Oto wyniki tegorocznej edycji eventu walentynkowego!!
Dla Piki:
Szepcząca Pustka x Lwia Paszcza
Dla Pręgi:
Borsuczy Język x Bratkowe Futro
Pstroszek i Bielaczek
Dla Empti:
Makowy Nów x Sówka
Dla Japka:
Bożodrzewny Kaprys x Zielone Wzgórze
Dla English_Mist:
Cedrowa Rozwaga x Błękitna Gwiazda
Dla Paprotki:
Iskra x Bławatek
Różanecznik i Jastrząb
Oraz śliczne opowiadanie dla diament123!
Liściaste Futro x Nocny Kwiat
Wierzba, Hiacynt i Jagoda
Wierzba otworzyła swoje żółte oczka. Powoli rozejrzała się po tymczasowym legowisku w ziemi. Słońce już było widać, co oznaczało, że wszyscy powinni już wstać. A przynajmniej tak myślała. Podniosła się na łapki i obróciła się w stronę mamy, leżącej tuż obok.
- Mamo! - starała się obudzić czarną kotkę - Mamusiu!
Starsza podniosła lekko głowę i otworzyła oczy. Z czułością spojrzała na swoją pociechę.
- Coś się stało Wierzbo? - zapytała Nocny Kwiat.
- To dzis! To dziś pzychodzi mama Listek! - pisnął kociak i zaczął skakać w miejscu, budząc tym resztę rodzeństwa. Dopiero po chwili kocię zdało sobie z tego sprawę i spojrzało na dwójkę śpiących braci.
- Przeprasam Hiacyncie i Jagodo... - mruknęła, przyglądając się braciom. Większy z nich i jako jedyny o czarnym kolorze sierści, Jagoda, od razu się podniósł i podszedł do siostry.
- To dzisiaj? - zapytał ewidentnie zadowolony i dołączył do skoków Wierzby. Nieco mniejszy, cały niebieski, Hiacynt, tylko bardziej wtulił się w Nocny Kwiat, dając do zrozumienia, że chce dalej spać. Starsza kotka tylko się zaśmiała i otuliła syna ogonem.
- Ciekawe co nam opowie! Klany muszą byc takie ciekawe! - mówiła niebiesko-biała, dalej skacząc obok brata.
- Tak! Może nas tam zabierze! - krzyknął Jagoda z radości, ale wtedy stanął i spojrzał na Nocny Kwiat - Przepraszam... Ja chcę z tobą zostac, ale klany wydają się... - już miał skończyć, ale mama polizała go po głowie i ogonem zakryła pysk, dając do zrozumienia, że doskonale rozumie kociaka. Jednak jej wyraz pyska nie wskazywał na to, że wszystko jest dobrze. Była strasznie poważna, jednak żadne z kociąt tego nie zauważyło.***Dzień mijał spokojnie, a kocięta, bardzo podekscytowane, czekały na przyjście drugiej matki. Wierzba cały czas biegała, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Tak dawno jej nie widzieli! Przynajmniej tak czuła Wierzba, a tak naprawdę ich ostatnie spotkanie było kilka dni temu. Jednak młoda kotka bardzo kochała swoją mamę z klanu. Tak jak ona, chciała kiedyś leczyć innych. Wreszcie zza krzaków wyszła niebieska kotka. Oczy, tego samego koloru co futro, szybko odnalazły trójkę kociąt i Nocny Kwiat. Medyczka szybko podbiegła do czwórki samotników i wtuliła się w swoją partnerkę.
- Cześć Liściaste Futro - mruknęła Nocny Kwiat.
- Czesć mamo Listek! Tak dlugo cie nie bylo! Popatz co znalazlam - powiedziała prawie że od razu Wierzba i położyła przed niebieską czerwony kwiat z nasionami w środku. Liściaste Futro przyjrzała się znalezisku.
- To jest mak Wierzbo, nie jadłaś jego nasion, prawda? - zapytała trochę wystraszona, jednak córka szybko ją uspokoiła.
- Cześc! Mamo Listek, a widzialaś czego się nauczylem? - Jagoda odsunął się trochę od reszty rodziny. Wziął duży rozbieg i z maksymalną prędkością w swoich łapkach pobiegł do przodu, na końcu turlając się po trawie. Nocny Kwiat spojrzała na syna, z małą garstką strachu w oczach, jednak Liściaste Futro zapewniła partnerkę, że nic mu nie jest.
- To jest moj mistrzowski atak! - pochwalił się Jagoda, wstając.
- Wygląda wspaniale, ale uważaj, bo przez niego możesz sobie coś zrobić. A Nocny Kwiat nie byłaby zadowolona gdyby coś ci się stało, podczas braku ziół! - zaśmiała się Listek i spojrzała na Hiacynta, ostatniego syna. Kocur podszedł do niebieskiej i się przytulił.
- Dlaczego tak długo cię nie ma? - zapytał cicho.
- Mam swoje obowiązki w klanie... - mruknęła niebieska - Zwłaszcza teraz, nie mogę ich zostawić.
Kociaki spojrzały na swoją mamę ze smutkiem. Dlaczego ona nie mogła z nimi zostać? Przecież potrzebowały jej bardziej niż ten klan!
- Nie będę mogła do was przychodzić przez dłuższy czas... - miauknęła cicho medyczka, odwracając pełen żalu wzrok. Nocny Kwiat spojrzała na partnerkę ze strachem. Kociaki też się zatrzymały, zdziwione tym, co usłyszały.
- Klan Klifu ma trochę problemów, a ja, jako medyczka, muszę im pomóc. I moje częste wycieczki poza obóz u niektórych już wzbudzają podejrzenia... Nie chcę, by coś wam się stało – powiedziała, a z jej pyska chyba pierwszy raz, od narodzin kociąt, zniknął uśmiech.
- Nie będzie cie wiecej niz kilka dni? - zapytała smutna Wierzba - Ale to niesprawiedliwe! My bardziej cie potzebujemy! - powiedziała, tupiąc przy tym łapkami. Jak mama Listek mogła ich zostawiać na tak długo? Nie mogła ich zabrać ze sobą, do klanu? I właśnie wtedy w małej główce niebiesko-białej kotki narodził się nowy pomysł.***Mama Listek musiała iść i nie mogła przyjść przynajmniej przez następny księżyc. Nocny Kwiat ewidentnie bardzo się tym przejęła. Już wcześniej była przestraszona i nawet nieobecna, jednak teraz jej zachowanie wskoczyło na jeszcze większy poziom. Kociaki nie wiedziały co się dzieje z ich mamą, jednak Wierzba miała jakieś podejrzenia: musiała bardzo tęsknić za mamą Listek, co jeszcze bardziej pchało ją w stronę zrealizowania planu. W końcu kotka nie mogła już wytrzymać widoku smutnej Nocki i braku medyczki razem z nimi. Musiała działać.
- Po co nas tu zabralas, jak mama szuka jedzenia? - zapytał Hiacynt.
- Mama jest bardzo smutna, to pewnie przez mame Listek! Musimy po nią iśc! - powiedziała Wierzba. Jagoda i Hiacynt spojrzeli po sobie.
- Ale do klanu? Przeciez mama Noc zabrania nam tam isc! - powiedział Hiacynt, a Jagoda pokiwał głową.
- Czasem trzeba złamac zasady, dla dobra rodziny! - powiedziała, a w myślach dodała: "I dla dobra poznawania świata...". Młoda kotka bardzo chciała iść i zwiedzać świat. Poznawać wszystko, co się dzieje dookoła, chyba jak każde kocię, jednak Nocny Kwiat, w obawie przed niebezpieczeństwem i kotami Klanu Wilka, zabraniała córce i jej braciom wycieczek. Kocięta nigdy nie wiedziały dlaczego, ponieważ matka nie opowiadała im historii z Klanem Wilka, jednak słuchały się Nocki. Do teraz. Jagoda jeszcze raz spojrzał na Hiacynta i pokiwał głową. Ten tylko westchnął cicho. Nie lubił wycieczek i jakiejkolwiek zmiany planów. Jednak się zgodził, nie mógł zostawić rodzeństwa.
- To ruszamy! - krzyknęła niebiesko-biała kotka.
- W którą stronę? - zapytał Hiacynt, rozglądając się. Znajdowali się dokładnie obok Złotych Kłosów, jednak nie na terenie Klanu Klifu. Nocny Kwiat zadbała, by ich tymczasowy dom nie znalazł się na terenie żadnego z klanów, jednak w miarę blisko, by Liściaste Futro mogła przychodzić. Jagoda pokazał swoim czarnym ogonem krzaki.
- Stąd zawsze wychodzi mama! Moze tam jest jej klan?
- Tak! Dobra robota Jagodo! - miauknęła kotka i szybko pobiegła a stronę krzaków, a jej bracia za nią. Po drugiej stronie od razu się zatrzymała. Jej oczom ukazała się dziwna budowla. Była porośnięta mchem, w połowie zabita dechami i trochę zamurowana. Wierzba podeszła trochę bliżej znaleziska. Tutaj wyraźnie było czuć zapach kotów, podobny do mamy Listek. Zadowolona kotka spojrzała na braci. To musiało być tu! Wskoczyła na studnie i spojrzała na dół. Widziała tylko wodę.
- Czy mama umie pływać? Bo to musi być tu! Tylko dlaczego tak blisko i w tym... Czymś.
- Wierzbo, czy to na pewno tu? Mama nie mówiła nigdy o pływaniu... - mruknął Hiacynt - I to chyba nie powinno być tak blisko.
Jagoda się nie odezwał, tylko cały czas bacznie obserwował otoczenie.
- Na pewno tu! - powiedziała niebieska kotka i podeszła bliżej dziury z wodą.
- Kociaki! - usłyszała czyiś krzyk. Łapa zaczęła jej się ślizgać na mokrym podłożu. Starała się złapać równowagę, jednak jej się to nie udawało. Przechyliła się do przodu, przed oczami widziała tylko dziurę z wodą, gdzie, według niej, miał się znajdować obóz Klanu Klifu. Wydała z siebie przerażony pisk, kiedy straciła grund pod łapami. Zamknęła z przerażenia oczy, by nie widzieć tej zbliżającej się ciemniej otchłani.
- Wierzbo! Nic ci nie jest? - zapytał przerażony Hiacynt. Kocię otworzyło oczy. Nie było w wodzie, ani nie stało na studni. Rozejrzała się przerażona i wtedy zauważyła, że trzyma ją jakaś większą kotka. Futro miała czarne, nie licząc łap i końcówki ogona. Ostrożnie położyła przerażoną Wierzbę na ziemię, a potem przez chwilę przyglądała jej się swoimi zielonymi oczami. Hiacynt i Jagoda podbiegli do siostry i szybko ją przytulili. Ta dalej nie wiedząc co się właśnie stało, siedziała, nie odzywając się.
- Wszystko dobrze mała? - zapytała nieznajoma kotka, a po chwili obok niej pojawiły się dwa inne koty. Jeden liliowo- biały kocur i kolejna czarno-biała kotka. Kociaki nie wiedziały co zrobić. Czy te koty chciały ich skrzywdzić? Raczej nie, w końcu jeden z nich, w ostatniej chwili, uratował Wierzbę. Może były z Klanu Klifu? A może to tylko przypadkowe koty, które właśnie przechodziły?
- Musimy je zabrać do obozu - mruknęła druga czarna kotka.
- Najlepiej od razu do medyka, w końcu wyglądają na przerażone! - powiedział liliowy kocur, na co reszta się zgodziła. Każdy z wojowników złapał jednego kociaka i skierowali się w stronę właściwego obozu Klanu Klifu. Jednak kociaki nie były tego świadome i każde z nich chciało się wydostać.
- Pusćcie nas! - syczał czarny kocurek, jednak starsze koty nic sobie z tego nie robiły. Szli przez zielony teren, było cicho, aż nagle kociaki usłyszały huk. Wierzba zamknęła oczy, jednak kotka, która ją uratowała i która ją niosła, starała się ją jakoś uspokoić.
- To wodospad - powiedziała przez zaciśnięte na futrze kociaka zęby - Tutaj jest obóz Klanu Klifu.
Na słowa o klanie Wierzba od razu się uspokoiła, a zamiast przerażenia pojawiło się wielkie szczęście. Wreszcie! Jednak te koty im pomogą! Choć pewnie nie były tego świadome. Wszystkie koty weszły za głośny wodospad. Przez chwilę nie było słychać nic, nie licząc uderzającej niżej wody. W końcu znaleźli się w jaskini, pełnej mniejszych jaskiń. Kociaki nie mogły uwierzyć w to, co widzą. To był naprawdę dziwny widok, wręcz zapierający dech w piersi. Nigdy żadnemu z nich nawet nie przeszło przez myśl, że takie coś to może być czyiś dom, zwłaszcza takiej dużej społeczności! A środku znajdowało się całe mnóstwo kotów, większe i mniejsze, a niektóre nawet w wieku tych trzech podróżników. Wszystkie koty z zaciekawieniem obserwował wracający patrol i kocięta trzymane w pyskach. Patrol przeszedł przez całą główną jaskinię i po jakimś czasie wszedł do mniejszego tunelu.
- Witaj Liściaste Futro, znaleźliśmy kociaki - powiedział liliowy kocur, kładąc Jagodę na ziemię. Po chwili całe rodzeństwo siedziało i z zachwytem rozglądało się po legowisku medyka. Półki z ziołami, jakaś ściana z odcisków łap, przeróżne zapachy... To było niesamowite. Dopiero po chwili do trójki uciekinierów doszła informacja, że wojownik wypowiedział imię ich matki. Cała trójka szybko wstała i spojrzała na Liściaste Futro.
- Cześć mamo Listek - powiedziały wszystkie trzy.
Wszystkim uczestnikom dziękujemy za udział w evencie i mamy nadzieję, że zobaczymy się już wkrótce w evencie wielkanocnym!
Notka od Pręgi:
Chciałam was z całego serduszka przeprosić za opóźnienia związane z wynikami. Były one spowodowane problemami z bloggerem oraz niedosłaną pracą, która musiała być dorobiona na ostatnią chwilę :(. Mam jednak nadzieję, że nikomu nie zepsuło to zabawy i prezenty cieszą wszystkich równie mocno co mnie!
Dziękuję temu, kto napisał to opko
OdpowiedzUsuń~diament123