zgromadzenie
Było zgromadzenie, a ona dostała zadanie - pilnować Nocnego Kwiatu. Trochę było jej przykro, że swoje pierwsze zgromadzenie musi spędzić przy czarnej kotce, ale dla kultu trzeba się poświęcić.
- Cześć Nocny Kwiecie. - miauknęła siadając obok. - To musi być straszne. Wszyscy wciąż mają coś do ciebie, po ponad dwudziestu księżycach. Popełniłaś błąd, to prawda, ale czy wszyscy ich nie popełniamy? - przysunęła się bliżej kotki. - Poranny Zew. Tęsknie za nią. - stwierdziła tylko.
- Ja też. Bardzo. - miauknęła cicho. Nagle Mroczna Łapa zauważyła Liściaste Futro, która podbiegła do Nocnego Kwiatu.
- Nooooockaaaaaa!!!! - zawołała zachwycona, prawie wpadając na nocny Kwiat. - Cześć, to ja! Liściaste Futro! Pamiętasz mnie? Śpiewałyśmy piosenki o ziołach! Mówiłaś mi, że chciałaś zostać medyczką! - miauczała szybko. Mroczna Łapa spojrzała na nią z mieszanką zdziwienia i pogardy na pysku. - Zabiorę ją wam na chwilę. Do widzenia, drogie panny! - zawołała, ciągnąc czarną kotkę za łapę. Co tu się wydarzyło? Nieważne. Musi pilnować Nocnego Kwiatu choćby nie wiadomo co.
- Idź za mną, ale w pewnej odległości. - syknęła do Makowej Łapy. Podkradła się do młodych kotek nasłuchując ich rozmowy. Nagle… Prawie przewróciła się z szoku. Musiała poinformować ojca!!! Serce biło jej w przyśpieszonym tempie, kiedy wróciła do Makowej Łapy.
- Pilnuj Nocnego Kwiatu i za żadną cenę nie pozwól jej odejść! - syknęła przestraszona. Makowa Łapa podreptała do Nocnego Kwiatu. Mroczna Łapa podeszła do Wieczornej Mary.
- Muszę z tobą porozmawiać. To jest bardzo ważne i nie może poczekać. - miauknęła szybko. Oddychała ciężko. Była przerażona.
- Co? - zapytała Wieczorna Mara z niepokojem.
- Chodzi o Nocny Kwiat! Chce zrobić coś bardzo głupiego! Zostawiłam Makową Łapę, aby ją pilnowała, sama zaś przyszłam do ciebie. Nocny Kwiat rozmawia z Liściastym Futrem! Chce spotkać się z Klanem Gwiazdy! Mam nadzieję, ze Makowa Łapa jej dopilnowała. - miauknęła próbując zachować spokój w głosie.
- Na Mroczna Puszczę, CZY WY NIE MOŻECIE CHWILI WYTRZYMAĆ BEZ ROBIENIA PROBLEMÓW?!- krzyknęła.
- Spokojnie, Makowa Łapa ją pilnuje... mam nadzieję. - miauknęła i podążyła za zastępczynią. Zaprowadziła ją do Makowej Łapy… Tak myślała. Nie było jej!
- GDZIE JEST MAKOWA ŁAPA?!- wrzasnęła na Mroczną Łapę. Ta lekko się skuliła.
- Była tu przed kilkoma sekundami! Gdzie ją wywiało?! Co ona najlepszego narobiła?!? Podążajmy za jej śladami zapachowymi! - miauknęła zdesperowana. Podeszły do nich Zaranna Zjawa i Naparstnicowa Łapa.
- Co się dzieje? - szepnęła jej mentorka. Wzięła głęboki wdech.
- Zostawiłam Nocny Kwiat z Makową Łapą, a teraz obie gdzieś zniknęły, a Nocny Kwiat idzie z Liściastym Futrem spotkać się z Klanem Gwiazdy. A Makowa Łapa gdzieś znikła. - streściła szybko.
- Ty głupku! - Naparstnicowa Łapa pacnęła córkę lidera łapa. Co?! Co ona zrobiła? To wina Makowej Łapy! Nie no świetnie. Łzy pociekły jej do oczu.
Zaranna Zjawa zaś wytrzeszczyła oczy.
- ... nie mam słów. - stwierdziła tuż po usłyszeniu wiadomości. Spojrzała na Mroczną Łapę z politowaniem - tu masz rację. Trzeba ruszać. Wieczorna Maro? - spytała. To nie była jej wina!!! Co ona takiego im zrobiła? Silniejszy od wściekłości na Makową Łapę był stres.
- Myślałam, że Makowa Łapa ją przypilnuje!!! Chodźmy po śladach zapachowych to je znajdziemy. Szybko! - miauknęła i ruszyła przed siebie. Po długiej wędrówce znaleźli Makową Łapę.
- Makowa Łapo! Gdzie jest Nocny Kwiat?! Jak można nie dopilnować jednej wojowniczki?!? Gdzie was wywiało?!? Gdzie ona jest?!? Co tu się wydarzyło?!? Zdążyła się skontaktować z Klanem Gwiazdy?!? - ryknęła na starszą kotkę. Makowa Łapa podniosła głowę.
- Ta głupia medyczka mnie zatrzymała... Chwilę z nią walczyłam, ale Nocny Kwiat zdążyła... Pobiegły z powrotem... Noc mówiła, że nie może zostać w klanie... I że powiedziała chyba za dużo. Boję się, że wie o kulcie... - syknęła, kaszląc co chwilę - Jak z nią rozmawiałam w obozie... Wiedziała, że Poranny Zew wierzy w Mroczną Puszczę... Przynajmniej mam takie wrażenie... - miauknęła z trudem. Mroczna Łapa była przerażona. Trzęsła się cała. Po chwili się uspokoiła. Powstrzymywała się od płaczu. Trzeba je znaleźć, natychmiast!!! - Chodźmy je gonić. - jęknęła z trudem przez gardło.
- Nie mogę już biec... - mruknęła, ledwo się podnosząc - Biegnijcie beze mnie. - miauknęła Makowa Łapa. Przytuliła Makową Łapę.
- Przepraszam cię. Nie powinnam cię zostawiać z nią samą. Myślałam... Odpocznij. - miauknęła osuwając się. Zaczęły biec. Duże krople zaczęły kapać.
- Deszcz. - jęknęła. - Szybko, zanim zmyje zapach! - pisnęła już przerażona do głębi. Minęła godzina. Ledwo chodziła. Łapy bolały ją niemiłosiernie. Przygryzała wargę z bólu. Z trudem łapała powietrze. Uczyniła dwa kroki i wywróciła się.
- Musimy... Iść.... Dalej! - jęknęła i podniosła się. Zmusiła się do truchtu. - Chodźcie, błagam was! Błękitna Gwiazda mnie zabije! Nie mogę okazać się błędem! Musi być ze mnie dumny. Musimy ją znaleźć. Proszę chodźmy! - miauknęła z trudem i ruszyła wolnym truchtem. Miała lekko rozmazany obraz i drżała z zimna od deszczu. Nie zawiedzie kultu! Nie ma mowy. Zmusiła się do utrzymywania tępa. Bała się, że powiedziała za dużo. Ze zdradziła swoją największą słabość. Nagle poczuła sympatię do mentorki. Czy mogła jej zaufać? Podążyła za nią. - Nic nie czuję! - poskarżyła się. - Deszcz zmywa wszystkie zapachy! - jęknęła pomiędzy dyszeniem. Nagle tu zauważyła. - Patrzcie, tędy szły! Od deszczu zrobiło się błoto i widać ich ślady łap! Chyba są jeszcze świeże! - zawołała i z nową energią ruszyła do przodu. Dotarły na miejsce. Dwie kotki schroniły się u dwunożnych? Chciało jej się płakać i śmiać.
- Wchodzimy do środka? - spytała ledwo żywa. Było jej tak przeraźliwie zimno, a jednocześnie gorąco. Czuła się, jakby jej płuca się skurczyły. Zaczęła się chwiać i prawie wylądowała na mentorce.
- Chyba zaraz zemdleję. - jęknęła. Nagle w drzwiach pojawiła się dwunożna. Kotki wbiegły do domu. Musiały dorwać Nocny Kwiat! Nagle parsknęła śmiechem. Nocny Kwiat i Liściaste Futro były… na sznurkach!
- Do tego doszłyście? Jesteście na sznurku i ukrywacie się u dwunożnych? - zapytała Mroczna Łapa.
- Odejdźcie. Powiedziałam Klanowi Gwiazdy o kulcie. A Poranny Zew... - zaczęła mówić, ale nie dokończyła, bo przerwał jej dziki syk Mrocznej Łapy.
- Mogę ją zabić Zaranna Zjawo? - zapytała się uczennica swojej mentorki.
- Czego od nas chcecie? - zapytała Nocny Kwiat zimnym głosem. - Poranny Zew mi wszystko powiedziała. Idźcie już, tam jest otwarte okno. - miauknęła i wskazała na nie ogonem.
- Jak możesz tak mówić? - Oburzyła się Mroczna Łapa. - Zdradziłaś swój klan po raz drugi, i nawet twoje zapchlone gwiazdki tobą gardzą. I gdziekolwiek nie pójdziesz, dopadniemy cię. A zabicie ciebie własnoręcznie to premia. - syknęła. Patrzyła z nienawiścią na Mroczny Kwiat.
- Zniszczyłaś moje pierwsze zgromadzenie. - miauknęła jeszcze. I jeszcze gorzej. Może zniszczyć też zaufanie, którym obdarzył ją lider i zastępczyni. Zaranna Zjawa zawołała ją i Naparstnicową Łapę ku sobie. Nie wiadomo, dlaczego Mroczna Łapa zaczęła płakać. - Przepraszam. - miauknęła do zdziwionej mentorki i Naparstnicowej Łapy. - To dla mnie za dużo. - szybko otarła łzy. Nie wiedziała, czemu ciekły. Chyba z nadmiaru emocji, wycieńczenia i okresu dorastania. - Musimy coś wymyślić. - jęknęła i przewróciła się, a jej oczy zasnuła ciemność. Chyba… zemdlała? Widziała przed oczami tylko kolorowe plamki, nagle dostrzegł nad sobą Zaranną Zjawę. Cały czas dyszała.
- Serio się zjarałaś Zjarana Zjawo. - miauknęła, tym samym dając innym do wiadomości, że wróciła do świata żywych Nagle poczuła straszny ból głowy. Próbowała się podnieść, ale zatoczyła się.
- Co teraz? Gdzie one są? Czy zrobiłam coś nie tak? - zapytała żałośnie. Chciała już do domu.
- Naprawdę? Teraz? -jęknęła Zaranna Zjawa.
- Wybacz mi, musiałam. - miauknęła radośnie. Nagle. - Głowa. - jęknęła. - Co się tu stało? Gdzie one są? - zapytała z trudem.
- Poszły w inną część gniazda. - wyjaśniła Zaranna Zjawa. Po chwili dodała - Nie możemy tu zostać. Nie wiadomo, co dwunożna nam zrobi. Musimy znaleźć Nocny Kwiat i zaprowadzić ją do Klanu Wilka, by otrzymała zasłużoną karę - miauknęła. Wtedy dwunożna otworzyła drzwi do pokoju. Widząc otwarte drzwi rzuca się na Nocny Kwiat próbując ją zabić, co jej się nie udaje niestety. Po chwili, na komendę mentorki odsunęła się. Zaranna i Nocna zaczęły się szamotać. Nocny Kwiat puściła mentorkę i wybiegła przez okno! Mroczna Łapa rzuciła się na nią. Chwyciła ją i drapała jak opętana. Nagle Zaranna Zjawa wydrapała Nocnej oko. Za dużo tu się działo. Medyczka Klanu Klifu i niedoszła uczennica medyczki Klanu Wilka uciekły do dwunożnej, która wpakowała je do potwora.
- Odjechała. I żyje. - wysyczała. Nagle poczuła falę zmęczenia. - Możemy poczekać aż wrócą i... - nie dokończyła już. Zawróciło jej się w głowie. Może jednak lepiej pójść do obozu.
- Nie dogonimy ich. Przepadło. - warknęła.
- To zgromadzenie było gorsze, niż mogło mi się śnić. - jęknęła i powoli ruszyła za kotkami.
*****
- Poprawię się przysięgam! - wołała w kółko.
- Przestań Mroczna Łapo. Obiecujesz nam wielkie czyny od kociaka. Co jednak uczyniłaś? Jestem tobą zawiedziony. Lepiej przyłóż się do treningu. - miauczał kręcąc przy tym głową. Nie krzyczał. Nie złościł się. Ten smutny, zawiedziony ton głosu… Wiedziała, że słowa nic nie dadzą. Zawiodła. Ostatkiem sił próbowała się nie rozpłakać. To by było bardzo nieodpowiedzialne. Skulona przyjmowała każdy cios. Każde słowo, które raniło, jakby ktoś rozrywał jej ciało. Czuła, że nie wytrzyma. Ale musi. Musi.
*****
Oczy wciąż miała podpuchnięte. Pamiętała słowa ojca aż zbyt dobrze. Dlaczego. Już jej nie kochał. Zawiodła go. Cały kult. No więc czuła się beznadziejnie. Przez chwilę myślała, czy się nie zabić, ale to był zły pomysł. Musiała zemścić się na swoich dawnych wrogach. Na wrogach z poprzedniego życia.
- Wtedy, kiedy odjeżdżały. Mówiłam, żeby biec za tym autem. - powiedziała do Zarannej Zjawy. W jej głosie nie było złości, tylko rozpacz. Akurat była z mentorką na treningu. Znajdowały się blisko terenów niczyich, tuż przy jeziorze. Bura kotka zatrzymała się.
- Dobrze wiesz że to by nic nie dało. Ten potwór był znacznie szybszy niż jakikolwiek kot - stwierdziła, a w jej tonie było słychać nutkę jakiejś rozpaczy, zdenerwowania. Zaranna Zjawa stanęła przed grubym pniem drzewa. - Wspinamy się na tamtą gałąź. Musimy porozmawiać na osobności, tam nikt nas łatwo nie podejdzie - stwierdziła, po czym zaczęła się wspinać. Mroczna Łapa pokiwała głową. Pysk miała bez emocji, kiedy wspinała się na gałąź.
Gdy wreszcie obie znalazły się na stabilnej gałęzi, Zaranna Zjawa usiadła, po czym jeszcze raz omiotła krótko spojrzeniem okolicę i gałęzie drzew, nim zaczęła mówić.
- Straciłyśmy w oczach kultu. Wszystko, na co każda z nas pracowała, wisi na włosku. Uważają, że jesteśmy nie dość silne. Obserwują nas. Patrzą pod łapy, czekając na kolejną oznakę na to, że nie zasługujemy by być pełnoprawnymi członkiniami kultu, a także Klanu Wilka. Od tego, co teraz zrobimy, zależy nasza przyszłość. Musimy się postarać, by odzyskać ich uznanie, akceptację, bo inaczej nic nas nie czeka. - mówiła. Słowa były takie... Dobitne. A jednak prawdziwe.
- J-j-ja jestem Mroczną Gwiazdą! - pisnęła. - Nigdy nie myślałam, że dojdzie do czegoś takiego. - skuliła się. Była teraz tylko małym kociakiem. Przestraszonym, pragnącym bezwarunkowej miłości rodziców. Zaranna Zjawa mogła to teraz dostrzec.
- Co zamierzasz zrobić? Obiecuję, że nigdy nie nazwę cię przy innych Zjaraną Zjawą, jeśli sprawisz, że tata znowu będzie mnie kochał. - obiecała.
- Co wiem na pewno, to to, że musimy przyspieszyć z treningiem. Muszę wyszkolić cię w walce, skupić się na niej. Ale to oni postrzegają jako minimum dla wilczaka, dla kultysty. Musimy się bardziej postarać. Odkupić się za nie dorwanie Nocnego Kwiatu. Tylko niestety nie wiem jak - stwierdziła, a przy ostatnim zdaniu jej głos zadrżał, a pazury głębiej wbiły w korę.
Skuliła się. Uh, Makowy Nów.
- To wszystko jej wina! Makowej Łapy! To ona nie dopilnowała Nocnego Kwiatu. - słowa te powiedziała wręcz z nienawiścią.
- Pobiegła trochę i się zmęczyła, a to ja dostałam największą karę. Mroczna Gwiazda nie powinien do tego dopuścić. Mogłam przed zgromadzeniem złożyć ofiarę... - powiedziała i Wytrzeszczyła oczy. Co ona najlepszego powiedziała? Złapała się łapką za pyszczek. Nikt nie powinien o tym wiedzieć. Chociaż Zaranna Zjawa była kultystką, powinna zrozumieć.
Duchy nam nie pomogą. One również wymagają ofiar i nie będą się oglądać na nasz los, jeśli zawiedziemy - miauknęła - trzeba jakoś udowodnić Błękitnej Gwieździe, że jesteśmy godne... - odparła.
- Mylisz się, duch Mrocznej Gwiazdy zawsze mi pomaga. Jest tutaj. Zawsze jest ze mną. Jesteśmy godne. Możemy zabić kogoś z moich dawnych wrogów, co ty na to? - zapytała z nadzieją.
- Zabicie kogoś... to nie jest zła myśl. Ale większość wrogów Mrocznej Gwiazdy jest martwa, o ile nie wszyscy.
- Bylica, Upadły Kruk. - powiedziała. - Musimy coś zrobić. - westchnęła.
- Bylica była bardzo stara już w czasach Mrocznej Gwiazdy. Najpewniej nie żyje. A Upadły Kruk zniknął - uświadomiła to Mrocznej Łapie.
- Fakt - westchnęła. - Ale to nic. Mam pomysł. Złożymy ofiarę z prośbą. Ostatnio zadziałało. - powiedziała przypominając sobie tą czarną noc. Zeskoczyła z drzewa.
- Chodź! - zawołała i z nową energią ruszyła w stronę jeziora.
- Co? - zapytała zdziwiona mentorka. Mroczna Łapa oddaliła się nieco i po chwili wyczuła mysz. Skoczyła i zagryzła ją, ale delikatnie. Musiała być w jaki najlepszym stanie. Zaniosła ją na brzeg jeziora i poleciła ją pilnować Zarannej Zjawie. Znalazła kilka patyków. Wzięła gruby liść i ułożyła patyki. Oplotła je pajęczyną i wzięła trochę miodu z gałęzi. Z liści i patyków uformowała koszyk. Był lepszej jakości niż poprzedni. Dobrze. Zaniosła go do Zarannej i włożyła mysz do środka.
- Teraz modlitwa. - powiedziała do wyraźnie zdezorientowanej mentorki. Na te słowa Zaranna Zjawa uniosła jedną brew.
- Mroczna Puszczo! - krzyknęła, ale cicho, w razie czego, żeby jakiś patrol nie usłyszał. - Dziękuję wam za to, że zawsze mnie chronicie. Proszę was o przysługę. Pozwólcie mi kogoś zabić, kogoś ważnego. Tak, żeby Błękitna Gwiazda mi wybaczył. Pomóżcie mi, proszę. Przyjmijcie moją ofiarę. - powiedziała i zaczęła płynąć z koszykiem. Płynęła długo, zostawiając Zaranną Zjawę na brzegu.
- Przyjmijcie moją ofiarę. - powiedziała i zamknęła oczy. Czuła mocniejsze fale, wciąż jednak nie otwierała oczu. Kiedy to zrobiła, koszyka nie było. Wróciła na brzeg do Zarannej Zjawy.
- Teraz zobaczymy, czy modlitwa się spełni. Obstawiam, że tak. Mroczna Gwiazda zawsze mi pomaga. Może chodźmy teraz sprawdzić, czy pojawiła się jakaś zwierzyna. - odwróciła się i zaczęła iść brzegiem jeziora. Zaczęła z nudy liczyć uderzenia serca. Doszła do blisko tysiąca, kiedy…
- Zaranna Zjawo, tu ktoś jest! - wychrypiała zduszonym głosem. Jakiś kocur pił sobie spokojnie wodę z jeziora. Wytrzeszczyła oczy i zbliżyła się. Czyżby jej prośba została wysłuchana? Czy mogły go zabić? Na razie kocur nie zdawał sobie sprawy z ich obecności. Miały szansę!
Zaranna Zjawa rzuciła sugestywne spojrzenie Mrocznej Łapie. Mentorka podkradła się jeszcze bliżej, po czym rzuciła się na obcego. Ten sycząc odskoczył, ale udało jej się zadrasnąć jego bok. Kocur wgryzł się w jej łapę. Bura kocica wydała z siebie gardłowe warknięcie, po czym popchnęła go. Wydała z siebie krótki syk bólu, gdy wyrwał jej kłęb futra. Skoczyła na niego. Oboje potoczyli się po ziemi, drapiąc i gryząc. Kocur kopnął ją w brzuch, po czym odturlał się by następnie szybko wstać.
- Mroczna Łapo! - warknęła. Uczennica nie ruszała się, gdyż była zbyt zaskoczona. Nigdy wcześniej nie miała takiego oczywistego dowodu. Jest wybranką Mrocznej Puszczy! Wysłuchała jej! Wkroczyła do akcji. Odepchnęła mentorkę gdzieś w bok. To była jej walka. To jej Mroczna Puszcza zesłała tego kocura. Zaranna Zjawa zadrasnęła kocura w bok. Mroczna Łapa, mimo że była jeszcze uczennicą walczyła jak jakaś opętana. Była bardzo agresywna, a w jej oczach można było widać szał. Kochała walczyć. Zaranna Zjawa przewróciła kocura, a wtedy Mroczna Łapa skoczyła mu do gardła. Jej silne szczęki zacisnęły się na krtani kocura. Nie puszczała. Po chwili kocur bezwładnie leżał. Była w szoku i w euforii jednocześnie.
- Idź do obozu, poinformuj Błękitną Gwiazdę! - przyprowadź go tu, a ja zajmę się obrożą. - syknęła. Lepiej, żeby tata nie uznał, że zabiły jakiegoś pieszczoszka. Zerwała obrożę z kocura i wygładziła futro na szyi. Trochę ją podrapała i była bardziej zakrwawiona. Odeszła dwie długości drzew i wykopała dołek, w którym umieściła obrożę następnie przykrywając ziemią i przysypując liśćmi. Wróciła do ciała. I czekała na powrót mentorki. Przyszła. I w dodatku z tatą!
Spojrzał na masakrę oceniająco. Jego łeb leniwie się przekrzywił, a następnie skinął głową do dwóch kocic.
- Dobrze. Odpłaciłyście swoje winy. Jednakże... - tu jego wzrok spoczął na nich obu. — Nie zapominajcie kim jesteście. Następnym razem nie zawiedźcie. - powiedział.
- Zabiłam go dla ciebie. Taka sytuacja jak z Nocnym Kwiatem się nie powtórzy, przysięgam. - powiedziała. - Już więcej nie zawiedziemy. Kiedy Zaranna Zjawa z nim walczyła, zakradłam się i chciałam go zabić, ale mnie zauważył. Jednak po chwili skoczyłam mu do gardła. Nie ma prawa wchodzić na terytorium Klanu Wilka. - powiedziała i pokłoniła się.
Udało jej się. Tata jej wybaczył. Udało się.
- Dziękuję Mroczna Puszczo, Mroczna Gwiazdo. Odwdzięczę się wam, kiedy tylko będę mogła. Zrobię wszystko, o co poprosicie. - podziękowała cicho, tak że Zaranna Zjawa mogła ją usłyszeć, ale tata już nie i zamknęła na chwilę oczy. Życie było piękne.
[trening woj 2626]
[przyznano 53%]
<Zaranna Zjawo?>