyczniej.
  -- Jeżeli ból całego ciała i uczucie, że masz połamane kości to nic, to wszystko w porządku.-- Patrzę na wystraszoną Leaf.-- Po prostu nie mogę nic robić. Tylko leżeć. I oddychać. I rozmaw... Auć.-- zamykam oczy od mocnego bólu w łopatce.

<Leafstripe? Jeszcze dwa opa i jestem wolna ._.>
Mint nie piszaj mi w czasie teraźniejszym i czegoś takiego "--"
Za dużo roleplejów.
Jestem zła.
Lubię placki.
Bu.

Od Graypaw'a CD Dryfern

- Nie jestem mały. - burknąłem.
Wstałem i popatrzyłem na medyczkę. Skoro jestem na terenach Klanu Wilka, najlepiej sobie pójdę. W ogóle nie powinienem był tutaj przychodzić.
- Może... - odezwałem się po chwili - jakoś pomóc?
Dalej stałem w jednym miejscu, niepewny co robić. Wolałem nie podchodzić do kotki, dopóki ta mi na to nie pozwoli. W końcu to nie moje tereny. Nie ciekawiła mnie jej praca, ale chyba nie miałem nic lepszego do roboty. Jedzenia dla klanu jest dużo, wojownicy na pewno patrolują granice, a ja się nudzę, więc mogę pomóc medyczce. Bo czemu nie?

< Dryfern? Tak jak pisałam - do 31.01 nie odpiszę, bo będę nieobecna ;D >

Od Wolfstar'a CD Mintleaf

Kotka już miała zamiar wyjść, gdy zatrzymałem ją.
- Mintleaf, zostań. Jak jestem głodny, to sam na coś zapoluję - powiedziałem łagodnie, ale w miarę stanowczo.
- To idę z tobą - oznajmiła tak prosto z mostu kotka.
Przewróciłem oczami z uśmiechem, ale wstałem i ruszyłem do wyjścia.
- Jesteś spokojniejszy.
- Po czym wnioskujesz? - szepnąłem kotce do ucha.
- Tak sobie myślałam, że po twoim zachowaniu - zachichotała Mint.
Liznąłem ją po policzku.
- A ty za to jesteś z każdym dniem piękniejsza.
- Nie podlizuj się! - skarciła mnie kotka przyjaźnie.
Pewnie gdybym miał ogon, to teraz bym nim przytulił Mintleaf, ale ze względu na to, że go nie miałem, mogłem tylko iść w milczeniu, od czasu do czasu coś mówiąc.
***
- Am o! - krzyknąłem z jeszcze szarpiącym się młodym zwierzakiem w pysku.
Zwróciłem się w stronę lasu, z którego po chwili Mint przydreptała do mnie z dużą rybą.
- Yyaś a y okych oszach? - wydusiłem.
Zamiast odpowiedzi doczekałem się tylko potwierdzającego skinięcia głową. Zacisnąłem mocniej szczęki, aby zakończyć królicze życie. Uśmiechnąłem się do mojej partnerki, a ona przytuliła się do mnie. Po chwili naparła na moją łopatkę i wylądowałem po uszy w trawie.
- Sugerujesz coś? - mruknąłem nieco zakłopotany.
- Nie - odpowiedziała ze śmiechem i położyła się obok mnie.
W myślach odetchnąłem z ulgą.
- Lubisz patrzeć w niebo? - zapytałem się kotki.
<Mintleaf? Masz c:>

Od Onyxhunter'a

Był naprawdę słoneczny dzień. Byłem wtedy na patrolu granic klanu, nagle przed moim pyszczkiem ukazała się sylwetka wojowniczki z własnego klanu. Przyjrzałem się jej i rozpoznałem że to Amethystcloud która miała mnie upilnować.
- Witaj Amethyst.- Uśmiechnąłem się do kotki.
- Hej, mam nadzieję że sobie radzisz- Odpowiedziała wojowniczka i mówiła dalej:
- Ładna pogoda, nieprawdaż?- Oceniła.
- Tak całkiem, całkiem, ale chyba mogę patrolować teren dalej. - Odpowiedziałem wpatrzonej w zieleń trawy Amethyst.
- To może pójdę sprawdzić jak się ma nasza liderka, hmm..? - Zaproponowała kotka.
- Dobrze, ale jeśli chcesz porozmawiać to możemy kiedy chcesz - Mruknąłem, z uśmiechem na puszystym pyszczku.
Kotka z odpowiadającym uśmiechem popędziła w stronę obozu.
Myślałem że patrol powinien się składać z większej grupy kotów, ale nie ma się co dziwić ponieważ nie jest ich aż tyle w klanie, chociaż Amethyst mogła iść ze mną, lecz napewno miała ważniejsze sprawy.
Kiedy patrolowałem granicę klanu zauważyłem sylwetkę innego kota, sierść na karku zjeżyła mi się na myśl o tym że mógłby to być kot z wrogiego klanu, nagle kot zniknął, nadal czuć było jego zapach.
Nadal nie mogłem rozpoznać kota, tak czy inaczej musiałem o tym zawiadomić Unex.
Nagle od tyłu napadła mnie Amethystcloud.
- Hej Onyx! - Uśmiechnęła się kotka.
- Cześć Amethyst, co tutaj robisz? - Zapytałem zdziwiony, może liderka pozwoliła jej odpocząć?
- O czym tak rozmyślasz? - Zapytała.
- Przed chwilą widziałem tu jakiegoś kota z wrogiego klanu.
- A może coś ci się pomyliło? No wiesz... jesteśmy w sojuszu z najpotężniejszym klanem. - Odpowiedziała dumnie wojowniczka.
- No nie wiem, ale może masz rację.
- A jeśli nawet to jakiś wrogi kot to i tak mamy potężny sojuszniczy klan. - Amethyscloud uśmiechnęła się i pognała za mną.
Jeśli nawet Amethyst ma rację i tak trzeba tego upilnować.
<Amethystcloud?>

Od Nightmareshadow

Wiatr zaszumiał delikatnie podrywając moją sierść do góry. Mój nos wyczuł zapach takich przedstawicieli jak ja. Ciekawe...czyżby klan ? Już po kilku krokach zobaczyłem dość dużą bandę kotów.
- Kim jesteś i co tu robisz ?! - wyszczerzył białe kły czarny kocur.
- Jestem Nightmareshadow i wpadłem dosłownie przez przypadek... - koty obeszły mnie dookoła. Poczułem się przez to mniej pewnie. - Nie mam złych zamiarów...
- Nie ufałbym Ci pieszczoszku dwunogów... - kot spojrzał nerwowo na mnie.
- Może i mam obroże, ale będę nosił ją z dumą, bo przypomina mi o moim mentorze! Jednym z najodważniejszych kotów jakich znałem...
- Wierność mentorowi jest u nas ceniona... Może przyłączysz się do naszego klanu ?
- W sumie to mogę... - spojrzałem dalej trochę nieufnie na kocura.
- Witaj Nightmareshadow w klanie nocy !
Że jak ? Nie było czasu jednak sprzeciwu, bo o to przede mną stanął kot.
< ktoś?>

Nightmare, robisz małe błędy ortograficzne i zapominasz wstawiać spacji po znakach ("," "." "..."), ale nie to mnie boli. W przypadku dialogu nie stawiasz falki, tylko myślnik.
~Jestem Nightmareshadow.
- Jestem Nightmareshadow.
Poćwicz trochę nad ortografią, bo chciałam walnąć laptopem w ścianę, gdy zobaczyłam "stanoł".

22 stycznia 2016

Od Dryfern CD Graypaw

- Zależy, czyja do granica - wyszczerzyłam połamane zęby w krzywym uśmiechu.
Uczeń rozejrzał się. Potem spojrzał na mnie.
- Jestem na terenach Klanu Wilka? - jęknął.
- Och! Czyli wreszcie się zorientowałeś! - krzyknęłam z udawaną satysfakcją.
- Nieważne... Słyszałem, że te klany są do siebie przyjaźnie nastawione. Jestem Graypaw - kociak szybko zmienił temat. - A ty?
- Dryfern, medyk Klanu Wilka. Śmierdzi od ciebie Klanem Klifu.
Graypaw zmarszczył nos.
- Twoje działania mogą doprowadzić do rozłamu sojuszu!
- Uwierz, wiem, do czego prowadzą sojusze - warknęłam i ponownie wzięłam mech w zęby.
Graypaw wyglądał na zaciekawionego. Westchnęłam. Ach, ci uczniowie. Chcą wszystko wiedzieć, a i tak pszczoły w mózgu!
- A teraz mały kotek może sobie iść - fuknełam.
<Graypaw? Powinno być: A teraz mała wena może sobie przyjść .-.>

Od Leafstripe

Był chłodny poranek, słońce dopiero wychodziło zza drzew. Złapałam powietrze w płuca i wypuściłam je. Wiatr delikatnie wiał, podwiewając moją sierść. Rozejrzałam się wzrokiem szukając mojej uczennicy. Przyuważyłam ją dopiero wychodzącą z nory. Skarciłam ją spojrzeniem, i nerwowo zaczęłam uderzać ogonem, by się pośpieszyła. Widząc mnie, kotka podbiegła i szepnęłam:
-Przepraszam za spóźnienie.
Jednocześnie chciałam na nią wrzasnąć, ale tak naprawdę, nie lubiłam wrzeszczeć na uczniów. Pokiwałam jak mysi móżdżek łbem i kazałam ruszyć za mną. Wiatr gwizdał nam w uszach, a ja czułam, że to nie będzie przyjemny trening...
***
-Mocniej!-Krzyknęłam.
Kotka tym razem skoczyła wysoko i rzuciła mi się na grzbiet. Jęknęłam gdy na mnie wylądowała, gdyż poczułam jak coś strzyka mi w kręgosłupie. Deerpaw szarpała moją sierść i w końcu ugryzła mnie w kark. Zrzuciłam ją z siebie, a ta wylądowała na zimny piachu. Potrząsnęła łepkiem, zdezorientowana, chwiejąc się wstała. Stanęła naprzeciwko mnie, dyszała, ja także. Jej oczy zdradziły miejsce ataku, popatrzyła na moją szyję. Wzięła rozpęd i otworzyła pysk, by wgryźć się w moją tchawicę. Uskoczyłam w bok i pokręciłam łbem. Kotka przewróciła się i zaryła w glebę, pomogłam jej wstać i otrzepać się. Usiadłyśmy zmęczone, a ja zaczęłam:
-Nie możesz patrzeć się na cel, w który chcesz wycelować. Najlepiej patrz się w oczy przeciwnikowi. Taki patent jest najlepszy...
Deerpaw pokiwała z powagą łepkiem, a potem spojrzała na słońce, które było już wysoko w górze.
-Czy trening nie powinien się już skończyć?- szepnęła nieśmiało.
Wykrzywiłam pysk w uśmiech, pewnie wyglądałam ja potwór, bo uczennica położyła uszy po sobie.
-Masz rację.-Odparłam najbardziej poważnym tonem, na jaki było mnie stać- Trening uważam za skończony.
Chcieliśmy ruszyć już do obozu klanu, ale z krzaków wyskoczył jakiś kocur. Zdążyłam tylko wydusić:
-Teraz wykorzystaj to, czego się nauczyłaś!
 <Deerpaw?>

Od Graypaw CD Dryfern

- Nigdy nie widziałem medyka podczas jego pracy. - powiedziałem. Było to oczywiście zgodne z prawdą. W Klanie Klifu w końcu nie ma medyka. Ale postanowiłem, że nie mam po co o tym mówić. - Czy to ciekawe?
Dla mnie to nie miało w ogóle sensu. Koty powinny walczyć i polować, a nie zbierać rośliny! Ale każdy jest inny, może medyczka to akurat lubi. A w dodatku medyk się przyda w klanie. A mój go aktualnie nie ma.
- A w dodatku czy terminator nie ma prawa patrolować granicy? - mruknąłem, siadając na ziemi i owinąłem ogon wokół łap. Popatrzyłem na starszą kotkę.

< Dryfern?>

Od Dryfern CD Graypaw

Trzymałam w pysku mech i ostrożnie moczyłam go mysiej żółci. Stara medyczka na granicy klanu, a w zębach jakieś trucizny. Pospolity widok. Niestety, nie dla każdego.
- Hej! - usłyszałam i podskoczyłam zdezorientowana. Spojrzałam na właściciela głosu, czyli na całkiem dużego ucznia, pewnie u kresu szkolenia z umaszczeniem bicolor tabby. Zmarszczyłam nos i fuknęłam na niego. Całkowicie zapomniałam o mchu, który wypadł mi z pyska i upadł na ziemię. Przeklęłam cicho pod nosem.
- Nie mam czasu, wracaj do siebie... - burknęłam pod nosem i ogonem zaczęłam się odpędzać od kociaka jak krowa od natrętnej muchy. On był jednak na tyle upierdliwy, że nic sobie ze mnie nie robił. Zmarszczyłam nos w geście poirytowania i fuknęłam na ucznia. Ten uśmiechnął się głupawo i zaczął się natarczywie przyglądać temu co robiłam.
- Az tak interesuje cię stara medyczka? - warknęłam.
<Graypaw?>

19 stycznia 2016

Bębenki proszę :D

Są znaczne postępy z nowymi modelami! Zrobiłam już m.in krótkowłose kocięta w wieku 1 księżyc i zapełniłam kotki 3-księżycowe. :D
Chcecie nie kulwa? Macie!
OMG...
Ten mały samczyk strzelił takiego słodkiego focha <3
A długowłosa kotka dostała prezent od tajemniczego wielbiciela ( ͡° ͜ʖ ͡°)
~( ͡° ͜ʖ ͡°)wa Gwiazda

17 stycznia 2016

Neverpaw, Nightmareshadow! (Klan Nocy)

Neverpaw|uczeń|Klan Nocy
Nightmareshadow|wojownik|Klan Nocy

Od Badgerpaw'a

Czas leci szybko. Jestem terminatorem. Wreszcie! Nie mogłem się doczekać tej chwili. Myślałem, że będę się bardziej ekscytować... Ale nie.
Teraz siedziałem przed norą terminatorów i czekałem na Zastępczynię mojego ojca, która była moją mentorką. Przyszła Gwiazda... Wolfstar musiał ją uprzedzić, że wymaga od niej najlepszego wytrenowania, na jakie się zbierze. W końcu jestem jego jedynym synem...
- Badgerpaw! - Nie. Nie odkręcaj się. Udawaj, że jej nie znasz. - Badgerpaaaw!
- Czego chcesz, Owl? - mruknąłem.
- Och, to już nie kochasz swojej siostrzyczki? - zacmokała. - Dzisiaj masz trening ze mną.
- A może ja z tobą? Bo wiesz, to zasadnicza różnica. - Prychnąłem.
- Ja z tobą. Będziemy Cię męczyć razem z Warstripe.

Owlpaw? Brak weny ;_____;

16 stycznia 2016

Od Silverstar CD Imperceptibleshade

- Czyli dołączasz, mam rację? - spytałam z poważną miną, choć w duchu się cieszyłam.
- Owszem. - kocur usiadł i owinął swoje łapy ogonem, wpatrując się we mnie. Kiwnęłam lekko głową i nagle usłyszałam dźwięk. Coś małego poruszało się w krzakach tuż obok. Popatrzyłam w stronę dźwięku i rozchyliłam lekko pysk, próbując wywęszyć, jakie to dokładnie stworzenie. Mysz. Zanim jednak cokolwiek zrobiłam, mój towarzysz zdążył zaczaić się na nią i podejść bliżej. Uznałam, że dam mu się wykazać. Po chwili trzymał w pysku martwego gryzonia.
- Świetnie. Chodźmy więc, musisz poznać tereny. - powiedziałam poważnie i ruszyłam powoli wzdłuż granicy. Pokazałam kocurowi najpierw Wodospad i Klify, które były trochę za granicą. Jednocześnie jest to nasza najdalsza granica, za nie wyjść nie możemy. Przeprowadziłam go przez Wysokie Równiny, gdzie znów zapolowaliśmy. Było dużo pożywienia, więc na razie martwić się nie musimy. Na koniec przeszliśmy obok Czterech Dębów i Drogi Grzmotu. Po wszystkim przyszliśmy do obozu. Zjedliśmy część zdobyczy, a resztę odłożyliśmy. Zaczynało się ściemniać.

< Imperceptibleshade? Za każdym razem muszę kopiować i wklejać twoje imię X"D>

Od Morningdew

Był już ranek. Słońce wstało wcześnie budząc mnie ze snu. Spojrzałam na legowisko drugiej wojowniczki z klanu - Nightshadow. Kotka leżała ciężko dysząc. Powoli podeszłam do niej.
- Nightshadow? Wszystko w porządku? - spytałam niepewnie. Kotka kaszlnęła ostro. 
- Chyba nie... - jęknęła.
- Zawołam Mobrain. Powinna cię przebadać...
Opuściłam naszą norę. Byłam nieco zaniepokojona. Już kiedyś słyszałam taki kaszel i nie wróżył on nic dobrego. Ale... Nightshadow to silna wojowniczka, może uda jej się jakoś wylizać. Oby to nie był zielony kaszel! Nasz klan nie może być taki mały... Jeśli Nightshadow umrze będę jedynym, ostatnim wojownikiem w klanie! Zostaną tylko Blackstar i Mobrain... Ach! Na osty i ciernie! Co za przekleństwo!
Wokół jaskini medyka pełno było świeżych tropów kotki. Szczęśliwie już się obudziła.
- Mobrain! Jesteś potrzebna! - zawołałam. Kotka wyszła na zewnątrz i przeciągnęła się. 
- Słucham? - Ziewnęła. Była jak widać zmęczona.
- Nightshadow obrzydliwie kaszle! Obawiam się, że mogła zachorować na zielony kaszel!
Medyczka nagle odżyła. Jej dotychczas zmrużone oczy otworzyły się szeroko, a źrenice znacznie się powiększyły.
- Pójdę ją zbadać. Zawiadom Blackstar'a o tym zdarzeniu - nakazała mi, po czym pobiegła do nory wojowników. Posłusznie udałam się do lidera, nie tylko dlatego, że Mobrain mi kazała - sama miałam taki pomysł.
Kocur spał smacznie. Nie miałam za bardzo ochoty go budzić, niestety musiałam.
- Hej! Zaspana Gwiazdo! Wstawaj! - zbudziłam go. Kocur otworzył szeroko pyszczek i ziewnął.
- Coś się stało Morningdew? - spytał zmęczonym głosem.
- Nightshadow źle się czuje, Mobrain u niej jest. Podejrzewam, ze to zielony kaszel... W ekstremalnych przypadkach śmiertelny...

<Blackstar?>

14 stycznia 2016

Od Mintleaf CD Wolfstar'a

  Liznęłam partnera w nos i uśmiechnęłam się. Wolfstar przemierzył mnie wzrokiem, jakby oceniając.
  -- Czasami mi się wydaje, że patrzysz na mnie z wyrzutem sumienia, że mnie wybrałeś.-- prychnęłam, przekręcając głowę w bok.
  -- Skąd takie podejrzenia?-- zapytał lider z tym wzrokiem. Tak, właśnie z tym.
  -- Ten wzrok, którym na mnie patrzysz. Jest podejrzany...-- podsunęłam swoją głowę do jego oczu i patrzyłam na nie z bliska, aż w końcu utraciłam ostrość. Usłyszałam chichot i partner mnie liznął między uszami z uśmiechem, a ja, mi się wydawało, zarumieniłam się.
  Przytuliłam się do kocura.
  -- Nasze dzieci będą najlepszymi wojownikami.-- zaszeptałam. Zalałam się kolejną porcją rumieńców, kiedy Wolf przytulił mnie łapą. Otworzyłam szeroko oczy, jednak później je zamknęłam, ogarniając, że on się zmienił. To znaczy, stał spokojniejszy. Może się zmęczył?
  -- Jesteś zmęczony.-- powiedziałam, odsuwając się od niego.-- Pośpij, a ja zapoluję dla ciebie królika.

<Wolf? Brakus Wenus Pospolitus + Nie umiem w romantico ,_,>

12 stycznia 2016

HYHY

Dobra, wakajce odwołane. Leń napadł na biednego Łulfa a on nie miał broni .-.
Ale... Kto chce zostać na blogu, do końca tygodnia ma wysłać opowiadanie. Wyjątkami są osoby z nieobecnością i leniwy Łulf. Kto nie napisze, to zostanie bezpowrotnie wyrzucony, bez względu na to, czy będzie to osoba pisząca raz na rosyjski rok MINT x3, Drzewo czy Unexpectedstar.
Nie chce mi się pisać.
~Lennywa Gwiazda

08 stycznia 2016

Wolf wyjeżdża na wakacje...

Tak...
Wydaje się, że jak niedługo (znowu) ferie to fajnie, jest czas... Ale nie dla Wolf'a. Proszę, formularze wysyłajcie do Fenekt03 (Mintleaf), a opowiadania do kogokolwiek z administracji (po lewej stronie pisze co i jak), tylko nie do mnie! Nie wiem, kiedy wrócę, może w ogóle usunę się z tego bloga ;_;
~Wolfstar

04 stycznia 2016

Od Imperceptibleshade

Brnąłem przed siebie, nie zważając na deszcz, który delikatnie muskał moje futro.
Naznaczyłem sobie cel: znaleźć swoje miejsce, w którym będę czuł się dobrze i bezpiecznie. Brakowało mi mojego domu, a mieszkanie w lesie, w samotności już od dawna nie intrygowało mnie tak, jak kiedyś.
Przyspieszyłem kroku, uważnie obserwując okolicę.

***

Już od dawna wyczuwałem zapach innego kota.
Dokładniej była to kotka, w wieku 35-40 księżycy. Znajdowała się na stosunkowo niewielkim terytorium, graniczącym z kilka razy większym, silniejszym terytorium. Domyśliłem się, że ten drugi to zapewne klan, całkiem liczny (Gratki dla jego inteligencji!). Ale na tych terenach, gdzie znajdowałem się aktualnie, nie miałem pojęcia, czy był jakikolwiek klan. Jeśli tak, to nie był zbyt liczny. O ile jednego kota można nazwać klanem.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Dawno nie miałem okazji do rozmowy, a trzeba przyznać, brakowało mi kogokolwiek, kogo mógłbym pomęczyć moją iście beznadziejną egzystencją.
Zapach stawał się coraz wyraźniejszy. Mogłem z pewnością stwierdzić, że kotka, która będzie skazana na moją obecność przez jakiś czas, jest w wieku trzydziestu siedmiu księżycy. Westchnąłem delikatnie.
Nie maskowałem się zupełnie, toteż miałem pewność, że kotka wie o mojej obecności. Wyczuwałem także jej lekkie podenerwowanie i zaniepokojenie, jakby nie była pewna moich zamiarów. Może to i dobrze.
W chwili, gdy zapach stał się całkiem wyraźny, zacząłem stąpać ostrożniej, lecz nie całkiem bezszelestnie. Co jakiś czas wdrapywałem się na drzewa, aby zaobserwować, czy kotka przypadkiem nie zbliża się w moją stronę. Nic takiego nie miało miejsca.
Po kilku minutach miarowego marszu zatrzymałem się. Wyczuliłem zmysły. Wtedy już dokładnie wyczułem, że kotka zbliża się w moim kierunku. Postanowiłem skorzystać z okazji i wdrapałem się na drzewo.
Byłem tam zupełnie niewidoczny - gęste korony drzew, niezbyt obfite w liście idealnie maskowały moją osobę.
Po żmudnym oczekiwaniu, które trwało góra kilka chwil, zauważyłem ją. Była nawet niczego sobie - o szaro-niebieskim futrze i ciemnoniebieskich ślepiach, które od razu przyciągnęły moją uwagę. One były w niej najpiękniejsze, to jednak musiałem przyznać, mimo, że nie skupiam się raczej na samicach.
W chwili, gdy stanęła idealnie pode mną, nie wyczuwając zagrożenia, skoczyłem na nią, uziemiając ją.
-Złaź ze mnie! - krzyknęła, zaskoczona.
-Wedle życzenia. - odparłem, z wrednym uśmieszkiem na ustach.
Kotka cofnęła się o parę kroków, przeciągając się i liżąc swoje futro.
-Co miałeś na celu, wspinając się na drzewo i skacząc na mnie?
-Nic. Uznajmy, że to nowy rodzaj rozrywki, skakanie na niczego niespodziewające się kotki.
-Brzmi dobrze.
Uśmiechnęła się delikatnie.
-Jak się zwiesz? - zapytała, patrząc mi w oczy.
-Imperceptibleshade. - odpowiedziałem niechętnie.
-Emm... ja jestem Silvestar...
-Niech zgadnę: nie zrozumiałaś i nawet nie jesteś w stanie tego wymówić?
-Owszem.
-Imperceptibleshade. - powiedziałem znowu, tym razem wolniej.
-Imperceptibleshade. - powtórzyła z idealnym akcentem.
-Dokładnie.
Silverstar nadal nie przestawała wpatrywać się w moje oczy, co było dość niewygodne. Widać było, że ceniła sobie szczerość i umiała całkiem nieźle wyczuwać kłamstwo i intencje.
Odwróciła wzrok po paru sekundach.
-A więc... co tu robisz?
-Nic poważnego. Błąkam się tu i tam.
Zaświeciły się jej oczy.
-A więc... może dołączyłbyś do klanu? - odparła podnieconym głosem, a jej oczy nieznacznie się zaświeciły.
Co za entuzjazm.
-Ile ma członków?
-No... tego... jestem tylko ja.
-Świetnie! Jak się zwie?
-Klan Burzy.

<Silverstar? ;>>


JAKIE MEGA SUPER FAJNE OPO
Masz ode mnie wielki podziw, a zarazem szok. Chcę więcej!

~Mintleaf

03 stycznia 2016

Imperceptibleshade! (Klan Burzy)

Imperceptibleshade|wojownik|Klan Burzy


Dryfern! (Klan Wilka)

Dryfern|medyk|Klan Wilka


Rainymist - wywalona

Dzisiaj niestety żegnamy Rainymist. Sorry, pisałam do ciebie 4 razy, a ty nie dawałaś znaku życia. Będziemy tęsknić!
Przydzielona śmierć: Utopienie


Wyniki konkursu!

Ankieta się schrzaniła i dodała jeszcze jeden dzień do końca .-.
Zgodnie z waszą oceną, podam wam wyniku konkursu oni już wiedzą, ale sza!
1. Wolfstar
2. Blackstar
3. Morningdew Przykro mi :c kłamę, hhyhyhy
Każdy dostanie nagrodę. Niestety Unexpectedstar i Mintleaf zgłosili się za późno, ale... to z pewnością nie jest ostatni konkurs graficzny. c:
~Chyba zacznę się podpisywać Łulf
 
 
Albo  ( ͡° ͜ʖ ͡°)wa Gwiazda 

 

01 stycznia 2016

Od Mistypaw'a

Wąsy drżały mi z podniecenia. To jest ten dzień! To ten moment! W końcu stałem się na tyle duży by pobierać nauki od samego lidera! Cóż za zaszczyt! Przez te wszystkie odczynniki, nadąłem się dumnie jak paw, wypinają szarą sierść. Wolfstar dumnie niczym szara wstęga zeskoczył ze skały, tym samym zamykając zebranie. Nowi uczniowie podchodzili do swoich mistrzów aby podzielić się językami i okazać szacunek.  Podbiegłem szybko do swojego nowego mistrza. Słysząc mój tupot łap, lider obrócił głowę.
- Witaj mistrzu, kiedy zaczynamy szkolenie? - zapytałem przejęty. Wolfstar uniósł brew.
- Coś ty taki porywczy,mały? - westchnął.  Nadąłem buzię słysząc "mały".
- Chcę stać się jak najszybciej wojownikiem! Będę najsilniejszy i najodważniejszy ze wszystkich! - miauknąłem przemądrzale. Wolfstara rozśmieszyło widocznie moje nieprzeciętne zaangażowanie.
- Zaczynamy jutro rano, Mistypawie - powiedział lider,wahadłowo poruszając ogonem, a ja z każdym jego słowem czułem się coraz doroślej. . - Bądź  gotowy.
Uniosłem uszy radośnie. Kiwnąłem głową i odbiegłem w stronę swojej jaskini. A pomyśleć, że niedawno jeszcze byłem małym kociakiem, niemogącym się ruszyć ze żłobka. A teraz? Pierwszy raz wyjdę poza obóz!
Wtargnąłem ostatni do jaskini.  Inni uczniowie szukali sobie miejsca do spania. Znalazłem sobie wygodne miejsce z dala od Owlkit, i chrapiącego Immortalpaw.
< Wolfstar? :D >

Konkurs rozpoczęty!

Konkurs na wykonanie jak najwięcej ładnych grafik promujących bloga rozpoczęty! Prace wystawiamy w komentarzach, macie czas do godziny 4:00, 1.01.16. Następnego dnia będzie głosowanie, które rozstrzygnie kto wygrał.
Nagrody:
1 miejsce - Kolorowe imię, skrócenie długości opowiadań do 75 słów, dodatkowa postać do tego samego klanu
2 miejsce - Kolorowe imię, skrócenie długości opowiadań do 75 słów, dodatkowa postać
3. miejsce - Kolorowe imię, skrócenia długości opowiadań do 90 słów
Czas START! 

Od Morningdew C.D. Blackstar'a

- Nie szkodzi... Nic złego nie zrobiłeś... - szepnęłam. - To ja przepraszam. 
Ponownie rozłam. Z jednej strony pragnęłam się do niego przytulić, a z drugiej... Chciałam uciec... Jestem tu tylko dla klanu. Dla walki, ochrony i pożywienia. Sama sobie nie poradzę. On jest kocurem, a ja nawet nie kotką... Mógłby mieć partnerkę, która da mu kocięta, a ja tego zrobić nie zdołam.
- Idę zapolować, to mój obowiązek - powiedziałam i wstałam. - Nie, nie potrzebuję pomocy.

~ ~ ~

Po zakończonym polowaniu na stercie zwierzyny leżały cztery szpaki, które udało mi się złapać na siedlisku koni. Polowanie było całkiem wesołym przeżyciem. Wystarczyły trzy skoki, aby złapać te ptaki. Jednego to złapałam nawet przez przypadek, bo przygniotłam go brzuchem. Dobrze, że nie natrafiłam na dziób...
- Dzień dobry Morningdew - usłyszałam czyiś głos. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam Mobrain, naszą medyczkę.
- Witaj Mobrain, Blackstar jest w obozie? - spytałam kotkę.
- Nie, poszedł na patrol. Ma olbrzymie terytorium, które musi samodzielnie ogarniać.
- Bez przesady! Ma nas! Sama ruszę na patrol, pomogę mu.

~ ~ ~

Byłam na granicy z Klanem Wilka. No, po drugiej stronie rzeki. Słoneczne Skały były stąd doskonale widoczne, tak samo jak kręcący się obok nich kot. Wtargnął na nasze terytorium! To nie do pomyślenia!
Podeszłam do brzegu rzeki. Ostatnim razem jej przepłyniecie nie było dla mnie aż takie trudne. Ostrożnie wskoczyłam do wody i zaczęłam płynąć na drugi brzeg. Prąd znosił mnie nieco w dół rzeki, ale ja się nie poddawałam. Szybko trafiłam na drugi brzeg i bez otrzepywania się podbiegłam do kota.

<Ktoś tam?>